To forum wykorzystuje pliki cookie
To forum wykorzystuje pliki cookie do przechowywania danych logowania, danych o Twojej ostatniej wizycie, pliki cookie na tym forum śledzą również tematy, które przeczytałeś. Korzystanie z forum oznacza akceptajcę ustawień plików cookie. Możesz zmienić ustawienia plików cookie w dowolnym momencie w swojej przeglądarce.


Żargon wspinaczkowy, slang.
#41
O katedrach to pisał ten pan:
http://pl.wikipedia.org/wiki/Anatolij_Bukriejew
Horus go tylko cytował.

@Jurek
Zasada jest jedna, złośliwie prawdziwa: trzeba być totalnym ignorantem, żeby pisać takie bzdury.

Brawo Horus, brawo Kivak!

Odpowiedz
#42
Czyli ten Pan się nie wspinał w sensie, o którym traktuje rozmowa. Czy to Ty nazywasz kogoś ignorantem, jeżeli nie odróżniasz himalajskiego wchodzenia na osmiotysieczniki od wspinania?
Jeżeli ktoś miał tak metafizyczne przeżycia w górach, to dlaczego ograniczał się do ośmiotysieczników, jakby innych gór nie było na świecie? To ma być przykład człowieka dla którego podstawową wartością jest przebywanie w górach? Słaby przykład na taki wzór. Nie widzę w zestawieniu zadnego szczytu wymagającego wspinania przez duże W. Typowy kolekcjoner szczytów.
Poczytaj sobie może wypowiedzi np... Yeti.
No ale ze mną na takie tematy nie warto rozmawiać, ponieważ nie klekam przed kimś tylko dlatego, ze wlazł na osiemtysiecy. Też bym wlazł jakby mi dać odpowiednią ilość butli :-)
-------------------------------------------
Jurek

Odpowiedz
#43
Jurek - kiedy wejdziesz na angielskie forum wspinaczkowe, dziennie masz kilkaset wpisów (jest chyba 100k wpisow przejść na rok, 20k wizyt dziennie na UKC, 60k zarejestrowanych osób, przerób jest o połowę większy niż 8a.nu). Na polskim masz dwadzieścia. Na angielskim średnia przejść to droga IV , 90% ludzi twierdzi, że nie poprowadzi wyżej VS (V). Wiekszość ludzi, których widzę wspinajac się w Anglii, to klasa robotnicza, goście którzy przychodzą na skałkę po pracy na budowie albo w słoneczny weekend. I trzaskają VDiff-HS (III+ - IV+). Zimą robią drogi II-III i są kolejki do takich dróg, bo spadł śnieg i trzeba odkurzyć czekany. Tak wygląda angielskie wspinanie. Jest powszechne i nikt nie twierdzi, nawet żartem, że wspinanie zaczyna się od E6.

W Polsce widzę parcie do VI.5, bo to jest ładna cyfra i wyznacznik i kamień milowy itd. W Anglii jest parcie by zrobić The Sloth, Master's Edge, Vector, Dream of the White Horses - bo są to fantastyczne linie w fantastycznych miejscach z historią na dodatek.

Ciekawy wywiad czytałem z Caroline Ciavaldini. Mówiła, że kiedy startowała w zawodach, to myślała:
''I believed that comp climbers were the best climbers in the world, and that the other ones (the outdoor ones) were climbers who had tried competitions and failed. I have now realised that comp climbers are the best… at what they do. I was still climbing outdoors a lot though.''
''... it seems to me that the reasons why someone starts climbing in the UK are quite different from in France. …the people who choose to start climbing are not the same in France and in the UK, simply because French climbing (mainly sport), isn't about risk taking, while UK climbing (more trad), is definitely about risk taking''.
http://www.ukclimbing.com/articles/page.php?id=6751


Poważnie uważasz, że polskie wspinanie nie różni się od angielskiego w zasadniczych kwestiach? Które kwestie są zasadnicze? Że w obu krajach są ludzie co robią 9a, a nie ma takich co robią 9b?

Pytanie mam - czy uważasz, że wspinanie VI.1 jest gorszej jakości od VI.4?

Wracając - ja podpisze się pod Bukrejewiem. Wracając do pytania ''czym jest wspinanie'' - nadal uważam, że w Polsce to szerokie pojęcie. Bukrejew w Anglii nazwanył został mountaineer, czyli ''górzystą'' (termin zasłyszany u Pawłowskiego), w Rosjii nazwany był profesjonalnym alpinistą, w Polsce wspinaczem (określenia za wikipedią).

Może powinniśmy sobie odpowiedzieć na pytanie - czym jest sport? Kim jest sportowiec? Czy ludzie biorący udział w Maratonie Warszawy (Londynu, Nowego Jorku, Newcastle itd.) to sportowcy?
-------------------------------------------
Devil wears Prana

Odpowiedz
#44
> Pytanie mam - czy uważasz, że wspinanie VI.1 jest gorszej jakości od VI.4?

Na to pytanie znajdziesz odpowiedż w tym, co dzisiaj pisałem.

Nie znam angielskich rejonów wspinaczkowych ponieważ uznaje, że życie jest zbyt krótkie żeby marnować czas na wspinanie w gorszych miejscach, kiedy jest tyle rejonów o skale nieporównywalnie lepszej.
Różnice ktore podajesz spowodowane są (m.in) poprzez rodzaj skały. Niestety, wątpień w naszej części Europy oferuje raczej drogi trudniejsze niż III - IV. Więc trudno, zeby ustawiały się pod nimi kolejki, skoro najczęściej są to kominy.
Jednak Polacy się są tytanami sportu i nie są sprawniejsi niż pozostała część Europy. Raczej wprost przeciwnie. Statystycznie z pewnością tyle samo osób na całym świecie osiąga poziom 7a. Małe różnice mogą występować z dostępu do ścianek wspinaczkowych czy skał. Ale w każdym kraju jakieś 95% wspinaczy bedzie poniżej tego poziomu.

Co do wrzucania przez Polaków wszystkiego do jednego worka z napisem ''wspinanie'' - całkowicie się z Tobą zgadzam. Himalaista drepczacy na Everest nie ma nic wspólnego z tym, który wchodzi na Trango. Ale dla większości ''kimś'' bedzie ten pierwszy. Bo każdy gdzieś tam dreptał, każdy wie co to Everest itp. A jakieś Trango? Ki czort?

Sport to szerokie pojęcie. Mozna uprawiać sport amatorko i wyczynowo. Dla jednego maraton bedzie wyczynem, a dla innego turystyką (fajnie posłuchać w Paryżu zająca z balonikiem 3:30, który biegnąc opowiada o historie o mijanych kamienicach :-) Który z nich jest sportowcem? Może ten, który przygotowuje się do tego maratonu :-)
---
Edytowany: 2015-03-18 17:24:56
-------------------------------------------
Jurek

Odpowiedz
#45
Jurek - zaskoczyłeś mnie z ta jakościa skały. Jakie rejony mają lepszą skałę niz Anglia, w której nie byłeś? Co oznacza ''lepsza skała''? Które regiony są wg Ciebie najlepsze? I dlaczego?

Ja rozumiem, że ludzie nie chca jeździć do Anglii (Brytanii, bo i Walia i Szkocjama coś do zaoferowania) ze względu na pogodę, ale żeby chodziło o jakość skały?

edit: > Pytanie mam - czy uważasz, że wspinanie VI.1 jest gorszej jakości od VI.4?

Na to pytanie znajdziesz odpowiedż w tym, co dzisiaj pisałem.

- nie znalazłem odpowiedzi, albo jej nie zrozumaiłem, dlatego zapytałem. Przecież ja Cię czytam, jakbym widział tą odpowiedź, to bym nie pytał.
---
Edytowany: 2015-03-18 17:35:38
-------------------------------------------
Devil wears Prana

Odpowiedz
#46
Z rodzajem jest pewno tak, jak z kobiecymi wdziękami - jeden ślini się na rubensowskie kształty, a inny na widok modelki bez brzucha. Dlatego Azja daleki jestem od generalizowania wszystkiego (jak np Warrad). Więc opinia jest MOJA. Skala musi być lita, i chociaż lekko przewieszona (bo nie lubię zrywać troczków a lubię za to tlenowy wysiłek). Więc fajnie, jak ma min 30 m. Nie trzeba być w angielskich rejonach zeby wiedzieć, ze to nie są hiszpańskie rejony. Nie odmawiam im piękna, ale na piękne polskie drogi też nie spojrzałbym np w Rodellerze. Widać, ze raczej Angole jeźdzą do Hiszpanii niż Hiszpanie do Anglii (pozostała część Europy również).
Samo wspinanie również ewoluuje - rejony takie jak Buoux nie są już popularne. Za to wytrzymałosciowe St. Leger czy właśnie Rodellar - tak.

Odpowiedz na twoje pytanie:
Miałem na myśli ''żaden sposób nie deprecjonuje podejścia do wspinania na zasadzie ''pięknoducha'' - ale faktycznie, nie była to jednoznaczna odpowiedź na twoje pytanie.

A czy wspinanie na łatwiejszych drogach jest gorsze? Nie, jeżeli robisz to na max. Ale jakoś tak jest, ze najładniejsze linie, najbardziej lita skala to raczej drogi trudniejsze niż łatwiejsze :-)
-------------------------------------------
Jurek

Odpowiedz
#47
Wspinanie ewoluuje w takim kierunku, bo łatwiej jest wyrabiać wytrzymałość, niż technikę. To akurat nie moje zdanie, a Bena Moona (nie pamiętam, czy robił coś Himalajach).

Takie drogi, z Twojego opisu znajdziesz i w Walii, jak i w Szkocji - tyle, że są to drogi nieobite. Jest to główny powód, dla którego Hiszpanie nie jeżdża do Anglii. Nie że skała jest zła, ale że nie obita. A jak jest obita, to pada. No i to co jest obite, nie ma porównania wielkością z Rodellar.
Głównym powodem, dla którego Anglicy jadą do Hiszpanii jest cena i pogoda. Jest taniej siedzieć dwa tygodnie w Hiszpanii (wliczając samolot), niż dwa tygodnie w Anglii. Mój kumpel, brytyjczyk, w tej chwili jest w Turcji - nie dlatego, że skała jest magicznie wspaniała (choć jemu bardzo pasuje), ale dlatego, że na Turcję go stać. Do tego ma gwarancję pogody. Wspina się codziennie i imprezuje z Niemcami wieczorami (większość to też nie Hiszpanie, a Niemcy).

Średnia brytyjskiego francuskiego (sportowego) wspinania to 6a+ (od lat na takim poziomie, 100k wpisów w zeszłym roku na UKC).

''A czy wspinanie na łatwiejszych drogach jest gorsze? Nie, jeżeli robisz to na max.'' - to właśnie jest sportowe podejście ;) Ja się cieszę robić coś poniżej mej mocy, a co jest ładne - inna radość, niż z robienia na mojej mocy.
''Ale jakoś tak jest, ze najładniejsze linie, najbardziej lita skala to raczej drogi trudniejsze niż łatwiejsze :-)'' - z tym się nie zgodzę :) Ja wolę te szczupłe, a nie te od Rubensa ;)) No i dla mnie świat ani nie zaczyna, ani nie kończy na wapieniu. Dość często widzę drogi słabe, ale ładne, o litej skale. Tyle, że nie z wapienia. No i nie lubie dróg przewieszonych :) Najbardziej mi siedzą techniczne, połogie problemy, jak na zdjęciach:

Pięknoduch to ten, co robi VI.1?
-------------------------------------------
Devil wears Prana


[Obrazek: 5111-47-1.jpg]


[Obrazek: 5111-47-2.jpg]


[Obrazek: 5111-47-3.jpg]

Odpowiedz
#48
> Pięknoduch to ten, co robi VI.1?
Pieknoduch to postawa człowieka, który uważa ze wspinanie odbywa się wyłacznie w górach, wygaduje o ''modlitwie'' i ''katedrach'', przy czym nie rozróżnia wspinania od wchodzenia na szczyt łatwiejszym czy trudniejszym terenem. Takie osoby rzadko dochodzą do VI.1 :-)
Co ciekawe, takie osoby fanatycznie będą bronić swojego podejścia do wspinania. Bardzo często spotkam się z lekceważącą opinia takich osób o wspinaniu poza górami. Ich wyczyny to najczęściej Blanc, Gross i marzą o Elbrusie. Co ciekawe, takich kompleksów nie ma w drugą stronę :-)
Pięknoduch zdobywcę Everestu uważa za połboga. Zdobywcę Pabiedy omiecie wzrokiem, bo nie wie o co chodzi (nie ma 8 tys :-)

Ogólnie, to się z Tobą zgadzam. We wspinaniu właśnie to jest fajne, że każdy może mieć swoje do wspinania swoje podejście i spełnienie.
Nie ma nic gorszego od fundamentalizmu.

PS. Nie spocily mi się palce przy oglądaniu twoich zdjęć :-) Rubensa też nie rozumiem :-)
-------------------------------------------
Jurek

Odpowiedz
#49
Kivaczku a to środkowe zdjęcie to jaki rejon?

Odpowiedz
#50
Stanage Plantation, rejon Wall End Area - Ostrze na wprost to Archangel (robione po lewej, robione po prawej to Don, trudniej), rysa po prawej to Goliath's Groove (często uznawana za najlepszy HVS, nie wiem, na gricie? na wyspach? w Anglii?), ostrze po prawej to Ulysses (albo Ulysses's Bow) - Jerry Moffat testpiece, uznana za pierwsza droga w Anglii, która powstała za pomocą nowoczesnych butów wspinaczkowych (Boreale Fire bodajże). Sciana po prawej jeszcze nie zrobiona. Komin po lewej to chyba Helfenstein Struggle (pierwszy zdobywca utkwil pol cialem i trzeba go bylo wyciagac, to bylo jego pierwsze i ostatnie spotkanie z gritem ;).

Tu więcej zdjęć: http://ngt.pl/users/kivak/?stanage-plantation,16

Wiesz Jurek - jak zobaczyłem zdjęcia z Rodellar, to też ziewnąłem :) I ramię zabolało :))
-------------------------------------------
Devil wears Prana

Odpowiedz
#51
hmm, tak sobie czytam i się zastanawiam... to jest forum, gdzie sobie pomagamy, doradzamy, wspieramy się. jeśli ktoś jest niedowartościowanym sportowcem, to chyba nie jest to najwłaściwsze miejsce.

polecam fora KW, a jeszcze lepiej pofatygowanie się do najbliższego klubu, tam mistrzów świata bardzo szybko się weryfikuje :-)

ps - kivak fajne foty
---
Edytowany: 2015-03-19 09:53:43
-------------------------------------------
2x

Odpowiedz
#52
pozwoliłem sobie wytłuścić zdanie wprowadzające forumowicza dwa razy

Odpowiedz
#53
dwa razy - tylko środkowa moja, resztę ukradłem z sieci :[


Przesadzacie trochę, z tymi minusami itd. Jurek traktuje wspinaczkę jako sport, ale chyba nie odmawia innym traktowania tego inaczej. Cała rozmowa była na temat wspinaczki skalnej. Wydaje mi się, że on wierzy, że jakby ktoś wspinający się ''zasmakował sportu'', to by się do tego przekonał - mi się tak nie wydaje ;)

Problem w tym, że pojęcie ''wspinac się'' jest strasznie szerokie. Jak się powie słowo ''wspinać się gdzieś'', to jedna osoba ma przed oczami wyczyn wejścia na Czo Oju, a inny wyczyn przejścia Chińskiego Maharadży (jedyna polska droga, jakiej nazwę znam). Ja kiedys uważałem, że jak ktoś chodzi po Tatrach zimą, to on się wspina. Teraz rozróżniam, że ktoś się wspiął na Everest, a ktoś na niego wszedł (Hilary Step za pomocą drabinek). Istnieje chyba pojęcie skałkownictwo. Ja się uważam za skałkownika. Jurek pewnie też :)

Do tego pojęcie ''sport''. Jeżeli kolarstwo to sport, a panowie startujący w Tour de France to sportowcy, to czy jeżdżąc na rowerze uprawiamy sport? Bo jeżeli określamy każdą aktywność rekreacyjna za sport, to biję się w piersi - skałkownictwo to sport. Jeżeli uważamy, że istnieje sport i istnieje rekreacja - to oznacza to, że można się wspinac rekreacyjnie, a można sportowo (bo ścigamy się z kumplami, klubami, rywalizujemy). Kolarstwo jest łatwe - mamy tu słowo odpowiednie - kolarz to sportowiec, a rowerzysta to hobbysta. We wspinaniu mamy jeden czasownik na wszystko - od włażenia po drabinie, poprzez wchodzenia na Cerro Torre, z zajsciem na Pochylec, do wejscia na Everest. A bieganie? Czy nie zdarza wam się biegać rekreacyjnie i nie traktowac tego jako sport, mimo tego, ze są tacy, co robią ten sam dystans lepiej i za pieniądze?

Poza tym, czym jest wspinanie? Wspinac sie - wdrapac sie na cos wysokiego. Wdrapac sie - wejśc z trudem na górę / coś wysokiego. Czyli jak wejdziemy z trudem na Stożek, to się tam wspięliśmy, a jak weszliśmy bez trudu, to tam weszliśmy?

No i jak pisała wspominana przeze mnie Caroline Ciavaldini, są ludzie którzy szukają we wspinaczce ryzyka, a są ludzie, którzy szukają w nim współzawodnictwa.


Oczywiście, jak zawsze, mogę się mylić. Są to moje prywatne spostrzeżenia (poza swobodnym cytatem z C.C.)

Jak komuś się podoba zdjęcie nr 1, to tutaj filmik (bodajże 1986r):
https://www.youtube.com/watch?v=lLyF8zcP674
-------------------------------------------
Devil wears Prana

Odpowiedz
#54
> Wydaje mi się, że on wierzy, że jakby ktoś wspinający się ''zasmakował sportu'', to by się do tego przekonał

Nie. Nadinterpretujesz :-) Są osoby, które nie lubią się pocić, wytężać, trenować. Ale przecież nikt nie odmawia im prawa do wspinania tylko raz w roku i to na IIIce.

Odniosłem się twojego zdania, że walczysz wyłącznie ze sobą a nie z drogą - co moim zdaniem nie jest prawdą, a z pewnością zbyt dużym uproszczeniem. Motywuje droga (poprzez linię, historię, cyfrę - czy co tam kogo kręci) bo musisz mieć jakiś punkt odniesienia (pomijam to, ze ktoś walczy ze sobą bo się boi ekspozycji - wtedy będzie walczył ze sobą wszędzie).

Powodów do niezrozumienia jest kilka:
1. Poruszony przez Ciebie - wrzucanie wszystkiego do jednego worka
2. Wypowiadanie się przez osoby, ktore nie mają zbyt wielkiego pojęcia o wspinaniu. Ot, coś tam zasmakowały wyrywkowo. Potem coś tam wypisują o zakompleksionych, niezrealizowanych sportowacach - jakby ludzie nie mieli prawa do własnego poglądu na wspinanie.
3. Ludzie uwielbiają dyskutować w gronie, w którym wszyscy się ze sobą zgadzają.

PS. Czuję się zrealizowanym ''sportowcem'' we wspinaniu na tyle, że mam czas i ochotę zajmować się szerszą aktywnością wspinaczkową, oraz innymi aktywnościami.
-------------------------------------------
Jurek

Odpowiedz
#55
Dla rozluźnienia atmosfery polecam lekturę tekstu o prawdziwym wspinaniu :)
http://www.climbing.com/blog/real-rock-climber/

Odpowiedz
#56
Ja tylko zauważe ze brytyjskie 5c nijak sie ma do polskiego V+ na jurze czy francuskiego 5c ;) a juz Szkocka piątka do tatrzanskiego V to juz wogule
Ale zeby to wiedzieć trzeba sie wspinać i tu i tu i tam
Sportowcy w Polsce nie Wspinaja sie na nic poniżej V bo prawie nic poniżej V nie jest obite :)
Za to prawie wszyscy w Polsce, poniekad z braku laku a poniekąd z zupełnie innego podejścia do Wspinania, zaczynaja od gejuchowania na wedke a juz patrntowanie sportowych extremow na gejucha to juz wogule norma co w Anglii jest równoznaczne ze zdrada ideałów

Dlaczego tak wielu angoli wspina sie po łatwych klasykach?
Bo do głowy by im nie przyszło rzucenie wędlin na jakiejś szustce zeby sie sprawdzić nabrać pewności i zaloic czwórkę bez asekuracji
Oni wola sie honorniej bać i prowadzić czwórkę bez protekcji w deszczu :)
Co kraj to obyczaj

Dla mnie duzo bardziej liczy sie dwudniowe zimowo klasyczne gielganie na jakimś 400metrwym piątkowym parchu w złej pogodzie niż dzwudniowe zmagania na wedce na ekstremach zakończone akcja na dwa palce ;) ale to dlatego ze mnie dostarcza to ciekawszych, bogatszych i intesywniejszych doznań czy jak kto woli mam większy fun
A juz jak sie taka 400m czwórkę zrobi w 3 godziny trzy osobowym zespołem to juz jest prze fun i fajne fotki ;)

Kazdy ma inaczej, każdego droga inna, nie mozna ignorować zarówno sportowca co sie wspina w plastiku jak i dziadka co sie wspina po klasykach w alpach :/
---tak samo tych ci na everest wchodzą każdego droga inna
S. House napisał ''to, co dla jednego oznacza West Buttress dla drugiego bedzie Slovak Direct''


Edytowany: 2015-03-20 11:56:59
---
Edytowany: 2015-03-20 12:00:40
---
Edytowany: 2015-03-20 12:08:13
---
Edytowany: 2015-03-20 12:10:25
---
Edytowany: 2015-03-20 13:28:54
-------------------------------------------
Dlaczego chce pan tam wejść? Bo mogę, a wy nie.

Odpowiedz
#57
Jachol to mi się podoba, w wątku o slangu wspinaczkowy powinno się takowy używać.
Osobiście uważam, że niech każdy się wspina jak mu pasuje byleby bezpiecznie.

Odpowiedz
#58
Sek w tym ze polskiego wspinacza odróżnia od brytyjskiego nawet takie podstawowe myślenie ty napisałeś byle ze bezpiecznie :)
A tam wiadomo ze Wspinanie nie jest bezpieczne :)
Zwłaszcza jak sie zima w trzy godziny robi 400m szkockiego czwórki w trzy osoby
No nie ma opcji, bezpieczne to to nie jest ;)
A w praktyce wyglada to tak
Pochodzę z jury północnej i tam sie ''nauczyłem'' wspinać
W jeden sezon na jurze polecialem wiecej razy niż w dziesięć sezonów na wyspach :)
A i tak to na wyspach wyladowalem w szpitalu nie na jurze :)

Rozumiem doskonale tok rozumowania Jurka i w wielu kwestiach sie z nim zgadzam
Chodzi tu o to aby patologicznie nie trzymać sie swoich racji ignorując czy deprecjonujac racje innych, na szczęście jest miejsce dla wszystkich :)

Faktem natomiast jest jedna rzecz
Amator/ weekendowy sportowiec plastikowy standardowy jak wychodzi w Polsce w skały standardowo tak jak ja jak byłem młody i piękny to poza odosobnionymi przypadkami, glupota i winem życia swego nie ryzykowal co najwyżej uraz kostki albo dłoni
---
Natomiast analogiczny ''wspinacz'' angielski
A i owszem :)
Edytowany: 2015-03-20 14:44:38
---
Edytowany: 2015-03-20 15:51:22

Odpowiedz
#59
Mi się wydaje, że jest inne podejście do wspinania na Wyspach, jak w Polsce, czy w reszcie Europy. Tak jak podsumowała to ta dziewczyna, którą cytowałem wcześniej - ludzie na Wyspach rekrutują się do wspinaczki w poszukiwaniu ryzyka, ona sama by nie zaczęła się wspinać, gdyby mieszkała na Wyspach (rodzice by jej nie pozwolili ;), a zdobyła jakieś medale w zawodach - u niej we Francji, wspinaczka jest jak atletyka, gimnastyka, jest rywalizacja i to ją do wspinaczki pociągnęło. Z drugiej strony, ja się nie nadaję do ocen, bo w Polsce się niegdy nie wspinałem i polskie wspinanie oglądam przez internet (który wiadomo - kłamie ;))) )

Może to jest zbytnie uproszczenie, że wspinając można się mierzyć z sobą samym - potrzebna jest droga wspinaczkowa oczywiście. Jest taki świetny komentarz Nialla Grimesa (teraz szefa BMC), który włąśnie był świadkiem pierwszego powtórzenia Parthian Shot (w roku 1997 może najtrudniejszej drogi tradowej E9 7a) przez Seba Grieve - ''I co byś teraz zrobił następnego? Co zostało, gdy się zrobi Parthian Shot? Musiałbyś, nie wiem co. Jeśli masz inspirację, możesz bić cyfrę. Ale ona wkrótce się skończy. 8c+, E8, E9.''

Kiedy zacząłem pisac o wspinaniu w Anglii, zeszłego lata, to napisałem, że nigdy nie spotkałem kogokolwiek robiącego drogi na wędkę (poza dziećmi). Kilka tygodni później, zobaczyłem kogoś na Stanage, patentującego drogę Grace and Danger - krótkie E6 6c. Był z kolegą i słyszałem jak krzyczał, że jest gotów by to spróbować na ostro.
http://www.ukclimbing.com/logbook/c.php?i=10091

Jakież było moje zdziwienie, gdy w następnym tygodniu zobaczyłem kolejną osobę, tym razem na Downhill Racer - połóg bez protekcji, E4 6a
http://www.ukclimbing.com/logbook/c.php?i=10947

Tym razem gościu był sam. Trenował ruchy wisząc na grigri. W ciągu tygodnia dwóch, wcześniej w ciągu 3 lat nikogo.
Dwa miesiące później, kolejny i tym razem na raczej łatwej drodze - bezpiecznej. WIdziałem gościa wcześniej robiącego HVS 5a, a tutaj godzinę później trenował na Slippery Jim HVS 5b - krótka rysa.
http://www.ukclimbing.com/logbook/c.php?i=15964

Jak widać i podejście do top rope się zmienia. O ile wcześniejsze dwie drogi nie mają protekcji, ta ostatnia to rysa o kilku metrach - świetny teren do podszkolenia techniki rysowania, ale na wędkę? Tego się nie spodziewałem.

Wspinanie sportowe w Anglii nie jest tak niepopularne, jak sam myślałem. Patrząc na statystyki wpisów na UKClimbing.co.uk, widać że rośnie w stosunku do przejść tradowych:
Rok Trad Sport Bould
2008 140k 45k 25k
2014 220k 105k 80k

Póki co podejście w Anglii jest takie, że po sport najlepiej jechać do Hiszpanii, czy Francji - nie ma wielkiego parcia na zwiększanie terenów obitych. One się pojawiają i ludzie się cieszą, ale nikt nie wychodzi z projektami obicia terenów tradowych. Może się to zmienić. Dajmy na to, za 30 lat?

Gdzieś znalazłem, że wspinaczka, to jak połączenie baletu z gimnastyką. Jednym bliżej do baletu, innym do gimnastyki.

Gdybym się wspinał tylko w bezpiecznym środowisku, to pewnie bym przestał, a może nie zaczął. Mnie do wyjścia zimą w góry przekonał gościu, który trzy tygodnie później zginął pod lawiną. Jego entuzjazm mnie zaraził. Chłopaka szkoda. Parłem do wspinaczki nie tylko ze względu na miłość do outdooru (mój ojciec mnie zaraził, również lubi być na zewnątrz - dać mu wędkę i siedzi nad wodą dnie całe, w przerwach między szukaniem grzybów) - głównie ze względu na to, że mam lęk wysokości, którego chciałem się pozbyć. No i chciałem wejść na górę tędy, a nie ścieżką. Po górach już nie chodzę. Lęk czasem się odzywa - zazwyczaj wewnątrz, na zewnątrz jestem zbyt skupiony.

Sorry, za taki miszmasz, ale pisałem dzień cały i pojawiały się nowe wpisy. Chaotyczne to, lepsze na trzy osobne wpisy :(

(zdjecie downhill racer nie moje :[ )
-------------------------------------------
Devil wears Prana


[Obrazek: 5111-59-1.jpg]


[Obrazek: 5111-59-2.jpg]


[Obrazek: 5111-59-3.jpg]

Odpowiedz
#60
Wspinaczka jest jak kuchnia - ma różne smaki, odmiany, regionalne smaczki - jednemu podoba się jedno, drugiemu drugie. Głosić że jest jedna jej właściwa postać, albo że jedna jakoś lepsza jest od drugiej, to trochę tak, jak głosić, że kiełbasa myśliwska jest najlepsza, albo że smaczniejszy jest ogórek od pomidora. Jak do niemal wszystkiego, można mieć i zacięcie sportowe, robić coraz śmielsze projekty, a można mieć to w nosie i cele sobie inne w niej stawiać.

Odpowiedz


Skocz do: