Pierwsze testy na śniegu naszej maty Trangoworld za mną :)
Myślałem, że w tym roku nie pojadę w Alpy z powodu kasacji samochodu, ale na szczęście są jeszcze na świecie inne środki transportu. I tak oto połączonymi siłami lotniczo - kolejowymi dotarłem do Zermatt.
To nie jest tak wygodne, jak wyjazd z samochodem, gdzie pakuję rupiecie do bagażnika i dopiero wychodząc na konkretny szczyt wybieram co będzie mi potrzebne. Tutaj wszystko - na wszystkie dni pobytu - musiałem nosić ze sobą w plecaku, również to czego potrzebowałem na czas podróży. W efekcie plecak był duży i ciężki. Myślałem w związku z tym, aby nie brać tym razem maty Trangoworld, bo to przecież ponad 700g, a mój XTherm waży zaledwie 410g. No, ale test dla NGT się toczy i taka okazja do nowych doświadczeń nie mogła być stracona! :)
Pierwszy nocleg wypadł na kempingu w Zermatt, gdzie dotarłem już po ciemku. Tam, jak to na polu namiotowy - gładko i ciepło, bo przecież lato mamy, więc spanie było w pełnym komforcie. Niestety samopompowanie się Micro Lite nadal jest dość mocno iluzoryczne. Po odkręceniu zaworu coś tam się niby napełnia, ale później nie widać postępów we wzroście grubości maty, niezależnie od czasu oczekiwania. Dobrze że zawór jest fajny, to też - zawsze konieczne - pompowanie ustami jest nad wyraz łatwe.
Następny nocleg już na lodowcu. Rozstawiłem namiot nieopodal Roccia Nera, tak aby rankiem ruszyć na Castora, a później na Polluxa.
Noclegi na wysokości ponad 3700 m n.p.m. i wejście na dwa 4 - tysięczniki miały służyć aklimatyzacji przed celem głównym wyjazdu - Dufourspitze.
Z kolei cały ten alpejski wyjazd to forma aklimatyzacji przed wylotem do Iranu, gdzie wybieram się pod koniec września z zamiarem zdobycia Demawenda.
Na oba planowane szczyty udało się wejść jednego dnia, ale noclegi na lodowcu były dwa. Po zejściu z góry nie chciało mi się już zapylać do stacji na Klein Matterhorn - postanowiłem zostać na lodowcu jeszcze jedną noc. Powód? Jakaś tam odległość do przejścia po poprzednim wysiłku, w większości pod górę z ciężkim plecakiem na garbie, ale co najważniejsze - uznałem, że spanie tak wysoko to dobre przygotowanie organizmu do dalszej wysokogórskiej działalności.
Mata samopompująca oczywiście nie napompowała się sama, ale w tych ''okolicznościach przyrody'' było jej to wybaczone :). Natomiast sporym zaskoczeniem był chłód pod nerkami, jaki odczuwałem leżąc w namiocie. Dramatu nie było, ale o komfortowym śnie bym nie powiedział. Na szczęście byłem przygotowany na taką okoliczność :).
Noszę ze sobą kawałek karimaty, takiej przypominającej wytłoczki na jajka, składający się z dwóch elementów i ogólnie służący jako poddupnik, tam gdzie mam ochotę siadać. Dwie części złożone dają lepszą izolację, a rozłożone umożliwiają odpoczynek w dwie osoby. W razie noclegu jest też opcja wsunięcia tego pod matę, akurat na odcinku pleców i dupska, co pomaga odizolować się od nieprzyjemnego ''ciągu'' od dołu, czego strasznie nie lubię, bo spać lubię wygodnie i w pełnym cieple, zapominając o lodzie pod spodem.
Dlaczego byłem jakoś tam przygotowany na użycie dodatkowej izolacji? Bo miałem już takie przypadki, że trzeba się było wspomagać, mimo że temperatury na zewnątrz tego nie zwiastowały - nawet śpiąc na macie TaR Prolite 4, która właściwie zawsze wystarczała mi termicznie w zimowych biwakach. Zauważyłem, że spanie na śniegu, nawet w silnym mrozie, nie powoduje takich niedogodności w izolacji od spodu, jak leżenie na wielkim lodowcu, czy na dużej ilości wody pod spodem. Nie wiem, czy jest jakieś teoretycznie wytłumaczenie tego, ale kiedyś rozstawiłem namiot na środku jeziora (na lodzie) i mimo że temperatura w nocy nie była niższa niż -5*C, marzłem od spodu. Prolite 4 nie dawała rady i wspomagałem się wspomniana karimatą. Co ciekawe drugi nocleg na brzegu, na śniegu, w identycznych ogólnie warunkach, był komfortowy termicznie.
Również noclegi na lodowcu - mimo różnych, wcale nie rekordowo niskich temperatur - wydawały mi się zawsze chłodniejsze, niż spanie w takich samych mrozach na nizinach pokrytych śniegiem.
Ale to nie tak łatwo porównać, bo sama temperatura nie jest tym co wyznacza możliwość komfortowego snu. Potrafi być różnie przy podobnych wartościach na termometrze, zależnie od wilgotności powietrza, zmęczenia, najedzenia, wcześniejszego ewentualnego zmarznięcia, czy też po prostu ''takiego dnia''. Tym niemniej te noclegi, na wodzie i następny na brzegu - tuż po sobie - dały mi do myślenia, że może duża masa wody pod plecami jest trudniejszą do odizolowania niż tylko śnieg leżący na ziemi.
Tutaj pierwszej nocy miałem minimalnie -7,5 *C, ale chłód od dołu, w okolicach nerek, odczuwałem już od początku leżenia na macie, jeszcze za dnia, gdy grzało słońce i na zewnątrz było po prostu ciepło.
Drugiej nocy wiało potężnie i mróz był większy: minus 11*C. Co ciekawe wpływu na odczuwanie chłodu pod plecami nie miało to właściwie żadnego. Z mikrokarimatą pod Micro Lite spałem tak samo ciepło, jak nocy poprzedniej. Oczywiście słowo ''spałem'' jest tutaj nieco na wyrost, bo koszmarny trzepot powłok namiotu pozwalał na co najwyżej przerywaną drzemkę. Znowu okazało się, że to jak mocno ''ciągnie'' od dołu zależy bardziej od zimna zamkniętego w tym na czym leżymy, niż od ogólnej temperatury otoczenia. Od otoczenia izoluje śpiwór - jeśli dobry to będzie ciepło. Mata od tego co u dołu.
W moim przypadku temperatura lodowca pod podłogą namiotu była w miarę równa, niezależnie od temperatury na zewnątrz, dlatego chłód pod plecami odczuwałem podobnie za dnia, gdy dzięki słońcu było ciepło i w nocy, gdy znacznie się ochłodziło.
Jestem teraz bardzo ciekawy stopnia izolacji maty Trangoworld, kiedy będę na niej sypiał w naszych górach, w podobnych temperaturach, jak te spotkane tam na alpejskiej przełęczy. Czy sama mata wystarczy dla spokojnego snu, czy też potrzebne będzie wspomaganie?
Zobaczymy.
Po takich nocach, gdzie pierwsza była trudna z powodu bólu głowy (aklimatyzacja), a druga nie przespana z powodu huraganowego wiatru, żona postanowiła, że jeśli będą miejsca w schronisku Monte Rosa - tam się zatrzymamy idąc na Dufora.
Miejsca były, więc noclegi przed atakiem szczytowym i ten po zejściu ze szczytu przespaliśmy na łóżkach.
Mata była używana jeszcze raz na kempingu, ale tutaj nie ma o czym pisać.
Pierwsze użycie maty Tranoworld na śniegu, w warunkach zimowych niby potwierdza słowa producenta określające jej 3 - sezonowe przeznaczenie. Mi się jednak wydaję, że grubość 3 cm i współczynnik izolacji na poziomie 3,41 pozwalają na zimowe używanie tej maty w polskich warunkach.
Przyjdzie zima, będzie okazja do sprawdzenia tej teorii. Teraz, za 3 tygodnie Micro Lite leci ze mną do Iranu.
Dodałem oczywiście kilka zdjęć z testu maty do ogólnego albumu. To te z numerami od 67 do 75.
http://www.tinyurl.pl/?mVeT32ZF
-------------------------------------------
cześć i czołem