To forum wykorzystuje pliki cookie
To forum wykorzystuje pliki cookie do przechowywania danych logowania, danych o Twojej ostatniej wizycie, pliki cookie na tym forum śledzą również tematy, które przeczytałeś. Korzystanie z forum oznacza akceptajcę ustawień plików cookie. Możesz zmienić ustawienia plików cookie w dowolnym momencie w swojej przeglądarce.


Na lekko czyli Fast & light / koncepcja F&L
Wybaczcie, ale jadę właśnie do babci i nie mam czasu :-). Jak wrócę coś skrobnę, chociaż dyskusja wydawała mi się zbyt filozoficzna i już nie wiedziałam co tu można dodać.
-------------------------------------------
http://www.acrossthewilderness.blogspot.com

Odpowiedz
Dość filozoficzna dyskusja i chyba niewiele z niej rozumiem, w kwestii która poruszyliście dodam więc tylko jedno:

L&F nie oznacza dla mnie zawsze 20-30 litrowego plecaka. Jeśli wybieram się na kilkusetkilometrową trasę, bez możliwości zaopatrzenia po drodze przez 20 dni, to 20 kilogramów będzie dla mnie w tym przypadku ''light''. Dlaczego? Bo ograniczam swój sprzęt do minimum, np. 7 kg, a 13 kg zapas jedzenia na prawie trzy tygodnie to bardzo dobra waga. Takiego bagażu nie osiągnie ''tradycyjny'' turysta, dlatego plecak o tej masie będzie dla mnie wyposażeniem ''na lekko'' - na tej konkretnej trasie.

Kiedy mówię o wędrowaniu na lekko zawsze staram się podkreślić o jakich warunkach mówię. I dopiero znając je, mogę zdecydować, czy styl wędrówki określić jako lekki, czy nie.
---
Edytowany: 2015-10-13 21:59:00
-------------------------------------------
http://www.lukaszsupergan.com/

-
https://lukaszsupergan.com/

Przewodnik "Szlaki Polski. 30 tras długodystansowych":
https://lukaszsupergan.com/produkt/szlaki-polski/
Odpowiedz
Właśnie coś podobnego chciałem powiedzieć co Sołtys powyżej komentując wypowiedzi Arniego.

Odpowiedz
O dokładnie.
Moim zdaniem to ucina dalszy sens tej filozoficznej dyskusji jak to Sołtys fajnie nazwał, a która powinna teraz zejść na temat: co zrobić by ..., czym zastąpić ...., jak odchudzić ..., itd. itd. czyli o naszych patentach na odchudzenie sprzętu.

Odpowiedz
Dokładnie tak jak pisze Arni, tylko, że trzeba mieć świadomość, że każdy ma inne doświadczenie, umiejętności, oczekiwania, potrzeby itd. Ważne jest również środowisko w którym się poruszamy i nasz cel.

Czyli, że nie ma jednej recepty uniwersalnej dla wszystkich. I tu mogą nawet być skrajności. Jeden potrzebuje raki a innemu wystarczają buty biegowe i obaj poruszają się z tym samym marginesem bezpieczeństwa.

Na pewno są jakieś podstawowe kanony które będą w miarę uniwersalne dla wszystkich, tylko, że te są zwykle dosyć oczywiste i powszechnie znane.

Odpowiedz
Dziwne jest dla mnie to zażarte dzielenie włosa na czworo i jakieś antagonizmy, spory dotyczące prostej w zasadzie koncepcji. Przecież chodzi o znalezienie złotego środka, a nie jakieś skrajne odchudzanie czy maksymalne ''wszystkonoszenie''. Wystarczy nie dążyć do ekstremy w żadnym z kierunków i powód do kłótni nad ''wyższością'' którejś idei po prostu znika. I na ogół ludzie takiego złotego środka szukają, wiec niekończące się bicie piany jest niepotrzebne.

Odpowiedz
''I na ogół ludzie takiego złotego środka szukają, wiec niekończące się bicie piany jest niepotrzebne.''

Zgadza sie. A złotych środków jest tu tyle co osób piszących i czytających razem wzietych. Nie ma 1 recepty, choć 1 konkluzja jest.....niech nam będzie lżej a jak każdy z nas do tego podejdzie to jego.

Odpowiedz
Panowie ale dla czego uważacie, że podczas tej ''filozoficznej'' dyskusji nie padły konkretne propozycje odchudzenia sprzętu? Nie były one w stylu: obetnij rączkę szczoteczce, czy utnij troki w plecaku. Ale np:
1. dobrze rozpoznaj środowisko wędrówki i w zależności od niego zostaw to co nie będzie potrzebne.
2. Po rozpoznaniu dobrze przemyśl rodzaj zabieranego obuwia na wędrówkę. Ciężar, który niesiesz na sobie w postaci odzienia to także ciężar i nie znajduje się on tylko w plecaku.
3. Dobrze rozpoznaj punkty zaopatrzenia i ich odległości od siebie. Dzięki temu będziesz mógł zabrać odpowiednią ilość zapasów i nie będziesz musiał niekiedy nieść nie potrzebnie żywności na cały wyjazd od razu.
To tylko takie przykładowe zebranie nie wszystkich patentów przewijających się we wcześniejszej dyskusji. L&F to nie tylko bagaż i jego odchudzenie ale to właściwie cały sposób myślenia o zadaniu, które sobie wyznaczamy. Dobry dobór sprzętu to jedno, dobre rozpoznanie to drugie. I ten drugi aspekt rozgrywa się nie na szlaku tylko w domu podczas planowania.
Chcę jeszcze powiedzieć, że warto byłoby gdzieś grubymi literami napisać to co padło w którejś wypowiedzi Pima: przy l&f margines błędu zmniejsza się z każdym urwanym gramem. Nie wiem czy dobrze zacytowałem ale pewno wszyscy będą wiedzieli o co chodzi.

Odpowiedz
Przy okazji wklejam link do ciekawej historii z wyprawy na najwyższy szczyt Birmy:
http://neverstopexploring.com/explore/myanmar/

Zabrali na wyprawę za dużo rzeczy (między innymi dwa drony!) a z kolei na atak szczytowy za mało co zmusiło ich do odwrotu.


Tu jeszcze to samo tylko ze w NG:
http://ngm.nationalgeographic.com/2015/0...nkins-text
---
Edytowany: 2015-10-14 14:51:05

Odpowiedz
Barsus, padły ale tylko ogólnikowo, ''filozoficznie''. Teraz warto zająć się właśnie konkretami, bo ile można smucić o tym samym?

Odpowiedz
Właśnie czytam sobie konkrety, wystarczy sie cofnąć troche.

Odpowiedz
Na każdym wyjeździe ''light'' wygląda inaczej, to już ustaliliśmy, strefa klimatyczna, pora roku, wysokość npm., własne upodobania.

To może trochę konkretów...

1. Poszukując jakiegokolwiek elementu wyposażenia zawsze wybieramy najlżejszą alternatywę, spośród tych które spełniają nasze wymagania pod względem przeznaczenia, wytrzymałości i ceny. Klasyka gatunku - wiatrówka zamiast sotshella. Jeśli wybieramy się w warunki deszczowe to z kolei proshell zamiast paclite'a - najlżejszy proshell jaki można znaleźć. Wszystko to kwestia warunków, ale to pokazuje styl myślenia.

2. Dość znana zasada ''big 3 under 3'', czyli staramy się, żeby namiot, spanie i plecak razem nie przekraczały 3kg. Od siebie dodam jeszcze jedno 3 - to się tyczy wędrówek trzysezonowych, w nienajgorszych warunkach. Zimą rzecz jasna niewykonalne.

Przykładowo Skandynawia: plecak 2100g, namiot 2400g, spanie 1290g, razem 5790g - tragedia :-)
Nowa Zelandia: plecak 580g, namiot 760g, spanie 870g, razem 2210g dużo lepiej :-)

Targam ze sobą poduszkę, bo lubię :-)

3. Nie zapominamy o reszcie, wtedy nawet jeśli nasze big 3 waży dużo więcej, nadal możemy mieć lekki plecak. Należy przyjrzeć się dokładnie każdej rzeczy, na początku robiłam tak, że zebrawszy wszystko to, co chciałam zabrać, na jedną stronę kładłam to co jest absolutnie niezbędne, a na drugą to, co albo mogę sobie darować albo wymienić na coś lżejszego.

Waga bazowa (czyli bez jedzenia, wody i paliwa) wychodzi tak:
Skandynawia w wersji pancernej około 9000g (nie mam pod ręką dokładnych danych)
Nowa Zelandia: 5820g
Zimą trudno zejść poniżej 10 kg, nie zmuszajmy się do tego, ale miejmy na uwadze to, że przetarganie ciężkiego ładunku przez śniegi nie będzie wcale łatwe. Czasem warto zabrać np. karimatę pod dmuchany materac albo zapasowe rękawice, bo nigdy nie wiadomo. Wybieramy najlżejsze.

4. Bardzo łatwo odchudzić zestaw ubrań. Oczywiście każdy ma inne odczucia i powinien dobrze sprawdzić w czym będzie mu naprawdę komfortowo i bezpiecznie. Uniwersalny zestaw na -10 - +20 składa się u mnie z lekkich spodni nylonowych, koszulki merino z krótkim rękawem, getrów i bluzy z powerstrechu, wiatrówki, czapki i rękawiczek. Wersja na ciepłe dni to szorty, koszulka merino z krótkim rękawem, bluza i getry merino, czapka. Odwieczny dylemat skarpetek - jedne do noszenia, drugie do spania, zawsze suche.

Kosmetyczkę równie łatwo odchudzuć, ale to temat rzeka. Apteczka jest trochę bardziej kontrowersyjna kwestia. U mnie przeważnie 150 i 50 g.

5. Odchudzamy prowiant, paliwo, kuchnię, opakowania.

Nawet jeśli nie lubimy liofilizatów możemy spakować lekkie jedzenie. A jeśli lubimy, pod żadnym pozorem nie zbieramy ich w oryginalnych opakowaniach (jedno to ponad 20-25g). Wybieramy jedzenie zalewane wrzątkiem, nie gotowane, nawet krótko. Drobny makaron będzie dobry jeśli wrzucimy go od razu do zimnej wody i z nią zagotujemy.

Jeśli wyjazd trwa krócej niż miesiąc nic się nie stanie jeśli stracimy kilogram... Zwykle zabieram 500 - 550 g jedzenia na dzień, na większego chłopa pewnie odpowiedniejsze będzie 750g. Podobnie jak Łukasz na 20 dni zabrałabym trochę ponad 10 kg prowiantu. Niestety próbowałam takiego wariantu i było ciężko (kłania się dobór trasy).

Jedzenie pakujemy w woreczki strunowe lub jak najlżejszy worek wodoszczelny. A skoro już jesteśmy przy opakowaniach to ograniczamy ilość jak i wagę wszelkich pokrowców. Zabieramy jeden kubek z lekką pokrywką. Żadnych misek, pokrywek o charakterze drugiego garnka, radiatorów (chyba że mowa o zimie. Palnik także wybieramy jak najlżejszy. Najlżej gotować na drewnie. No albo nie gotować wcale - też można. Garnki nie potrzebują detergentów, gąbek ani ściereczek.

Czy naprawdę potrzebny jest nóż? Prędzej coś lekkiego do cięcia drewna, jeśli taki styl preferujemy.

Dla zwolenników gotowania na gazie dwie porady jak łatwo oszczędzać paliwo.
1. Żeby mieć pół litra herbaty nie trzeba gotować pół litra wody - parzymy w 300 ml, 200 ml dolewamy zimnej i jest w sam raz do picia.
2. Jeśli nie oznacza to, że będziemy marznąć wieczorem nabieramy zimnej wody do szczelnego pojemnika i kładziemy w nogach śpiwora. Rano jest w temperaturze pokojowej i szybciej się zagotuje.


No to tyle co mi przyszło do głowy z własnego doświadczenia, jak macie jakieś fajne patenty to dawajcie. Każdy będzie mógł wybrać coś dla siebie.
---
Edytowany: 2015-10-14 22:56:43
-------------------------------------------
http://www.acrossthewilderness.blogspot.com

Odpowiedz
za żadne skarby bym nie wyrobił na 750g jedzenia na dzień. Śniadanie to 200g musli z 20g białka, obiad 200g makaronu lub 125g ryżu z dodatkiem łychy dżemu czy miodu + ok. 100g suchego mięsiwa. Kolacyjka 100g mięsiwa, kolejne 125g ryżu, może z warzywami suszonymi, jakiś kisielek dla osłody życia. A jeszcze trasa, baton 50/100g, jedna lub dwie kromy z jakimś serem. Kilogram jak nic wychodzi czyli 15 dni to 15kg samego jedzenia, a jeszcze jakaś kawka, herbatka, troszkę cukru, izotonic na drogę. Jak ktoś waży 60kg to mu pewnie 500g wystarczy, przy 100kg te zapotrzebowanie wzrasta dwukrotnie niestety.
Chudnięcie w trakcie wyjazdu oznacza spadek wydolności i siły organizmu, to zmusza do niesienia coraz lżejszego plecaka bo zwyczajnie opadamy z sił z dnia na dzień. 6,8 czy 10h marszu w górach to nie wydatek 2000kcal lecz pewnie z 5/6 tyś. Mój licznik rowerowy wskazuje mi po 3h średnio intensywnego treningu spalenie ok. 2500kcal, a tu mowa o podobnym wysiłku trwającym 2x dłużej. Nie ma bata, organizmu nie da się tak łatwo oszukać.

Jeszcze jedna refleksja przychodzi mi na myśl. Ilu forumowiczów na co dzień uprawia sport, chodzi na siłkę, biega, jeździ rowerem? Mam na myśli regularny sport powiedzmy 3/4x w tygodniu w formie treningu sportowego, a nie rekreacji typu spacer z psem po parku. Śmiem twierdzić, że w wielu przypadkach właśnie słaby organizm jest powodem konieczności odchudzania ekwipunku na siłę.
---
Edytowany: 2015-10-14 23:46:44

Odpowiedz
Bo Ty Arni jesteś wyjątkowo duży i masz wyjątkowo duże zapotrzebowanie... 125g suchego ryżu? Rany, to przecież po ugotowaniu cała micha! Ryż z dżemem i suszonym mięsem, normalnie fusion :-P

Wersja podstawowa ok. 500g:
śniadanie 70g mleko + kakao, 50g ciasteczek z orzechami, 30g orzechów w czekoladzie
batony, przekąski w ciągu dnia 120g
kolacja liof 125g, czekolada 30-60g
herbatka, cukier, miód na drogę - 60g
-------------------------------------------
http://www.acrossthewilderness.blogspot.com

Odpowiedz
Nie Aga, tak wygląda to w praktyce. Michael Phelps na olimpiadzie zjadał aż 12.000 kcal przy 193cm i tylko 88kg wagi. A myślisz, że kolarze jedzą dużo mniej mimo, iż ważą często marne 55/60kg? 125g ryżu to raptem 100g węglowodanów czyli tyle co w 200g czekolady. I nie ma co w ogóle tych węgli porównywać, bo czekolada czy ciasteczko to głównie węgle proste, a ryż, kasza czy makaron to złożone. Różnica polega jedynie na objętości po przygotowaniu oraz jakości pokarmu.

I teraz spójrzmy na spalanie, tylko 4000kcal przy 8h łażenia po górach dziennie, mało ale niech będzie. Ile potrzeba by to dostarczyć? 1g węgli i 1g białek to 4kcal, 1g tłuszczu to 9kcal. Zakładając, że racjonalna dieta to ok. 25% tłuszczy, 15% białek i 60% węgli wychodzi nam, że zdrowy facet powinien zjeść ok. 600g węglowodanów, 111g tłuszczy i 150g białka. Ile to jedzenia? Dużo ponad kilogram. Czy 4 tyś. kcal to dużo przy trekingu górskim? Moim zdaniem nie, tyle to górnik na przodku spala, a do normalnej egzystencji potrzeba bodaj 2000kcal. Liczby nie kłamią. Jak zdrowy mężczyzna w trakcie treku górskiego trwającego 2,3 czy 4 tygodnie zjada 2500kcal dziennie to albo kłamie, albo doprowadza organizm do totalnego wyczerpania i nic dziwnego, że potem nie ma siły nieść 10kg plecaka.
https://pl.wikipedia.org/wiki/Żywienie_sportowców

Odpowiedz
na marginesie głównego wątku:
@arni i Leśna
kwestia sportu - u mnie tygodniowo min. 5xbasen (po 1,8km kaulem), 3xbieg (ok 40-60 km nabiegu tyg), siłki/sauny nie liczę bo nieregularnie - a efekt 182cm/74kg i tycie mi nie grozi, a na jedzeniu nie oszczędzam:)
I mogę sobie pomarzyć o wyglądzie kulturysty:) Ani dieta, ani siłka nie pomoże. Natury nie oszukam mając tzw drobną budowę. A moim pierwszym worem o zgrozo był 2 dekady temu woodpecker 100 ważący dobre 3,5kg i z takim wypchanym po komin (a co!) ładnych parę lat jeździłem w Tatry. Teraz już zmądrzałem i po wood100 pozostały wspomnienia, a szkoda bo worek był niezły:)
kwestia diety Arniego - to wcale nie jest jakiś wypas w kwestii ilości, raczej kulinarna przyzwoitość i minimum dla faceta w sile wieku:) 125g ryżu czy 200g pasty + jakiś dodatek to naprawdę nic pokaźnego dla dużego faceta (Arni) lub szczuplaka z szybkim metabolizmem jak ja.
I zgadzam się, że bez odpowiedniej ilości i jakości paliwa nie damy rady iść bez znaczenia jak lekki będziemy mieli plecak (zastępowanie wszystkiego ''czekoladą'' itp nie załatwi sprawy na dłuższą metę). Poza tym oboje macie rację - każdy organizm ma inne potrzeby i przygotowanie ogólnosprawnościowe ma olbrzymie znaczenie.

Odpowiedz
@Arni
kiedy ja pisałem ogólnie, w tym samym czasie Ty ładnie to wyłożyłeś w szczegółach. Brawo:) Żeby mieć siły trzeba żreć:)

Odpowiedz
No włacha, Sołtys pisze (bez obrazy oczywiście), że na prawie 3 tygodnie 13kg jedzenia. To raptem 650g/dzień przy 20 dniach. Ile to może dostarczyć składników odżywczych? Tylko ~300g węgli z 200g ryżu i 175g musli, 50g tłuszczu z czystego oleju i 25g z suszonego mięsa oraz ~180g białek z 225g odżywki wysoko białkowej (80%) lub 74g białek z 225g suszonej wołowiny. Razem to 650g jedzenia, dobre do pracy biurowej, ale nie do łażenia po górach 8h dziennie. Takie menu daje ~2170kcal (chyba się nie pomyliłem w obliczeniach?) przy założeniu, że nie skorzystamy z odżywki lecz z suszonego mięsa. Można tyle zabrać, ale przy założeniu, że codziennie podjemy w jakimś miejscu solidną dawkę kcal. Bez takiej możliwości dieta stanie się anorektyczna bo z deficytem blisko 2000kcal (zakładam potrzebę raptem 4000kcal). Mówi się, że zdrowe odchudzanie to deficyt ok. 500kcal, tu mamy blisko 2000kcal, czy to zdrowe i jak się odbije na naszej wydolności? Niech każdy sobie sam odpowie.

Odpowiedz
No włacha, Sołtys pisze (bez obrazy oczywiście), że na prawie 3 tygodnie 13kg jedzenia. To raptem 650g/dzień przy 20 dniach. Ile to może dostarczyć składników odżywczych? Tylko ~300g węgli z 200g ryżu i 175g musli, 25g tłuszczu z czystego oleju i 62g z suszonego mięsa oraz ~200g białek z 250g odżywki wysoko białkowej (80%) lub 82g białek z 250g suszonej wołowiny. Razem to 650g jedzenia, dobre do pracy biurowej, ale nie do łażenia po górach 8h dziennie. Takie menu daje ~2311kcal (chyba się nie pomyliłem w obliczeniach?) przy założeniu, że nie skorzystamy z odżywki lecz z suszonego mięsa. Można tyle zabrać, ale przy założeniu, że codziennie podjemy w jakimś miejscu solidną dawkę kcal. Bez takiej możliwości dieta stanie się anorektyczna bo z deficytem ok. 1700kcal (zakładam potrzebę raptem 4000kcal). Mówi się, że zdrowe odchudzanie to deficyt ok. 500kcal, tu mamy 1700kcal, czy to zdrowe i jak się odbije na naszej wydolności? Niech każdy sobie sam odpowie.

Aga, a to dla ciebie:
B - 58g, W - 303g, T - 95g. Razem 2300kcal. No tak, ty się tym jakoś najesz, ale dużo węgli pochodzi z cukrów prostych, niezdrowych, powodujących szybki i duży wyrzut insuliny. Mało białek tez wychodzi.

Coś popieprzyłem przy zapisie, usuńcie poprzedni post bo miał być edytowany.
---
Edytowany: 2015-10-15 08:54:58

Odpowiedz
Strasznie uogólniacie. BARDZO!
Ja jestem przeciwieństwem.
Sęk w tym, że takich ,,przeciwieństw'' jest ok 50% w społeczeństwie.
-------------------------------------------
wynik mierzy czyny

Odpowiedz


Skocz do: