To forum wykorzystuje pliki cookie
To forum wykorzystuje pliki cookie do przechowywania danych logowania, danych o Twojej ostatniej wizycie, pliki cookie na tym forum śledzą również tematy, które przeczytałeś. Korzystanie z forum oznacza akceptajcę ustawień plików cookie. Możesz zmienić ustawienia plików cookie w dowolnym momencie w swojej przeglądarce.


Test matyTrangoworld dzięki Climbshop.pl
#21
I znowu wiata z matą :)
Kolejny nocleg na macie Trangoworld za mną.
Tym razem połaziłem dwa dni po Karkonoszach nocując sobie w komfortowej czeskiej wiacie. W górach była tzw. inwersja, więc wyżej było cieplej niż w dolinach, gdzie ponoć nieźle przymroziło.
Tutaj mróz był, ale nie większy niż -5*C. Nie było więc zimno, bo nie mogło być. Spałem na górze wiaty, wiatru nie było, a śpiwór mam ciepły (Tenega 850). Mata rzucona na dechy ''stryszku'' zapewniła całkowitą izolację od chłodu pod nerkami, więc noc przespałem jak niemowlę :).

Teraz marzy mi się namiot. Dość mam na razie wiatowania. Mam nadzieję, że napada trochę śniegu i będzie fajnie. Zobaczymy.

Dodałem oczywiście zdjęcia do albumu (92-94).

https://picasaweb.google.com/11435021291...dMicroLite#
-------------------------------------------
cześć i czołem

Odpowiedz
#22
No to pojechałem w końcu pod namiot, zamiast do wiaty.

Plany były najróżniejsze. Miał być wyjazd na Sylwestra na któryś szczyt, ale jakaś choroba plątająca się wokół gardła wywaliła ten pomysł. Dlatego ostatnie dwa wyjazdy górskie wiązały się z noclegami w schroniskach.
Miał być szybki wyjazd w Alpy, co pozwoliłby łyknąć nieco wysokości przed lutowym wylotem w Andy, ale tutaj obowiązki w pracy, szybko sprowadziły mnie na ziemię. Nie teraz, zaraz na początku roku, gdzie jak zawsze jest tyle zmian!

Ostatecznie wyjazd (też szybki bo tylko na jedną noc, a chciało się na dłużej) z namiotem w Izery musi na razie wystarczyć.
Wykorzystałem wtorkowe święto i w końcu pojechałem. Te góry zimą są w większości zaanektowane przez ludzi na biegówkach, którzy na każdego bez nart patrzą w pewną podejrzliwością, ale też chyba z zainteresowaniem - a co to takiego i co tutaj robi? Łatwo poczuć się tam intruzem.
Na szczęście są miejsca wolne od tłumów przeróżnej maści biegaczy, gdzie można ''pooddychać samotnością'' i posłuchać ciszy. Te są najczęściej opustoszałe i nieprzetarte. Tam, kiedy śnieg jest świeży, kopny bardzo przydają się rakiety. Ja nie wziąłem swoich, więc cała droga była torowana w puchu po łydki, kolana, a w nawianych zaspach i po same...:)
Męczące i mało przyjemne zmaganie się z każdym krokiem koszmarnie opóźnia dotarcie do zamierzonego celu, ale wiadomo że zimowe czasy przejść potrafią być radykalnie inne od tych letnich
Ale byłem wreszcie sam (to znaczy z żoną dla jasności) i było przepięknie.

Namiot rozłożyłem koło pustej, otwartej wiaty. Zawsze to wygodniej, bo od wiatru nieco ochroni i jakby co, można coś zrobić pod dachem, a nie tylko w maleńkim namiocie. Tym razem wiał mocny wiatr, a że wiata z dachem mocno podniesionym, z jednej strony całkowicie pozbawiona ściany dla szerokiego dostępu, toteż wewnątrz wszystko zasypane było śniegiem i było zasypywane nowym, niesionym z wiatrem. Dlatego też bardzo szybko schroniliśmy się w namiocie, odpuszczając sobie ''wiatowanie''.
Temperatura zaledwie zahaczała o mroźną, a więc wszystko padające na nas z wolna topniało na kurtce i na spodniach. Było ogólnie mocno wilgotno, co dawało dziwne uczucie zimna, nijak nie przystające do wartości na termometrze. Mokre ciuchy, wnoszony do wnętrza śnieg, gotowanie i oddychanie (którego trudno uniknąć :) spowodowały mocne zawilgocenie ścian namiotu i powłoki śpiwora.
W nocy mróz spadł do -10,5 *C i wszystko ładnie zamarzło, łącznie z kurtką wcześniej mokrą, a teraz leżącą pod matą i robiącą za poduszkę. Ranne ubieranie się nie było, więc z gatunku tych przyjemnych i wyczekiwanych :).
A było po co wstawać! Pogoda zupełnie się zmieniła. Idealnie błękitne niebo i siarczysty mróz. Wschodzące słońce i skrzący się idealnie biały, puszysty śnieg. Absolutna cisza, zakłócana jedynie własnymi krokami. Ranek jak z bajki.

Samo spanie było przyjemne. Śpiwór - mimo że mokry z zewnątrz - należycie grzał, a mata ponoć 3- sezonowa wystarczająco dobrze izolowała od spodu.
Miałem w planach testować Trangoworld na śniegu w zimowych biwakach. Po noclegach pod wiatami, teraz wreszcie, więc mam za sobą pierwszy taki test (pomijając spanie w Alpach, bo to specyficzne warunki).
Test niejako potwierdził moje przypuszczenia, że tej grubości mata samopompująca powinna być wystarczająco izolująca dla naszych polskich, górskich, zimowych biwaków.
Oczywiście mrozy w polskich górach potrafią być znacznie niższe i jeśli będzie mi dane takie spotkać, to zmierzę się z nimi za pomocą maty Trangoworld Micro Lite użyczonej mi do testu :).

Nowe zdjęcia 95-104:
https://picasaweb.google.com/11435021291...dMicroLite#
-------------------------------------------
cześć i czołem


[Obrazek: 8621-22-1.jpg]


[Obrazek: 8621-22-2.jpg]


[Obrazek: 8621-22-3.jpg]

Odpowiedz
#23
Znowu wyjazd w Izery i znowu spanie pod namiotem.
Tym razem - po poprzednich doświadczeniach - zabrałem rakiety śnieżne. Przydały się bardzo, bo trasę tak zaplanowałem, aby unikać głównych traktów, bez reszty zaanektowanych przez biegaczy, a to oznaczało w większości poruszanie się wąskimi leśnymi nieprzetartymi drogami leśnymi, gdzie jedynymi spotykanymi śladami były te pozostawione przez dzikie zwierzęta. To zupełnie inne Izery niż te widziane z szerokich, wyratrakowanych i pełnych ludzi głównych szlaków.
Pogoda pierwszego dnia była piękna - słoneczna i praktycznie bezwietrzna. Dzięki temu, tam w tej leśnej głuszy, było bardzo cicho i nastrojowo Jedynie skrzypienie śniegu i chrzęst rakiet zakłócały powszechny spokój. Stając miałem wrażenie, że słyszę bicie własnego serca. Polecam takie miejsca, gdzieś oddalone od tłumu, niedostępne, schowane.

Na nocleg udało mi się znaleźć leśną małą polankę z pięknym widokiem na zachodzące słońce. Przeszedłem tego dnia spory kawałek drogi w ciężkich rakietach, w kopnym śniegu, tak że mimo że do zmroku brakowało jeszcze około godzinki, zdecydowałem się na postawienie namiotu nieco wcześniej. Fajnie jest rozstawić się w takich warunkach. Jest jasno, nic nie pada na głowę, nie jest bardzo zimno. Nic nie pogania, na wszystko jest czas, porządek i swoje miejsce.
Termometr pokazywał ok. 3 stopni mrozu, ale bez wiatru i w słońcu czułem się niemal jak w lecie :).

Nocą znacznie się ochłodziło i ruszył się też wiatr. Pogoda ewidentnie się zmieniała.
Rankiem przywitały mnie nisko leżące chmury, mgła i drobny opad śniegu. Temperatura minus 6 *C, choć minimalnie w nocy było nawet minus 10,5. Nie zwijało się obozowiska tak miło, jak rozstawiało poprzedniego dnia :).
Mgły pozostały ze mną przez cały dzień. Na szczęście nie wiało mocno,a w lesie praktycznie wcale. Mogłem więc pobyć jeszcze trochę w ciszy, w innych, też bardzo nastrojowych warunkach :).

Mata po raz kolejny potwierdziła, że zapewnia wystarczający stopień izolacji od dołu w zimowych warunkach. Spało mi się dobrze. Było tak ciepło, że w którymś momencie zdjąłem założone przed noclegiem grube skarpety, a później też cienkie leginsy. Koszulki nie zdejmowałem.
Samopompowanie Micro Lite nadal nie jest jej mocną stroną. Napełnia się bardzo wolno i właściwie zawsze trzeba pompować ją ustami, aby ruszyć z dalszymi ''pracami'' w namiocie.
Kiedyś miałem porównanie do TaR ProLite - teraz żona zabiera ze sobą matę pompowaną (XTherm), więc nie porównuję Trangoworld bezpośrednio z inną samopompą, ale pozostało jakieś doświadczenie z używania takich mat i wiem, że tamte napełniały się lepiej.
Myślę, że taka to już cecha Micro Lite i nie liczę że coś się w tej materii zmieni. Na szczęście pompowanie ustami nie jest upierdliwe, bo - jak już pisałem - zawór jest do takiego zadania bardzo dobrze skonstruowany.

Nowe zdjęcia 105 - 111:
https://picasaweb.google.com/11435021291...dMicroLite#
-------------------------------------------
cześć i czołem

Odpowiedz
#24
Wróciłem dopiero co z Andów. Na wyjazd zabrałem matę Trangoworld, więc czas najwyższy podzielić się nowymi doświadczeniami.

Długo wahałem się, czy na ten wyjazd brać Micro Lite, czy może jednak - jak planowałem kiedyś - zabrać TaR NeoAir XTherm. Problemem był oczywiście większy ciężar i większe rozmiary maty testowanej w stosunku do TaR-a. Cóż, sprzętów sporo, waga całości znaczna, oszczędności konieczne. W końcu jednak zwyciężył ''obowiązek testera'' i spakowałem do plecaka Trangoworld ;). Decyzja była łatwiejsza, gdy okazało się, że ogólna masa mojego plecaka jest na tyle rozsądna, aby zmieścić się w limitach wagowych bagażu głównego wyznaczonego przez przewoźników lotniczych.

To, że wezmę ze sobą coś dmuchanego było jasne od samego początku. Na poprzednią wyprawę w Andy zabrałem karimatę TaR RidgeRest Solar. To długi wyjazd z wieloma kolejnymi noclegami, więc karimata, która jest bezawaryjna wydawała się dobrym wyborem. Niestety tak długie leżenie na niegrubej i niemiękkiej piance, na twardym skalno - żwirowym podłożu spowodowało, że po kilku dniach byłem nieźle połamany i obolały. Szczególnie kręgosłup w części lędźwiowej dawał mi się we znaki. Żona (ach te delikatne kobiety) nabawiła się potężnych siniaków na biodrach, przez co spanie na boku było niemalże niemożliwe, a długie leżenie na plecach, w jednej pozycji, wcześniej czy później przywoływało ból kręgosłupa. To zupełnie inne spanie niż znane mi poprzednio wyjazdy z kilkoma nawet noclegami w namiocie, gdzie pod plecami był śnieg.
Ogólnie spanie na karimacie przez tak długi czas, na tak twardym podłoży było niewygodne i było wiadomo, że na kolejny wyjazd zabieramy maty pompowane.

Zabranie Micro Lite było dobrą decyzją. Tym razem noclegi, niezależnie od podłoża, były naprawdę wygodne. Czy to na skale, czy w śniegu - który spadł nieoczekiwanie w dużych ilościach w pewnej chwili - spało mi się dobrze, a kręgosłup mnie nie bolał. Mata zapewniła też całkowicie wystarczającą izolację termiczną od dołu, choć temperatury nocą spadały wyraźnie poniżej - 10*C.
Nigdy nie było mi zimno od spodu - poza jedną sytuacją, ale o tym później.
Potwierdza to jakby moje spostrzeżenia, które opisałem po noclegach na alpejskiej przełęczy. Tam leżąc na lodowcu, na ogromnej warstwie zamarzniętej wody, odczuwałem chłód pod plecami przy temperaturze zewnętrznej bardzo podobnej do tej spotkanej w Andach. Tutaj leżałem na skale, albo na zaledwie kilkucentymetrowej warstwie śniegu i zimna nie czułem. Było ciepło i wystarczająco miękko. Grubość 3 cm wystarczyła też, aby nieco wygładzić nierówności skalne.

Niestety ostatniej nocy - już w Base Camp (Plaza de Mulas) - obudził mnie chłód ciągnący od spodu. Okazało się, że mata jest sflaczała, a ja leżę na na twardej skale. Pośpieszne pompowanie pomogło zaledwie na chwilę. No tak, dziura!. Dobrze, że teraz - nie wcześniej. Miałem pod ręką kawałek karimaty, którą wykorzystuję jako poddupnik i ten skrawek izolacji rzucony pod lędźwie musiał wystarczyć, aby noc jakoś przespać.
Byłem strasznie ciekawy, co też się stało. Mata nigdy nie była wykorzystywana do leżenia poza namiotem, a też trudno mi było wyobrazić sobie, aby coś przebiło tzw. footprint (od MH EV2), podłogę namiotu i matę od spodu. Żadnej dziurki w namiocie nie mogłem rano znaleźć.
Być może mata się rozszczelniła od wysokiej temperatury?
Wychodząc z depozytem do kolejnych obozów zapominałem niestety o odkręcaniu zaworu w Micro Lite, a słońce w ciągu dnia potrafiło nieźle poświecić. Z drugiej strony XTherm żony przeszedł dokładnie taką samą szkołę i nic mu się nie stało.

Zagadka została rozwiązana dopiero w Polsce, w wannie wypełnioną wodą :). W ''nogach maty'' - tam, gdzie skupiały się najczęściej wszelkie prace kuchenne, znalazłem małą dziurkę. Zapewne przez nieuwagę mata została przebita czymś ostrym. Teraz pamiętam, jak omsknął mi się nóż przy smarowaniu chleba ostatniego wieczora. Nie wydawało mi się, abym w coś uderzył, o coś zahaczył, ale byłem raczej zmęczony i chyba nie do końca świadomy tego co robię, po 17 godzinach akcji górskiej, więc pewnie nie zauważyłem, że właśnie załatwiłem matę :).

Ostatecznie to odkrycie uszkodzenia uspokoiło mnie. Mata nie okazała się wadliwa, delikatna, czy też w jakikolwiek sposób godna potępienia i krytyki. Wręcz przeciwnie. Przez cały wyjazd zapewniła mi wygodny, ciepły i pewny nocleg...aż na koniec potraktowałem ją nożem. Taka to wdzięczność górołaza :).

Naprawdę jestem zadowolony z decyzji zabrania samopompy na ten wyjazd. Komfort spania, szczególnie na skale, był bez porównania wyższy od tego, czego doświadczyłem 2 lata temu w identycznych warunkach. Czy inna mata spisałaby się podobnie? Nie wiem, bo innej nie miałem, ale przypuszczam, że tak. Tym niemniej testuję Trangoworld Micro Lite i za ten wyjazd wystawiam jej najwyższą ocenę, bo nie zawiodła mnie, ani pod względem wygody, ani też izolacji od spodu. Świetna konstrukcja zaworu pozwalała na szybkie pompowanie ustami. Na tych wysokościach nie ma co liczyć na samopompowanie. Trangoworld wymagała zaledwie 5 do 6-ciu dmuchów, aby uzyskać satysfakcjonującą twardość. Bardzo łatwo się ją zwijało i pakowało.
A czynności te powtarzały się często. Wielokrotnie mata zwijana była mokra, bo nieoczekiwany atak zimy i spadek temperatury powodował potężną kondensację wilgoci wewnątrz namiotu.
https://picasaweb.google.com/11435021291...5174817906
https://picasaweb.google.com/11435021291...8606243330

Zmoczona mata wysycha bardzo szybko. Nie musi być wystawiana na słońce - wystarczy, że przestanie być poddawana działaniu wody, aby po chwili ciemne plamy zniknęły.

Tak, mata spisała się dobrze :)

A, dziurka jeszcze. Tą załatwię kropelką kleju McNett Seam Grip. Jestem przekonany, że taki zbieg całkowicie problem nieszczelności rozwiąże.
Definitywnie.

Tradycyjnie dodałem kilka zdjęć maty:
https://picasaweb.google.com/11435021291...dMicroLite#
-------------------------------------------
cześć i czołem

Odpowiedz
#25
Po powrocie z Andów miałem na jakiś czas dość wyjazdów namiotowych.
Wiosna to też pora roku dla mnie mało zachęcająca do takich zabaw, bo śniegu już nie ma, ludzi pełno pojawia się na szlakach, błoto i deszcze.
Pojechałem więc kilkukrotnie w Tatry. Tam mata nie była potrzeba.

W czerwcu zaplanowałem powrót na graniówke Niżnych Tatr. Po zeszłorocznym wyjeździe bardzo spodobało mi się to miejsce. Niedaleko Polski, piękne, wolne od tłumów ludzi góry, gdzie przez tydzień można iść do przodu zasypiając i budząc się na szlaku. Wszystko oficjalnie, bez obawy o nakrycie, bez poczucia łamania prawa :).
W tym roku z racji chyba wcześniejszej pory (czerwiec) i raczej niezachęcającej pogody, ludzi w górach nie było prawie wcale. Całe dnie marszu w kompletnej samotności, a turystów spotykałem tylko w miejscach noclegowych, czyli tzw. utulniach. Ponieważ miejsca w szałasach było pod dostatkiem, a do tego często padał deszcz, więc zamiast rozstawiać namiot, wybierałem spanie pod dachem, gdzie można było rozpalić piecyk i wysuszyć mokre ubranie.
W efekcie namiot nie był używany, a mata Micro Lite zaliczyła tylko rozkładnie w utulniach.

W czerwcu minął rok od kiedy dostałem matę Trangoworld do testowania. Właściwie, zgodnie z umową powinienem po powrocie z Niżnych wysmarować końcową recenzję. Szykował mi się jednak wyjazd w Alpy, gdzie była okazja do jeszcze jednej próby dla maty, więc postanowiłem się nie wychylać, nagiąć nieco zasady i przedłużyć czas testu.

Teraz jednak już koniec, już czas.
Recenzja napisana i test z mojej strony zakończony:
https://ngt.pl/thread-8867.html


https://picasaweb.google.com/11435021291...dMicroLite
-------------------------------------------
cześć i czołem

Odpowiedz
#26
Test Trangoworld Micro Lite. dzięki Climbshop.pl
http://tiny.pl/gmkc4
tester: rytmar
Recenzja: http://tiny.pl/gmkcl
Stan testu: 100%

Odpowiedz


Skocz do: