To forum wykorzystuje pliki cookie
To forum wykorzystuje pliki cookie do przechowywania danych logowania, danych o Twojej ostatniej wizycie, pliki cookie na tym forum śledzą również tematy, które przeczytałeś. Korzystanie z forum oznacza akceptajcę ustawień plików cookie. Możesz zmienić ustawienia plików cookie w dowolnym momencie w swojej przeglądarce.


[Neoshell] Eider Uphlil jacket - Test dzięki POLARTEC
#41
Rytmar to znaczy, że miałeś kurtkę narzuconą tylko na koszulkę? Czy miałeś jakąś dodatkową warstwę np: strecza?

Odpowiedz
#42
Tylko koszulka z Meryl Skinlife.
Dlatego na początku było mi zimno i dlatego też bardziej byłem wyczulony na dodatkowe zimno dostające się pod membranę, bo przedmuch nie mial za bardzo gdzie być powstrzymywany.
Dla wyjaśnienia - w takich warunkach i temperaturach jest to dla mnie typowy schemat ubrania przy szybkim, stromym podejściu. Nie znajdowałem się, więc w warunkach ani w ubraniu, dla mnie innych niż zwykle.
-------------------------------------------
cześć i czołem

Odpowiedz
#43
Rozumiem. Gdybyś miał dodatkową izolację w postaci polaru 100, lub strecza to pewnie ten efekt mógłby być mniej odczuwalny?

Odpowiedz
#44
Pewnie tak. Wystarczyło zresztą, że ''złapałem'' odpowiednią temperaturę i już było dobrze, bo ten minimalny przedmuch przestał przeszkadzać. Dlatego stwierdziłem, że jest coś na rzeczy z tą nie 100% wiatroszczelnością NeoShella, ale w realu nie ma to przełożenia na dyskomfort.
---
Edytowany: 2012-12-18 21:59:30
-------------------------------------------
cześć i czołem

Odpowiedz
#45
Nie czułem się ostatnio najlepiej - coś się wokół kręciło, ale ja przecież nie choruję, więc jakoś mnie to nie martwiło.

W niedzielę, tuż przed Sylwestrem, wymyśliłem sobie szybki wypad na Śnieżnik. Dawno tam nie byłem, więc niejako okazja, bo poćwiczyć trzeba, a i w domu trochę duszno po świątecznej przerwie :)

Temperatura tam wyżej troszkę poniżej zera, wiatr raczej umiarkowany. Nawet na szczycie, gdzie lubi pocisnąć, teraz było max. 50 km/h.
Było za to ślisko - szczególnie niżej, gdzie śnieg naprzemiennie topniejąc i zamarzając, zamienił się w małe pola lodowe.
Chyba pierwszy raz na Śnieżniku używałem raków. Dałoby się bez nich obyć, ale skoro były w plecaku, to po co się męczyć :)

Jak zwykle dla celów porównawczych wziąłem ze sobą dwie kurtki i obie zakładałem na garba w czasie tej wycieczki.
Potwierdziły się moje wcześniejsze obserwacje dotyczące komfortu użytkowania obu.
W warunkach bezwietrznych nie zauważam jakiejkolwiek przewagi NeoShella nad Paclite w kwestii oddychalności. Jednak kiedy zaczyna wiać - choć trochę - Neo zyskuje jednak przewagę. Nagromadzony podczas forsownego podejścia pot, szybciej odparowuje i jest go mniej. Ładnie czułem to na samym wierzchołku Śnieżnika, na który oczywiście poszedłem ''pełną parą'', więc koszulka - Lowe Alpine Dry Flo - była solidnie mokra. Tam na górze pospacerowałem sobie sporo czasu w wietrze i schodząc nie czułem się już tak mokry. Koszulka wyraźnie straciła sporo wilgoci, która podgrzewana od wewnątrz, jakoś tam wydostała się na zewnątrz przez membranę.
Przy odpowiednio lekkim ubraniu i rozsądnym tempie poruszania się, można w NoeShellu zachować suchą bieliznę i pełen komfort cieplny. Potrafię to samo w moim Paclite, ale w Neo jest łatwiej - szczególnie jeśli wieje wiatr. Tutaj plus dla nowej membrany.

Spory wysiłek i duże ilości nawdychanego zimnego powietrza, chyba mnie dobiły.
Do domu wróciłem chory. To co tak się gdzieś tam kręciło, teraz mnie dopadło. Wysoka gorączka i potężny kaszel totalnie wyłączyły mnie z użytku. Miałem już opłaconą imprezę noworoczną, a wieczór spędziłem w kapciach i przy ziółkach. Potem lekarz i dawka antybiotyków. Słowem: totalna padaczka. Nie pamiętam takiej sytuacji, ale podobno zawsze kiedyś musi być ten pierwszy raz :).
Kolejny weekend - ten co to właśnie minął - przesiedziałem więc w domu, czego diablo nie lubię. Teraz w pracy trzeba nadganiać stracony czas. Takie to są uroki chorowania.

Na szczęście choroba już odpuściła, więc mam nadzieję na następny wyjazd sobotnio-niedzielny. Trzeba odzyskać siły i kondycję.
Śnieg pada, temperatura spada - zapowiada się całkiem fajnie.

Pozdrawiam wszystkich i zdrowia życzę :)


http://tiny.pl/h2q1n
-------------------------------------------
cześć i czołem

Odpowiedz
#46
Podziwiam upór i zaangażowanie!

Odpowiedz
#47
Kiedyś żeby coś opisać należało to testować przez rok czasu czy teraz coś się zmieniło?

Odpowiedz
#48
Nie. Testy będą trwały rok i na koniec recka. Z każdym produktem jest tak samo.Tutaj jest o tyle różnica, że produkty nie są kupione przez nas, tylko podarowane przez ''odważne'' firmy do testów, dlatego dodatkowo relacja też jest na bieżąco.
---
Edytowany: 2013-01-08 12:40:51

Odpowiedz
#49
fotofx recki z pola recenzja tak mają miec lub ewentualnie sezon ale tu administracja ocenia. A ten wątek jest tylko na forum i na bieżąco tester zdaje relacje i jest w stanie np odpowiedzieć na zadane mu pytania. Po roku czasu zwykle konstruuje samodzielną recenzję którą wrzuca na NGT

Odpowiedz
#50
Napadało ostatnio sporo świeżego śniegu, więc pomyślałem że na ten wyjazd przydadzą się rakiety. Nie pomyliłem się.

Tym razem udałem się w rejony Szklarskiej Poręby. Nocleg zarezerwowałem na Szrenicy. Drogę do schroniska pokonałem szybko, bo tak lubię, ale też dlatego, że silnych chłopaków spotkałem po drodze i jakoś trzeba było ich przecież dogonić i wyprzedzić :). W efekcie kurtka miała co wydalać, a żeby jej pomóc otwarłem - pierwszy raz podczas tego testu - wywietrzniki pod pachami. Coś to pewnie dało, ale mimo to zgrzałem się porządnie i na miejsce dotarłem mocno mokry. Tyle tylko, że idąc takim tempem byłbym mokry w każdym innym ciuchu.
Kurtka spisała się bardzo dobrze - była mokra, na plecach niemal przemoczona na wylot, ale wody wewnątrz nie było widać, nie spływała po podszewce. Krople potu dało się zauważyć jedynie na przyklejonym w środku czarnym elemencie z nazwą modelu i na taśmach, którymi podklejono szwy. Po raz kolejny okazało się, że membrana i wewnętrzna podszewka w tej kurtce, doskonale radzą sobie z wilgocią.
Po szybkim posiłku wyszedłem w kierunku źródła Łaby, aby idąc czeską częścią Karkonoszy wykonać obszerne koło i obok Voseckiej Boudy wrócić w rejon Szrenicy. Już koło Twarożnika okazało się, że lepiej założyć rakiety śnieżne. Szlak nieprzetarty i zawiany. Dalej zupełna pustka. Pełno świeżego śniegu i zupełny brak ludzi i śladów. Nie wiem, może Czesi przez wybory prezydenckie nie wylegli na narty, jak to mają w zwyczaju, a może przestraszyli się pogody? W każdym bądź razie spotkałem tylko jedną grupkę 3 osób idących na rakietach w przeciwnym kierunku. Pogoda nie sprzyjała nadzwyczajnym widokom. Było mgliście, chłodno i co chwilę popadywał drobny śnieg.
W tych warunkach NeoShell zapewniał pełen komfort. Było mi ciepło i sucho. Wilgoć była należycie wydalana, o żadnym nadmiarze potu wewnątrz nie było mowy.

Drugiego dnia postanowiłem udać się do schroniska Orle w Górach Izerskich, a w dół zejść starym torem saneczkowym w kierunku wodospadu Kamieńczyka. To wiązało się z pokonaniem odcinka między Szrenicą, a Jakuszycami, który jest jednym z najbardziej zapomnianych w Karkonoszach. W lecie ciężko tam kogoś spotkać, a w zimie praktycznie nikt tam nie chodzi.
Ja którejś zimy idąc od Stogu Izerskiego błądziłem tam nocą w gęstej mgle przez wiele godzin, starając się jakoś dotrzeć na Szrenicę. Potem w lecie zrobiłem sobie ślad na GPS, aby uniknąć podobnych perypetii w przyszłości. Teraz miałem ze sobą owe urządzenie, ale jak się okazało z bateriami, których używałem jeszcze w Alpach, tak że wieczorem w schronisku stwierdziłem, że nie będę mógł używać mojego Garmina.
Droga zgodnie z przewidywaniami nie istniała. Ewentualne znaki na drzewach były całkowicie zasypane, więc trzeba było iść ''na czuja''. Śnieg kopny, świeży, choć nie sypki. Mimo użycia rakiet zapadałem się porządnie i cały marsz był dość męczący. Najgorsze, że długo nie wiedziałem za bardzo gdzie jestem. Wszystko tak zasypane, że jakiekolwiek punkty orientacyjne, które mógłbym pamiętać były schowane. W końcu udało mi się odpalić na kilka minus GPS i dzięki temu skorygowałem swoje położenie. Kiedy dotarłem do tablicy granicznej KPN, wiedziałem już gdzie jestem i dalej tak już pozostało. Nadal był tylko dziewiczo biały śnieg, całkowita cisza i brak jakichkolwiek śladów innych ludzi, ale ja wiedziałem już gdzie iść.
Gdzieś tam pod śniegiem przepływały strumienie, które latem przekracza się po resztkach mostków. W jednym z takich miejsc żona, będąc przecież w rakietach, zapadła się prawie po pachy. Kolejna przygoda, która w żaden sposób nie mogła popsuć nam humorów, bo świat dookoła się uśmiechał. Wiatr uformował śnieg w dziwaczne formy, wielkie zaspy i nieoczekiwane zapadliny. Drzewa przypominały wielkie śnieżne kolumny. Biel był absolutna, a śnieg skrzył się w promieniach słońca. Miejsce przepiękne przez swoją niedostępność, a raczej małą popularność. Była też tego dnia piękna pogoda. Cały czas świeciło słońce, a niebo było głęboko błękitne. Nie było wiatru, wiec otaczała nas całkowita cisza, zakłócana jedynie skrzypieniem rakiet. A na deser niezwykłe zjawisko optyczne zwane halo.

Oczywiście cały czas miałem na sobie przedmiot naszego testowania :). Mimo szarpania się z zapadającymi się niekiedy rakietami było mi dobrze w Eiderze. Temperatura wynosiła od -8 do -10 *C i przy lekkim ubraniu pod spodem miałem zapewniony całkowity komfort cieplny.
Kiedy robiło się za chłodno, wystarczyło założyć kaptur i było ok. Wiadomo, że poprzez głowę człowiek traci znaczna ilość ciepła, więc ochrona jej przed wiatrem, czy choćby przykrycie dodatkową warstwą znacznie poprawia ogólną termikę. Już dawno zauważyłem, że trzeba równomiernie dbać o ochronę cieplną całego ciała. Wystarczy, że któraś jego część jest niedogrzana, a z czasem zrobi się chłodno wszędzie, mimo warstw odzieży na sobie.
Dla mnie szczególnie głowa jest takim termostatem. Kiedy mam za ciepłą czapkę - pocę się nadmiernie i jest mi ogólnie gorąco. Kiedy w głowę wieje i jest zimno - cały się wychładzam.
Mówię tutaj oczywiście o sytuacji, kiedy reszta ciała ubrana jest rozsądnie, czyli tak aby zachować balans między ciepłem, a poceniem.
Bluzę Montano założyłem na siebie jedynie w czasie postoju na posiłek. To wystarczyło, aby nie marznąć. Marzły za to dłonie, kiedy musiałem zdejmować rękawice. Tych niestety kurtka nie chroni :)

Album zdjęć z testu, uzupełniłem kilkoma fotkami z tego wyjazdu:

http://tiny.pl/h2q1n
-------------------------------------------
cześć i czołem

Odpowiedz
#51
rytmar jest juz lekko za polowa swojego neo-testu i juz mozna powiedziec niektore rzeczy, 3 miesiace szybko leca ;-)

imo ten test bardzo podnosi poziom forum, jest LEGENDARNY, mam nadzieje, ze do Mariana do Wroclawia czesciej beda trafiac nastepne fanty na testy, bo poziom relacji i gestosc aktywnosci sa tego warte ;-)
szafa rytmara jest imponujaca, i bardzo dobrze, jest porownanie, co bardzo wazne dla nas Wszystkich

poprzeczka nastepnym testerom zostala postawiona bardzo, bardzo wysoko, w tej chwili nie wyobrazam sobie jeszcze wyzszego poziomu, powodzenia Panowie ktorzy bedziecie rownac do tej poprzeczki ;-)

admini enigmatycznie napisali, ze nie wiadomo do kogo kurtka trafi po testach, poki co jesli bedzie glosowanie mam swoj silny typ ;-)

rytmar, bardzo podoba mi sie Twoja generalna uwaga o przegrzewaniu/marzniecu, ostatni akapit z dzisiejszego wpisu

prosilbym Cie, zebys w miare mozliwosci pisal zamiast 'pod kurtka tylko koszulka' jaka to koszulka, nie chodzi mi o model, chociaz nie wzgardze, raczej o typ, robi roznice

rowniez nie wzgardzil bym opisem spodni, co pod nimi i czapki, bo jak napisales calosc robi roznice

czy w takich warunkach, przy Twoim tempie poruszania sie uzywalbys nie majac NeoShella, paclite? windstoppera? windshirta? po co przemoczyc calkowicie kurtke -> tu rozumiem test? Masz tyle rzeczy w szafie, ze na pewno sprawdziles... To czesto ludziom oszczedza zbednych wydatkow na zakupy, ktore i tak sie nie sprawdza i ktore juz ktos sprawdzil, wiem, ze przedmiotem testu jest NeoShell, ale nie chodzi mi o to, zeby te porownania dominowaly, tylko uzupelnialy Twoje opisy ;-)

Mysle, ze takie porownawcze uwagi byly by ciekawym dodatkiem, a dla Ciebie zaden problem pare slow dodac?

widzialbym rowniez Twoje cenne zdjecia na stronie engietowej, ale rozumiem, ze latwiej i szybciej wrzucic na pikasiaka, tylko takie widzimisie
-------------------------------------------
projekt Mrowkojad powoli wkracza w faze prototypow

Odpowiedz
#52
Dzięki radziq za miłe słowa :)

Odnośnie szczegółów.
Za każdym razem pisałem jakiej koszulki używałem - oprócz tego ostatniego wpisu. Tutaj miałem na sobie merino z Deca.
Poprzednio wymieniałem: koszulka merino (Devold lub Decathlon), Polartec Micro z nazwą modelu Arctertyx Delta SL, Stretch Montano NGT, Meryl Skinlife, Lowe Alpine Dry Flo.

Spodnie
Teraz zimą ''na codzień'' używam spodnii HiM Nuptse. Mają one wewnątrz lekki polarek, więc nie używam żadnych kaleson. Są mocno elastyczne, więc fajnie się je nosi. Wyposażone są w wewnętrzne stuptuty, które stuningowałem przez przynitowanie pasków neoprenowych, więc niegroźny jest mi głęboki śnieg. Są też boczne wywietrzniki i ochraniacze przeciw rakom w dolnej wewnętrznej części nogawek. Lubię te spodnie bo chronią całkowicie przed silnym wiatrem, są wygodne i tanie.
Na którymś z ostatnich wyjazdów (widać to na zdjęciach) używałem LIM Haglofsa. To wtedy, kiedy miał padać deszcz.
Ogólnie o spodniach lepiej byłoby porozmawiać w innym wątku, bo to różne koncepcje i wymagania.

Czapka
Ostatnio praktycznie zawsze noszę Arcteryxa Bird Head lub Classic Beanie. Kiedy jest cieplej zakładam Power Dry Kanfora. Zawsze mam przy sobie przynajmniej dwie czapki cieplejsze i coś lżejszego, aby nie nosić mokrego nakrycia głowy. Kiedy jedna czapka schnie, druga jest na głowie. Często używam bufa jako czapki. Wszystko zależy od warunków, tempa i trudności terenu, a tym samym ilości wydzielanego ciepła.

Oczywiście, gdyby nie test, nie dopuściłbym do tak mocnego zmoczenia kurtki. Grzejąc się tak mocno, zdjąłbym ją pozostając w bieliźnie lub założył stretcha (nie było wiatru) gdybym marzł. Mógłbym też zmniejszonym tempem uregulować termikę. Idąc tak szalenie szybko, cały czas pod góre i tak byłbym mokry, ale kurtka byłaby sucha :)
Mi w zimie w mroźnym wietrze nie sprawdziły się Windshirty, SoftShelle, ani Windstoppery. Pisałem o tym gdzieś na początku całego testu. Dodatkowo do kurtki, która w warunkach zimowych zapewnia mi najlepszą ochronę, musiałbym nosić inną/inne kurtki, aby co chwilę zmienać zewnętrzne nakrycie. Dla mnie to za ciężko, za skomplikowanie. Mądrze noszony HardShell zimą całkowicie MI wystarcza i zapewnia odpowiedni komfort cieplno - wilgotnościowy.
Zamiast dodatkowych kurtek niby przciwwietrznych, mam zawsze Primalofta (zamiast grubego polara), a przy większych wyrypach dodatkowo sweter puchowy - tak na wszelki wypadek.

Ogólnie staram się skupić na przedmiocie testu, czyli membranie NeoShell. Rozpisywanie się o pozostałych częściach garderoby, czy wyposażenia raczej zamazywałoby obraz. Dyskusje o tych innych ciuchach i koncepcjach użycia takich, a nie innych mogłyby zdominować samą kurtkę Eidera.
Ja wierzę w doświadczenie. Moje sposoby dobierania odzieży do warunków i mojego tempa, są wynikiem mojego doświadczenia, przemyśleń i wielu ślepych uliczek. Mi tak jest dobrze, ale nie oznacza to, że odkryłem świętego gralla i wszystkim innym będzie podobie dobrze, jeśli ubiorą się podobnie. Raczej każdemu będzie inaczej :) Każdy musi znaleźć swoje złote środki, dopasowane do swojej aktywności, wymagań i wręcz upodobań. Jesteśmy różni i mamy różne potrzeby, koncepcje, czy choćby metabolikę. Stąd na rynku taka obfitość tego co możemy nosić. Każdy coś dla siebie znajdzie. Potrzeba tylko troszkę WŁASNEGO doświadczenia.

Pozdrawiam
-------------------------------------------
cześć i czołem

Odpowiedz
#53
@rytmar - pokazałem dziś twoje fotki koledze w pracy (francuz), aż go zmroziło na sam widok takiej ilości śniegu. Piękne, aż mnie ściska jak widzę takie krajobrazy. Bardzo fajne jest to, że wtrącasz do tekstu opisy warunków w jakich testowałeś. Zgadzam się z radziq-iem, że poprzeczkę ustawiłeś wysoko, ale to dobrze dla osób które jeszcze nigdy nie napisały recki, to lekcja poglądowa.
-------------------------------------------
`

Odpowiedz
#54
@rytmar
Czy zabierasz kurtke do Am. Poludniowej?
To byla by swietna wiadomosc dla Nas ;-)

Pomyslnych wiatrow!
-------------------------------------------
projekt Mrowkojad w fazie prototypow!

Odpowiedz
#55
Tak, kurtkę biorę z sobą :)

Admini znali moje plany i myślę, że miało to wpływ na określenie czasu trwania mojej części testu.
-------------------------------------------
cześć i czołem

Odpowiedz
#56
Rytmar nie dość, że rzeczowe są Twoje opisy to jeszcze fajnie się je czyta.

Odpowiedz
#57
Ten sezon zimowy jest dla mnie inny niż poprzednie.
Zima to dla mnie najlepszy, najciekawszy czas na działalność górską. Jest to zawsze, oprócz samej przyjemności przebywania w górach, sposób na przetestowanie sprzętu i przygotowanie przed głównym wyjazdem rocznym - najczęściej w Alpy, a ostatnio Kaukaz. Zimą jeżdżę w góry tak często, jak mogę - w każdy weekend, a czasami nawet udaje mi się urwać jakiś dodatkowy dzień w tygodniu. Oczywiście są to głównie bliskie Karkonosze, ale bywam też zimą w Tatrach - zazwyczaj co miesiąc i czasami w Beskidach. W lutym i marcu są fajne lodospady w Karkonoszach.
W tym roku mój główny wyjazd wypada zimą, a do tego jest długi. Specyfika mojej pracy powoduje, że okres początku roku jest najgorszym na przerwę urlopową, a ja właśnie teraz wypadam na prawie miesiąc. Wszystko to sprawia, że teraz pracuję długo i szybko, a czasu na coś innego właściwie nie mam. Właściwie to nie powinienem wychodzić z biura.
Ktoś kiedyś powiedział: jeśli praca przeszkadza ci w realizacji swoich pasji, rzuć pracę. Nawet pomyślałem o tym przez chwilę - krótką chwilę - bo było nie było, to dzięki tej pracy mogę swoje pasje realizować.
No to pracuję, choć dusza cierpi :).
Ale...

Tydzień temu nie byłem w górach, ale w niedzielę udało się pojechać nad jezioro, gdzie mam taki kawałek ziemi i gdzie jest dużo pustej przestrzeni. Celem było rozchodzenie butów, tych co to mają mi służyć w Andach. Wziąłem ze sobą oczywiście Eidera. I dobrze, bo mroźno było i trochę wietrznie, więc NeoShell ładnie chronił mnie podczas 10 km spaceru (odległość mam wymierzoną, bo latem tam biegam, więc wiem :).
Jezioro to nie góry. Teren dookoła właściwie płaski, a tempo choć spore, to tylko takie na jakie pozwoliły sztywne i ciężkie buty. Miałem pod kurtką koszulkę Fjorda Nansena Halti z Micropile Stretch i naszego kultowego Montano. W tych warunkach był to dobry zestaw. Było mi ciepło, czasami troszkę za ciepło, ale nie zdecydowałem się zdejmować czegoś z siebie, bo potu nie było na tyle dużo, żeby czuć się niekomfortowo. Był lekki wiatr i membrana ładnie radziła sobie z owym nadmiarem. Wydaje się, że gdybym szedł nieco wolniej mógłbym być całkowicie suchy - oprócz oczywiście potu pod pachami, bo tam zawsze jestem spocony przy jakimś wysiłku. Muszą o tym wiedzieć producenci kurtek, bo właśnie pod pachami zazwyczaj umieszczają kanały wentylacyjne :))

W ten weekend znowu znalazłem się nad jeziorem. Okazało się, że buty żony nadal wymagają rozmiękczenia, a ponadto przyszedł z Austrii nowy namiot, który trzeba było przetestować. Wyjechałem w piątek po pracy, właściwie wieczorem - tak akurat na nocleg.
Cała sobota to łażenie po okolicy w ciężkich butach i w Eiderze.
Tym razem na Halti założyłem kurteczkę z Primaloftu - Berghaus Ignite, bo jakoś przemarznięty byłem po nocy w namiocie, choć niby nie zmarzłem w czasie snu.
Temperatura rano wynosiła ok. -10 *C, popadywał lekki śnieżek i było ogólnie wilgotno, co pewnie wzmagało odczucie zimna.
Na dłuższa metę Primaloft pod Eiderem okazał się dla mnie za ciepły. Okoliczny teren mimo, że płaski to mocno przysypany śniegiem, a pola nierówne, więc marsz dość męczący. Po pewnym czasie wyraźnie zacząłem się przegrzewać i musiałem zastąpić Ignite niezniszczalnym Montano. Tak było lepiej i w tych warunkach, przy takim tempie dało się zachować równowagę cieplną mimo dość silnego wiatru, który rozpędził się na wolnej przestrzeni i zmuszał czasami do korzystania z kaptura kurtki.

W niedzielę nie pracuję, więc szybki wypad w Karkonosze. Jeśli ma być szybko i treściwie, celem zazwyczaj bywa Śnieżka. Tak było i tym razem. Czarny szlak do Śląskiego Domu i prosto na szczyt. Potem droga do Odrodzenia i powrót w okolice Strzechy Akademickiej skąd żółtym szlakiem w dół.
Pogoda różna. Na dole praktycznie bezwietrznie i dość ciepło - ok. minus 3*C. Wyżej zaczęło powiewać, a temperatura oczywiście spadać: 8-10 stopni mrozu było koło Śnieżki. Tam, jak prawie zawsze wiatr - tym razem dość jednostajny. W drodze na górę pomierzyłem 50-60 km/h, w porywach 70.
Miałem na sobie koszulkę bieliźnianą Lowe Alpinie Dry Flo z długim rękawem i Power Strecha Kwarka. To więcej niż mam zazwyczaj na sobie w takich warunkach, przy podejściu na ten szczyt. Spociłem się bardziej niżbym chciał, ale nie było dramatu, tzn. nie spływałem potem, nie musiałem też zmieniać czapki, bo ta choć wilgotna, mogła zostać na głowie - wiatr ją wysuszył. Byłem ciekawy, jak będę czuł się w NeoShellu w dość mocnym, mroźnym wietrze, mając pod spodem grube przepocone warstwy - czy będę odczuwał na skórze przenikanie wiatru przez membranę, jak to zdarzyło mi się kiedyś, kiedy byłem w samej bieliźnie. Chciałem też sprawdzić, jak długo będę wysychał idąc po bardziej płaskim terenie (do Odrodzenia), tzn. kiedy wilgoć bielizny przestanie mi przeszkadzać. Dlatego nie przebierałem się, cały czas będąc w tym samym zestawie ciuchów.
Wiatru nie czułem, więc po raz kolejny przekonałem się, że przewiewność Neo jest nieszkodliwa dla bezpiecznego przebywania w wietrznych warunkach, a że poprawia to oddychalność, jak zdążyłem już zauważyć - to niech tam sobie ta przewiewność będzie.
Bielizna na mnie też wyschła dość szybko. Wyschła, oznacza w tym przypadku brak nieprzyjemnych wrażeń związanych w mokrymi plecami, co jest wynikiem przegrzania. Ogólnie w czasie górskiego szybkiego marszu bielizna jest (przynajmniej na mnie) zawsze jakoś tam wilgotna, niezależnie od ubrania zewnętrznego. Po to ona jest, aby wchłaniać pot i dlatego zawsze jakiś pot w niej jest. Moja bielizna jest sucha, kiedy stoję nieruchomo bez wcześniejszego wysiłku lub kiedy marznę, a to oznacza że muszę coś na siebie włożyć.
Ważne w całym tym ciuchowym kombinowaniu jest, aby wilgotność bielizny była właściwa, czyli taka że odbiera pot ze skóry (która jest prawie sucha), a nie dodatkowo moczy zimnym okładem. Wiadomo, że jeśli koszulka robi się mokra trzeba coś z tym zrobić (wentylacja, zdjęcie czegoś, inne tempo, itp.), ale wiadomo też że koszulka zawsze jest trochę mokra :). Ja tej delikatnej, akceptowalnej wilgoci nie odczuwam, w każdym bądź razie nie odczuwam jej jako czegoś nieprzyjemnego, niekomfortowego.
Tak też wyschły na mnie ciuchy założone pod NeoShellem w drodze do Odrodzenia. Nie mogę powiedzieć, że w schronisku byłem całkowicie suchy. Mogę powiedzieć, że bielizna nie była przemoczona i nie wymagała zmiany, przed dalszą drogą. Szukając wilgoci w Dry Flo , czy Kwarku na pewno dałoby się ją znaleźć, ale to raczej dobrze, bo oznacza to, że żyję skoro produkuję pot przy wysiłku :). Oznacza też, że bielizna ładnie ten pot zbiera, bo skóry nie miałem tak mokrej, aby mi to przeszkadzało.
Widać zatem, że NeoShell pozwala na odparowanie nadmiaru wilgoci. Kiedy spocimy się ponad miarę na jakimś stromym odcinku, możliwy jest w miarę szybki powrót do korzystnego balansu termicznego. Ważne, aby warstwy termiczne pod spodem były dopasowane do warunków, tempa marszu i wreszcie osobistej fizjologii, czy też wytrenowania.

Album ze zdjęciami uzupełniłem kilkoma z tego tygodnia i jednym z poprzedniego:

http://tiny.pl/h2q1n
---
Edytowany: 2013-01-29 10:16:17
-------------------------------------------
cześć i czołem

Odpowiedz
#58
Wróciłem z Andów i czas podzielić się informacjami o naszej kurteczce.

Rejon Aconcagui słynie z silnych i uporczywych wiatrów, więc spodziewałem się że hardshell będzie używany niemal ''na okrągło'', bo co jak co, ale do ochrony ten przed wiatrem ten typ odzieży nadaje się jak mało który. Potestuję NeoShella intensywnie - pomyślałem sobie.
Ale to góry. Góry są przyczynkiem bardzo wielu odczuć, wrażeń i doświadczeń. Im wyższe góry tym szarpiące nami emocje są chyba bardziej intensywne - od zachwytu, uniesienia, niecierpliwości przez złość, wściekłość po rezygnację i zwątpienie, by za chwilę znowu być pełnym nadziei, zapału, wiary i radości, tylko po to, aby znowu za moment przeżyć cały poprzedni repertuar odczuć. Wszystko zmienia się jak w kalejdoskopie w zależności od wysokości, stopnia zmęczenia, zasłyszanych prognoz pogody, tego co widzimy, czy też jak udało się przespać noc.
Okazało się też, że góry ciągle uczą i to one ostatecznie decydują co i jak będzie się odbywać, co będzie potrzebne bardziej, a co mniej lub wcale i to tu i teraz, w tych warunkach, bo w innych, w innym czasie może być zupełnie inaczej.

Rzeczywistość już na początku zweryfikowała moje przypuszczenia co do używania kurtki.
W drodze do pierwszej bazy, czyli Confulencia zaczął padać deszcz - taki upierdliwy bo czasami rzęsisty, to znów nagle zanikający, by za chwilę pojawić się niewiadomo skąd. Kurtka i spodnie przeciwdeszczowe spokojnie mogły poradzić sobie z takim opadem, ale było też bardzo ciepło, więc poruszanie się w membranach z ciężkim worem na plecach, w tych warunkach nie należało do przyjemności. Nie chciałem jednak zmoknąć, bo nie mogłem przewidzieć, jak pogoda ułoży się w najbliższych dniach, czy będzie jakaś szansa na suszenie odzieży, że o butach nie wspomnę. Nie wyobrażałem sobie tego w małym ciasnym namiocie, a nie miałem ze sobą zbyt wielu ciuchów na zmianę.
Oczywiście wszystkie możliwe zamki w kurtce i spodniach pootwierałem i jakoś dało się napierać, bo wiaterek wspomagał nieco chłodzenie. W każdym bądź razie nie spodziewałem się, że już na początku, w niemal 30 stopniowym upale będę zmuszony używać Eidera.

Później był wiatr, ale wiatr tak silny, że było strasznie zimno. Dość powiedzieć, że w drodze do Nido de Condores, kiedy wynosiłem depozyt, miałem pod NeoShellem koszulkę merino z długim rękawem, Polarteca 100 Micro i Primalofta Berghaus Ignite (!), a pomimo tego nie spociłem się, czasami było wręcz zimno. Nigdy wcześniej nie zakładałem Primaloftu z jakimś polarem pod HardShella. Nigdy nie używałem go jako docieplenia w czasie ruchu pod górę w naszych górach, bo nie było takiej potrzeby, byłoby po prostu zbyt gorąco. W wysokich górach zupełnie inaczej odczuwa się niskie temperatury. Minus 10 *C w Karkonoszach, czy Tatrach, to zupełnie inna temperatura niż to samo wskazanie na 4000, 5000, czy 6000 tys. metrów. Tutaj człowiek porusza się dużo wolniej, często przystając dla wyrównania oddechu, więc produkuje mało ciepła. Zagęszczona i słabo natleniona krew gorzej krąży, a mroźny silny wiatr robi swoje. Już w Alpach i na Kaukazie przekonałem się, że - szczególnie w czasie tzw. ataków szczytowych - marznę bardziej niż u nas w podobnych temperaturach.
W Andach nie było inaczej, a dodatkowo był WIATR. Ciągły, mocny i dokuczliwy. Słowo wiatr zdominowało całą wyprawę i było najczęściej używanym we wszystkich bazach, przez wszystkich wspinaczy. Wiatr połamał, pokładł, porwał WSZYSTKIE namioty w Berlinie, tych co to ostatni mieli ''pogodę na wejście'' z 14 na 15-go lutego i teraz w Mulasach opowiadali o strasznej nocy po zejściu. Wiatr łamał niektóre namioty w samym Plaza de Mulas i przesunął cały ogromny namiot bazowy TNF grupy Ryszarda Pawłowskiego. Szczyt był odcięty, bo prognozy pogody od wielu dni alarmowały o huraganie na górze. Wszyscy czekali na jakiś promyk nadziei, na sławetne okno pogodowe, które dałoby szansę podjęcia próby. Pawłowski gadał coś o El Ninio.
Wydawałby się, że to idealne warunki dla testowania hardshella, a szczególnie wiatroszczelności. Nie tutaj. Tutaj ciuchem codziennym, tym co to był zakładany w drodze do kibla, po wodę, czy przy każdym innym wyjściu z namiotu okazała się kurtka puchowa. Pod kurtkę membranową trzeba byłoby zakładać pełno ocieplenia, aby nie zmarznąć, a później wracając do namiotu ściągać to wszystko. Puchówka zapewniała jednocześnie ciepło i ochronę przed wichurą.

W rezultacie, wbrew pierwotnym przypuszczeniom moje testowanie Eidera Uphill nie było zbyt intensywne w Andach. Kurtki używałem sporadycznie. Oprócz pierwszego dnia, gdy chroniła mnie przed deszczem, użyłem jej zaledwie kilkukrotnie w Plaza de Mulas, gdzieś tam się przemieszczając i w czasie dwóch podejść i zejść z Nido de Condores, kiedy to wynosiłem depozyt i później cały biwak. Drugie podejście było bardzo szybkie, jak na panujące tam warunki, bo do Canady dotarłem w 1,5 godz. (normalnie jest to ok.3 godz.), a po odpoczynku w tamtejszym obozie - do Nido po dalszej godzinie i 15 mnutach (też ok.3 godz.). Wtedy szedłem bez Primaloftu pod kurtką i mimo obłędnego wiatru dało radę wytrzymać z termiką. Oczywiście o ocenie tzw. oddychalności nie ma co wspominać, bo na tych wysokościach, nawet przy tak forsownym marszu (zostawiłem z tyłu wszystkich, łącznie z miejscowymi przewodnikami) nie pociłem się właściwie wcale, więc tutaj każda membrana dałaby radę. Wiatroszczelność była jak dla mnie całkowita. Pod kurtką miałem merino z długim rękawem i Polartec 100, więc nie wyczuwałem żadnych ewentualnych przedmuchów.
Powyżej Nido de Condores nie używałem hardshella, polegając całkowicie na Primalofcie i puchówce. Kurtki nie zabierałem na szczyt, bo uznałem że będzie zbędnym balastem i raczej poradzę sobie bez niej. Tam bardzo wysoko tempo było tak ślimacze, że w tych warunkach temperaturowo-wietrznych kurtka puchowa z warstwami spodnimi do regulacji ciepłoty była najlepszym i właściwie jedynym rozwiązaniem.

Teraz po konsultacji z administracją okazuje się, że kurtka nadal zostaje u mnie. Będzie za chwilę prana, bo już jest nieźle przepocona, ale przede wszystkim brudna. Wszystko czego używałem w Andach jest totalnie upieprzone przez tamtejszy wszędobylski pył. Wszystko - łącznie ze śpiworem i innymi puchami wymaga prania lub innego czyszczenia.
Zima właściwie się kończy, ale może będę miał okazje w dalszej części mojego testu poużywać Neo w długim i silnym opadzie, aby wreszcie przekonać się, jak te deklarowane 10 tys. wodoodporności radzi sobie z deszczem.
Oczywiście będę na bieżąco starał się opisywać swoje doświadczenia.

Do album z testu dodałem zdjęcia andyjskie. Nie ma tego za wiele, bo jak wspomniałem wbrew oczekiwaniem kurtki używałem sporadycznie, ale też dlatego, że musiałem od pewnego momentu drastycznie oszczędzać baterię w aparacie, aby coś tam wyżej pocykać.
Chciałem przyoszczędzić i zakupiłem jakąś podróbę baterii oryginalnej, która okazała się totalnie niewydajna w niskich temperaturach i aparat właściwie cały czas trzymałem przy ciele, aby od czasu do czas pstryknąć jakąś fotkę, bo na drugą już czasami nie starczało energii.

http://www.tinyurl.pl/?5xVJbthK
-------------------------------------------
cześć i czołem

Odpowiedz
#59
rytmar dzięki! Cieszę się, że wróciłeś do nas cały i zdrowy.

Planujesz napisać jakąś relację z wyprawy? Gdzie można obejrzeć resztę fotek?
---
Edytowany: 2013-03-07 16:50:04

Odpowiedz
#60
Rytmar dzięki, ale ten czas leci jeszcze nie dawno wyjeżdżałeś!
Przyłączam się się do pytania piterosa.

Odpowiedz


Skocz do: