NGT

Pełna wersja: Test matyTrangoworld dzięki Climbshop.pl
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2
Witajcie

W jednym z wątków sondujemy potencjalnych testerów pod 3 pary fajnych spodni - decyzja musi jeszcze poczekać parę dni by plany paru osób nabrały realnego kształtu Wtedy zdecydujemy o losie tych 3 modeli

Ale! Spodnie to nie wszystko.

Test zaczyna się już dziś z użytkownikiem Rytmarem, który dla nas i dla Trangoworld obleci matę:

Mata Micro Lite: http://tiny.pl/q8drf

Rytmar już dziś wybywa w góry. Marsz wzdłuż granicy + spanie pod namiotem. Także stąd taki galop z tą matą.

Testerów do spodni skompletujemy i ten wątek również będzie dla nich. Jedyna trudność dla potencjalnych testerów to fakt.....że sprawozdania z testów w tym wątku zapodawać będzie rytmar który jest klasą sam dla siebie i potencjalni testerzy chcę by mu dorównali.
Nie ma że boli wszak nie jesteśmy tu dla przyjemności jak mówi od wieków słynne engietowe przysłowie

''od wieków''? kurcze jak ten czas szybko leci ... :)
-------------------------------------------
botx

O, fajny i produkt, i tester!

Jestem ciekawy jak sprawdzi (jesli będzie okazja) mata na podłożu z takiego jakby wapiennego drobnego szutru. Miałem taką jedna (McKinley bodaj), niestety po tygodniu przygodnego biwakowania jakiś drobny kamyczek musiał ją delikatnie przebić. Teraz śpię wygodnie pół nocy, później muszę dodmuchać:) Koleżanka spała na Therma-A-Reście i jej jakoś te przygody szczęśliwie wytrzymała.
-------------------------------------------
http://gavagai.ngt.pl

Cztery dni marszu po górach, trzy noclegi w namiocie i ok. 100 km w nogach. To efekt ostatniego wyjazdu. Wspominam o tym, bo ten wyjazd zaplanowany w czasie tzw. ''długiego weekendu'' wymusił na Adminach szczególnie szybkie działanie, aby matę Trangoworld Micro Lite ściągnąć do Wrocławia i oddać w moje łapy.

Wcześniej Gumi spytał mailowo, czy byłbym zainteresowany przetestowaniem takiego czegoś. Oczywiście zgodziłem się i sprawa na jakiś czas ucichła. Jakoś w poniedziałek wspomniałem Gumiemu, że zaraz jadę w góry, pod namiot i jeśli miałbym matę testować, to byłaby to dobra okazja na pierwsze wrażenia. Chyba włożyłem kij w mrowisko, bo zmusiło to Adminów (nie wiem kogo osobiście) do bardzo szybkiego działania. Trwała walka z czasem, aby mata dotarła do mnie na czas, ale udało się za co wielki szacun dla wszystkich zaangażowanych, bo mieli prawdziwe urwanie głowy.
Kurier pojawił się w moim biurze w środę, a w czwartek wcześnie rano wyjeżdżałem. Nie sprawdzałem maty w domu, bo nie było za bardzo czasu - tyle jedynie, aby ogólnie obejrzeć produkt, nieco poważyć i zamienić już spakowanego TaR Prolite 4 nowym nabytkiem. Nie spodziewałem się jakichś niespodzianek w używaniu Micro Lite, bo mat samopompujących używam od lat, więc wydawało mi się, że potrafię je obsługiwać :)

Pierwszy nocleg, po pokonaniu całych Izerów, wypadł gdzieś w lasach karkonoskich. Matę rozwinąłem, zawór odkręciłem i....nic. Prolite żony już się napełnił, a Trangoworld cieniutki, jak na początku. Patrzę na ten dziwny zawór, że może coś tam trzeba pogmerać, może podnieść, może przygnieść, albo przekręcić. Jakiś swobodnie obracający się zielony pierścień - nie spotykany w innych znanych mi samopompach - sugerował, że może jest tam coś czego nie wiem. Tutaj deszcz zaczyna padać, jeść się chce, zimno się robi, a ja gapię się w zawór i szukam, gdzie jest problem.
Nie znalazłem. Napompowałem matę ustami. Okazało się to nad wyraz łatwe. Pięć pełnych dmuchnięć i szóste ''na dobicie'', aby twardość była optymalna. Tutaj bardzo pomocnym okazał się ten tajemniczy zielony pierścień. Łatwo ująć go ustami, a zakręcając, czy odkręcając zawór nic nie przekręca się między wargami, powietrze wpompowane nie ucieka na zewnątrz.
Prolite 4 też musiałem dodmuchać dla pełnej twardości (zawsze muszę to robić). Jej zawór jest zdecydowanie mniej wygodny do takiego pompowania. Część powietrza ucieka bokami, a zamykając całość nakrętka kręci się w ustach, co dodatkowo utrudnia zachowanie ciśnienia wewnątrz. W efekcie na Prolite musiałem poświęcić cztery ''chuchy'' pełne i piąty na koniec.
Taki schemat pompowania obu mat pozostał niezmienny do końca wyjazdu.

Trangoworld Micro Lite ma grubość 3 cm. Współczynnik Rv wynosi według producenta 3,41. To wystarczające wartości, aby zapewnić odpowiednią izolację od podłoża dla temperatur z jakimi miałem do czynienia na tym wyjeździe. Pierwszej nocy termometr umieszczony w przedsionku namiotu (Fjord Nansen Tordis II) wskazał minimalnie 4,5 *C. Drugiej nocy było chłodniej - zaledwie 3 *C, a trzeciej cieplej - ok. 5 stopni. Spałem w śpiworze Yeti NGT+1 z puchem 860 i w bieliźnie PS od Kwarka. Nie zmarzłem, ani od góry, ani od dołu. Mimo, że Micro Lite to mata 3-sezonowa, mi się wydaję, że prawdziwe testy izolacji od podłoża przejdzie ona dopiero zimą.

Każdy kto sypia w namiocie poza polami kempingowymi, gdzieś w górach, wie jak trudno jest tam znaleźć teren odpowiednio gładki (wysokie kępy traw, korzenie, wystające kamienie, skały), ale też całkowicie poziomy. Mówię tu o spaniu ''letnim'', bo zimą na grubej warstwie śniegu jest łatwiej - wystarczy nieco popracować nad platformą pod namiot :)
Producent chwali się specjalną warstwą ARTISTOP mającą zapobiegać zsuwaniu się z maty na pochyłym terenie. To bardzo dobrze w powyższym kontekście, ale ja na razie nie zauważyłem jakichś szczególnych cech powłoki zewnętrznej Micro Lite. Zsuwałem się z niej tak samo, jak zdarzało mi się to w przeszłości śpiąc na innych matach.
Jakich? Spałem na TaR Prolite 4, TaR Military, na samopompie z Decathlonu i na pompowanej TarR NeoAir Xtherm. Oczywiście używałem też tradycyjnych karimat i karbowanego TaR RidgeRest Solar.. Piszę o tym, aby było jasne do jakich modeli będę się odnosił testując matę Trangoworld.

Komfort snu okazał się na razie bardzo dobry. Po trzech nocach nie mam nigdzie odcisków, siniaków, nic mnie nie boli, nie jestem połamany :). Dla próby kładłem się niekiedy na sąsiednią Prolite i tam było jakby nieco bardziej ''miękko''. Nic to dziwnego - w końcu mata żony ma większą grubość: 3,8 cm. Tą większą grubość i tym samym ''miękkość'' dało się szczególnie wyraźnie odczuć siadając na obu samopompach. Kiedy pod Micro Lite wyczuwałem podłoże - Prolite dawała jeszcze delikatne odczucie cienkiej warstwy gąbki pod tyłkiem.

To początek mojego testu maty samopompującej Trangoworld Micro Lite. Myślę, że będą miał sporo okazji do tego, aby maty używać i dobrze ją poznać. Jak wielokrotnie wspominałem mój główny sezon górski to zima i mimo że producent określa Micro Lite, jako produkt 3-sezonowy, to wysoki współczynnik izolacji, dobra grubość, czy wreszcie potrzeba wiedzy i poznania dla dobra ogólnego, wręcz zmuszają mnie do snucia planów używania tej samopompy na śniegu. W przyszłości oczywiście ;).
No chyba, że dostawca przedmiotu testu zabierze mi matę, jako używaną nie zgodnie z przeznaczeniem :))
Latem też mam kilka planów wyjazdowych, gdzie spodziewam się używać namiotu. Co z tych planów wyjdzie zobaczymy, bo już teraz coroczny wyjazd w Alpy wydaje się nierealny z powodu skasowania samochodu :(
No, ale są też inne góry i inne możliwości.

Pierwsze użycie Micro Lite w terenie wprawiło mnie w niezłą konsternację z powodu niesamopompowania się samopompy :). Wręcz pomyślałem, że to taka jej cecha, że tak ma być, ma być ona pompowana ustami. Łatwość z jaką się to robi jeszcze bardziej mnie do takiego przypuszczenia skłaniało.
Teraz jednak mata leży sobie w domu z odkręconym zaworem - w takim stanie trzymam wszystkie moje samopompy - i coś tam zaczyna się Trangoworld wypełniać. Jest więc nadzieja, że to pierwotne niedomaganie maty było wynikiem bardzo długiego przetrzymywania jej w stanie zwiniętym, gdzieś w magazynach. Być może czas wyleczy rany, pianka odzyska sprężystość i będzie to znowu mata samopompująca. Nie pamiętam już, jak to było z innymi moimi samopompami, a też żadnej nie brałem w góry zaraz po zakupie. Zawsze troszkę wcześniej poleżały sobie w domy odprężone.

Zobaczymy jak to się dalej rozwinie. Napiszę wkrótce coś o ''technikalich'', bo nieco poważyłem, pofotografowałem. Na teraz skupiłem się na wrażeniach z użycia w terenie. Te wydają mi się ważniejsze w testowaniu od suchych cyferek. Dlatego wrażenia pierwsze. Ogólnie też takie opisy praktycznego używania maty będą tutaj dominowały.
Powstanie też oczywiście album, gdzie będę umieszczał zdjęcia dokumentujące kolejne etapy testu.
-------------------------------------------
cześć i czołem

Z Prolite miałem to samo.
Kupiona ze sklepu musiała kilka dni poleżeć, zanim się ''napompowała''

Przeczytane Dziekuje za słów kilka o niesamopompie która jak mniemam musi dojrzeć by być samopompą.

może kontakt z dystrybutorem celem ustalenia, czy tak być powinno, rozwieje wątpliwości.

W zeszlym tygodniu mialem na sobie po raz pierwszy spodnie Trangoworld Plus UU TRX. Ciekawa kombinacja Schoeller z tyłu i Windstopper z przodu od góry do kolan. Generalnie spodnie sa bardzo pokombinowane. Na tyłku materiał troche grubszy, na dole nogawki od wewnatrz wzmocnione Kevlarem. Odpinane na zamki mini getry wewnątrz nogawek. Na dole nogawek zamki i rzep do regulacji szerokosci. Temperatury były tak miedzy 5 i 10 stopni, wiatr i zachmurzenie i to jest chyba optymalne dla tych spodni. Producent okresla je jako zimowe ale jak dla mnie to są za cienkie na zimę.

Pozwolę sobie na kilka słów wyjaśnienia

1/ problem z samopompowaniem maty - wynika rzeczywiście z faktu, że nowe maty, po wyprodukowaniu i testowym napełnieniu (każda sztuka jest sprawdzana pod względem szczelności) są wypompowane i zwinięte dość ciasno. To powoduje, że dość sporo trwa zanim pianka wróci do właściwego kształtu

2/ zawór - w matach Trangoworld jest dwuczęściowy. Ustnik (cześć zielona) obraca się luźno i nie ma wpływu na zamknięcie czy otwarcie zaworu. Poniżej znajduje się pierścień, który właśnie służy do otwierania i zamykania.

Dlaczego taka konstrukcja? W zasadzie tester sam to zauważył. Ma dwie podstawowe zalety. 1) Higiena - brudnymi nieraz paluchami manipulujemy przy pierścieniu, a nie przy elemencie, który wkładamy do ust.... 2) niezależnie można dmuchać jak i manewrować zaworem, co znacznie ułatwia nadmuchiwanie.

Jeśli pojawia się jakieś pytania lub wątpliwości, to jestem do dyspozycji.
---
Edytowany: 2014-06-27 01:39:02
-------------------------------------------
http://www.climbshop.pl

Dziś oglądałem matę i rzeczywiście ''ma się dużo lepiej''.
Przypuszczenia o ściśnięciu gąbki poprzez długie magazynowanie potwierdzają się.

Obiecałem co nieco napisać o pomiarach :)

Micro Lite wg. producenta waży 712 g. Moja kuchenna waga elektroniczna pokazuje nieco inne cyferki. Sama mata waży 732g, ale jest ona spięta dwoma paskami gumowymi, które dodają 6g, czyli waga netto samopompy wynosi 726g.
Do tego należy dodać worek. Waga twierdzi, że jest on ciężki na całe 21g.
Worek jest nieproporcjonalnie duży w stosunku gabarytów zwiniętej maty. Jest tak obszerny, że można by tam zmieścić niemal dwie Micro Lite.
http://www.tinyurl.pl/?ZRxSQYDY

Dlatego też na wyjeździe używałem worka od TaR Prolite 4. Mimo, że ten jest nieco cięższy (23g) i też za luźny, to jednak nadmiar materiału nie jest tak ogromny i nie plącze się w plecaku przeokrutnie :)
http://www.tinyurl.pl/?u4aiKZkV
http://www.tinyurl.pl/?riULW5uN

Worek TaR jest wykonany z grubszego, bardziej sztywnego materiału, a dodatkowej wagi dodaje plastikowy stoper na lince ściągającej.
http://www.tinyurl.pl/?moyhE2uW

Trangoworld użyło do uszycia swego pokrowca materiału lżejszego, bardziej ''lejącego'', co wydaje się rozsądne, ale zupełnie nie rozumiem rozmiarów worka, które są po prostu jakby ''po starszym bracie''.
http://www.tinyurl.pl/?WzqDTg17
http://www.tinyurl.pl/?8ehpOdHJ

Nie wiem też do czego ma służyć ten potężny pas pod workiem, bo jeśli do przenoszenia to chyba namiotu - nie maty o masie zaledwie 700g.

Zwinięta Micro Lite tworzy rulon o średnicy nieco mniejszej niż Prolite 4. Dokładnej cyferki nie podam, bo ta zmienia się bardzo wyraźnie w zależności od miejsca pomiaru, czy też staranności zwijania. Zamiast tego, takie porównanie do średnicy Jetboila:
http://www.tinyurl.pl/?EHPZCie0

Trangoworld Micro Lite przed zwijaniem jest składana na pół, a że jej szerokość jest standardowa (50 cm) - identyczna z tą w Prolite - więc długość obu rulonów jest taka sama.
http://www.tinyurl.pl/?jjUTZA7a

Materiał pokryciowy po obu stronach maty wydaje się różnić jedynie kolorem. Obie strony są gładkie w dotyku, a wzory siateczki ripstop są identyczne.
http://www.tinyurl.pl/?65kyEiVR
http://www.tinyurl.pl/?98wAzcmE

To inaczej niż w Prolite, gdzie pokrycie górne jest zupełnie inne od tego spodniego. Dół maty jest wykonany z materiały szorstkiego, jakby grubszego, sprawiającego wrażenia bardziej odpornego na uszkodzenia i przebicia.

Aby przy grubości 3 cm zachować tak dobrą wagę - pianka maty jest oczywiście nacinana. Producent nadał nazwę swemu rozwiązaniu: ''Channel Cut Foam''.
Kanały prowadzone są równolegle do podłoża, dzięki czemu cała powierzchnia maty jest gładka, nie ma pozbawionych wypełnienia miejsc prowadzących do podłoża, nie widać pustych przestrzeni między pianką, jak to ma miejsce w Prolite.
http://www.tinyurl.pl/?oOovFCg7

Inna nazwa własna to ARTISTOP - pokrycie mające ponoć aż o 70% zwiększać właściwości antypoślizgowe maty. Jak pisałem, na razie nie zauważyłem zbawiennego wpływu takiego czegoś na moje zsuwanie się z samopompy w czasie snu. Jest jednak prawdą, że nie zwracałem na ten czynnik szczególnej uwagi, bo nie czytałem niczego o Micro Lite przed wyjazdem i nie zdawałem sobie zupełnie sprawy z jej cech (bardzo mało czasu). Teraz, przy kolejnych użyciach bacznie przyjrzę się temu ARTISTOP, porównując odczucia bezpośrednio z inną matą. Być może jest tutaj jakiś postęp, skoro producent się nim chwali.

Jest też ROUNDLIP. Zawór z ruchomym, zielonym (higienicznym) pierścieniem, który wprawił mnie w spore zakłopotanie pierwszego wieczora, gdy po jego odkręceniu mata nie chciała się napompować.
http://www.tinyurl.pl/?6gcCRkoi

W praktyce ten zielony ustnik okazał się bardzo wygodnym do pompowania ustami, a sam wentyl bardzo wydajny. Pompowanie było bardzo szybkie i tak samo łatwo dało się wypuszczać powietrze z maty.
Ciekawym elementem całości jest kapturek zakrywający zawór. Chroni on korek przed pobrudzeniem, ale też jest wewnątrz karbowany - jak powierzchnia wentyla - więc nałożenie przykrywki uniemożliwia samoczynne odkręcenia zaworu. Co ciekawe nawet odkręcony zawór uszczelnia się po nałożeniu na niego wspomnianego kapturka.
Po pierwszych użyciach zawór tej maty bardzo mi się podoba. Żaden inny, których używałem dotychczas nie był, w moim odczuciu, tak wygodny i przemyślany, jak ROUNDLIP.

Trangoworld Micro Lite ma kształt mumii. To obniża wagę całości niewiele ujmując funkcjonalności. Prolite to też mumia, ale nie tak radykalna :)
Micro zarówno w części dolnej - w nogach, jak i u góry zwęża się wyraźnie mocniej niż produkt Therm-a-Rest.
http://www.tinyurl.pl/?jQqNsATH
http://www.tinyurl.pl/?638RY0gG

Jeszcze dwa linki.
Ten do oficjalnej strony produktu, gdzie mata jest umieszczona w zakładce Mountaineering-Expedition:
http://www.tinyurl.pl/?eyxpxNmh

A tu mój, tworzący się album testu:
http://www.tinyurl.pl/?eRZ6z9Kl
-------------------------------------------
cześć i czołem

Maty nie zabieram na każdy wyjazd, a jedynie wtedy gdy przewiduję potrzebę noclegu na niej. Toteż od czerwcowego, opisanego wyjazdu -mimo że ja bywałem w górach - mata leżała sobie w domu pęczniejąc :)

Teraz wróciłem z Niżnych Tatr, gdzie przeszedłem ichnią graniówkę.
http://turystyka.interia.pl/gory/globtro...84,1000081
Przydał się i namiot i mata. Jest materiał do kolejnych uwag odnośnie Trangoworld Micro Lite.

W górach byłem pięć dni. Każdy z nich to kilka godzin marszu, przy mocno zróżnicowanej pogodzie - od burzy z gradem i wiatrem wiejącym z szybkością ponad 100 km/h, do całkiem solidnych upałów pod koniec tygodnia.
Trasa wymagająca, bo z dużą liczba podejść i zejść, nie zawsze przejrzysta, a do tego w swojej wschodniej części mocno ''zanieczyszczona'' powalonymi drzewami. Źródła wody są dość rzadkie, więc trzeba było się trochę nadźwigać, aby pić było co i co zagotować.
http://www.tinyurl.pl/?QOilLXkh

Były dwa noclegi pod namiotem, jeden w ''utulni'' i jeden w łóżku w schronisku.
Pierwszy raz matę rozwinąłem koło utulni Andrejcova. Rozstawiłem tam namiot, bo to zawsze bardziej intymnie, niezależnie i bardziej komfortowo. Nikt nie chodzi po tobie, ani ty po nikim :).
Nikt ci nie chrapie, nie stęka, wstajesz kiedy chcesz - nie wtedy, kiedy ktoś pierwszy wyrywny, budzący wszystkich.
Mata tradycyjnie nie napompowała się sama. Nie pomógł jej fakt, że przed wyjazdem, kilka dni była zwinięta, bo plecak był wcześniej częściowo spakowany.
W każdym bądź razie pompowanie ustami było konieczne i to całkowite, bo na zewnątrz siąpił deszcz i chciałem wejść do środka jak najszybciej, więc nie miałem czasu czekać, czy coś tam drgnie i pompowania będzie mniej. ProLite żony po odkręceniu zaworu zareagowała wyraźnie lepiej. U mnie pięć dmuchów w zawór i po sprawie - mata gotowa.
Noc była zimna biorąc pod uwagę porę roku. Mój termometr pokazał min. 3,6 *C. Spałem w cienkich leginsach Arcteryxa i koszulce merino z długim rękawem (Decathlon). Śpiwór to nasz NGT +1. Było mi całkowicie komfortowo zarówno pod względem temperatury, jak i wygody pod plecami. Grubość 3 cm zapewnia nie tylko odpowiednią miękkość, ale też znacznie niweluje zawsze spotykane nierówności pod podłogą namiotu. Spanie mogłoby być lepsze, gdyby nie wiatr szarpiący mocno namiotem przez większość nocy.

Drugi nocleg wypadł koło utulni Ramża. Przyszliśmy tam z żoną tak wcześnie, że wewnątrz spotkaliśmy tylko dwie pary Czechów. Ogólnie przez cały dzień nie za bardzo widzieliśmy jakichś ludzi wokół siebie, więc założyłem, że tak mało będzie nas tutaj nocowało. Rozbijanie namiotu wydało się wobec tego trochę bezzasadne - postanowiliśmy spać wewnątrz na dechach tworzących platformę. Mata wyjęta z plecaka i położona na okolicznej trawie, tym razem napompowała się nieco sama, tak że ja musiałem ją zaledwie dodmuchać do pełna (3 dmuchnięcia).
Decyzja o spaniu wewnątrz szałasu okazała się błędną. Wieczorem zaczęli ściągać inni chętni noclegu, a w końcu pojawiła się grupa Węgrów - gadatliwych, głośnych i pijących piwo niemal do północy. Pogoda była taka niepewna. Gdzieś kręciła się burza, coś czasami kapało z nieba, a mi też nie chciało się już rozkładać obozu, toteż zostaliśmy na swojej pryczy. W efekcie wyspałem się znacznie gorzej niż pod namiotem. Nie była temu winna mata, bo ta na równych dechach zapewniała komfort leżenia niemal łóżkowy. Nie był też winny śpiwór, bo noc była ciepła - przespałem ją w samej bieliźnie (majtki).
Winni byli pseudoturyści mający w dupie potrzeby innych i nie wyobrażający sobie wyjazdu poza dom bez chlania alkoholu. Często takich spotykam w naszych schroniskach, ale tutaj z racji dużych odległości od cywilizacji, miałem nadzieję spotkać ludzi nieco innych, szukających atrakcji różnych niż te znane z nizin.
Rano wyniosłem się z Ramży, budząc z radością co poniektórych :)

Trzeci dzień był ciężki z racji normalnie, planowanej odległości do przejścia, ale też dlatego, że musieliśmy zejść z z przełęczy Certovica do najbliższego miasteczka, aby uzupełnić zapasy żywności. W efekcie dodatkowej drogi przybyło - mocno stromo w dół i długo, pionowo do góry, aby wrócić na szlak do punktu zejścia.
Podobno można rozbijać namiot koło schroniska Stefanikova Chata, ale nawet nie pytałem się o taką opcję, ciesząc się tą odrobiną luksusu, jaką da mi prysznic, normalny obiad i nocleg w łóżku.
Prysznic odbył się wprawdzie w zimnej wodzie, bo ciepła miała być dopiero od 20-stej, a kabiny zaledwie dwie, co zapowiadało wieczorną kolejkę, ale po trzech dniach ostrego pocenia się to i tak radość!
Maty do spania oczywiście nie używałem tej nocy.

Kolejny nocleg koło utulni Durkova pod Chabencem. Tutaj mimo że ludzi początkowo było niewielu - natychmiast rozstawiłem namiot. Dodatkową zachętą były przecudne widoki dookoła - wystarczyło tylko wychylić głowę na zewnątrz. Miejsce urocze, ciche, niemal wołające: zostań na dłużej! Niestety w Donovaly czekał samochód zostawiony tam kilka dni wcześniej, a żeby tam dotrzeć pozostał do przejścia ostatni, najdłuższy odcinek graniówki, liczony na 8 do 9 godzin.
Trzeba było iść spać szybko, bo pobudka była zaplanowana wcześnie.
Grzmoty i ciemne chmury znowu nieco postraszyły, ale w nocy tylko deszcz popadał.
Mata rzucona na trawę, podobnie jak wcześniej koło Ramży, nieco nabrała oddechu, więc ja musiałem ją tylko dopompować dla pełnej twardości. Wystarczyły trzy dmuchnięcia. Noc była ciepła, przespana w bieliźnie. Spało się wyśmienicie, tak że wczesna zrywka, kiedy dookoła jeszcze szaro, była zdecydowanie niemiła. Ale obowiązki panie, obowiązki. Parafrazując słynne forumowe powiedzenie - nie dla przyjemności tam pojechałem ;).

Podsumowując tą część testu - mata spisała się dobrze. Początkowo, z racji długiego przebywania w stanie zwiniętym i braku czasu, nie pompowała się tak, jakbym oczekiwał. Później to się poprawiło. Micro Lite wymagała tylko dopompowania, podobnie jak ProLite. Mimo wszystko mata TaR-a sama nadal pompuje się szybciej i mocniej. Zobaczymy, czy Trangoworld z czasem się ''rozkręci''.
Podtrzymuję swoją opinię o bardzo udanym zaworze. Świetnie się poprzez niego pompuje, ale też łatwo schodzi powietrze przy zwijaniu maty. O poziomie izolacji od gruntu trudno nadal coś powiedzieć, bo to jeszcze nie te temperatury w górach, aby poważnie popróbować.
Ale przyjdzie czas, będzie rada :)

http://www.tinyurl.pl/?H5vKvhPN
-------------------------------------------
cześć i czołem


[Obrazek: 8621-11-1.jpg]


[Obrazek: 8621-11-2.jpg]


[Obrazek: 8621-11-3.jpg]

Moje spodnie softshell Trangoworld Plus UU TRX zadziwily mnie. Wytrzymały pieciogodzinne podejscie w mrzawce na przemian z lekkim deszczem. Nie przemokły! Czyzby dzieki temu, ze nie byly jszcze prane i DWR działa?

Pierwsze testy na śniegu naszej maty Trangoworld za mną :)

Myślałem, że w tym roku nie pojadę w Alpy z powodu kasacji samochodu, ale na szczęście są jeszcze na świecie inne środki transportu. I tak oto połączonymi siłami lotniczo - kolejowymi dotarłem do Zermatt.
To nie jest tak wygodne, jak wyjazd z samochodem, gdzie pakuję rupiecie do bagażnika i dopiero wychodząc na konkretny szczyt wybieram co będzie mi potrzebne. Tutaj wszystko - na wszystkie dni pobytu - musiałem nosić ze sobą w plecaku, również to czego potrzebowałem na czas podróży. W efekcie plecak był duży i ciężki. Myślałem w związku z tym, aby nie brać tym razem maty Trangoworld, bo to przecież ponad 700g, a mój XTherm waży zaledwie 410g. No, ale test dla NGT się toczy i taka okazja do nowych doświadczeń nie mogła być stracona! :)

Pierwszy nocleg wypadł na kempingu w Zermatt, gdzie dotarłem już po ciemku. Tam, jak to na polu namiotowy - gładko i ciepło, bo przecież lato mamy, więc spanie było w pełnym komforcie. Niestety samopompowanie się Micro Lite nadal jest dość mocno iluzoryczne. Po odkręceniu zaworu coś tam się niby napełnia, ale później nie widać postępów we wzroście grubości maty, niezależnie od czasu oczekiwania. Dobrze że zawór jest fajny, to też - zawsze konieczne - pompowanie ustami jest nad wyraz łatwe.

Następny nocleg już na lodowcu. Rozstawiłem namiot nieopodal Roccia Nera, tak aby rankiem ruszyć na Castora, a później na Polluxa.
Noclegi na wysokości ponad 3700 m n.p.m. i wejście na dwa 4 - tysięczniki miały służyć aklimatyzacji przed celem głównym wyjazdu - Dufourspitze.
Z kolei cały ten alpejski wyjazd to forma aklimatyzacji przed wylotem do Iranu, gdzie wybieram się pod koniec września z zamiarem zdobycia Demawenda.

Na oba planowane szczyty udało się wejść jednego dnia, ale noclegi na lodowcu były dwa. Po zejściu z góry nie chciało mi się już zapylać do stacji na Klein Matterhorn - postanowiłem zostać na lodowcu jeszcze jedną noc. Powód? Jakaś tam odległość do przejścia po poprzednim wysiłku, w większości pod górę z ciężkim plecakiem na garbie, ale co najważniejsze - uznałem, że spanie tak wysoko to dobre przygotowanie organizmu do dalszej wysokogórskiej działalności.

Mata samopompująca oczywiście nie napompowała się sama, ale w tych ''okolicznościach przyrody'' było jej to wybaczone :). Natomiast sporym zaskoczeniem był chłód pod nerkami, jaki odczuwałem leżąc w namiocie. Dramatu nie było, ale o komfortowym śnie bym nie powiedział. Na szczęście byłem przygotowany na taką okoliczność :).
Noszę ze sobą kawałek karimaty, takiej przypominającej wytłoczki na jajka, składający się z dwóch elementów i ogólnie służący jako poddupnik, tam gdzie mam ochotę siadać. Dwie części złożone dają lepszą izolację, a rozłożone umożliwiają odpoczynek w dwie osoby. W razie noclegu jest też opcja wsunięcia tego pod matę, akurat na odcinku pleców i dupska, co pomaga odizolować się od nieprzyjemnego ''ciągu'' od dołu, czego strasznie nie lubię, bo spać lubię wygodnie i w pełnym cieple, zapominając o lodzie pod spodem.
Dlaczego byłem jakoś tam przygotowany na użycie dodatkowej izolacji? Bo miałem już takie przypadki, że trzeba się było wspomagać, mimo że temperatury na zewnątrz tego nie zwiastowały - nawet śpiąc na macie TaR Prolite 4, która właściwie zawsze wystarczała mi termicznie w zimowych biwakach. Zauważyłem, że spanie na śniegu, nawet w silnym mrozie, nie powoduje takich niedogodności w izolacji od spodu, jak leżenie na wielkim lodowcu, czy na dużej ilości wody pod spodem. Nie wiem, czy jest jakieś teoretycznie wytłumaczenie tego, ale kiedyś rozstawiłem namiot na środku jeziora (na lodzie) i mimo że temperatura w nocy nie była niższa niż -5*C, marzłem od spodu. Prolite 4 nie dawała rady i wspomagałem się wspomniana karimatą. Co ciekawe drugi nocleg na brzegu, na śniegu, w identycznych ogólnie warunkach, był komfortowy termicznie.
Również noclegi na lodowcu - mimo różnych, wcale nie rekordowo niskich temperatur - wydawały mi się zawsze chłodniejsze, niż spanie w takich samych mrozach na nizinach pokrytych śniegiem.
Ale to nie tak łatwo porównać, bo sama temperatura nie jest tym co wyznacza możliwość komfortowego snu. Potrafi być różnie przy podobnych wartościach na termometrze, zależnie od wilgotności powietrza, zmęczenia, najedzenia, wcześniejszego ewentualnego zmarznięcia, czy też po prostu ''takiego dnia''. Tym niemniej te noclegi, na wodzie i następny na brzegu - tuż po sobie - dały mi do myślenia, że może duża masa wody pod plecami jest trudniejszą do odizolowania niż tylko śnieg leżący na ziemi.

Tutaj pierwszej nocy miałem minimalnie -7,5 *C, ale chłód od dołu, w okolicach nerek, odczuwałem już od początku leżenia na macie, jeszcze za dnia, gdy grzało słońce i na zewnątrz było po prostu ciepło.
Drugiej nocy wiało potężnie i mróz był większy: minus 11*C. Co ciekawe wpływu na odczuwanie chłodu pod plecami nie miało to właściwie żadnego. Z mikrokarimatą pod Micro Lite spałem tak samo ciepło, jak nocy poprzedniej. Oczywiście słowo ''spałem'' jest tutaj nieco na wyrost, bo koszmarny trzepot powłok namiotu pozwalał na co najwyżej przerywaną drzemkę. Znowu okazało się, że to jak mocno ''ciągnie'' od dołu zależy bardziej od zimna zamkniętego w tym na czym leżymy, niż od ogólnej temperatury otoczenia. Od otoczenia izoluje śpiwór - jeśli dobry to będzie ciepło. Mata od tego co u dołu.
W moim przypadku temperatura lodowca pod podłogą namiotu była w miarę równa, niezależnie od temperatury na zewnątrz, dlatego chłód pod plecami odczuwałem podobnie za dnia, gdy dzięki słońcu było ciepło i w nocy, gdy znacznie się ochłodziło.

Jestem teraz bardzo ciekawy stopnia izolacji maty Trangoworld, kiedy będę na niej sypiał w naszych górach, w podobnych temperaturach, jak te spotkane tam na alpejskiej przełęczy. Czy sama mata wystarczy dla spokojnego snu, czy też potrzebne będzie wspomaganie?
Zobaczymy.

Po takich nocach, gdzie pierwsza była trudna z powodu bólu głowy (aklimatyzacja), a druga nie przespana z powodu huraganowego wiatru, żona postanowiła, że jeśli będą miejsca w schronisku Monte Rosa - tam się zatrzymamy idąc na Dufora.
Miejsca były, więc noclegi przed atakiem szczytowym i ten po zejściu ze szczytu przespaliśmy na łóżkach.
Mata była używana jeszcze raz na kempingu, ale tutaj nie ma o czym pisać.

Pierwsze użycie maty Tranoworld na śniegu, w warunkach zimowych niby potwierdza słowa producenta określające jej 3 - sezonowe przeznaczenie. Mi się jednak wydaję, że grubość 3 cm i współczynnik izolacji na poziomie 3,41 pozwalają na zimowe używanie tej maty w polskich warunkach.
Przyjdzie zima, będzie okazja do sprawdzenia tej teorii. Teraz, za 3 tygodnie Micro Lite leci ze mną do Iranu.

Dodałem oczywiście kilka zdjęć z testu maty do ogólnego albumu. To te z numerami od 67 do 75.

http://www.tinyurl.pl/?mVeT32ZF
-------------------------------------------
cześć i czołem


[Obrazek: 8621-13-1.jpg]


[Obrazek: 8621-13-2.jpg]


[Obrazek: 8621-13-3.jpg]

Małe uzupełnienie ostatniego wpisu.

Wychodząc rano na szczyty Castor i Polluxa wyleciało mi z głowy, aby odkręcić zawór w macie Trangoworld. Można się było spodziewać, że kiedy wzejdzie słońce i przyświeci ostrzej, to w zamkniętym namiocie zrobi się konkretnie ciepło. Nie jest to tym, czego maty samopompujące pożądają najbardziej :).
Rzeczywiście poświeciło i pogrzało. Kiedy wróciłem z góry i spojrzałem na termometr - ten wskazał temperaturę wewnątrz ponad 42 *C. Na szczęście na macie nie wywarło to żadnego wrażenia. Nic się nie wybrzuszyło, nie rozszczelniło, ani nie odkleiło.

Nadal jest co testować :))
-------------------------------------------
cześć i czołem

Ufff! To dobrze!
Dzięki rytmar świetnie prowadzisz ten test. 8)

@rytmar zazdroszczę tych braci :) i to jeszcze przy takiej pogodzie
-------------------------------------------
Butchy

Pisałem wyżej o wyjeździe do Iranu, a tu już po wszystkim :(

Wróciłem jakiś czas temu, ale jak to zwykle bywa - po dłuższej nieobecności w pracy, jest pełno tyłów do nadgonienia, a bieżące sprawy nie poczekają :) Stąd opóźnienie w relacji.

Matę zabrałem ze sobą na wyjazd, którego celem było zdobycie Demawenda. Spałem w schroniskach, więc nie było to właściwie żadne wyzwanie dla Micro Lite, ale to już kolejny nasz wspólny wyjazd testowy, więc - było, nie było - wiedza o przedmiocie testu wzrasta sukcesywnie :)

Schronisko Bargah leży na wysokości prawie 4200 m np.m. a że jest to kamienny budynek, bez żadnego ogrzewania, toteż w sali sypialnej jest naprawdę zimno, szczególnie nocą. Mimo to temperatury wewnątrz nie spadły poniżej zera i od dołu też nic nie ciągnęło, bo na śniegu przecież nie leżałem, a na surowych deskach ułożonych w poprzek stalowego łóżka. Pierwszej nocy wprawdzie żałowałem, że wziąłem tak cienki śpiwór (Yeti NGT+1), bo za diabła nie mogłem się rozgrzać, ale później było już znośnie.
Mata tradycyjnie już nie napompowała się sama, ale na tej wysokości nie było to czymś, co mógłbym jej wypominać :). Podobnie niechętny do samodzielnej pracy był TaR Prolite 4 mojej żony. Później spało się wygodnie, choć na twardych dechach, mata o grubości 3 cm, nie jest jakimś super komfortowym materacem - coś tam tu i ówdzie pociskało niekiedy :).
Obie maty pompowałem ustami i po raz kolejny zawór Trangoworld okazał się zdecydowanie wygodniejszy do takiego zadania niż ten w macie TaR.

Teraz kolejne wyjazdy - może jakiś namiot jeszcze jesienią (?). Zimą rozpoczyna się dla mnie sezon biwakowy w górach, toteż trochę pośpimy razem - mata i ja :)

Dodałem do albumu kilka zdjęć z matą w roli głównej (76-79).

https://picasaweb.google.com/11435021291...redirect=1
-------------------------------------------
cześć i czołem


[Obrazek: 8621-17-1.jpg]


[Obrazek: 8621-17-2.jpg]


[Obrazek: 8621-17-3.jpg]

Ponieważ nie mogę się doszukać wątku ''Poszukiwany/poszukiwana...'' gdzie była mowa o spodniach Trangoworld podepnę się tutaj. Wszak firma ta sama a tytuł wątku nie jest jednoznacznie kojarzący się z matą. Ale jakby co to Admin jakiś niech przesunie gdzie uważa za stosowne.
Zakupiłem spodnie, którymi byłem zainteresowany (Gaddy) w rozmiarze L.
Spodnie fajne, materiał bez zarzutu, szwy równiutkie, bez jakiś wystających nitek.
Spodnie w tym rozmiarze są niemal idealne na osobę do 175 cm i IMO do max 88 może 90 cm w pasie. Wszyscy, którzy mają powyżej to już lipa niestety.
Wszystko byłoby git, gdyby nie to że spodnie mają stosunkowo wąskie nogawki i dlatego musiałem je zwrócić. Zwyczajnie przy kucaniu czy schylaniu się istniała obawa że szwy mogą z czasem nie wytrzymać.
Gdzie jak gdzie, ale akurat w nogach nie mam za dużo ''naddatków'' w postaci tłuszczu, i raczej mam w miarę normalną budowę.
Tak więc gdyby ktoś się przymierzał do zakupu, miejcie to na uwadze. Jeśli nie masz nóg jak genderowa młodzież może być problem.

Kolejną noc na macie Trangoworld przespałem.

Zimy na razie nie widać, nawet w górach - raczej łatwiej tam o błotsko niż śnieg. Dlatego pomyślałem o noclegu we wiacie, coby nie martwić się uświnieniem siebie i sprzętu.
Ponieważ we wiacie, do której dotarłem po zmroku, miejsce na górze - idealnie nadające się do spania - było zajęte, pozostało spanie na podłodze. Szkoda, bo przy gruncie jest nieco zimniej, ale śpiwór miałem ciepły, więc problemu nie widziałem.
Matę rzuciłem na deski podłogi odpowiednio wcześniej, aby miała ona czas na (samo)napompowanie. Niestety, tradycyjnie już, skończyło się na pompowaniu ustami, bo mata leżała sobie niewzruszenie sflaczała, nie wykazując oznak, aby upływ czasu miał jakikolwiek wpływ na wzrost jej grubości.
Samo spanie należało do tych z gatunku przyjemnych. Noc była cicha (bezwietrzna), izolacja od dołu komfortowa, a Cumulus Teneqa 850 zapewnił odpowiednią dla komfortowego snu temperaturę :)
Zimno na zewnątrz też nie było. Nie miałem termometru, ale wychodząc ok. 10 wieczorem ''na bok'' zauważyłem, że trawa pokryta jest już szronem. Potem musiało być zapewne chłodniej, czyli jakiś tam mróz był, ale raczej nieduży.

Zimy w najbliższym horyzoncie czasowym nie widać. Chcą ponocować troszkę w górach, trzeba będzie chyba skupić się na wiatowaniu.
Z drugiej strony ma być nieco chłodniej, więc może błoto pozamarza (choćby nocą) co zachęci do brania namiotu.

Zobaczymy, jaki będzie ten weekend. I kolejne.

Dodałem zdjęcia (80-85):

https://picasaweb.google.com/11435021291...redirect=1
-------------------------------------------
cześć i czołem

Tym razem byłem w Górach Izerskich.
Przez dwa dni zrobiłem wielką pętlę przez czeskie i polskie szlaki, zaznaczając na GPS-ie napotkane wiaty i fajne pod namiot punkty. Spodziewam się zimą troszkę pobiwakować w tych górach.

W jednej z takich wiat zamontowałem się na noc. Teraz słońce szybko zachodzi, tak że dotarłem do miejsca biwaku w całkowitych ciemnościach i gęstej mgle, która pojawiła się wraz z nocą. Dobrze, że miejsce na biwak miałem upatrzone, znane bo szukać czegoś w takich warunkach byłoby niemiło.
Im później i wyżej - tym zimniej na dworze. Za dnia było dość ciepło, świeciło słońce, a teraz mróz nadszedł i zamroził powstałą wcześniej wilgoć. W efekcie dechy podłogi we wiacie pokryły się warstewką lodu, tak że trzeba było bardzo uważać, aby nie wywinąć orła stawiając kroki.
Przez noc ten lód pod spodem się roztopił, a więc mimo teoretycznie wodoodpornej płachty umieszczonej pod matą samopompującą, wszystko było mokre - mata i śpiwór w miejscach, gdzie opadał na podłogę. Dodatkowo na wilgotny klimat we wiacie wpłynęła odwilż poranna, która objawiała się powszechnym kapaniem wody - z dachu, ścian i z okolicznych drzew, pokrytych uprzednio śniegiem i szronem.
Poza nieprzyjemną wilgocią spało się całkiem przyjemnie. Noc nie była zimna. Termometr pokazał minimalnie -3,5*C. Mimo, że podłoga wiaty umieszczona jest wysoko co powoduje, że wiatr swobodnie hula pod spodem, mata Trangoworld zapewniła dostatecznie dobrą izolację od dołu. Również śpiwór Teneqa 850 mimo ogólnego zawilgocenia, był wystarczająco ciepły, aby dało się przespać noc komfortowo w samych slipach.

W sprawie maty Micro Lite chyba nastąpił mały przełom :)
Dotychczas jej podstawową wadą były problemy z samopompowaniem. Praktycznie zawsze pompowałem ją ustami nie mogąc się doczekać, aż zrobi to ona sama. Miałem takie doświadczenie z domu, gdzie mata wyjęta z plecaka, rozwinięta i schowana do szafy, gdzie trzymam ją z innymi w pozycji stojącej - wyciągnięta na kolejny wyjazd była zawsze niemal tak samo płaska, jak po rozwinięciu. Tak jakby pianka wewnątrz nie miała siły, aby się rozprężyć mimo otwartego zawora.
Wymyśliłem sobie, że jej pomogę :). Zacząłem chować matę napompowaną ustami do pełna z zakręconym zaworem, tak aby pianka była rozprężona maksymalnie.
I bingo! Jest lepiej! Mata po wyjęciu z plecaka, otwarciu zaworu, zaczyna sama wyraźnie rosnąć do stanu takiego, że wymaga jedynie dopompowania - identycznie jak w ProLite. Nadal jest nieco wolniejsza w swoje pracy, ale spodziewam się tutaj postępów. Jest wyraźnie lepiej niż było. Widocznie pianka musiała być kiedyś tak mocno i długo ściskana, że nie była w stanie odzyskać swojej sprężystości sama, zwijana co jakiś czas znowu na kolejne pakowania. Jak postała sobie kilka dni maksymalnie rozprężona, otwarta - jakby wróciła od formy. Teraz po mocnym ściśnięciu potrafi sama wrócić do stanu poprzedniego.
To dobrze, bo ogólne produkt jest doby, dość lekki, nieźle izolujący, bardzo pakowny, z bonusem w postaci świetnego zaworu.

Niebawem kolejne wyjazdy i kolejne doświadczenia, którymi z przyjemnością się z Wami podzielę :)


Nowe zdjęcia 86-91
https://picasaweb.google.com/11435021291...redirect=1
-------------------------------------------
cześć i czołem


[Obrazek: 8621-20-1.jpg]


[Obrazek: 8621-20-2.jpg]


[Obrazek: 8621-20-3.jpg]

Stron: 1 2