To forum wykorzystuje pliki cookie
To forum wykorzystuje pliki cookie do przechowywania danych logowania, danych o Twojej ostatniej wizycie, pliki cookie na tym forum śledzą również tematy, które przeczytałeś. Korzystanie z forum oznacza akceptajcę ustawień plików cookie. Możesz zmienić ustawienia plików cookie w dowolnym momencie w swojej przeglądarce.


[Neoshell] Eider Uphlil jacket - Test dzięki POLARTEC
#61

NGT to forum stricte techniczne i dotychczas raczej nie było tutaj miejsca, ani zwyczaju umieszczania relacji z wyjazdów. Ja też w powyższym wpisie starałem się opisywać tylko to co dotyczy, czy w jakiś sposób wiąże się z testem kurtki.
Ale nie widzę problemu z napisaniem czegoś w którymś z bardziej odpowiednich wątków.
Zdjęcia mogę jakoś wrzucić, może przez Picasa?
Na razie mam w domu i biurze totalny ''Sajgon''. Przez czas mojej nieobecności w biurze nagromadziło się mnóstwo spraw do załatwienia ''na wczoraj''. Dodatkowo do końca kwietnia trzeba zakończyć rozliczenia roczne, a mam tego sporo. No i oczywiście sprawy bieżące...A mi się nic nie chce :)
W domu obowiązki rodzinno- towarzyskie. Każdego trzeba odwiedzić, z każdym się spotkać, poopowiadać :)
Muszę się jakoś ogarnąć.
-------------------------------------------
cześć i czołem

Odpowiedz
#62
Nie chodziło mi o NGT, pytałem ogólnie. ;-)

Odpowiedz
#63
W poprzedni weekend byłem w górach. Zaraz następny wypad, a ja dopiero teraz zabieram się do opisu poprzedniego. Niestety mam teraz mnóstwo pracy w biurze, a po powrocie do domu już nic mi się nie chce, więc wybaczcie to opóźnienie.

Wypad tradycyjnie w Karkonosze, bo te mam pod ręką (brak czasu) i nie martwią mnie jakieś stopnie zagrożenia lawinowego, czy inne wiatry. Stęskniłem się też za ''moimi górami''. Po suchych jak pieprz, jałowych, pylistych i prawie pozbawionych śniegu Andach, jak wody zapragnąłem zasp śnieżnych, lodu, kosodrzewiny i innej roślinności - nawet takiej zasypanej śniegiem. Powrót do domu zawsze jest przyjemny, a Karkonosze to taki mój górski dom :).

Kurtkę przed kolejnym wyjazdem miałem wyprać, ale jakoś nie znalazłem na to czasu, ani chęci. Zabrałem taką jaka jest, a ta nie wygląda na brudną i zeszmaconą. Nie wydziela też nieprzyjemnych zapachów, więc z praniem może jeszcze poczekać :)

Trasa na pierwszy dzień: z Karpacza przez Budniki, Tabaczną Ścieżkę, Okraj, Jelenkę, Śnieżkę i Słonecznik do schroniska Odrodzenie, gdzie miałem nocleg.
Pogoda ładna, wręcz piękna - idealna na przywitanie ''swoich miejsc''. Napadało sporo świeżego śniegu, który przykrył wszystko czystym, białym puchem. Słaby wiatr nie postrącał śniegu z drzew i te pięknie prezentowały się w swojej nowej szacie.
http://www.tinyurl.pl/?tDegWsIp
Wszystko wspaniale oświetlone promieniami słońca lejącymi się z bezchmurnego nieba. Mróz słaby, około -5 *C.
Drogę - początkowo przez miasto, po asfalcie - rozpocząłem w kurtce narzuconej na koszulkę merino i stretcha Montano. Szybko zaczęło się robić ciepło. Zdjęcie warstwy ocieplającej na chwilę pomogło, ale kiedy zaczęły się podejścia ostatecznie poddałem się i schowałem kurtkę do plecaka. W tych warunkach - pełnego słońca i braku wiatru - noszenie hardshella to bardziej masochizm niż potrzeba, a ja już nosiłem naszego Neo w takiej pogodzie dla celów testu i nie musiałem tego powtarzać.
Kurtkę założyłem powtórnie koło Jelenki, bo tam zaczęło ostrzej powiewać i spadła też temperatura. Drogę podejścia pod Czarną Kopę i Śnieżke pokonałem więc w Eiderze, aby po zejściu do Śląskiego Domu znowu powrócić do Windshira, bo wiatr był tam słabszy.
http://www.tinyurl.pl/?Lv3gz1jM

W drugi dzień - jak to bywa w górach - pogada się zmieniała, choć nie diametralnie. Patrząc z okna schroniska na piękne poranne słońce, spodziewałem się warunków identycznych, jak dnia poprzedniego. Wyskoczyłem więc w Squamishu, aby szybko przebierać się w Uphilla.
Termometr na budynku pokazywał -13*C, a do tego solidnie wiało. W drodze do Śnieżki pomierzyłem siłę wiatru i wyszło mi ponad 70km/h.
http://www.tinyurl.pl/?mAX3iyTH
Koło Słonecznika musiałem z plecaka wyciągnąć zimowe łapawice Marmota, bo myślałem że mi dłonie odpadną. Pojawił się też buff na twarzy i gogle na oczach.
Spodziewałem się, że na Śnieżce będzie sporo ponad 100km/h, ale tutaj spotkała mnie niespodzianka. Wiatr wcale nie był silniejszy, a wręcz jakby słabł w miarę zbliżania się do szczytu. Koło Domu Śląskiego było zupełnie znośnie i dopiero na zakosach na górę znowu zawiało wyraźnie - zmierzyłem 80,2 km/h.
http://www.tinyurl.pl/?tEl9fEkL

Cały dzień nie zdejmowałem z siebie strecha NGT. Nie było mi za gorąco, choć oczywiście trochę się pociłem, co dało się stwierdzić po wilgotnej podszewce kurtki, kiedy zdjąłem ją w Śląskim Domu. Właśnie stwierdzić, bo w drodze nie odczuwałem żadnych niedogodności wilgotnościowych. Takie spocenie to coś zupełnie normalnego przy szybkim marszu w górzystym terenie. Membrana w tych mroźnych, wietrznych warunkach radziła sobie doskonale, nie powodując kumulacji potu, który był na bieżąco usuwany.

NeoShell potwierdził tutaj swoją świetną oddychalność, ale też wiatroszczelność. Wiatr nie był może rekordowo silny, ale mroźny (przez cały dzień było ok.-10*C), więc łatwo dałoby się wyczuć nieprzyjemne przedmuchy. Nic takiego mi nie przeszkadzało, a miałem porównanie do windshirta Arcteryx Squamish, który w tych samych warunkach zapewniał wyraźnie mniejszy komfort cieplny - było mi w nim zimno w tym samym zestawie ciuchów.

Wygląda na to, że zima w górach jeszcze trochę pogości, więc Eider szybko nie spocznie na dnie plecaka, jako kurtka przeciwdeszczowa. Wygląda też, że nadal ja będę ją testował, więc pewnie i w deszczu będzie okazja ją sprawdzić.
Będzie też trzeba jakiś test po roku wyskrobać i tam będzie sposobność trochę więcej o kurtce jako takiej napisać, bo tutaj to membrana jest głównym przedmiotem badań.

Teraz, za chwile kolejny weekend i cholera kurtka pojedzie znowu nie uprana :(

http://www.tinyurl.pl/?2MBxady5

-------------------------------------------
cześć i czołem

Odpowiedz
#64
rytmar, odwalasz kawał dobrej roboty! Dzięki!

Odpowiedz
#65
Oczywiście byłem w górach.
Dopadało ostatnio śniegu, więc uznałem, że rakiety mogą się przydać, tym bardziej, że planowałem poruszać się szlakami raczej rzadko uczęszczanymi zimą.
W planach było przejście do Odrodzenia przez Kocioł Smorgoni, ale jest to teren z mocno stromymi zboczami dookoła, a w Karkonoszach ogłoszono ostatnio 3 lawinową, więc odpuściłem. Ostatecznie droga powiodła zielonym szlakiem na Polanę i dalej również zielonym - zupełnie nieprzetartym - do góry na grań, a stamtąd do Lucni Boudy, aby przez czeską część Karkonoszy, trochę ''na krechę'', trochę po szlakach dotrzeć do Odrodzenia.
http://www.tinyurl.pl/?x678eaBs

Od początku było słonecznie i prawie bezwietrznie. Kurtka błyskawicznie powędrowała do plecaka, a przy podejściu również polar 100, który miałem założony. Pozostałem w samej koszulce (Micropile Stretch Fjord Nansen), ale mimo ponad 5-stopniowego mrozu, nadal się grzałem tak, że czapka nie dawała rady zebrać całego potu ściekającego po twarzy, skroniach i szyi.
http://www.tinyurl.pl/?0dVgM10p
Wiatr pojawił się dopiero po przekroczeniu linii lasu i natychmiast zaczęło robić się zimno - tym bardziej, że im wyżej, tym niżej na termometrze. Ten wskazywał ok. -10*C w cieniu.
Szybko zacząłem marznąć. Oczywiście polar nic nie pomógł, bo nie jest to żadna zapora dla mroźnego wiatru, więc powędrował do plecaka, a na grzbiet kurtka. Teraz było tak jak lubię - zimno kiedy stoję i ciepło kiedy idę.
http://www.tinyurl.pl/?BwqOLTRC
Potem oczywiście, w miarę wzrostu wysokości i siły wiatru, trzeba było zmienić czapkę i rękawiczki. Tak, odpowiednio odizolowany od mroźnych podmuchów, pozostałem ubrany do końca dnia.
Drugi dzień przywitał mnie mrozem -17*C i wiatrem już koło schroniska. Z czasem mróz słabł, a wiatr przeciwnie - stale przebierał na sile. Początkowo zmierzyłem troszkę ponad 40 km/h, by później zobaczyć na wskaźniku cyfrę 86.
http://www.tinyurl.pl/?cap9Pv8O
W takich warunkach w samej bieliźnie pod kurtką - nawet grubej - było za zimno. Setka założona dodatkowo wystarczyła, aby czuć się komfortowo, jeśli można tutaj użyć takiego określenia :). Oczywiście na twarzy buff, na oczach gogle, a na dłoniach ciepłe łapawice.

To dobre, wręcz idealne warunki dla testowania hardshella, z jego membraną chroniącą przed niesprzyjającymi warunkami. Jest to też dobra sposobność, aby ocenić krój kurtki, a w szczególności jej kaptur i gardę. Te są dla mnie szczególnie ważne z uwagi na warunki w jakich zimą przebywam w polskich, a w lecie w wyższych górach.
Jako, że kurtka ma zostać u mnie przez pełen rok, będzie nadal testowana i oceniana, a na podsumowanie wrażeń i doświadczeń będzie miejsce w recenzji. Teraz swoje relacje postaram się ograniczyć do opisu warunków w jakich używam naszego Eidera, aby dać wyobrażenie na jakiej podstawie będę ostatecznie oceniał produkt.

Dodałem kilka zdjęć z tego wyjazdu do albumu w Picasa, ale też na swoją stronę na NGT.

http://www.tinyurl.pl/?9AMWzW6h

http://ngt.pl/users/rytmar/?eider-uphill-neoshell,2

-------------------------------------------
cześć i czołem

Odpowiedz
#66
Choć to już kwiecień w kalendarzu, to dzięki niezwykłym warunkom, jakimi raczy nas tegoroczna pogoda, udało mi się jeszcze załapać na wspinaczkę w lodospadach :))).

Poznajemy się więc z testowaną kurtką coraz bardziej. Biegałem w niej, jeździłem na rowerze, nosiłem pod lekkim i ciężkim plecakiem, w słońcu i w zawierusze, miętosiłem pod głową, kiedy służyła jako poduszka w namiocie. Teraz nadarzyła się okazja, aby troszkę powspinać się w Eiderze. Taka aktywność to test bardziej dla samej kurtki, a szczególnie jej kroju, który ma być przecież ''wspinaczkowy'', niż dla membrany, która tutaj ma raczej drugorzędne znaczenie. Na lodospadzie trudniej o mocne zgrzanie, spocenie, czy zmienne warunki pogodowe w ciągu dnia, niż w czasie długiego trekingu z dużą zmianą wysokości - trudniej tutaj oceniać oddychalność. Łatwiej za to zmarznąć, asekurując, więc wiatroszczelność jest jak najbardziej oczekiwana. Można też pociorać kurtką po skale i lodzie, doceniając trwałość materiału zewnętrznego :)

Pogoda była taka sobie. Temperatura oscylowała około zera stopni, wiatr raczej słaby. Stopniowo za to, nadciągała coraz gęstsza mgła, która osadzała się na wszystkim, było więc wilgotno - wręcz mokro. Po pewnym czasie kurtka pokryła się kroplami wody, które ładnie perliły się tam, gdzie materiał nie miał kontaktu z lodem. Tam, gdzie czasami ocierałem się o przeszkody, a więc głównie na brzuchu i ramionach, materiał namókł głębiej, ale o jakimś zagrożeniu dla wodoszczelności membrany nie było mowy - zbyt krótki czas działania wody i zbyt małe zmoczenie, aby sprawdzić owe 10 tys. słupa wody :).

Ogólne wrażenia z tego dnia - oceniając dopasowanie kroju kurtki do ruchów koniecznych w czasie lodowej wspinaczki - bardzo pozytywne. Kaptur ładnie wchodzi na kask i nie ogranicza zanadto ruchów głowy. Rzepy mocno trzymają, można więc szczelnie zapiąć rękawy, aby nic tam nie wpadało, a przy tym podnoszenie wysoko rąk jest całkowicie swobodne. Świetna jest kieszonka piersiowa, łatwo dostępna i wystarczająco pojemna. Umożliwiła ona, np. robienie zdjęć, kiedy stałem na ścianie, bo dostęp do aparatu był natychmiastowy i łatwy. Nie podoba mi się natomiast umieszczenie kieszeni bocznych, co zauważyłem już wcześniej i teraz potwierdziły się moje zastrzeżenia.
Jest nowe doświadczenie - będzie o czym pisać w teście :)

http://www.tinyurl.pl/?9AMWzW6h

http://ngt.pl/users/rytmar/?eider-uphill-neoshell,2

-------------------------------------------
cześć i czołem

Odpowiedz
#67
W ostatni weekend byłem w Tatrach i kurtka była przez moment używana.
O czym poniżej :)

W pierwszy dzień powiodło mnie na Kościelca. Od rana było mgliście, ale jednocześnie ciepło i bezwietrznie. Zrozumiałe więc, że kurtka spoczywała sobie spokojnie na dnie plecaka. Ciuchy nie zimowe: merynosowa koszulka z krótkim rękawem Devold, Polartec 100 micro Arcteryx, na zmianę z windshirtem Squamish i lekkie, spodnie Arcteryx Gamma Rock. Teren mocno stromy, śnieg przepadający, często kopny, a droga zimowa, czyli ''na krechę'' prosto do góry. Mimo że właściwie cały czas szedłem w samej koszulce, pociłem się obficie. Bo też trzeba szybko, trzeba sobie ''dowalić”'' ;) Taki jakiś nawyk i taka przyjemność :)
W drodze na Karb i na całej górze brak ''żywej duszy''. Pozostały tylko ślady po uczestnikach zawodów skiturowych, a właściwie te ich ślady zjazdów z Karba całkowicie zniszczyły jakieś inne, które wyznaczałyby drogę do góry. Biorąc pod uwagę gęstą mgłę w dolnej części podejścia od Czarnego Stawu, trzeba było nieźle szukać czegoś twardego pod nogami, aby co chwilę nie zapadać się po klejnoty :)
Wyżej zaczęło się przejaśniać
http://www.tinyurl.pl/?gqwUSfm8
a w drodze na Kościelca zrobiło się całkiem słonecznie,
http://www.tinyurl.pl/?hebBQQZX
mgły pozostały poniżej.
Wiaterek, bo przecież nie wiatr, pojawił się dopiero na szczycie, co dało okazję do założenia Uphilla, aby w przyjemności i ciepełku rozkoszować się widokami i ciszą dookoła.
http://www.tinyurl.pl/?DpMzfvik
Nigdy jeszcze nie zdążyło mi się być całkowicie samym* na Kościelcu, a byłem tam przecież wielokrotnie - zarówno w lecie, jak i zimą. Z tej perspektywy, w takim otoczeniu, oglądanie Tatr jest o wiele przyjemniejsze :)
W kurtce, mimo wysokiej temperatury i słońca było całkiem przyjemnie, bo też mało się tam na górze ruszałem. Było tak fajnie, że postanowiłem nie zdejmować jej na zejściu (bo po co ma mnie ten wiaterek chłodzić :)) I tak spory kawałek w dół pokonałem mając na grzbiecie hardshella, co nie okazało się jakimś dramatem, bo schodząc mniej się pocę, a też Neo to fajnie oddychająca membrana.
http://www.tinyurl.pl/?l30eKUiO
Niżej jednak kurtka powędrowała do plecaka i już tam pozostała.

Również drugiego dnia, kiedy pogoda od rana była wyśmienita - słońce, bezwietrznie, ciepło.
http://www.tinyurl.pl/?qIGVaRe6
Drogę od Kuźnic, przez Czerwone Wierchy do Doliny Kościeliskiej pokonałem ani razu nie wyjmując kurtki z plecaka. Nie było takiej potrzeby.

Wydaje się, że teraz to już tak będzie - Eider będzie leżał w plecaku i będę zakładał go sporadycznie, np. w razie opadów deszczu.
Nie pisałem o zeszłotygodniowym wypadzie w Karkonosze, bo pogoda była taka, że kurtki nie używałem. To jest test membrany i opis warunków w jakich była używana. Kiedy ta nie jest używana - nie ma o czym pisać :( Pewnie w okresie letnim pojawią się sytuacje, kiedy będę nosił Uphilla, wtedy coś skrobnę, ale ogólnie częstotliwość używania kurtki drastycznie spadnie.
Aż do kolejnej zimy, kiedy Uphill znowu stanie się moim podstawowym ciuchem :)

http://www.tinyurl.pl/?9AMWzW6h

http://ngt.pl/users/rytmar/?eider-uphill-neoshell,2


*Pisząc ''samym'' miałem w tym wypadku na myśli pobyt na szczycie z żoną.
-------------------------------------------
cześć i czołem

Odpowiedz
#68
Tak z innej beczki: używasz Piepsa Freeride? Test mega :-)
---
Edytowany: 2013-04-23 14:37:07

Odpowiedz
#69
Tak mam Freeride.
-------------------------------------------
cześć i czołem

Odpowiedz
#70
W tzw. długie weekendy nie jeżdżę w góry. Nie muszę chyba pisać dlaczego.
Tym razem stało się inaczej i w góry pojechałem. Mimo perspektywy wyjazdu w Tatry za tydzień, dość miałem bezczynności w domu, a poza tym liczyłem, że paskudna pogoda przerzedzi nieco tłum. Pomyślałem też, że będzie okazja przetestować Eidera, bo ostatnio nie był on używany, spokojnie leżąc sobie w plecaku. Pojawiła się u mnie jakaś obawa, że jeszcze chwila, a zapuści tam korzenie :).
Czas więc wrócić na grzbiet - pogoda wzywa!

Trasa tradycyjna, karkonoska z nieodzowną Śnieżką :). Niby nic nowego, ale góry zawsze zachwycają, zawsze są nieco inne. Jakoś zawsze wracam tam z radością, każdy wyjazd jest inny, a czasami ekstremalnie paskudna pogoda tylko dodaje kolorytu takim wypadom.

Tym razem oczywiście spodziewałem się opadów deszczu, bo padało od rana, ale mocno mnie to nie martwiło - pocieszałem się, że będzie w końcu sposobność przekonać się, jak NeoShell radzi sobie z wodoszczelnością. Nie raz już zdarzało mi się chodzić po górach cały dzień w ciągłym deszczu, ale po cichu liczyłem na jakieś przejaśnienia, biorąc za przykład dzień poprzedni, gdzie oprócz porannych opadów, po południu zrobiło się całkiem znośnie.

Pogoda w górach była jednak szkaradna - to chyba dobre słowo ;). Deszcz padał nieprzerwanie, czasami lżej, czasami była to ulewa. Do tego silny wiatr i niska temperatura - nie więcej niż 5 do 7 *C. Taka wilgoć w połączeniu z wiatrem strasznie wyziębia. Dość powiedzieć, że oprócz koszulki merino z krótkim rękawem (Devold), cały dzień pod kurtką nosiłem bluzę NGT od Montano, aby nie marznąć, a przecież w zimie przy nawet znacznych mrozach, pod membranę najczęściej wystarcza mi sama bielizna z długim rękawem. Nie dało się iść bez rękawiczek, bo mokre dłonie niemiłosiernie marzły na wietrze. Miałem, więc założone Paclitowe łapawice Extremities. Nogi przed ulewą osłaniały spodnie Haglofs LIM.
Silny, czasami porywisty wiatr dodatkowo wciskał deszcz w każdy zakamarek, a kiedy wiało od przodu, niczym nie dało się osłonić twarzy. Szlaki zamieniły się w błotne lub kamieniste strumienie. Trzeba było uważać, aby nie władować się gdzieś butem powyżej kostki.
http://www.tinyurl.pl/?X9QPh8kS

Trasa na pierwszy dzień mapowo wyliczona na ok. 9 godzin, na drugi też coś koło tego. Mimo, że przeszedłem to szybciej, to jednak było dość czasu, aby Neo troszkę ponamakał, troszkę się wykazał ze swoimi 10 tys. słupa wody.
Membrana długo chroniona była warstewką DWR. Kurtka nie była jeszcze prana i fabryczna impregnacja ma się nadal dobrze - na tyle, że nawet po kilku godzinach wystawy na deszcz można było zawsze znaleźć miejsca na kurtce, gdzie woda się perliła zamiast wsiąkać w materiał. Najszybciej dało się zauważyć namakanie na brzuchu, być może dlatego, że podczas wspinaczki na lodospadzie, właśnie brzuchem czasami ocierałem się o śnieg i lód i warstwa ochronna w tym miejscu najbardziej się wytarła.
http://www.tinyurl.pl/?ViFpQb6F
Nawet po mocnym namoknięciu/przemoknięciu materiału wierzchniego membrana nigdzie puściła. Oczywiście po całym dniu marszu w takich warunkach, ciuchy pod kurtką były w wielu miejscach mokre, ale mokre od potu - nie od zimnego deszczu, który dostał się pod membranę. Znowu wyśmienicie wyglądała warstwa wewnętrzna kurtki. Była ledwie wilgotna, co najlepiej dało się wyczuć po dotyku jej ustami. Żadnych kropel, czy spływającej wody - nic z tych rzeczy. NeoShell jak dla mnie zdał ten pierwszy egzamin z wodoszczelności celująco. Niestety kurtka już nie do końca.

Na początku swojego testu wspominałem o moich obawach o wodoszczelność bocznych kieszeni. Teraz wiem, że moje obawy były słuszne. Pionowo umieszczone zamki, chronione zaledwie wąskimi patkami bez żadnych rzepów, szybko puściły wodę do środka, a że wnętrze kieszeni to tylko gęsta siateczka, więc miałem deszcz pod kurtką, a dosłownie w okolicach pasa po obu stronach bioder.
Za wąskie patki, odchylające się przy nawet lekkim podmuchu wiatru, to jeden problem. Drugim jest całkowicie pionowe ich umieszczenie. Łatwo wyobrazić sobie, że spływająca w dużych ilościach woda bez problemu dostanie się pod patkę prosto na zamek. I tutaj trzeci problem: zamki w żaden sposób nie są zabezpieczone wodoszczelnie - nie laminowane, czy kostkowe. Zwykłe zameczki Salmi pozbawione nawet podklejenia szwów.
Doskonale czułem, jak woda z kieszeni moczy mnie pod kurtką w drugim dniu, kiedy to wiatr przez długą chwilę napierał od tyłu z lewej strony - po prostu idealnie aby wciskać wodę pod patkę lewej kieszeni. No i nie trwało długo, jak poczułem zimną wilgoć właśnie pod lewą kieszenią. Takie umieszczenie kieszeni, czy też taki sposób zabezpieczenia przed deszczem ich zamków całkowicie nie sprawdził się tych wietrznych, deszczowych warunkach.

Warunki te jednak pozwoliły mi znowu poużywać nieco Eidera Uphill, przez co test staje się pełniejszy. Przez ileś kolejnych wyjazdów nie było materiału do testu, bo nie było warunków do użycia membrany. Teraz były, ale nie znaczy to, że z niecierpliwością wyczekuję na kolejną okazję użycia testowanej kurtki w takich okolicznościach przyrody.
Mogą być nieco inne :).

Pozdrawiam.

[b]http://ngt.pl/users/rytmar/?eider-uphill-neoshell,<b/>

[b]https://picasaweb.google.com/114350212911376644930/EiderUphillPolartecNeoSh ell<b/>

-------------------------------------------
cześć i czołem


[Obrazek: 8101-71-1.jpg]


[Obrazek: 8101-71-2.jpg]

Odpowiedz
#71
Dobra pogoda na testowanie :)
Właśnie zmagając się z podobnymi warunkami pogodowymi w minioną sobotę oraz średniej jakości membranową kurtką zastanawiałam się jak by sobie poradził neoshell. Pocieszające że neo się sprawdził, szkoda że kurtka wykazuje pewne mankamenty, ale przynajmniej jest co poprawiać.

Odpowiedz
#72
Z tymi cieknącymi kieszeniami mam taki sam problem w Precip'ie, ale tutaj rozmawiamy o kurtce za 1600 złociszy i powiem szczerze, że jestem bardzo rozczarowany. Cieszy mnie fakt , że membrana zdała egzamin, zobaczymy jak długo wytrzyma takie cioranie. ;-)

Odpowiedz
#73
Witam po dłuższej przerwie.
Jest ta przerwa spowodowana w dużej mierze porą roku - lato to nie jest sezon na używanie HardShella. Ale niestety, nie do końca sama pora roku spowodowała tak długą pauzę w toku testu. Myślę, że gdybym bywał w górach, zawsze znalazłaby się jakaś okazja do założenia Eidera i wcale nie musiałaby być to sytuacja wymuszana, czego dowodem jest mój ostatni wyjazd, o którym za chwilę.

Latem zazwyczaj jeżdżę w Alpy. Tak miało być też w tym roku i plany były rozbudowane i przygotowane. Tam z pewnością nasza kurtka byłaby noszona, testowana, oglądana, a potem opisana. W Alpy jednak nie pojechałem, bo na początku czerwca żona uszkodziła sobie kolano, co zakończyło się operacją łękotki. Cały, więc sezon letni poszedł ''się paść''. Nie tylko nie było Alp, ale też innych górskich wyjazdów. Początkowo czekaliśmy, aż noga przestanie boleć, potem zabieg, a teraz cała ta rehabilitacja, orteza i ogólne udupienie. Sam nie jeździłem w góry, bo... no bo wiadomo ;). Wiadomo też, że jeszcze sporo czasu upłynie zanim Ewa będzie w stanie gdzieś się ruszyć, więc i zima najbliższa będzie upośledzona i plan dużego wyjazdu na początku przyszłego roku musiał zostać zmieniony, odłożony.

Mimo, że latem raczej rzadziej bywam w górach niż zimą, bo są też inne wyjazdy, to jednak ponad dwa miesiące przerwy to jakiś kosmos czasowy - nawet jak na lato :)

Żona tym czasem, coraz lepiej radzi sobie w życiu codziennym ze swoją ułomnością, więc w końcu postanowiłem się wyrwać - choć na jeden dzień.
Pojechałem w Karkonosze, aby podejść czerwonym szlakiem pod Śląski Dom i potem czeskimi szlakami i urokliwą Weberovą Cestą, dotrzeć do schroniska Bille Labe, gdzie można zjeść pyszne knedliki i napić się zimnego piwa. Powrót już polską stroną, głównym grzbietem do Strzechy i w dół.
Niby lato, więc dość ciepło, choć pochmurno i deszcz był wielce prawdopodobny. Ale nic to, deszczu to ja się nie boję, bo jest u mnie w plecaku NeoShell :)
Podejście czerwonym szlakiem jest strome. Szlak swoimi zakosami przypomina te tatrzańskie. Tam było mi ciepło, wręcz gorąco. Zdjąłem z grzbietu Windschirta i napierałem, aż do samej góry w merynosowej koszulce z krótkim rękawem. Koło Śląskiego Domu oczywiście zawiało i trzeba było się ubrać w coś wiatrochronnego. Squamish wydał się naturalnym rozwiązaniem. W nim ruszyłem dalej, w stronę Lucni Boudy, ale zacząłem marznąć, bo wiatr dający od czoła nie dawał za wygraną - jakby się wzmagał. Nie pomogło zwiększone tempo. Coś trzeba było ubrać pod spód, aby odizolować skórę od zimnego materiału i zimnego powietrza przenikającego po trochu pod spód. Nie lubię takich warstw pośrednich, bo to dodatkowa izolacja i zaraz będzie gorąco z powodu za grubego ubioru w stosunku do temperatury zewnętrznej. Przecież jest mi zimno nie dlatego, że jestem cienko ubrany, tylko dlatego, że wychładza mnie wiatr. Dodatkowy polar miałby powstrzymać przedmuchy wiatru i odizolować skórę od materiału kurtki, aby ich nie odczuwać i nie marznąć, ale jednocześnie dałby niepotrzebną zwiększoną izolację.
Wymyśliłem sobie zatem, że Uphilla zarzucę. A co! Ten da mi pełną izolację od wiatru i nic nie będzie ''grzał'' dodatkowo.
Tak ubrany przeszedłem całą Weberovą Cestę, czyli malowniczy szlak biegnący wzdłuż Białej Łaby. Temperatura ok. 7 *C, mocny wiatr i fakt, że od tej strony szlak biegnie cały czas w dół, pozwoliły na spokojne użycie Harda. Nie spociłem się i nie było mi niewygodnie. Było tak jak chciałem. Zdjęta koło schroniska kurtka nie była mokra, ani ja nie byłem przepocony.

To trochę nie pasuję do przekonania, że membrany są tylko na zimę, a w lecie to tylko wyjątkowo, jak najmniej, najlepiej wcale. Jak pokazuje powyższy przykład również w lecie, w pewnych warunkach membrana może być używana z powodzeniem i nie jest to czas kiedy pada deszcz. Co więcej, w tym konkretnym przypadku hardschell okazał się mi bardziej użytecznym niż Windschirt. Pod wiatrówkę musiałbym coś zakładać, aby nie marznąć - sama membrana wystarczyła, aby całkowicie powstrzymać wiatr i nie grzać mnie niepotrzebnie, bo grzać nie miało co.
Oczywiście nie jest moim zamiarem przekonywać do noszenia hardów w lecie. Sam tego nie robię, bo w zdecydowanej większości letnich górskich wyjazdów zakładanie membrany na grzbiet byłoby przejawem masochizmu. W takich ciepłych, suchych warunkach, kurtka niech lepiej leży sobie w plecaku. Są inne ciuchy na ten czas dające zdecydowanie większy komfort.
Nie jest jednak też tak, że membrana to zło jakieś przeokrutne, którego unikać trzeba jak ognia - szczególnie latem. A to jedna z obiegowych opinii tutaj na NGT od dawna promowanych, głoszonych - podobnie jak kilka innych, które z czasem stały się takimi forumowymi zaklęciami, zasadami, nienaruszalnymi kanonami.
Nic z tych rzeczy. Forum to tylko zbiór swobodnych opinii i dobrze mieć je swoje własne, wynikające z własnego doświadczenia, zamiast powtarzać i słuchać tych utartych, w kółko klepanych, wręcz mitologicznych.
To taka luźna refleksja zainspirowana toczącym się testem, a zarazem wskazówka dla tych wszystkich co to chcieliby, aby podać im gotowy zestaw ciuchów i innych sprzętów na ''górskie wyjazdy''. Jak widać ilu ludzi, tyle opinii i ile wyjazdów, tyle zmiennych, nieprzewidywalnych warunków.

I na koniec jeszcze raz napiszę, aby nie było niedomówień, czy nieporozumień:
Nie latam latem po górach w membranowej kurtce. Mam trochę ciuchów lepszych na tę okoliczność. Nie mam jednak oporów, aby taką kurtkę założyć i w niej pomykać nawet w środku lata, kiedy są ku temu warunki. Żadne ideowe dogmaty nie zmuszają mnie do rezygnacji z membrany, kiedy ta wydaje MI się lepszym rozwiązaniem niż coś innego. Pora roku nie ma tutaj żadnego znaczenia.

Dodałem zdjęcia z ostatniego wypadu. Mało ich, bo kurtka krótko była używana i też sam byłem, a nie łatwo robić sobie samemu zdjęcia :).

http://ngt.pl/users/rytmar/?eider-uphill-neoshell,2
http://www.tinyurl.pl/?dAZLUk7u
-------------------------------------------
cześć i czołem

Odpowiedz
#74
Amen
Do takiego podejścia do membrany jak Rytmarowe dorosłem w momencie jednego z zimowych wyjazdów gdy pomykałem w pro shell przez cały dzień. I odpowiednie korzystanie z wywietrzników kaptura i zamka głównego sprawiły, że było mi komfortowo, a pod koniec dnia kończąc marsz okazało się , że wcale kurtka nie ociekała wodą od środka. Gdyby nie to, że konieczność zmusiła mnie do mocnego ograniczenia sprzętu tamtym razem, pewnie nie odważyłbym się do takiego kroku. A okazało się to być wcale niezłym zestawem. Dodam tylko, że miałem na sobie jakąś koszulkę crawta, stretch montano z kapturem i proshel 3l, a na głowie jakąś czapicę z polaru i ws.

Odpowiedz
#75
Rytmar, dużo, dużo zdrowia dla małżonki, przypilnuj jej lepiej jak już wróci w góry :-) 3mam kciuki za skuteczną rehabilitację!

Luźna refleksja bardzo, bardzo cenna, fajnie by było gdyby takie ogólne uwagi trafiły do ostatecznej recenzji :-) Takie ogólne uwagi, są bardzo cenne dla osób, które jak napisałeś zaglądają na forum z pytaniem o gotowy zestaw :-) Kiedyś Cię próbowałem na takie uwagi naciągać.. :-)

Odpowiedz
#76
Pojechałem sobie w piątek, bo to niby dzień pracy - żaden tam weekend - to ludzi będzie mało.
Mało nie było, było wręcz dużo! Jakieś wycieczki szkolne i pełno emerytów, jakby wszyscy oni wpadli na ten sam pomysł z ''dniem pracy'' co ja. Pełne schroniska, tak że trudno było znaleźć wolne miejsce przy stoliku i zwarte szeregi na szlakach. Fakt, że miejsce dość popularne, bo to okolice Śnieżki i wyciąg na Kopę działała, ale naprawdę nie tego się spodziewałem.

A ja tak sobie wymyśliłem. Na Śnieżce już dawno nie byłem (chyba z pół roku) i teraz mimo tego, że główny szlak jest remontowany i wejść można tylko tzw. Drogą Jubileuszową, postanowiłem tam pójść.
No to lazłem w tłumie, lawirując i omijając grupy większe i mniejsze. Widoków też nie było żadnych, bo nisko leżące chmury przesłaniały wszystko dookoła. Czasami zaledwie, goniący je wiatr odkrywał co nieco i nawet słońce się wtedy pojawiało na krótko.

Ogólnie nie było jakoś zimno wg. termometru, ale wiatr był zimny i taki nieprzyjemny, przeszywający. Do tego dochodziła spora wilgotność, bo chociaż deszcz nie spadł z tych ciężkich chmur, to często taka ledwie dostrzegalna mżawka pokrywała kurtkę mikro kropelkami.
To skłoniło mnie do ubrania na grzbiet Eidera w drodze na Śnieżkę. Poprzednio podchodząc w okolice Śląskiego Domu, ubrany byłem w windshirta Arcteryx Squamish rzuconego na merynosową koszulkę bieliźnianą z długim rękawem. U dołu lekkie spodnie Arc Gamma Rock Pant.
Przyglądałem się uważnie tym kropelkom wilgoci na kurtce, dlatego że przed wyjazdem uprałem wreszcie Uphilla, z rozmysłem pomijając impregnację. Ciekaw byłem i nadal jestem, jak będzie wyglądał DWR po tym pierwszym praniu.
Perlenie było widoczne, kurtka nie namokła, ale nie był to deszcz i nie mogę stwierdzić na razie, że DWR jest porównywalnie skuteczny do tego sprzed prania. Zobaczymy.

Już w czasie poprzedniego wyjazdu pomykałem w Neo z przyjemnością, mimo dodatniej temperatury otoczenia. Tak było też teraz.
Wlazłem na Śnieżkę w membranie i zostałem w niej również później. I wcale nie żałowałem takiego wyboru. Lekko ciepło było w czasie podejścia. Potem na górze była chwila, aby przeschnąć i droga w dół, gdzie nie produkuję tyle ciepła. Po zejściu ze szczytu specjalnie wszedłem do Śląskiego Domu, aby organoleptycznie, dotykowo:) zbadać powierzchnię wewnętrzną kurtki w poszukiwaniu wilgoci, bo nie odczuwałem jej na sobie. Coś tam lekko mokro było, ale to tyle co znalazłbym też pewnie na innym ciuchu. Squamish też był wilgotny, kiedy chowałem go do plecaka.
Dalsza droga po Karkonoszach to zaledwie krótkie podejścia i zejścia - dużo drogi w miarę płaskiej. Nie było mi więc gorąco w membranie NeoShell i nie było zimno, bo wiatr ładnie pozostawał na zewnątrz i kropelki wody też :)
Jeszcze kilkukrotnie ściągałem kurtkę, uporczywie macając wyściółkę wewnętrzną i byłem zachwycony tym, jak mało wilgoci mogłem tam znaleźć. Co zresztą pokrywało się z moimi odczuciami z marszu.

Zauważyłem, że jeśli w warunkach mroźnych, przy suchym powietrzu, ''oddychalność'' Neoshella jest dość porównywalna z tym co oferuje Paclite, czy ProShell (choć jest nieco lepiej), to w temperaturach dodatnich Neo zyskuje w tej dziedzinie bardziej wyraźną przewagę.
Nadal nie jest to membrana, która może zastąpić bezmembranowe softy, czy windshirty, ale zakres temperatur przy których jej używanie jest komfortowe, wydaje się znacznie szerszy od tego co może zaoferować konkurencja. Oczywiście zakładając podobną konstrukcję porównywalnych kurtek (materiał wierzchni, warstwa izolująca, czy wywietrzniki pod pachami).
Już nie tylko zima, ale również wietrzna jesień i wczesna wiosna. W tych porach roku, w dodatnich często temperaturach, używałem NeoShella, z przyjemnością chowając się w nim przed warunkami zewnętrznymi. Było dobrze:)


Kilka nowych zdjęć:

http://ngt.pl/users/rytmar/?eider-uphill-neoshell,2
https://picasaweb.google.com/11435021291...ecNeoShell
---
Edytowany: 2013-09-25 18:35:29
-------------------------------------------
cześć i czołem


[Obrazek: 8101-77-1.jpg]


[Obrazek: 8101-77-2.jpg]


[Obrazek: 8101-77-3.jpg]

Odpowiedz
#77
Spadła po operacji żony intensywność moich wyjazdów górskich, ale jakieś tam światełko w tunelu już widać :)

Żona powoli (ale stanowczo :)) dochodzi do siebie po operacji. Porusza się coraz sprawniej to i plany jakieś bardziej odważne odnośnie wyjazdów górskich pojawiły się w jej głowie.
Byłem dwa razy sam w górach, ale teraz uparła się - ona też chce, ona już nie może w domu wytrzymać i musi i już!

Że ja dla niej nie wróg, to wziąłem ze sobą ;) A właściwie to ona mnie wzięła....Na wyciąg krzesełkowy. 05.10.2013 pierwszy raz w życiu wjechałem na Szrenicę - zamiast, jak ten potępieniec zasuwać piechotą :) Nie powiem widoki i owszem, tym bardziej że jesień zawitała w nasze góry i pokryła je przepięknymi odcieniami złota, żółci, brązu i czerwieni.

Pogoda słoneczna i dość ciepło, ale już przed ostatnią stacją kolejki zaczęło wiać. Miałem na sobie stretcha NGT pod windshirtem i letnią czapkę Arc Muon Cap. Niezbędne stało się założenie kaptura. Właściwie to ten wiatr mnie ucieszył, bo wyobraziłem sobie, że na górze będzie możliwość założenia naszego NeoShella, co na dole wydawało się mało prawdopodobne.
I rzeczywiście wiało, może nie strasznie, ale solidnie i tak z północy - chłodno. Kurtkę założyłem z przyjemnością, bo przez ten czas testu po prostu polubiłem ją :). Wiadomo było, że cała wycieczka nie będzie długa, tempo też nie będzie wysokie, więc i nadmiaru ciepła nie będzie gdzie i jak wytworzyć.

Za stacji kolejki poszliśmy obejrzeć Końskie Łby, a potem do schroniska. Podejście choć pod górkę, to dostosowane do kuli i ortezy w jakie Ewa była wyposażona. Tempo mniej niż forsowne ;). Tłum podobnych nam spacerowiczów wewnątrz schroniska nie zachęcał do dłuższego tam pobytu. Zatem krokiem kuśtykująco - powolnym udaliśmy się w dalszą drogę, aby poprzez Świnki dotrzeć heroicznie do Twarożnika. Tam takie ładne skałki są, a nawet stoliczek z ławeczkami. Można usiąść i popatrzeć - a to na dolinę, gdzie Kowary i Szklarska Poręba - a to na góry, gdzie Łabski Szczyt i schronisko pod, oraz główny grzbiet Karkonoszy zwieńczony stacją przekaźnikową nad Śnieżnymi Kotłami. Wszystko okraszone zielenią kosodrzewiny i złotem liścienia jesiennych drzew. Naprawdę ładnie. Zazwyczaj gdzieś tam pędzę w górach i choć nie jestem niewrażliwy na widoczki, to nigdy nie miałem tyle wolnego czasu na kontemplację krajobrazów. Teraz było inaczej i całkiem fajnie, tym bardziej, że widoczność była tego dnia naprawdę wyjątkowa.
Wiatr gdzieś tam ucichł, ale kurtki nie ściągałem, bo w takim bezruchu nie było gorąco. Dopiero w drodze powrotnej schowałem Eidera do plecaka pozostając w samym stretchu Montano.
A! W dół oczywiście wyciągiem krzesełkowym. A co!

------------------------------------------------------------------------------ ------

Następny wspólny wyjazd już bez kolejki górskiej :)
Wjechałem samochodem na Przełęcz Karkonoską. Tam rozdzieliliśmy się z żoną. Ona pomaszerowała sobie w stronę ruin spalonego nie dawno czeskiego schroniska Petrova Bouda, aby potem poczekać na mnie w Odrodzeniu. Ja poleciałem na Śnieżkę.

Po wyjściu z przyjemnie ciepłego samochodu wpadłem od razu w mroźny podmuch silnego wiatru. Było pochmurno i strasznie zimno, ok. 2*C. Miałem na sobie jedynie koszulkę z długim rękawem Lowe Alpine DryFlo i na to nałożyłem Eidera. Choć niemal trzęsłem się z zimna to wydało mi się wystarczające. Wiedziałem, że tego dnia będzie szybko i dość długo. Trasę w obie strony miałem w planach pokonać bez żadnych przerw w schroniskach, tak aby Ewa nie musiała czekać na mnie za długo.

Już na początku jest strome podejście na główny grzbiet, więc dość szybko się rozgrzałem. Wyżej chmury się rozeszły, pojawił się błękit nieba i słońce zaczęło przygrzewać. Pomyślałem, że pewnie za jakiś czas zrobi mi się za gorąco - trzeba będzie ściągać Neo i zakładać windshirta (bo wiatr nadal dawał).
Pozostałem jednak w kurtce. Słońce świeciło już stale, ale też mocno wiało. Na samej Śnieżce zmierzyłem 69,8 km/h, a na jednym z zakosów nawet 72 km/h. Były takie momenty - gdy nieco przycichał wiatr lub ja byłem w jakichś zagłębieniach mnie osłaniających - że robiło się cieplej, ale rozpięcie zamków pod pachami załatwiło problem przegrzewania.
Mimo dodatniej temperatury i świecącego słońca - przez cały dzień nie zdejmowałem kurtki z grzbietu. Było mi ciepło, ale nie za gorąco. Wilgoć potu czułem dość wyraźnie jedynie na koszulce pod plecakiem. Na głowie miałem wełnianą czapkę, nie używałem kaptura co dawało odpowiedni bilans cieplny. Kaptur zakładałem tylko na Śnieżce. Podczas drogi nie było takiej potrzeby. Również na Śnieżce, delektując się widokami, zapiąłem zamki wentylacyjne pod pachami. Zamek główny był zapięty przez cały dzień.

Wyjazd ten utwierdził mnie po raz kolejny w opinii, że NeoSchell poddany działaniu wiatru ''oddycha'' zdecydowanie lepiej niż w warunkach bezwietrznych. W takiej sytuacji, nawet w dodatnich temperaturach i przy tzw. ładnej pogodzie, użycie tej membrany staje się nie tylko możliwe, ale wręcz komfortowe.
Całkowita izolacja od zimnych podmuchów, porządna garda i solidny kaptur - zachęcają mnie do ubrania Eidera bardziej niż do zakładania czegoś innego, co nie zapewnia tak pełnej i bezkompromisowej ochrony, jak ten hardshell.

Zdjęcia z tych wyjazdów dodałem:

[b]http://tiny.pl/h2q1n<b/>


[b]http://ngt.pl/users/rytmar/?eider-uphill-neoshell,2<b/>
-------------------------------------------
cześć i czołem

Odpowiedz
#78
Jak tylko trafi do mnie coś na nowej ocieplinie Alpha, to od razu leci do Ciebie na testy :-). Dzięki !

Odpowiedz
#79
29.10.2013. Szybki, samotny wypad w góry.

Pojechałem we wtorek, bo to „środek tygodnia”, bo w weekend święto było, bo przed silnymi wiatrami ostrzegali w TV. Dla testu hardshella to dobrze jest jak dmie :)

Pojechałem w Karkonosze, aby z Białego Jaru - czarnym szlakiem - dotrzeć na na Sowią Przełęcz i dalej przez Jelenkę, Śnieżkę, do Słonecznika, skąd przez Pielgrzymy w dół do samochodu.

Deszczu wg. prognoz pogody miało nie być, a jednak dojeżdżając do Karpacza złapała mnie jakaś chmura. Gdzieś tam świeciło słońce, a u mnie wycieraczki miały co zbierać z przedniej szyby samochodu. Nie powiem - nawet mnie to ucieszyło. Pomyślałem, że oprócz spodziewanego wiatru, również deszcz będzie padał, co pozwoli na powtórną ocenę wodoodporności NeoShella, jak również warstwy DWR po praniu. Ale zanim dojechałem, ten nieoczekiwany deszcz zmienił się w ledwie mżawkę, aby po pewnym czasie zupełnie ustać.

Na trasę ruszyłem w kurtce, bo choć było dość ciepło (ok. 10-11 *C) to jednak niby padało. Test jest testem - testować trzeba :). Choć pod kurtką miałem jedynie koszulkę merino z długim rękawem, to dość szybko zrobiło się na tyle ciepło, że zamieniłem harda windshirtem. Szczerze mówiąc bardzo to nie pomogło, bo taka strasznie gęsto tkana tkanina, z jakiej uszyty jest Squamish też nie jest nadzwyczaj paraprzepuszczalna, w porównaniu do ciuchów absolutnie pozbawionych czynnika ochrony przed wiatrem. Oczywiście mniej się grzałem windshircie niż poprzednio w Eiderze, ale że tutaj nisko wiatr nie był jakoś odczuwalny, to Squamish wkrótce zrobił się mocno mokry wewnątrz. Ja ''przesiadłem się'' na stretcha Montano, bo w samej bieliźnie było za zimno.

Wyżej wiatr stawał się coraz bardziej dokuczliwy i temperatura też wyraźnie spadała. Stretch NGT powędrował do plecaka, a na grzebiecie pojawiał się windshirt na zmianę z Neo. Kurtki zmieniałem naprawdę wielokrotnie, bo nie mogłem po prostu uwierzyć w to, jak dobrze, w tych mocno już wietrznych warunkach, przy temperaturze ok. 3-5 *C radzi sobie z ''oddychalnością'' NeoShell.
Nadal wygrywał Squamish, ale membranowy przecież Eider nie był dramatycznie gorszy w porównaniu poziomu komfortu termicznego, jaki zapewniały porównywane kurtki.

Od Jelenki pozostałem już na stałe w Eiderze. Było na tyle zimno i tak wietrznie, że w samym WS zarzuconym na bieliznę zrobiło się nieprzyjemnie. Z drugiej strony NeoShell w tych warunkach i przy takim ubraniu dawał pełen komfort - nie za ciepło i nie za zimno (w ruchu). Dobry, odpowiednio ściągnięty kaptur i wysoka garda pozwoliły na izolację od otoczenia. Można było poczuć się niczym w zbroi :). Nie musiałem posiłkować się bufem, aby chronić szyję, jedynie czapkę zmieniłem na cieplejszą, żeby głowę nieco lepiej ogrzać.

Na Śnieżce zmierzyłem sobie siłę wiatru i wyszło mi tylko 84 km/h. Trochę mnie to zdziwiło, bo spodziewałem się wyższej wartości na wskaźniku. Był jednak ten wiatr ciągły, wszechobecny, ciągle słyszany wśród drzew, skał i kosodrzewiny. Czasami przez góry niósł się gwizd i huk niczym nadjeżdżającego pociągu. Stąd może wydawało mi się, że prędkość wiatru będzie wyższa (?)

W górach było całkowicie pusto. Maszerowałem sobie bez zachodzenia do schronisk przez cały dzień, napawając się samotnością i widokami.

Niestety do końca dnia nie popadało już z nieba. Nie było więc znowu okazji do pomaszerowania w deszczu i sprawdzenia tych 10tys. wodoodporności.

Może niedługo?
;)

http://www.tinyurl.pl/?Mo6y0MhI<b/>

[b]http://www.tinyurl.pl/?HAuhdvTo

-------------------------------------------
cześć i czołem

Odpowiedz
#80
Znowu byłem w górach z żoną. Taki jednodniowy wypad w poniedziałek 11 Listopada spowodowany ciągle rosnącą tęsknotą za górami, które teraz odwiedzane są tak rzadko.

Ewa wjechała wyciągiem na Kopę i miała kręcić się koło Śląskiego Domu lub czekać na mnie w schronisku. Lekarz nadal zabrania jej jakichkolwiek górskich eskapad, ale tęsknota za górami u Ewy jest silniejsza od jakichś tam nakazów ;)
Ja poleciałem czarnym szlakiem, spodziewając się spotkania żony w schronisku, ale już niedaleko budynku dostałem sms`a, że Ewa podchodzi na Śnieżkę. No ładnie!
Pomknąłem więc zakosami, ale małżonki nie dogoniłem - czekała na mnie na górze, szczęśliwa i rozpromieniona. To co, krzyczeć miałem.

W dół zeszliśmy ostrożnie Drogą Jubileuszową i do Karpacza oboje zjechaliśmy wyciągiem. Dzięki Ewie poznaję karkonoskie kolejki górskie. Poprzednio jechałem sobie na Szrenicę, teraz zjechałem z Kopy. Szukając dobrego w złym, można powiedzieć, że to zawsze jakaś odmiana. Dotychczas nie widziałem siebie w takich miejscach, a tak niejako z przymusu, przy okazji, nowe poznanie jest :).

Odnoście testowanej kurtki, to oczywiście była używana - inaczej nie pisałbym tych wspominek.
Na dole w okolicach Białego Jaru było dość ciepło i całkowicie bezwietrznie. Ruszyłem w Eiderze narzuconym na koszulkę z długim rękawem Berghausa. Szybko zrobiło się za ciepło, więc kurtkę zastąpiłem stretchem Montano. Na długo to jednak nie pomogło, bo forsowne tempo podejścia plus stojące powietrze i temperatura nieco powyżej zera, powodowały mocne pocenie. Wkrótce pomykałem więc w samej bieliźnie (na głowie buff).

Im wyżej, tym zimniej. Pojawiły się też pierwsze zimne podmuchy wiatru, a w powietrzu dało się wyczuć taką wiszącą wilgoć, osadzającą się mikrokroplami na ubraniu.
Założony na Berghausa stretch pomógł na jakaś chwilę, ale kiedy zaczęło wiać konkretniej - zabawa się skończyła :). Montano poleciało do plecaka, a na grzbiecie zawitał nasz Eider, wsparty wełnianą czapką. Musiałem też założyć rękawice, bo dłonie zaczęły niepokojąco marznąć w tej wilgoci.

Tak ''uzbrojony'' wdrapałem się na szczyt i w takim zestawie schodziłem z żoną z góry. Niestety tempo naszego marszu nie było zbyt imponujące, więc aby odgonić wkradające się pod spód uczucie zimna, musiałem wkrótce wspomóc NeoShella strechem Montano.
To wystarczyło na w miarę komfortowy spacer do wyciągu. Na foteliku kolejki zmarzłem jednak konkretnie, głównie w okolicach nóg. Cienkie spodnie bez legginsów pod spodem, to za mało dla tak statecznej czynności, jaką jest siedzenie w bezruchu na krzesełku zawieszonym wiele metrów na ziemią, omiatanym mroźnym wiatrem :).



We wtorek 20-go pojechałem w góry sam. Zachęciły mnie warunki - możliwy deszcz, śnieg i mróz. Upatrzyłem sobie wiatę na Czarnej Przełęczy, gdzie zaplanowałem nocleg. Stęskniłem się za zimowymi biwakami w górach i to miała być taka namiastka, taki początek sezonu.

W Szklarskiej Porębie zastała mnie temperatura ok. 2 *C i padająca z nieba drobna, ale taka gęsta mżawka.
Nauczony niedawnym doświadczeniem nałożyłem na siebie grubsze spodnie z leciutkim ociepleniem wewnątrz (HiM Nuptse). Ruszyłem, więc w tych spodniach i w Uphillu. Szybko okazało się, że deszczyk choć drobny, to gęsty i mocno moczący. Plecak miałem oczywiście wyłożony workiem wodoszczelnym, aby uniknąć niespodzianek z mokrym śpiworem i ciuchami przed noclegiem, ale teraz dodatkowo zabezpieczyłem go pokrowcem co by nie namókł zewnętrznie. Postanowiłem też zmienić spodnie na Paclite`owe Haglofs LIM, bo nie spodziewałem się, aby całodziennie moczone Nuptse były w stanie wyschnąć przez noc we wiacie, tak aby rano można było ubrać ciepłe, suche spodnie.

Stopniowo mżawka zaczęła przechodzić w deszcz, potem w deszcz ze śniegiem, a ostatecznie z nieba sypnęło samym śniegiem. Oczywiście zrobiło się też znacznie zimniej (-4 *C) i teraz wiatr stał się nieprzyjemny i wychładzający. Koło Śnieżnych Kotłów zdecydowałem, że muszę się przebrać, bo do wiaty jest jeszcze kawałek drogi, a ja marznę coraz bardziej. Budynek stacji przekaźnikowej daje szansę znalezienia jakiegoś miejsca, które choć odrobinę ochroni od wiatru. Tam szybko zmieniłem spodnie na cieplejsze, pod kurtkę ubrałem polara 100 (dotychczas szedłem w samej koszulce merino) i założyłem grubsze rękawice. Łyk ciepłej herbaty smakował w tych warunkach wyśmienicie ;)

Tak ubrany dotarłem do miejsca planowanego noclegu.
Tam mokrą kurtkę zastąpiłem swetrem puchowym. Eider zawisł na gwoździku, aby schnąć - na ile to możliwe.

Rano okazało się, że kurtka zamiast wyschnąć trochę przymarzła. Nie było z tym dużych problemów, bo mimo całodniowych opadów materiał zewnętrzny namókł niewiele. Warstwa DWR, mimo braku impregnacji po praniu, nadal działa wyśmienicie co widać na zdjęciach.
http://www.tinyurl.pl/?8KG9yPXB
Jedynie kaptur, zmoczony z zewnątrz i wewnątrz (deszcz, śnieg, kiedy był opuszczony i pot) rano przypominał twardą bryłę ludu zastygłą w swej ostatniej formie :).
http://www.tinyurl.pl/?uPvMn5P3

Pogoda drugiego dnia nieco się poprawiła. Z samego rana nawet słońce zaczęło wychodzić, ale ostatecznie chmury zakryły niebo i kolejny dzień przechodziłem we mgle.
U góry używałem Eidera, bo było zimno, ale niżej Neo powędrował do plecaka.
Wiatru tego dnia prawie nie było, a przy dodatniej temperaturze, nawet tak dobrze oddychająca membrana nie jest zbyt komfortowa w porównaniu z fleecem.

Ogólnie w górach coraz bardziej zimowo się robi. Warunki dla użytku HardShella coraz bardziej sprzyjające. Cały pierwszy dzień mojego wyjazdu przechodziłem w Uphillu i takiego poziomu ochrony w tych spotkanych wtedy warunkach, nie zapewniłby mi żaden inny ciuch. Pisząc to mam na myśli nie tylko wodoszczelność i wiatroszczelność, jaką daje membrana, ale też wyśmienitą ''oddychalność'' NeoShella. Ten laminat coraz bardziej mnie zachwyca. Wystarczy, że trochę zawieje, a już użycie Neo staje się nie tylko możliwe, ale również celowe i komfortowe.

Było o tym wcześniej, kiedy opisywałem swoje doświadczenia w używaniu Eidera w dodatnich temperaturach i będzie o czym pisać w recenzji, bo niebawem mija okrągły rok od kiedy zabrałem kurtkę po raz pierwszy góry.

Trzeba będzie zatem coś skrobnąć niezadługo.

[b]http://www.tinyurl.pl/?dkaf0R85<b/>
[b]http://ngt.pl/users/rytmar/?eider-uphill-neoshell,2<b/>



P.S.
Zmienne temperatury w ciągu doby - od dodatnich po ujemne - pokryły szlaki warstwą lodu. Ja nie wziąłem ze sobą raków i obchodząc Wielkiego Szyszka, po ciemku w małej zamieci śnieżnej nie czułem się przyjemnie. Letni szlak jest tutaj wąski stromy i biegnie na krawędzi kotła, więc trochę stracha miałem.
Teraz raki powinny na stałe zagościć plecaku :)
-------------------------------------------
cześć i czołem


[Obrazek: 8101-81-1.jpg]


[Obrazek: 8101-81-2.jpg]


[Obrazek: 8101-81-3.jpg]

Odpowiedz


Skocz do: