Tu masz recenzję: http://www.forum.outdoor.org.pl/namioty-...913835447e
Długość podają 220 - to mało. Po pierwze potrzebujesz miejsce na wyprostowanie stóp co ci dodaje parę cm, poza tym głowa jest kulą a brzeg namiotu raczej trójkątny (pochyłe ścianki) to odejmuje parę cm. Do tego grubość śpiwora - parę cm, i sporo niezbędnego luzu, żeby nie dotykać ścianek bo to chyba jednopowłokowiec. Parę cm in minus, bo to nie apteka i może im się różnie uszyć i się może okazać, że kolana ci na zewnątrz zmarzną ;)
-------------------------------------------
m
Liczba postów: 20
Liczba wątków: 0
Dołączył: 16.12.2009
Z tą recenzją zapoznałem się już wcześniej, jednak ze względu na sporą(jak się domyślam) różnice wzrostu między mna a autorką, daje mi ona niewielkie rozeznanie jeśli chodzi o praktyczne zastosowanie tego modelu w moim przypadku. W Quechua 2 seconds II wyspałem się bez wiekszych problemów ( długość 210 cm) Jednak te dwa namioty mają inny kształt więc cieżko przewidzieć jakby to było w przypadku McKinleya... Może znajdzie się jakiś ,,nadrozmiarowy'' ;) użytkownik tego modelu i podzieli się wrażeniami :)
pozdrawiam :)
Liczba postów: 36
Liczba wątków: 0
Dołączył: 19.01.2010
Nie twierdze że taki kurs nie jest czymś pożytecznym.Moim celem było zwrócenie uwagi na wysoki koszt takiego szkolenia.
A czy nasze bezpieczeństwo na wyprawie na MB nie jest związane (choćby liną ) z bezpieczeństwem przewodnika? Czy przewodnikowi i firmie nie zależy na bezpieczeństwie swoim i klientów?
http://www.trekking.com.pl/index.php?czytaj=00074
http://wyprawy.net/d1537_mont_blanc_-_48....p.m..html
Wnioski wyciągnijcie sami.
eMJot - 4 dni za instruktora za 600 zł, to daje 150 zł za dzień szkolenia. nikt nie mówił, że jest to tanie hobby.
a co do przewodników, to ryzyko jest w cenie. jak jest łatwo, to nie ma problemów, jak trudno, przewodnik idzie przodem (w końcu wlazł na tego blanca już kilka razy...) i ściąga klientów (w końcu skądś się wzięła nazwa ''płytka przewodnicka'' chyba). Oczywiście, podstawy może objaśnić, ale nie należy mylić przewodnika z instruktorem. To jakby porównywać taksówkarza z instruktorem nauki jazdy samochodem.
pozdr :)
poza tym zauważ, że Polski Klub Alpejski to NIE SĄ przewodnicy, tylko organizatorzy tzw. wypraw partnerskich - polecam zakładkę ''o nas'' i akapity na samym dole.
wydaje mi się, że to zmienia postać rzeczy w sposób dość znaczący
przepraszam za podwójny wpis
Liczba postów: 36
Liczba wątków: 0
Dołączył: 19.01.2010
Czytałem, czytałem.Nie oznacza to że maja umiejętności mniejsze od licencjonowanych przewodników.Są to ludzie których pasją są góry a nie zarabianie pieniędzy.
Liczba postów: 1739
Liczba wątków: 36
Dołączył: 11.11.2006
Nie zawsze oznacza, ale jednak w wielu przypadkach oznacza mniejsze umiejetnosci. Zeby zrobic przewodnika trzeba naprawde olbrzymich umiejetnosci. Na wyprawach partnerskich ginie stosunkowoi sporo osob i sa takie kwiatki jak ucieczka ''przewodnika'' i zostawienie ludzi w gorach. Przewodnik z uprawnieniami prowadzi chyba 2 lub 4 osoby a nie idzie sobie z cala wycieczka, i odpowiada za tych ludzi. To kwestia wyboru wspinacza czy zalezy mu bardziej na bezpieczenstwie czy na zaoszczedzeniu. Na wejsciu na MB czy to z przewodnikiem czy kierownikiem nie nauczysz sie tego co na kursie. To jest tylko wstepne przeszkolenie jak uzywac rakow czy czkana i to w zasadzie wszystko czesto nawet nic nie ma o wyciaganiu ze szczelin.
eMJot - ostatnie zdanie to belkot - myslisz, ze nie ma przewodnikow, ktorych pasja sa gory? Najpierw pomysl, potem pisz na forum. Najlepiej na swojej pracy zarabiaja ludzie, dla ktorych wykonywany zawod to pasja - i to niezaleznie od dziedziny. Nie neguje, ze wszedzie sa 'czarne owce', ktore uznaja kase ponad wszystko, ale jezeli stosujesz uogolnienie, to zastanow sie czy jestes tym, ktory pierwszy moze rzucic kamieniem. Z drugiej strony slyszales o popycie i podazy? Jak nie znajdzie sie nikt, kto wyda 600 PLN na taki kurs, to wcale nie oznacza, ze nie znajdzie sie setka chetnych za 1200 o ile sie to lepiej opakuje ;-)
-------------------------------------------
Tomcio
eMJot - nie mnie oceniać wiedzę i doświadczenie bo za cienki w uszach jestem, wiem tylko że aby zostać przewodnikiem międzynarodowym, trzeba być naprawdę dobrym w tym fachu. i teoria i praktyka, obie poparte niemałym stażem pod okiem innych przewodników. i za to się płaci, a także za to, że w razie sytuacji awaryjnej przewodnik wie co zrobić i odpowiada za klienta, żeby go sprowadzić bezpiecznie. a ''opiekun wyprawy partnerskiej''... cóż.
a co do pasji i gór, to wielu instruktorów popada w rutynę, przewodników też, fakt. kursy turystyki to bardzo dobry interes, powiedział mi sam instruktor kiedyś.
ale i tak, jak już płacę komuś za przewodnictwo, to wolałbym żeby posiadał ku temu umiejętności, a nie tylko pasję do gór. za dużo pasjonatów w górach zostało.
Skarpety
Zimowe:
Włókno Thermolite [vs] wełna Merino
Letnie:
Coolmax [vs] włókno bambusowe
ja zawsze bylem za natura ale moze powinienem zmienic zdanie ?
Skarpety
Zimowe:
Włókno Thermolite [vs] wełna Merino
Letnie:
Coolmax [vs] włókno bambusowe
ja zawsze bylem za natura ale moze powinienem zmienic zdanie ?
eMJot
Na prawdę bredzisz
Uprawnienia przewodnickie to jedno a instruktorskie to kolejny etap.
Już wcześniej zostało napisane ile czasu i pieniędzy trzeba poświęcic by takie uprawnienia zdobyc.
Natomiast w przypadku gdy:
''Są to ludzie których pasją są góry a nie zarabianie pieniędzy.''
i organizują wyprawę na Blanca, a nie maja uprawnień przewodnickich to dla mnie taka działalnośc to wyłącznie chęc zarobienia kapuchy!!!
Nastawiona na komercję!
A posty takie jak Twój, dziwnie ocierają mi się o reklamę
Negujesz licencjonowany kurs za 600 a polecasz komercyjne wyjście z człowiekiem bez uprawnień za 1900??????
To jest absurd!
~ptb - PKA pisze na swoich stronach, że poza pobytem na wyprawie, osoby organizujące nie mają korzyści majątkowych z wyjazdów. jak jest w praktyce - nie wiem. wiem natomiast że nie w porządku jest pisanie, że wyprawa partnerska na blanca z powodzeniem zastępuje kurs podstaw turystyki zimowej pod okiem instruktora. bo ludzie zieloni czytając to stwierdzą ''po co mi podstawy, jadę na blanca!'' i w wiadomościach znowu będą trąbić o trupach na wyprawach partnerskich.
ps. to nie jest tak, że najpierw jest się przewodnikiem, potem instrukorem, raczej odwrotnie ;) znam kilku instruktorów PZA (skałkowych, taternictwa, alpinizmu), którzy nie dali rady na kursie przewodnickim IVBV.
na mój gust najpierw się zostaje instruktorem wspinania, a jak ma się dość kursantów, uderza się na przewodnika ;)
Co do skarpet to wg. mnie jest to sprawa bardzo indywidualna. O ile na wielkie mrozy merino jest bezkonkurencyjna to już na lato sam najlepiej ocenisz który materiał zapewni lepszy komfort. Poza tym, materiał materiałem, jednak sposób użycia przez producentów też w moim odczuciu ma spory wpływ na skuteczność tych patentów.
Ale czy pobyt na wyprawie za free nie jest korzyścią majątkową?
Szczególnie jak ten na drugim końcu liny zapłacił 1900?
Jak pójdziemy razem i zapłacimy razem za wszystko a nie ja za ciebie to będę wiedział, że to nie jest działalnośc zarobkowa.
Takie przedstawianie sprawy dla mnie wygląda tak:
Jadę na Blanca i szukam frajera, który mi za to zapłaci. Nie mam uprawnień ale za ta kasę go popilnuję
BTW
Nie mam nic przeciwko działalności PKA, tylko niech to będzie uczciwie nazwane: wycieczka komercyjna
To czy jest się pierwsze instruktorem czy później nie ma znaczenia.
Ja znam ludzi u których było inaczej niż u ciebie, ale to zawodowi ratownicy.
Nie mniej jednak nie ma to znaczenia i nie o tym jest nasza rozmowa ;)
Liczba postów: 10
Liczba wątków: 0
Dołączył: 09.07.2009
planuje kupić (zmienić) leathermana z charge tti na tool 300 jedyne co mi nei pasuje w 300 to jest brak nożyczek przywiązałem się do nich i już , chciał bym je mieć w 300 ale nie ma firmowo za to jest szydło które bym z chęcią poświęcił na wymianę no i ty się stawia moje pytanie czy nie da się gdzieś dokupić nożyczek takich fajnych jak są w charge ? chyba że ktoś ma zbędne i pragnie mieć szydło : ]
-------------------------------------------
hej hej la la la la hej hej hej hej
Liczba postów: 2680
Liczba wątków: 7
Dołączył: 02.05.2007
5 lutego pisałem w tym wątku
https://ngt.pl/thread-3394-page-38.html
i na następnej stronie, o perypetiach z przesyłką ze sklepu
http://www.greenleafoutdoors.co.uk/
w Wlk. Brytanii.
Już wszystko OK. O ile odebranie towaru po półtora miesiąca od zakupu można nazwać OK :-)
Przedwczoraj przesyłka doszła. DHL-em w końcu. Na stronie Royal Mail przesyłka nadal figuruje jako ''przerabiana'' przez system. Sprawnie jak w Polska Mail :-D Chociaż na e-maila odpisali w ciągu 24 godzin. I potem jeszcze przysłali dodatkową informację.
W końcu sprzedawca złożył reklamację, paczkę odebrał i wysłał mi DHL-em. Przesyłka zwykła DHL szła 6 dni kalendarzowych. Jeszcze znośnie.
Dla przypomnienia dla ciekawskich - płaciłem PayPalem. Za transport Royal Mailem zapłaciłem równowartość prawie 50 zł.
Ot i tyle, gwoli historycznej prawdzie.
Liczba postów: 5526
Liczba wątków: 7
Dołączył: 05.11.2006
Ja już nigdy nic nie zamówię z Wielkiej Brytanii przez Royal Mail. We wrześniu znajoma zakupiła mi na miejscu wiatrówkę Arktisa, którą wysłała do mnie osobiście paczką przez Royal Mail. Po 3 miesiącach kiedy nic do mnie nie przyszło, napisała zażalenie do Royal Mail. Okazało się, że przesyłka została przez nich ''zgubiona''. Dostała przybliżony zwrot wartości przesyłki, który oddała mi przez PayPala. Ale i tak byłem na tym nieco stratny.
Po tym wszystkim nabrałem naprawdę większego szacunku do naszej Poczty Polskiej. Może czasami coś dochodziło z tygodniowym opóźnieniem, ale zawsze dochodziło.
Ech, ci Anglicy... can't trust them since 1939 :P
---
Edytowany: 2010-03-06 13:52:25
Liczba postów: 3390
Liczba wątków: 12
Dołączył: 22.03.2007
masz dobre doświadczenia z PP, naprawdę ;)
dla mnie ostatnio standardem jest chodzenie po polecone na pocztę 'na czuja' bo listonosz z jakiegoś powodu nie zostawia awizo.
---
Edytowany: 2010-03-06 14:02:38
Liczba postów: 5526
Liczba wątków: 7
Dołączył: 05.11.2006
A żebyś wiedział, że mam dobre doświadczenia. Ostatni przypadek opóźnionej przesyłki miałem jakieś 4 lata temu. Od tej pory wszelkie przesyłki, jakie zamawiałem, tudzież wysyłałem sam, dochodziły we wszystkie strony mniej więcej w terminie.
Z awizami nie mam problemu, powiem więcej, kurier Pocztexu ma mój numer i za każdym razem umawia się ze mną na najlepszą porę odbioru, żebym był w domu. Może w Kato jest inaczej :]
---
Edytowany: 2010-03-06 14:04:16
|