To forum wykorzystuje pliki cookie
To forum wykorzystuje pliki cookie do przechowywania danych logowania, danych o Twojej ostatniej wizycie, pliki cookie na tym forum śledzą również tematy, które przeczytałeś. Korzystanie z forum oznacza akceptajcę ustawień plików cookie. Możesz zmienić ustawienia plików cookie w dowolnym momencie w swojej przeglądarce.


[Kijki] Jakie kije trekkingowe wybrać?
Czy możecie mi doradzić jakie kijki na początek budżet do 100zł mam wybór http://www.fjordnansen.pl/site/?mod=offe...6&prod=278 lub http://www.sfpl.pl/shop/view/Product/id/...&context=2

Odpowiedz
Wygląda na to, że te dwa modele to dokładnie ta sama klasa kijków (takie same rozwiązania, ten sam stop) więc o ile kolor nie gra roli najlepiej kierować się najniższą ceną.

Odpowiedz
Nordlys no ten sam ale jedne maja antishok drugie nie no i chodzi też o firmę która robi lepsze produkty?

Odpowiedz
Odświeżam

Odpowiedz
Ja osobiscie nie polecam antishok'a.

Kijek ma zapewniec sztywnosc i podparcie a jakies mini sprezynki moim znaiem temu nie sluza, dodatkowo jest to element ulegajacy uszkodzeniom.

Co do firmy - zgodnie z upodobaniem (zapewne kijki te wytwazane sa w Chinach byc mzoe nawet w tej samej fabryce).
-------------------------------------------
filemoon

Odpowiedz
''...zapewne kijki te wytwazane sa w Chinach byc mzoe nawet w tej samej fabryce''

Być może, ale przy użyciu różnych materiałów i według różnych patentów.Nie wszystko więć co Made in China jest takie samo :-)
Co do antishock'a to zgadzam się z tobą, też wolę bez.Ale znam wielu ludzi którzy już nie potrafią bez niego sobie pochodzić...

Odpowiedz
No właśnie i tu mam dylemat ,które wybrać?NF wydaja mi się bardziej stabilniejsze o dziwo w jednych i w drugich jest metalowy gwint, dzisiaj muszę kupić bo jutro wyjeżdżam do Zakopca chyba że tam coś kupie ale boję się że ceny będą wyższe.
---
Edytowany: 2010-08-20 09:12:57

Odpowiedz
Na firmę nie ma co patrzeć bo obie zlecają to komuś, na pewno nie przykładają palca do projektowania. Z tych dwu i informacji na papierze wziąłbym fjordy, przez minusy HiMountainów:
amortyzator który w tej klasie nie może działać poprawnie, piankę eva na rączce która szybko się zniszczy a na wymianę nie dokupisz i neoprenowy pasek (ja nie ale ludzie często chodzą opierając się na pasku - neopren jest elastyczny i uniemożliwia to.

Nie wiem jak him ale do fjordów widzę, że można dokupić zimowe talerzyki (to ważny gadżet). Nie wiadomo jaki system rozporowy mają himy, fjord 2 punktowe czyli takie minimum. Moje kohle mają 4 punkty o dużej powierzchni - dla porównania.
-------------------------------------------
m

Odpowiedz
Dzięki za pomoc m

Odpowiedz

niezmiennie polecam kije

niezmiennie polecam Kohla

niezmiennie bez amortyzatora:)

trwałość. skuteczność blokowania w każdych warunkach. niezła cena. dostępność części zamiennych

Odpowiedz
Dotąd patrzyłam z lekkim rozbawieniem na ''kijkowych'' turystów.. aż w końcu tegoroczne zejście z Czerwonych Wierchów na Kondratową dało mi tak mocno w kość (kolana o mało mi nie eksplodowały podczas ponad godzinnego stromego zejścia), że zaczęłam rozważać zakup jakiegoś wspomagacza. Nadal ze sceptycyzmem, zakupiłam kijki Masters Peak. Niby nic wielkiego, ale nie chciałam wtopić kasy w razie, gdyby mi się nie spodobało chodzenie z kijkami.
Aha, dodam, że od paru lat mam niejakie problemy z lewym kolanem (efekt nieszczęśliwego treningu:/), stąd w ogóle cały pomysł. No więc tegoroczny urlop postanowiłam poświęcić na test kijków. Najpierw jednak poczytałam dokładnie opisy, jak się z nimi chodzi;) - bo tak na oko oceniając, 90% kijkowych turystów niesie kijki dla lansu, na pewno nie dla wygody;) - ciągnięcie ich za sobą czy nierównomierne podpieranie to norma na szlaku.

I oto nadeszła wielkopomna chwila Pierwszego Użycia. Skręciłam kijki i ruszyłam na Mosorne (Zawoja). Z początku trochę dziwnie się idzie, ręce zajęte, zupełnie inny balans ciała, trzeba regularnie iść i stawiać kijki też w odpowiedni sposób;) Ale faktycznie, szło się jakby lepiej.
Jednak prawdziwe olśnienie przyszło, gdy tydzień później wybrałam się na Halę Śmietanową. Calutka droga w strugach deszczu, płynące wartko strumyki, błoto i glina, śliskie korzenie.. - ciekawe warunki testowe.
Otóż po jakichś 20 minutach przyszło już wspomniane olśnienie - kijki są ŚWIETNE! W sensie idei, nie akurat tego modelu sprzętu (nie mam porównania). Nie ślizgałam się po błocie, nie traciłam energii podczas obsuwania się kamieni spod nóg, szło się dużo wydajniej. Jeden z odcinków, który zwykle (przy dobrej pogodzie i bez kijów) przebywałam w jakieś 50 minut (tabliczka informowała, że 45;), przeszłam w czasie ulewy w 30! Po równym idzie się z kijkami szybko i energicznie. Na zejściu - hosanna! wreszcie moje kolana nie czuły się jak na torturach. Do tego zminimalizowane było ryzyko poślizgu - możliwość podparcia się 2 kijami to jednak coś.
Trzeba jednak pamiętać, że na zejściu inaczej stawia się kije niż na równym czy pod górkę. Zabawne, że wspominana większość ''używaczy kijów'' nie ma pojęcia o tym, a to przecież śmiesznie proste! Mnie by się nie chciało nosić dodatkowego sprzętu ''dla lansu''..

Od tej pory nie zamierzam chodzić po górach w dłuższe trasy bez badylków:) Polecam je sceptykom (takim jak do niedawna ja sama byłam..).

Odpowiedz
jak znasz jakąś ''metodykę'' chodzenia z kijami, to się podziel, może wszyscy skorzystamy. ja stawiam je tak, żeby odciążyć resztę ciała - ot, cała filozofia. w praktyce to chyba każdy po kilku minutach powinien się zorientować, jak ich używać. jedyny ''lans'' jaki przychodzi mi do głowy, to jak ktoś je ciągnie po ziemi za sobą albo zamiast się podpierać, tylko dotyka nimi do podłoża.

Odpowiedz
Po dwóch latach używania kijów mogę stwierdzić, że ich zakup mi się opłacił.
Warto je mieć i będę ich używał oraz polecał ich używanie innym. Gdzieś w wątku przewinął się motyw procentowy, na ile to pomagają. Ja oceniam, ze przy podchodzeniu to dają mi więcej ''pary'' na jakieś 25%, a przy schodzeniu dokładają pewności na jakieś 15%. :-)
A jakie i za ile...? W zasadzie obojętne, bo nawet z kijkami z Auchana za 35 zł szło mi się lepiej, niż bez nich. :-)
Jednak jeżeli kogo stać, to warto kupić te droższe, bo lżejsze, lepiej przemyślane, lepiej wykonane i często ładniejsze. No i lans w górach też ma dobry smak. :-)

Sokol, takich ciągnących kije widziałem głównie nad morzem. Daj im Boże Skibnickiego z jego instrukcją obsługi podwójnego kija. Ale jednocześnie wiem, że kilka osób w kraju robi kasę na nauczaniu ''Nordikłokingu''.
---
Edytowany: 2010-08-29 19:15:24

Odpowiedz
Moja Anka od prawie 2,5 roku używa kijków ''no name'' z Tesco za 30 zł i jakoś się jej nie chcą zepsuć. Co prawda czasami przy rozkręcaniu zdarzało się, że bolec wyskakiwał z rozpórki, ale poza tym jakoś żyją.

Ja w tym czasie połamałem plastikowe mocowanie końcówki w innych kijkach ''no name'' z Allegro, potem przesiadłem się na Quechuy Forclaz 300 (obecnie ok. 120 zł za komplet).
Sprawowały się dość dobrze przez 9 miesięcy, do momentu, kiedy jeden z nich ordynarnie złamał się (dosłownie złożył jak scyzoryk) gdy schodząc poślizgnąłem się na trawie. Ja wiem, że lekki nie jestem (ponad 90 kg), ale nawet nie poczułem momentu, kiedy kijek trzasnął jak zapałka.

Potem używałem razem pozostałych ''niedobitków'' - Quechuy i ''no name'a'' z Allegro. Wyglądało to zabawnie, bo każdy kijek inny, ale jakoś sobie chodziły bez szkód. Teraz wożę je awaryjnie w samochodzie jako zapas.

Ostatnio kupiłem za 40 zł nowy komplet kijów z Tesco, marki Milicamp. Jakaś chińszczyzna, ale były tanie i czarne, więc kupiłem z ciekawości.
Na razie mają za sobą dwie wycieczki w Tatry. Jeszcze żyją, może będą miały więcej szczęścia niż ich poprzednicy ;)

Na razie nie widzę potrzeby kupowania drogich kijów. Mam niejaki uraz po Quechuach - miały być solidne i mocne, a jeden złamał się, po prostu nie wiem kiedy.

Tak czy siak, nie wyobrażam sobie chodzenia długich tras (zwłaszcza z plecakiem) bez kijów.
Co do sposobu chodzenia i ''lansu'' - to każdy powinien kijków używać tak, by było mu wygodnie i mniej się męczył przy chodzeniu. A jak to będzie robił, to już jego sprawa. Jeśli czuje, że kupno kijów się opłaciło, to tylko się cieszyć :]

Odpowiedz
Piotrunio,

nordic walking to nie takie hop siup, książki Panie są do tego i to jeszcze takie ''dla opornych''. Wiem, bo zostałem wytypowany (mimo moich usilnych protestów) do zakupienia koledze odchodzącemu na emeryturę kijków i instrukcji. Jakieś tam wymachy ręką się robi, kijek wypada, wpada, po prostu sport dla prawdziwych debeściaków. Wzorowy sposób jak utrudnić zdawałoby się tak prostą czynność, jak chodzenie. Dlatego kije trekkingowe nie nadają się do nordica. A chciałem mu kupić takie trekkingowe Black Diamond.... mógłbym się nimi nacieszyć prze parę godzin :)

Dla mnie kijek to kijek i ma służyć do podpierania, ewentualnie do walnięcia w łeb, ot co.


O, jeszcze mi się przypomniało - na awfie można kurs trenera z tego zrobić :) :). Wdzięczność tabunów babć w sanatoriach - bezcenne.

Odpowiedz
No, ale bez kursów to one, te babcie, tak wloką te kijki za sobą i nerwią prawomyślnych nordikłokmenów. :-)

Odpowiedz
Ja używam Kohli Alpen Pro a więc raczej drogi model. Uznałem, że chodząc dużo i dużo ważąc opłaci mi się. Zapłaciłem coś koło 230zł. Mam je już z 6 lat w tym dwa lata kursu przewodnickiego w studenckim kole. Ważę ponad 100kg i naprawdę mocno obciążam kije (niektórzy chodzą bardziej opierając rękę niż przenosząc ciężar ciała. Szczególnie schodząc (mam problemy z kolanami). Więc generalnie uważam, że kije są katowane.
Po tym czasie: nadal są sprawne, groty są ok (widia, chodzę po beskidach, nakładek gumowych nie uzywam), blokady działają (tylko trzeba je raz na jakiś czas przeczyścić i wydmuchać pył), rączka troszkę się wyślizgała (bardziej zmiana w fakturze niż zużycie). Jedynie dokupiłem komplet zimowy (duży tależ + długie groty).

Porównując do Blatia: wydał ok 200zł (40+40+120 - przez połowę tego czasu, za kolejne 3 lata to może się podwoić) czyli niewiele mniej, ale ja stale chodzę z wysokiej klasy kijami, które same mi się nie składają (nie mówię, że któreś z twoich to robią, ale często tak jest z tańszymi kijkami), groty są widiowe, rączka korkowa, ergonomicznie pochylona (rewelacyjny patent). Nigdy nie musiałem wracać bez kijków. W razie jakiejkolwiek awarii można dokupić poszczególne elementy czy to segmenty, czy rączki czy groty czy małe elementy blokady (są całkowicie rozbieralne).

Suma sumarum uważam, że jak ktoś chodzi dużo to opłaca mu się zainwestować, dlatego, że ma za podobne pieniądze produkt bardziej niezwodny i bardziej komfortowy.
Oczywiście porównanie jest na tzw oko, niemniej obrazuje stare przysłowie, że biednego na tanie nie stać. Podobnie jest z wieloma rzeczami. Ja kilkanaście lat temu szarpnąłem się na Woodpackera Alpinusa i gdybym tylko nie chciał zmienić pojemności 2 lata temu to nadal by mi służył (ani 1 szew nie był poprawiany). W tym czasie kumple zmieniali plecaki i po 4 razy ze względu na zużycie.

P.S.Proszę nie mylcie NW z trekingiem z kijkami. Kije są inne i inaczej się ich używa. Co nie znaczy oczywiście, że nie można robić obu rzeczy mając jedne kije.
-------------------------------------------
m

Odpowiedz
Na moich oczach doszło do dwóch ''awarii'' kijów- jedne się złamały (jakieś no name) a drugie wygięły (gabele). W fjordach znam przypadek, gdy na szlaku wysiadł mechanizm blokujący. W moich mastersach, mimo kilku sytuacji w których kij uwiązł między kamieniami i zadziałał na niego dynamicznie duży ciężar- jak na razie wszystko działa. Aż sam byłem zdziwiony, że to zniosły. Sporo rys na dolnej części - i to wszystko. Słabsze kije bym w tamtym przypadku zniszczył.
Z drugiej strony moja dziewczyna używa leciutkich i delikatnych moim zdaniem fizanów i też nie ma z nimi problemów.
---
Edytowany: 2010-08-29 21:59:23
-------------------------------------------
Pies i nóż- najlepsi przyjaciele człowieka

Odpowiedz
Mój syn złamał Fizana (Compact Ultralight), potknął się i przewrócił, a kij zablokowany między dwoma kamieniami pękł jak zapałka. Szybko i czysto kawałek z talerzykiem był kompletnie oddzielony od reszty kijka. Mój syn waży niecałe 50 kg. U dystrybutora dostałem tę część od ręki.
Ja mam Fizany Prestige i one wytrzymują już drugi sezon, miały przygody ale wszystko zniosły w całości.
Mam też kupione awaryjnie jakieś kije za 35 zł i te pięknie wygięły się po mojej wywrotce, ale naprostowane służyły dalej, tyle że:
- lubią się złożyć,
- mają kiepską rączkę,
- bezużyteczny pasek.
- słabiuśki grot

Odpowiedz
~m, to i też ja powoli dochodzę do tego, że jeśli te ostatnie ''tescowe'' wyzioną ducha przy jakiejś okazji, to chyba też się szarpnę i zainwestuję w Kohle, słyszałem o nich dużo pozytywnych opinii.

Odpowiedz


Skocz do: