To forum wykorzystuje pliki cookie
To forum wykorzystuje pliki cookie do przechowywania danych logowania, danych o Twojej ostatniej wizycie, pliki cookie na tym forum śledzą również tematy, które przeczytałeś. Korzystanie z forum oznacza akceptajcę ustawień plików cookie. Możesz zmienić ustawienia plików cookie w dowolnym momencie w swojej przeglądarce.


Na lekko czyli Fast & light / koncepcja F&L
#21
Oczywiscie ze na lekko - cala w tym przyjemnosc aby miec wszystko co trzeba i by plecak by jak najlzejszy (bez redukcji wygody). Nie musisz sie poruszac szybciej - ale na pewno poruszanie sie w gorach jest wtedy przyjemniejsze.

Aby chodzic na lekko to wcale nie trzeba (przynamniej na poczatku) kupowac lekkich rzeczy i wydawac pieniedzy. Trzeba zaczac od tego by mniej rzeczy do plecaka wkladac. A jak kupowac cos to celowac w rzeczy uniwersalne. Ot suchy worek na skarpety (taki zawijany wodoodporny) moze sluzyc za dobra poduszke na noc.

Mam znajomych co tak licza kilogramy ze spia na plecaku i linie albo mate tna (czesc od pasa w dol) by bylo lzej.

Ja jestem zwolennikiem umiarkowanego F&L - ale jak czytam artykuly gosci ktorzy obcinaja strapy/tasmy w plecaku aby zaoszczedzic pare gramow (cudacza kombinuja wydaja setki zlotych/ dolarow /eur by z duma pokazac ze oszczedzili 0.5kg) a ze zdjec widac ze maja nadwagi (pokazny miesien piwny) z 8/10kg to mam niezly ubaw.

Trzeba byc swiadomym ze te rzeczy naprawde lekkie sa mniej wytrzymale. Ja swoj ultra lekki namiot (kolo 0.5kg wazy) rozwalilem przy pierwszym wyjsciu (zakladam ze jakis defekt materialu byl i sie kijek polamal). Naprawa trawala dlugo ale nie ma po niej sladu, gwarant sie ladnie w ramach gwarancji sprawili, jednak niesmak pozostal.
Ultra lekkie materacyki rozpadaja sie od ''patrzenia''.

Dla kazdego z nas F&L znaczy cos innego - dla jednej osoby bedzie to plecak z namiotem i spiworem 3sezony oraz suchym prowiantem na 3 dni zamkniety w 8kg dla innej osoby bedzie to 15kg.

Grunt by nie ryzykowac zdrowiem badz zyciem gdy sie rezygnuje z naprawde potrzebnych rzeczy.

Zycze kazdemu odnalezenia swojego zlotego zestawu F&L.
---
Edytowany: 2013-12-19 20:03:19
-------------------------------------------
Filemoon

Odpowiedz
#22
Heh, to nie tyle temat o sprzęcie, co o podejściu do pakowania :)
Sam osobiście nie stworzyłem nigdy kompletnej packlisty - i nie chce mi się nadal :D

Ja lubię mieć mały plecak. W Polsce dawno nie brałem w góry (takie, kiedy miałem w planach chodzić :P ) plecaka więszego niż 26l. Kiedyś kombinowałem z pakowaniem, teraz nie bardzo mam pomysł, co by jeszcze wziąć ;)
To też wiąże się z jakimś kupowaniem sprzętu (np. wolę stretch niż polar, wiatrówkę niż softa, zimą kominiarkę niż buffa, etc.) i nabywaniem zaufania do niego (np. uwierzeniem, że bielizna + stretch + membrana/wiatrówka starczą zimą, bo od biedy założy się sweter puchowy).

Jeśli miałbym komuś udzielić rady, to zawsze warto po wyjeździe się zastanowić, co się nam kompletnie nie przydało i dlaczego. I nie brać tego następnym razem, chyba że znajdziemy super uzasadnienie ;D

Inną kategorią zabawy są dalsze wyjazdy. Mam na moje nieszczęście tak (jak i pewnie wielu innych lludzi :) ), że jak gdzieś pojadę to lubię połazić w terenie (sprzęt) i potem pozwiedzać w mieście (cywilizowane ciuchy) - to rodzi sporo problemów pakunkowych ;) Ostatnio plecak na dwutygodniowy wyjazd, ze szpejem na lodowiec i ciuchami na pogodę typu +40, z żarciem na 3-4 dni ważył ok. 15kg.

EDIT: Tak po poscie Filemoona: w sumie można powiedzieć, że redukując bagaż bardziej zależy mi na redukcji wielkości, niż wagi. Jedno z drugim się oczywiście wiąże, ale nie całkiem... Rzecz jest w tym, że poniżej pewnej wielkości plecak przestaje przeszkadzać. :)
---
Edytowany: 2013-12-19 20:21:11

Odpowiedz
#23
To ja mam odwrotnie - pakuję się w 60 l plecak, ale staram się nie przekroczyć 11 kg (nie kompresuję puchu).

Odpowiedz
#24
Zasada pakowania Vicka:
''to co się nie mieści do plecaka- jest niepotrzebne'' ;)
-------------------------------------------
Nie jesteśmy tutaj dla przyjemności!

Odpowiedz
#25
Tak Ludz. Nie bez powodu nie którzy mówią o filozofii F&L :))) Dla mnie ten ,,styl'' to przede wszystkim gruntownym przemyśleniem tego co zabieram. Np. już wymieniona alumata jeśli ma być jedyną izolacją i zapewnić wypoczynek to raczej styl: coraz ciężej i trudniej :))) bo po każdej spędzonej na niej nocy zmęczenie będzie się kumulować i każdego kolejnego dnia na szlaku będzie nam coraz ciężej. Jednak ta sama alumata jeśli idzie za nią takie myślenie: Alumata zapewnia mi wystarczającą izolacje w nogach natomiast pod plery podkładam plecak, a dodatkowo wrzuca tam wszystkie ciuchy których nie mam w tym momencie na sobie i w ten sposób zaoszczędzam 300g względem karimaty, to dla mnie F&L. W dodatku jest to przykład na to jak coś nie materialnego, w tym wypadku umiejętność zorganizowania sobie wygodnego wyrka, może zastąpić sprzęt.
-------------------------------------------
Szymon

Odpowiedz
#26
Szymon pozwole sobie lekko Twój pierwszy post zmodyfikowac dodając linki do kilku wątków z forum dedykowanych np.: ''F & L plecaki''

Pit zgadza sie. Vick co mowi. święte slowa które realizuję przy pakowaniu

Odpowiedz
#27
Od Vicka usłyszałem kiedyś, że chyba jestem w ciąży- miałem wtedy plecak bergsona 55 l. ;)
On miał wtedy jakieś 10 czy 15 l na plecach chyba :P

Zawsze mi się to przypomina gdy mowa o f&l, bo wtedy faktycznie zacząłem ograniczać wagę tego co ze sobą wożę. I zgadzam się ze stwierdzeniem, że pakowanie plecaka to jest kwestia psychiki- trudno czasami z czegoś zrezygnować, nie dlatego że jest nam to niezbędne, tylko umysł nam mówi ''BIERZ, NA WSZELKI WYPADEK''.

Sztukę pakowania zdobywa się w miarę doświadczenia, żadne cudze teksty tak nie przekonają jak kilometry w nogach- trzeba przerobić ileś tam sytuacji żeby wiedzieć co jest nam potrzebne, a z czego możemy zrezygnować, co się w danej sytuacji sprawdzi a co nie.

Idea:
-minimalna waga w połączeniu z maksymalnym bezpieczeństwem i do tego jeszcze możliwie maksymalnym komfortem.

Jak zrobię jeszcze milion kilometrów z plecakiem to się może trochę do tej utopii zbliżę, bo na razie to ciągle błądzę ;)

Trawestując pewne powiedzenie:

''Panie daj mi rozsądek, bym zabrał to co muszę zabrać, rozwagę bym nie zabierał tego co zbędne, i doświadczenie bym potrafił odróżnić jedno od drugiego''

;)

P.S.
Dobrze, że mam już PRAWIE idealne klapki :D
---
Edytowany: 2013-12-19 21:37:53
-------------------------------------------
Nie jesteśmy tutaj dla przyjemności!

Odpowiedz
#28
Rzeźnia numer V :)

Off, do kasacji, dzięki i sorry :D

Odpowiedz
#29
Jak z każdą ideologią, łatwo o przegięcie. Ponieważ przekroczyłem 40 wiosnę życia staram się poruszać możliwie na lekko.
Ponadto pracując na siedząco, utrzymując kondycję na tyle ile mogę: pływanie, narty biegowe, bieganie daje mi to większą szybkość. Dla niej mogę zrezygnować z części komfortu.
Ale nie robię z tego rozdmuchanej ideologii.
Mam ściągnięte prezentacje Skurki z jego przejść. Faktycznie powalają. Ale to zupełnie inna skala problemu.
Wreszcie Blitzkrieg ma swoje prawa, o czym przekonał się Wehrmacht u progu zimy, pod Moskwą.
Odchudzanie ekwipunku po nad pewne granice, skazuje nas na minimalny margines błędu. Ale zimą w masywie Radziejowej przy śniegopadzie, może dojść do brutalnej weryfkacji umijętności, a przede wszystkim odporności psychicznej. Bo ten czynnik w F&L ma fundamentalne znaczenie.
-------------------------------------------
Pim

Odpowiedz
#30
Chodzi o to by błędów Wehrmachtu nie powtarzać, a raczej być jak Finowie podczas Wojny Zimowej :))))

Ideologia to nie to samo co filozofia :) Filozofia to rozważania na temat podstawowych problemów. Zabrać czy zostawić. :))))
F&L to z całą pewnością FILOZOFIA
---
Edytowany: 2013-12-19 22:18:26
---
Edytowany: 2013-12-19 22:18:56
---
Edytowany: 2013-12-19 23:46:08
-------------------------------------------
Szymon

Odpowiedz
#31
Ludzie opanujcie się... wątek ma być F&L a tym czasem robi się heavy.
Mamy już dwie strony a jeszcze ani jednego sensownego przykładu lub rozwiązania z dziedziny F&L.
Mam na myśli coś typu ... ''w Deca widziałem karbonowe rurki do latawców.. 15 min roboty i mam stelaż namiotu lżejszy o 1 kg''.

Odpowiedz
#32
Podpisałbym się pod słowami Braavosiego: odrzucić zbędne, reszt, w miarę możliwości, zmniejszyć. L&F dla mnie to nie nawiercanie łyżki, aby zyskać 1/2 grama. To bardziej ćwiczenie umysłu na to, co jest mi naprawdę potrzebne w drodze, a bez czego się obędę. To także lepsze poznanie swoich możliwości - jeśli wyruszam w drogę z mniejszym zestawem sprzętu, muszę siłą rzeczy polegać na tym, co mam w głowie.

Natomiast nie oznacza to zawsze odzieranie plecaka z każdego grama. Odcinanie pasków w plecaku to drastyczny przykład, ale znam takich, co próbowali to robić. Ja zamiast tego zadałbym sobie pytanie: czego NAPRAWDĘ potrzebuję?

Na ostatnie przejście Karpat wziąłem np. matę Ridgerest, ważącą 300-400 g, a więc nie była to mata lekka. Uznałem jednak, że dodatkowy komfort podczas 2 miesięcy wędrówki będzie cenny. Zrezygnowałem natomiast z ciężkiego polara, który jeszcze kilka lat temu znalazłby się w plecaku, gdyż nabrałem po prostu większego zaufania do swoich możliwości i wytrzymałości. Wyrobienie w sobie takiego podejścia wymagało lat, o czym zdarzyło mi się kiedyś napisać (mam nadzieję, że nie obrazicie się za odnośnik): http://tinyurl.com/lightfast.

W tym roku zrozumiałem, że można mieć dużo większą przyjemność z wędrówki mając 15 kg zamiast 25. I to dla mnie jedyny argument :)
-------------------------------------------
http://www.lukaszsupergan.com

-
https://lukaszsupergan.com/

Przewodnik "Szlaki Polski. 30 tras długodystansowych":
https://lukaszsupergan.com/produkt/szlaki-polski/
Odpowiedz
#33
Sołtys Ty to taki Polski Andrew Skurka :)))) No jest co poczytać :))))
-------------------------------------------
Szymon

Odpowiedz
#34
Wiadomo, nie chodzi o to, żeby było 'mokro, zimno i głodno, ale ch*j, bo lekko' :D

Co do wspominanej alumaty, to widać rzecz gustów - mnie sie brdzo dobrze na niej śpi, póki nie mam pod tyłkiem kamieni. Na lato to jedyny mój wybór. Może to kwestia miękkości mojego zadka ;)

Eksperymenty typu spanie programowo zimą(!) w VB zostawiam ekstremistom tej ideologii, samemu wiedząc o tym na tyle dużo, by to wykorzystać w sytuacji awaryjnej.

A, szczoteczkę do zębów mam ucięta w pół, bo taka długa mi tylko kosmetyczkę dziurawiła, jak ją upychałem.

Odpowiedz
#35
Lubię samotne zimowe wędrówki. Nocuję w scroniskach lub pensjonatach. Sprzęt ma mi umożliwić przetrwanie do czasu nadejścia pomocy w razie np. skręcenia nogi.

1. Czy alumata 120g wystarczy?
2. Lepsza jest kuchenka (gaz, menażka) [120g +300g plus kartusz] czy termos 550g?
2.1 Ile powinien ważyć rezerwowy kartusz?
3. Lepiej nosić kurtkę puchową 900g, czy śpiwór 900g?
4. Czy brać ogrzewacze chemiczne 290 g?
5. Folia NRC 250 g czy 70 g?

Aż wstyd się przyznać ile ważył mój plecak na zeszłorocznym zimowym GSB (fragment) i zastanawiam się z czego można zrezygnować?

Odpowiedz
#36
W pewnym sensie ideę fast&light praktykuję od lat - na pewno zanim ktoś, spec od marketingu pewnie, nadał jej to - nieco zwodnicze - określenie. W moim przypadku jej geneza była banalnie prosta - z dużym plecakiem nie byłem - po prostu - być w stanie przejść w sposób subiektywnie bezpieczny alpejskich szlaków lub ferrat. Ograniczenie pojemności i wagi plecaka była więc wymuszoną koniecznością. Plecak 45-litrowy wydał mi się idealnym wypośrodkowaniem pomiędzy koniecznością zapakowania rzeczy na około dwutygodniową wycieczkę a sprawnym poruszaniem się w alpejskim terenie. Mniejszy bagaż pozbawiał mnie komfortu w niektórych typowych sytuacjach, większy - poczucia kontroli w bardziej stromym lub sypkim terenie.

Jak wspomniałem - fast&light uznaję za nieco zwodnicze określenie. Zwodnicze, choć na pewno wpadające bardziej w ucho niż fast because light. A to ostatnie określenie byłoby przecież bardziej adekwatne, bo wyrażałoby rzeczywisty związek między jednym a drugim: jestem szybki, bo jestem lekki. Przy tych samych pozostałych warunkach pokonamy dystans szybciej z mniejszym ciężarem niż z większym. Im większy dystans, im większa różnica w przenoszonym ciężarze, tym różnica w czasie będzie bardziej zauważalna. Tak samo zresztą jak i zmęczenie. ''Chcesz być szybszy, odciąż się'', ''Zredukuj wagę tego, co dźwigasz, a zyskasz a czasie'' - tak moim zdaniem powinno się rozumieć ideę. (Co ciekawe istnieją fajne algorytmy - służące biegaczom - pokazujące, jak zmieniałby się czas pokonanego dystansu w zależności od wagi biegacza - z ich punktu widzenia, np. zyskałbym na czasie - przy tym samym wytrenowaniu - redukując moją wagę o 3-4 kg - dalsza redukcja (jak i przytycie) przyniosłaby już pogorszenie wyników)

Czy jednak warto być szybkim? Bo jeśli warto, warto być lekkim.
Wydaje mi się, że odpowiedzi twierdzącej można bronić odwołując się do czynników obiektywnych lub subiektywnych.

Czynniki obiektywne. Góry, rozumiane jako forma ukształtowania terenu, nie są specjalnie naturalnym siedliskiem człowieka. Tym mniej naturalnym są dla nas, im są one wyższe. Przebywanie w nich groziło i grozi dla homo saphiens różnego rodzaju niebezpieczeństwem. Selekcyjna presja nie wytworzyła w nas umiejętności przewidywania lawin, miejsca uderzenia piorunów, umiejętności hibernacji, odporności na wychłodzenie, bez-przyrządowego orientowania się we mgle itd. Wydaje się, że - z przyczyn czysto obiektywnych - im krócej przebywamy w niesprzyjającym nam potencjalnie środowisku, tym mniej ryzykujemy. Dlatego minimalizacja okresu, w którym wystawiamy się na ryzyko związane z przebywaniem w terenie górskim, wydaje się być wartością - tym większą wartością im góry są wyższe lub warunki w nich mniej nam sprzyjające. Tym mniej będziemy wystawiać się na górskie niebezpieczeństwa, im będziemy szybsi. Im szybciej zejdziemy, tym więcej będziemy mieli czasu na regenerację, tym więcej sił będzie jutro.

Czynniki subiektywne. W chodzeniu po górach - oprócz czynników estetycznych lub duchowych - pewną i niewątpliwą rolę odgrywa coś, co trudno określić bez przywoływania negatywnych skojarzeń, ale co bym próbował określić dążeniem-do-imponowania (sobie samemu lub innym). Kiedy idę w góry, wśród wrażeń, których szukam, znajdują się nie tylko te natury kontemplacyjnej, ale i te, które ujmuje się w słowach: ''Było ciężko, ale kurcze dałem radę''. Udowadniam sobie w ten sposób różne rzeczy - że daję sobie radę pomimo trudu i przeciwności, widzę w ten sposób na co mnie stać, badam granice swoich możliwości, odporności na strach i zmęczenie. Znajduje się przyjemność w zrobieniu czegoś, na co nie każdego stać, w byciu - w tym szerokim sensie - lepszym. Takie jest chyba źródło chęci podnoszenia sobie coraz to wyżej i wyżej poprzeczki, chęci obecnej nie tylko w chodzeniu po górach, ale i na innych polach, ale która przejawia się w górach np. wytyczaniem coraz to trudniejszych dróg, w coraz to bardziej wymagający sposób.

Tak to już jest, że z dwóch przejść tej samej drogi wspinaczkowej docenia się bardziej to, które było szybsze, albo z mniejszą ilością sprzętu, w mniejszym zespole (oczywiście zakładając, że odbyły si,ę w tej samej sprzętowo epoce), albo w trudniejszych, np. zimowych, warunkach. Od zarania ''alpinizmu'' doceniało się szybkość pokonania drogi. Zresztą - tak samo jest w innych dziedzinach opartych na rywalizacji (rywalizacji szeroko rozumianej - rywalizacji nie tylko z innym człowiekiem, ale też rywalizacji z samym sobą) - biega się oczywiście z różnych powodów, ale szybsze (od innych lub od ''siebie sprzed tygodnia/miesiąca/roku itd.) pokonanie danego dystansu lub trasy daje nieomal zawsze i nieomal każdemu wyraźną satysfakcję. ''Ściganie jest w nas'' - to powiedzenie mego biegowego kolegi dotyczy nie tylko biegów ulicznych, ale i pokonywania terenu górskiego. Chyba każdemu pokonanie szlaku szybciej niż w czasie ''kierunkowskazowym'' lub przewodnikom dało kiedyś satysfakcję. Podobnie - szybsze wejście daną drogą na szczyt niż uprzednio - albo niż koledzy. Stąd też chyba idea light&fast tak bardzo przemawia i tak mocnym jest chwytem marketingowym. Obiecuje bycie nie tylko szybkim, a pewnie i szybszym niż uprzednio. Stąd też idea ta z wartości utylitarnej - bo służącej zmniejszeniu ryzyka wynikającego z przebywania w górach - staje się dla niektórych wartością samą w sobie. Stąd to dziwaczne wiercenie otworów w szczoteczce do zębów na dwudniową wyprawę po Beskidzie Sądeckim. Stąd niektórzy lecą z jęzorem na brodzie pod górę, nie rozglądając się ponad potrzebę na boki, kiedy inni szczęśliwie idą tam swoim tempem. Sam tak niekiedy lubię. Pocisnąć. Poczuć serce w gardle.

W dyskusjach nad ideą większość rozmów koncentruje się nad tym, co i kiedy wziąć, a czego nie brać lub jak zredukować wagę tego, co jest konieczne do wzięcia. Dla mnie są to sprawy może i interesujące, ale nie najważniejsze a w wielu przypadkach nieistotne. Nie jeżdżę w góry wysokie, tylko w Alpy, wiem, że latem w najgorszym razie zaliczę gdzieś jeden przygodny ''kibel'' - trudno. Wiele więc brać nie muszę. Nie muszę też na siłę zmniejszać wagi wszystkiego. W dyskusji nad sprzętem zapomina się jednak często, że zdrową i tanią realizacją idei fast&light jest (tu bym aż wytłuścił i wykrzykników kilka postawił:)):
a) dieta i
b) trening.
''Chcesz być szybszy w górach, przede wszystkim schudnij i dbaj o kondycję, a nie nawiercaj otwory w szczoteczce'' bym rzekł. Albo ''Najpierw zrzuć zbędne kilogramy z siebie, później z plecaka''. Zamiast więc sztampowej rozmowy o tym, co i jak wziąć, ile powinien ważyć plecak, jakiej pojemności, albo czy matę 70 g czy 220 g, lepiej byłoby podyskutować o tym, jak trenować pod wycieczki górskie, żeby nie brakło w ich trakcie pary. To kwestia trudniejsza a zaniedbywana.

No, trochę napisałem, ale wróciłem z tzw. wigilii z pracy i wzięło mnie na przemyślenia ;) Ale żeby tak w ogóle bez wyraźnej porady sprzętowej nie było: chcesz być szybki, chodź w jak najlżejszych butach. 100 g na nodze to 500 g w plecaku, jak mówi porzekadło - buty o 200 g lżejsze, to dodatkowy litr wody w plecaku. Zapomnij też o aparacie fotograficznym - będziesz miał pretekst by wrócić w te miejsca, żeby odświeżyć wspomnienia.
---
Edytowany: 2013-12-20 01:41:50
-------------------------------------------
gavagai.ngt.pl

Odpowiedz
#37
Jeżeli masz ten zestaw brać tylko na wszelki wypadek, to średnio :)

W moim wydaniu taki 'przetrwalnik' składa się z palnika (bo i tak go wykorzystam, kartusz wg. uznania) NRCty (tej lżejszej, skąd to moze ważyć 250 gram?!) i ciepłego ciucha (kurtka puchowa jak najbardziej). To jest powtarzane nagminnie i zawsze, że w _POLSKICH_ górach zawsze lepiej jest kombinować z dojśćiem gdziekolwiek i jakkolwiek, niż kiblowaniem nocki w śniegu.

Mam wrażenie, że grunt w takiej sytuacji, kiedy nie możemy się już ruszyć, to nie tracić głowy.
W zeszłym roku przy sylwestrze na zejściu z Wielkiej Raczy spotkaliśmy trójkę ludzi, z których jedno złamało nogę. Do regularnej drogi (i ich auta!) brakowało może 300 metrów drogi w dół. Obraz zastany to lekka panika i czekanie na niewiemco, nru do GOPR brak... Jak przechodzilismy, to znieśliśmy kulawą osobę do auta, ale bez tego to chyba syn tej pani by ją wlókł te 300m po kamieniach na karimatce...


EDIT: Klasyczną książką, mocno w temacie i nie tak przedatowaną jest 'Extreme Alpinism' Marka Twighta - do dostania na Amazonie, ew. gdzies w necie krążył jakiś legalny wycinek.
---
Edytowany: 2013-12-20 01:52:22

Odpowiedz
#38
Idea F&L nie jest mi obca. Kiedyś miałem ostrą zajawkę na ten temat i sporo kasy umoczyłem w sprzęcie. Brakło jednego - dyscypliny przy pakowaniu.
W góry wyruszam nie tylko po to by napierać. Nie jestem typem napieracza. Ale po to aby odpocząć od dnia codziennego, trochę się ściorać i poznać nowych ciekawych ludzi. Zawsze więc u mnie w plecaku znajdowała miejsce jakaś naleweczka na przełamanie lodów, jakiś dodatkowy smakołyk czy temu podobne.
Ponadto moja aktywność to nie tylko góry, więc sprzęt musiał być nieco bardziej uniwersalny niż czyste F&L.
W związku z tym wypracowałem sobie swoją odmianę F&L którą z powodzeniem stosuję od jakiegoś czasu.
Co zaś się tyczy wątku sądzę, że nie ma potrzeby go usuwać. Zawsze znajdzie się ktoś kto zarazi się ideą F&L.

Odpowiedz
#39
Doczu ... przykłady proszę bo ja mam podobne podejście... dla mnie wcale nie musi być ''F'' byle było ''L''. Nie czerpię przyjemności z biegania po górach.
Faktem jest, że aby było ''L'' trzeba zacząć od siebie i nie ma co się tu czarować. Ja schudłem 17kg jak zmieniłem swoje ''hobby'' tzn przestałem pić piwo ''hoby gupi'' :)
Ale i tak największą różnicę odczułem kiedy zmieniłem wysokie trepy LaFumy na niskie Sawlewy, plecak na BD (obecnie Osprey) i namiot na Ferrino Lightent.
Natomiast ciągle kombinuję jak budżetowo rozwiązać dalsze odchudzenie sprzętu i nie mam tu na myśli cięcia troków, wiercenia dziur w czym popadnie czy redukcja wagi srajtaśmy poprzez wyrzucenie tekturki.
Chodzi mi raczej o zastąpienie namiotu tarpem czy zamiana plecaka na rozwiązania typu pas biodrowy + worek kompresyjny.
Nie zamierzam natomiast rezygnować ze sprzętu foto... raz tak zrobiłem i do dziś jestem na siebie wściekły. Poważnie zastanawiam się nad nowym rozwiązaniem Sony http://www.sony.pl/product/dsc-qx-series/dsc-qx10 ale to śpiew przyszłości.
---
Edytowany: 2013-12-20 08:03:00

Odpowiedz
#40
no ja właśnie od siebie zacząć nie mogę :)
Ale zacząłem od zmiany plecaka na Jam2
Namiotu dwuosobowego na jedynkę (MSR Hubba)
śpiworów syntetycznych na puchowe.
Reszta to drobiazgi typu menachy, palniki, sztućce, karrimaty itp.
Zamieniać namiotu na tarp raczej nie mam zamiaru, choć na wyjazdy w znany teren i w cieplejsze pory roku zabieram tarp.

Odpowiedz


Skocz do: