To forum wykorzystuje pliki cookie
To forum wykorzystuje pliki cookie do przechowywania danych logowania, danych o Twojej ostatniej wizycie, pliki cookie na tym forum śledzą również tematy, które przeczytałeś. Korzystanie z forum oznacza akceptajcę ustawień plików cookie. Możesz zmienić ustawienia plików cookie w dowolnym momencie w swojej przeglądarce.


[GSS] Główny Szlak Sudecki - relacja
#1
W czerwcu 2014 wybrałem się z koleżanką na Główny Szlak Sudecki. Mieliśmy dwa tygodnie by dojechać, przejść ile się da i wrócić.
Przeszliśmy ok. 350 km - liczone faktycznie pokonane kilometry. Wyprawę przerwaliśmy w Lądku Zdroju, choć gdybyśmy od początku bardzo ostro napierali, była szansa na przejście całości, ale ja chyba nie miałem parcia...

Na swoim blogu zamieściłem relację z tego przejścia, obecnie pracuję nad opisem wyposażenia i nad tematami pokrewnymi.

Z uwagi na dużą ilość zdjęć, nie jestem w stanie zamieścić relacji na NGT, zatem podaję link - http://ginvilla.blogspot.com/2014/06/gow...wstep.html

Może komuś się ten opis przyda, - chętnie pomogę w kwestiach wątpliwych.

Dziękuję sponsorom i tym którzy ich mobilizowali :-), a szczególnie pani Kasi z firmy Kwark za przekazanie prototypu bluzy Zmierzch. Na razie jest za ciepło na jej ocenę, ale temat jest w toku.

Zapraszam na bloga!
-------------------------------------------
Yatzek - bieszczadnik z doskoku...

Odpowiedz
#2
co w Twojej opinii łatwiejsze? GSB czy GSS?

Odpowiedz
#3
Co łatwiejsze? Nie wiem, czy kiedykolwiek postawiłbym sobie takie pytanie, bo nie poszukuję łatwych szlaków, w sumie obydwa są dość łatwe.
GSB ma dłuższe pasma i jest bardziej jednorodny. Znacznie lepiej go znam, ale to już moja osobista przesłanka.
GSS jest bardziej zróżnicowany, piękne Karkonosze i spokojna reszta Sudetów. Tam byłem pierwszy raz.

W góry chodzę z namiotem, więc trudów się nie boję. Na żadnym z tych szlaków nie ma trudności technicznych w miesiącach letnich i okolicznych. Zimą można się zapadać w zaspy nawet na płaskim.

Łatwych szlaków jest sporo, choć niekoniecznie to te wyglądające na łatwe, bo na przykład Mały Szlak Beskidzki potrafi się dać we znaki i gdyby miał długość równą GSB, byłby od niego wyraźnie trudniejszy.

GSB ma mniej odcinków asfaltowych, - na GSS trochę więcej, ale nie robiłem pomiarów.
Widokowo nie mam faworyta, - GSB bardziej lubię, ale w Sudety chętnie wrócę.

Zatem uważam, że skala ''trudności'' (piszę w cudzysłowie, bo są minimalne) jest tak niewielka, że tymi kategoriami nie ma co rozróżniać szlaków.
Biały człowiek współczesny żyje przeciętnie na tyle długo, że z łatwością może przejść te obydwa i setkę innych szlaków.
-------------------------------------------
Yatzek - bieszczadnik z doskoku...

Odpowiedz
#4
A jak z oznakowaniem GSS, nie było większych problemów? Przyznam się bez bicia że na razie tylko przejrzałem wszystkie posty pod względem zdjęć, a po nich patrząc dochodzę do wniosku że GSS jest bardziej atrakcyjny turystycznie - no chyba, że często schodziliście z utartego szlaku celem zwiedzania?

Przy okazji, nie byłoby lżej/praktyczniej wziąć mimo wszystko jednego namiotu dwuosobowego?

Odpowiedz
#5
W relacji przeczytasz fragmenty dotyczące oznakowania. Ogólnie dobrze, ale w niektórych miejscach znakarz pokpił sprawę i brakuje szczególnie ostrzeżeń o najbliższym zejściu szlaku w chaszcze. Jednak trzeba być czujnym na rzadziej odwiedzanych odcinkach.

Turystycznie GSS jest atrakcyjniejszy, bo Sudety mają więcej reliktów poniemieckich i jeszcze starszych, więc warto mieć rezerwę czasu na zwiedzanie - jeśli ktoś preferuje.
Ze szlaku raczej nie schodziliśmy, - największe odejście to Szczeliniec Wielki, no ale to góry. :)

Nie mieliśmy namiotu dwuosobowego, naprędce nie chcieliśmy kupować, a jedynki były z tych lżejszych, więc ich łączna waga nie przekroczyła 2,3kg.

GSS bardzo mi się spodobał, no ale ja lubię łagodne włóczęgowskie góry... :-)
-------------------------------------------
Yatzek - bieszczadnik z doskoku...

Odpowiedz
#6
Yatzku, dzięki za założenie wątku i ciekawe relacje na blogu, piękne zdjęcia jak zawsze! Czekam na więcej, w znaczeniu ciągu dalszego ;-)

A tekst ''Biały człowiek współczesny żyje przeciętnie na tyle długo, że z łatwością może przejść te obydwa i setkę innych szlaków.'' pozwolę sobie nominować do tekstu roku na ngt ;-)

Odpowiedz
#7
Proszę mnie nie zawstydzać. Z racji mego wieku mogę czerwienić się nieporadnie.
Wystarczy, że w oczach czerwienią mi się znaki szlaków... :-)

Ciąg dalszy oczywiście przewiduję, być może będzie to po połowie sierpnia.
-------------------------------------------
Yatzek - bieszczadnik z doskoku...

Odpowiedz
#8
To może łatwiej przełkniesz pochwałę od starszego 43 letniego forumowicza ;).Super relacja i zdjęcia

Odpowiedz
#9
Dziękuję!
Relacja jest trochę chaotyczna, bo pisałem ją ze trzy tygodnie w tzw. ''godzinach siedzących'' ;-) Czasem wątki mi się gubiły, ale wreszcie pokleciłem. Teraz pasuje całość przeczytać i doszlifować. Dlatego też za drobne błędy przepraszam.
-------------------------------------------
Yatzek - bieszczadnik z doskoku...

Odpowiedz
#10
Yatzku powodzenia!
Sudety są bardzo drogie - tym bardziej szacun.

Odpowiedz
#11
Drobne uzupełnienia - przez kamieniołom Stanisław prowadzi droga, która wyprowadza na czerwony szlak, jak ktoś nie chce iść czerwonym szlakiem można przejść przez nieczynny kamieniołom i porobić trochę zdjęć. Chatka Górzystów to niestety zejście ze szlaku, a trochę przed chatką ruiny domu sławnego kłusownika, który był pierwowzorem bohatera opery Wagnera 'Wolny strzelec z Tyrolu'. Przed Chatką Polana drwali - niby dobre miejsce na biwak, ale problem z wodą i teren monitorowany (po 15 min. miałem wizytę). Na wysokości Chatki jeśli pójdziemy w prawo żółtym szlakiem po 2-3 km (nie pamiętam) nowy schron w którym możemy przenocować, tuż obok strumień. Nabieranie wody w duże butle przez mieszkańców Szklarskiej (też mnie to zainteresowało) wynika z b.wysokich cen za wodę! Jeśli mamy trochę więcej czasu to z Izerskiego Stogu warto przejść na stronę czeską (zielonym szlakiem) potem niebieskim do wieży widokowej (zdarma!).
---
Edytowany: 2014-07-28 09:20:24
-------------------------------------------
Robert

Odpowiedz
#12
RoKo59, masz na myśli Polanę Izerską (gdzie kiedyś była wieś o nazwie Drwale), kiedy piszesz o terenie monitorowanym? Byłam tam w połowie lipca, rozbiliśmy namiot na jedną noc dokładnie na ganku drewnianej chaty i żadnych wizyt nie mieliśmy. Piękne miejsce na nocleg, dla mnie najciekawsze z całej wyprawy, choć spanie wśród ruin i takich namacalnych śladów trudnej przeszłości tamtych okolic niekoniecznie zapewnia lekki sen.
-------------------------------------------
Agata

Odpowiedz
#13
Polana na przecięciu szlaków czerwonego i niebieskiego. Czy tam była wieś nie wiem, wydaje mi się, że w przewodniku czytałem o osiedlu pracowników leśnych (drwali) raczej z czasów powojennych. Byłem tam w ubiegłym roku w sierpniu. Drewniana chatka leśników z pojemnikiem na wodę na dachu, kamera za tą chatką umieszczona na słupie. Jeśli idzie się w głąb polany w kierunku garaży (?) to wchodzi się w pole kamery. Sprawdzę w domu opisy na mapie, a na sam GSS powracam za tydzień, więc sprawdzę w terenie.
Przewodniki wspominają o jednym zamordowanym cywilu (Niemcu) przez rosyjskich sołdatów (nagrobek obok Chatki Górzystów). Ruiny domów wsi Wielka Izera (okolice schroniska) faktycznie są przygnębiające.
-------------------------------------------
Robert

Odpowiedz
#14
W takim razie to ta sama polana, o której pisałam. Po wojnie właśnie była tam osada Drwale. Obeszliśmy cały teren, szukając najlepszego miejsca na namiot, przy garażach też byliśmy. A kto Cię odwiedził w związku z tą kamerą i jak to się skończyło? Jest tam jakiś zakaz nocowania w namiocie?
-------------------------------------------
Agata

Odpowiedz
#15
Przyjechał leśnik, coś tam chował w szopie i co chwila spoglądał w moim kierunku (wyglądało, że moja obecność nie jest pożądana na tym terenie). Nie zależało mi na nocowaniu tam, bo nie było wody pitnej, a dodatkowo stojąc wcześniej nad zbiornikiem p.poż (blisko garaży) usłyszałem zbliżające się zwierzę robiące sporo hałasu (dzik, jeleń?). Opuściłem tą polanę i namiot rozbiłem przy asfaltowej drodze niedaleko Chatki Górzystów w dołku, tak że z drogi nie byłem widoczny. Nie wiem jakie są regulacje dot. biwakowania w Izerach. Pewnie rozmowa z leśnikiem wyjaśniłaby ten problem. Tak przy okazji, rozbijanie się w dołku jest niezgodne z zasadami, przez całą noc padało, ale nad ranem okazało się że Gossamer dał radę, buty schowane z tyłu namiotu pod tropikiem były suche! Inna sprawa, że grunt był tak przesuszony, że pił wodę jak gąbka.
-------------------------------------------
Robert

Odpowiedz
#16
Czy ktoś z NGTu wybiera się niedługo na GSS? Wyruszam z Paczkowa 12 sierpnia (pewnie do 26 bo taki mam urlop). Zapowiada się ochłodzenie i brak wiekszych opadów!
-------------------------------------------
Robert

Odpowiedz
#17
Zaczęłem w Kamieńcu Ząbkowickim (nie było busów do Paczkowa), 12.08, zakończyłem na Lesistej Wielkiej 23.08 (zejście do Boguszowa Gorce). Ostatni nocleg pod namiotem przy schronisku Andrzejówka.

Noclegi

1. Wiata postawiona przez leśników na przełęczy Pod Trzeboniem (blisko Jawornika Wlk)(spotykam kolegę z Krakowa, zwiedza Kotlinę, zapomniał zabrać namiot). Pytam Krzyśka o mrowiska, żadnego nie widział. Dla towarzystwa i z lenistwa nie rozbijam namiotu, zasypiając czuję na twarzy podmuchy wiatru, super.

2. Przejście z buta z Kamieńca do Paczkowa (ponad 13 km) 'rozfazowało' mi przejścia. Za Czarną Górą jest wiata, śmieję się wspominając Krzyśka - obawiał się spać na szerokim stole wiaty, w obecnym schronie stół ma szerokość ok 50 cm. Dlaczego stół? Na dole widzę kręcące się robactwo.


3. Dwa dni w schronisku pod Śnieżnikiem,pierwszy dzień to wypoczynek, pochmurny dzień, drugi to piękna pogoda - można coś wyprać i posiedzieć na Śnieżniku (bardzo wieje) oraz odwiedzić słonika po czeskiej stronie. Schronisko to loteria - pierwszy nocleg w zbiorówce (26 zł) z dwoma czeskimi rodzinami z trójką dziewczynek nie do odróżnienia jest o.k., drugi to imprezowe towarzystwo młodych yuppies z okolic Poznania, za dużo alkoholu i jedna z pań bierze udział w indywidualnym konkursie skoków z górnego łóżka na glebę. Po drugim, na szczęście, zostaje zabrana na dolną pryczę. Dyskwalifikacja za styl i procentowy doping.

4. Jagodna (24 zł z rabatem dla krwiodawców). Zmęczenie zniechęca do rozbicia namiotu. Trafiam na wesele, mam zbiorówkę nad salą weselną. Zasypiam o 3 nad ranem, budzę się o 8!


5. Przed Dusznikami jest polana z miejscem na ogniska i z możliwością biwakowania. Czekam aż opróżni się z ludzi i rozbijam namiot. Dobra decyzja, po chwili słyszę jak zaczyna kropić.


6. Za Kudową, jest osada (?) Jakubowice, za zgodą biwakuję w zrujnowanym dawnym ośrodku wypoczynkowym - tak przygnębiające miejsce, że skoro świt pakuję się i postanawiam, że śniadanie zjem dopiero w Pasterce (odbijam od czerwonego, bo lubię schronisko w Pasterce).


7. Rozbijam się na polu przy Pasterce (12 zł z upustem dla krwiodawców). Postanawiam zrobić sobie wycieczkę na Niknącą Łąkę. Brakuje mi leciutkiego plecaka, trudno, idę bez niczego. Odrabiam fragment czerwonego do Karłowa, przy okazji idę na kebab w bułce (11 zł).


8. Droga do Srebnej Góry jest długaśna (chyba z 40 km, podobnie jak Śnieżnik - Jagodna), łapie mnie zmrok, czołówka nie wystarcza, nie widzę czerwonego paska. Znajduję w lesie trochę równego podłoża, jednak 50 m dalej jest jeszcze lepiej. Ryzykuję i nie rozbijam namiotu. Mam szczęście - nic nie pada. Nad ranem słyszę przy plecaku brzęczenie urządzenia elektrycznego, ki diabeł? Telefon mam w kieszeni bluzy, zresztą wyłączony. Po przyjrzeniu się plecakowi znajduję dwie małe żółtawe pszczoły/osy? Dobrze, że nie prowadzą nocnego trybu życia, bo las nocą i tak generuje dużo 'niepokojących' odgłosów :) Postanawiam odnaleźć szlak - w ciągu dnia to też nie jest takie proste.


9. Idę do Zygmuntówki, chociaż lepiej byłoby do Orła (bo miałbym bliżej do Andrzejówki), wpadam w cykl deszcz, przerwa, deszcz. Jak na ironię G.Sowie posiadają sporo wiat zdatnych do noclegu (przy co najmniej trzech schroniskach Zygmuntówka, Sowa, Orzeł). Tak spodobało mi się w Zygmuntówce (m.in. czajnik elektryczny w dostępnej przez 24 godz jadalni, że za 25 zł dostaję miejsce w zbiorówce (w pokoju umywalnia!)


10. Witajcie w G.Wałbrzyskich, pod górkę i z górki, dają popalić. Za 10 zł rozbijam się na polu przy Andrzejówce. Schronisko jest klimatyczne, wrzątek dla nocujących gratis (pozostali 1 zł za 1 litr). To dla mnie już koniec, ale chcę dojść jeszcze do Lesistej Wielkiej i tam pożegnać się z czerwonym szlakiem kierując się do Boguszowa Gorce.


Wskazówka - unikajcie schronisk w długie weekendy! Po żarełko stałem pod Śnieżnikiem w kolejce ponad 30 min! Nagle tragiczna wiadomość wstrząsająca oczekującymi - 'Szarlotka się skończyła!'




Jedzenie

Zwykle zabieram 3 kotlety z kurczaka i jem je z chlebem jako kanapki - mam w ten sposób obiad przez pierwsze trzy dni (dlaczego 3? Pewnie dlatego, że po tym czasie jeszcze z ostatnim kotletem nic się nie dzieje).

Po skończeniu się kotletów:

pierogi na Śnieżniku
pierogi w Długopolu Zdrój (restauracja Teatralna)
pierogi w Zieleńcu
pierogi w Kudowie
kebab w Karłowie
dorsz w Wambierzycach (restauracja Krystynka)
fasolka w Zygmuntówce (bo pierogów niestety już nie było)
pierogi w Andrzejówce


Zakup chleba (jeden krojony bochenek, zwykle duży):

Paczków
Międzygórze
Duszniki
Wambierzyce


Na śniadania kupowałem jaja (przenosiłem w mniejszej menażce), parówki, kiełbasę, pasztet, cebulę i pomidory. Kolacje to zwykle jajko popijane gorącym kubkiem 'knura'. Na śniadania miałem też owsianki firmy Kupiec i Nestle (wolę Kupca bo tańszy i ma mleko w proszku). Zabrałem też kilka batonów musli Bakalandu i paczkę ziaren słonecznika.


Ponieważ w miejscach 'dzikiego' biwakowania nie miałem zwykle wody, śniadania jadłem gdy dotarłem do źródełka lub schroniska (od 1 do 4 godz po wyruszeniu na szlak). Na szlaku jest sporo agroturystyki więc takiego 'hardcoru' można łatwo uniknąć.


Turyści

Na szlaku spotykałem bardzo niewielu turystów z dużymi plecakami. Wędrowców 'robiących' GSS spotkałem dopiero przed Karłowem (dwie dziewczyny), w Zygmuntówce (4 osobowa rodzina), w drodze do Andrzejówki 1 kolega. Spora grupa ok. 6 osób schodząca z Lesistej traktująca jednak GSS b. swobodnie (raczej jako wyznacznik kierunku, a nie trzymanie się czerwonego paska). Wszyscy w stronę przeciwną do mojej. Były dni, że nikogo nie spotykałem na szlaku. Jednak w schroniskach zawsze było sporo turystów, ciekawe.


Buty - w sandałach przeszedłem od Spalonej do Zygmuntówki, miałem założone skarpety i wspomagałem się kijkami. Bez kijków byłoby znacznie trudniej np. przy zejściach, pomagały też łapać równowagę. Jednak po przeproszeniu się z buciorami (Montello, Lomera) szło mi się szybciej i pewniej. Gdybym nie zmienił butów na sandały to ze względu na odciski musiałbym wcześniej zakończyć wędrówkę.



Jestem zadowolony z palnika SuperLight Kovea (60 g), zużyłem prawie cały duży kartusz gazu. Ponieważ palnik nie ma elementów wiatrochronnych trzeba zadbać o osłonę bo inaczej zużycie gazu wzrasta. Śpiwór SuperLight 300 Małacha ważący trochę ponad 500 g okazał się b.dobrym zakupem. Podobnie Gossamer, gdy wypakowany plecak wepchnie w nogi okazuje się całkiem wygodny. Bokserki polskiej firmy STOOR - dały radę przez 12 dni, żadnych obtarć, nie pachniały już świeżością ale smrodu nie stwierdziłem, co prawda pomagałem im, myjąc dupsko po. Zamiast płachty Bundeswehry miałem plandekę budowlaną (2x3 m), jest znacznie lżejsza i ma 'oczka' do mocowania.


Rzeczy niepotrzebne

Drugi buff (oba bez paska polaru), kłąb linki do mocowania plandeki (miałoby sens, gdybym wziął drugą), zapasowe majtki. Widelec - parówki, kiełbasy i tak jadłem 'ręcami'. Czyli nie tak źle. Gdybym sandały zamienił na Monki, zrezygnował z namiotu robiąc z drugiej plandeki zadaszenie (z wykorzystaniem kijków?) byłoby znakomicie (przyjmując 'ekonomiczny' wariant wędrówki).
-------------------------------------------
Robert

Odpowiedz
#18
@RoKo59

No panie - przygoda była, góry zdobyte, informacja dla zainteresowanych przekazana. I choć to forum sprzętowe, to właśnie w takich wędrówkach wykuwają się doświadczenia ze sprzętem, więc pełny opis ma sens.

Właśnie i ja od pewnego czasu się kiwam nad zakupem palnika Kovea Supalite Titanium (z wagi podanej przez Ciebie wnoszę, że to ten sam) i mam pytanie - jak długo go używasz i czy miałeś z nim jakieś problemy. Głównie chodzi mi o stabilność płomienia i łatwość regulacji jego mocy.

Czekam na relację z dalszej części szlaku,
powodzenia!
-------------------------------------------
Yatzek - bieszczadnik z doskoku...

Odpowiedz
#19
Dzięki Yatzku!

To był debiut palnika, używałem przez 12 dni, nie miałem z nim żadnego problemu. Regulacja działa, można precyzyjnie dostosować płomień, żeby nie wychodził poza naczynie. Jedyna rzecz, która mnie niepokoi to b.silne nagrzewanie się metalowego bloczka, z którego wystaje druciane pokrętło. Bloczek zawiera o-ring i ciekawi mnie, jak to wpłynie na żywotność tej uszczelki. Może ktoś z forumowiczów ma dłuższe doświadczenie z tym palnikiem, bądź wie jaka jest maksymalna temperatura bezpieczna dla o-ringa (z pamięci średnica ok 2 mm).

Tak przy okazji, moje przejście GSS miało być z założenia bez zwiedzania (większość atrakcji zwiedzałem wcześniej). Jednak niezaplanowaną rzeczą, która zrobiła na mnie spore wrażenie były rozmowy z napotkanymi ludźmi (schroniskowe i nie tylko). Niestety w większości przygnębiające, jak Yatzek zwrócił uwagę, jest to forum sprzętowe, więc pewnie nie powinienem o tym pisać. W każdym razie pomyślałem po tych doświadczeniach: 'Nie zmienię szlaku, to szlak zmienia mnie'.
-------------------------------------------
Robert

Odpowiedz
#20
Robercie,

Dzięki za info o palniku. Mam co prawda klona składanego Optimusa (Providus FM300G), ale ten model Kovea miał przeciwstawne opinie, tym niemniej jest u mnie na celowniku.
Moja kuchnia też się mocno nagrzewa, - to cecha minimalistycznych konstrukcji. Czasem nie wiem za co złapać, by odkręcić po zgaszeniu.
Temperatury pracy bywają wysokie, jednak rzeczywistych problemów się nie obawiam.

Każda wędrówka to doświadczenie (nie tylko sprzętowe), więc im więcej doświadczeń w terenie, tym więcej wskazówek dla innych.

Nie bądźmy jednostronni - wszak testować można nawet nasze odczucia...
... z korzyścią dla naszej społeczności - a o to w sumie chodzi.
-------------------------------------------
Yatzek - bieszczadnik z doskoku...

Odpowiedz


Skocz do: