To forum wykorzystuje pliki cookie
To forum wykorzystuje pliki cookie do przechowywania danych logowania, danych o Twojej ostatniej wizycie, pliki cookie na tym forum śledzą również tematy, które przeczytałeś. Korzystanie z forum oznacza akceptajcę ustawień plików cookie. Możesz zmienić ustawienia plików cookie w dowolnym momencie w swojej przeglądarce.


[GSB] Główny Szlak Beskidzki (Czerwony) / sprzęt
jestem na Turbaczu. Jutro ost. odcinek mojej 1 cz. GSB. Dotarlem dalej niz myslalem :)
Spalem u Panstwa Chrobakow dzieki tel. Kazika. Dzis na razie nie pada-buty suche.

Odpowiedz
A ja w schronisku w Cisnej, jutro chyba tylko lekko do Smereka, w piatek do Ustrzyk Gornych i w sobote petelka z finalem + powrot niebieskim do Ustrzyk. Niedziela lapanie stopa do Łodzi i koniec przygody.
Buty suma sumarum przemokły dwa razy, reszta dni to sucha skarpeta.
Po powrocie zrobie duże podsumowanie sprzetowe
PRS'a mialem okazje poznać na szlaku i zanocować z nim w Hańczowej. Rowny gosc, szkoda ze nie mial wiecej czasu bo zrobilby GSB na raz. Mam nadzieje ze przyjdzie nam wypic jeszcze razem wiecej niz po te dwa piwka 'u Romana' ;)
Yatzek - trzymam się dosc rygorystycznie czerwonego :)

Odpowiedz
Juz jade do Kielc. Tez zrobie podsumowanie sprzetowe-ale trzeba patrzec na nie przez pryzmat pogody. Czesc rzeczy na cieple dni okazala sie nieprzydatna, a brakowalo mi np. waciaka. Pogoda byla diametralnie rozna w bardzo bliskich odleglosciach-przykladowo Nemesis mial 1,5 dnia deszczomzawki, a ja 4 dni pod rzad, zimny dzien przerwy i znowu 2 deszczu. Gdyby Nemesis wystartowal w piatek a nie we wtorek to trafilby na Babiej na opad sniegu i temp. ponizej zera. Taki jest maj-czerwiec w polskich gorach. Z drugiej strony wtedy sa najdluzsze dni i mozna pocisnac do poznego wieczora.

Odpowiedz
chłopaki!

wielki ukłon dla Was! szczególnie za nieodpuszczenie i napieranie mimo przeszkód w postaci wiatrołomów i niesprzyjającej pogody.
super, że relacjonowaliście swoją trasę na bieżąco. pięknie, że się spotkaliście i wypiliście piwo :) lubię takie akcje, oj bardzo.

liczę, że Nemesis w końcu pojawi się na zlocie i razem opowiecie nam o swoim przejściu. z uwzględnieniem wątku sprzętowego, ma się rozumieć.
bezpiecznego powrotu do domu!

Odpowiedz
Nemesis, PRS, liczę na Wasze relacje sprzętowe!

PRS - dla Nas to świetna wiadomość, że taką pogodę trafiłeś! Ty się omęczyłeś, a my sobie wyciągniemy wnioski.. ;-) To co pisałeś do tej pory o np. zestawie RainCut, albo ponczu brzmiało bardzo ciekawie!

Brawo!

Odpowiedz
Radek na szybko moge tylko napisac, ze jak jakis ,,lojant kanapowy'' napisze, ze RC nie ,,oddycha'' albo czlowiek sie w nim ,,gotuje'' to poswiece swe tanie kijki i bede lal az z aluminium dzrzazgi pojda ;)
Nastepna czesc chcem zrobic na superlekko co w moim przypadku oznacza ok 7-9 kg i szukam chetnej/chetnego na pogonienie z Rabki 40 km z noclegiem na Babiej pod gwiazdami.

Odpowiedz
Rozpakówka...

1. Regenerujący krem do rąk 125 ml Biedrona - przywiozłem 90 g, tuż przed wyjazdem skończyła mi się poprzednia tubka, musiałem kupić nową... (ultrasi pewnie by wyciepali do kibla połowę).
2. Apteczka - 352 g
3. Mugga 50% DEET - 55 g. Ze wzg. na pogodę nie przydała się, ze 3 razu spryskałem się prewencyjnie
4. Czołówka McTronic, 97 g z aku i opakowaniem, 2 razy użyta w terenie, trochę na kwaterze.
5. Zestaw tubek z tabletkami do wody - 182 g (witamina C, Sesja, Isostar), zostało ze wzg. na pogodę.
6. zapalniczka do gazu - 11 g, nieużywana
7. sygnałówka czerwona z bateriami 50 g, nieużywana
8. Buff NGT 42 g, raz użyty
9. Czapka P.Stretch Tilak 23 g, używana bardzo często.
10. Świeczka 163 g, użyta raz
11. Pielucha 65 g, miała służyć jako moskitiera/kompres/ręcznik/ściera - nie używana
12. Stopki gumowe do kijków - 27 g
13. Krem UV SPF 50+ , 2 razy użyty, przywiozłem 40 g
14. Kosmetyczka ze sztoteczką do zębów, 135 g
15. Torebka wodooporna z ładowarką do aparatu foto i
ład. do MP3 - 147 g, używane prawie co wieczór jak były dostępne gniazdka.
16. Spork - 10 g
17. Przewodnik, 204 g, uratował dupę ( a właściwie to nery)
18. 3 książeczki na ,,odznaki'' - obijam się gdzie mogę, 145 g
19. Mapa Beskid Niski - 67 g, NIEZBĘDNA, Bieszczady zostały stracone po pierwszym dniu.
20. Dodatkowe buty, 895 g, musiałem zabrać, a później dźwigałem
21. Skarpety 278 g (5 par)
22. Sandały Tribord jako klapki podprysznicowe, skompresowane sznurkogumą, 305 g
23. Puszka z kawą, przywiozłem 74 g
24. Czajnik z herbą, pojemnikiem na cukier, jakimś instant barszczykiem czerwonym etc. 230 g. Czajnik użyty raz.
25. Kartusz z gazem 335 g. Użyty raz
26. Palnik w blistrze z zapałkami - 147 g, użyty raz
27. Kubek stalowy, 71 g, używany ale nie codziennie.
28. Majtki Biedronka 3 pary, 185 g (lekko wilgotne)
29. Resztka żarcia, miseczki na chinole, papiery toaletowe w woreczkach foliowych etc. 405 g
30. Nóż w pochwie - 71 g, używany ale mogłem się obejść
31. Koszulka krótki rękaw STOOR, 100% Poliester, 139 g, obecnie o zapachu wilgotnego schroniska ale da się wąchać ;)
32. Koszulka dł. rękaw STOOR, 162 g, rypie bardziej od krótkiej ale da się wytrzymać
33. Koszulka bawełna NGT, 155 g, do spania
34. Torebka z grubej folii na bieliznę wodooporna, 34 g.
35. Plecaczek Pack in Pocket, 62 g, użyty pierwszego dnia
36. Butelka z musli - 200 g, nie zjedzona bo musiałem wrócić wcześniej
37. Poduszka do spania w autobusie - 42 g, na szczęście siedzenie się rozkładało więc dałem radę.
38. Buteleczka z bimbrem - 185 g (poszło 2/3)
39. Piersiówka, 288 g, nie użyta ale z nią jak z nożem - muszę mieć :)
40. Termos pusty - 374 g, używany w czasie deszczy codziennie.
41. Ręcznik Fjord Nansen Frotta, 311 g lekko wilgotny
42. Spodnie Atmos wilgotne i ubłocone, 168 g.
43. Spodnie RC Decathlon 220 g
44. Wiatrówka Atmos HiM - lekko wilgotna 188 g
45. Kurtka RC Decathlon - 201 g
46. Bluza Montano Stretch NGT, 335 g
47. Koszula trekkingowa Lidl - 240 g
48. Poncho Forclaz 100, 360 g z workiem
49. Stuptuty Salewa - 215 g
50. Pokrowiec na plecak - 90 g
51. Rękawiczki 3 pary - 98 g, wykorzystywane tylko ,,rowerowe'' ale dwie pozostałe pary wypychały kieszenie na pasie biodrowym Exosa.
52. Piędziesiątka Finlandii skitrana w chusteczkach higienicznych.
53. Szorty Alpinusa (waga w tym wątku)
54. Kijki
55. Kapelusz Helikon
56. Plecak Osprey Exos 46
57. Alumata z pokrowcem - 200 g
58. 2 worki na śmieci - nie używane, 168 g
59. Portfel Pająka
60. Aparat foto z zapasową baterią i kartą SD
61. Śpiwór puchowy Yeti Superlight
62. Telefon Solid Samsung 2710
63. MP3 nołnejm + słuchawki muszlowe Sony MDR V150
64. Okulary ,,polaryzacyjne'' Fischer w twardym etui
---
Edytowany: 2014-06-07 00:57:03

Odpowiedz
Jezu PRS, ile rzeczy, nawet nie wiedziałem, ze Twój plecak krył takie skarby :D
Ja dotarłem do Ustrzyk Górnych, jutro finał - wyjdzie łącznie na przejście całego GSB 19 dni lub w sumie 18 bo na szlak wszedłem 20 maja o godzinie 15.30 i o tej porze jutro (7 czerwca) z niego zejdę :)
Mój sprzęt i jego wagę wypisałem kilka postów wcześniej. Po powrocie opisze dokładnie na ile przydał sie kazdy element ekwipunku, czy cos bylo zbedne, czy czegos mi brakowalo. Podsumuje rowniez samo przejscie GSB pod wzgledem kondycyjnym i ogolno-mentalnym ;)

Odpowiedz
RC nie oddycha i człowiek się w nim gotuje!

Napisałem to, bo ciekaw jestem jak z aluminium drzazgi lecą :)
PRS, zabierz kijki na następny zlot ;)

Odpowiedz
Punkt 52 mnie zabił :)

Odpowiedz
Panowie, mam pytania o mokradła:

@PRS - jak zejście z przełęczy Majdan do Bartnego - szlakiem czy obejściem do wsi?
Gratulacje!

@Nemesis - jak sucho/mokro za Komańczą w stronę Prełuk?
No i udanego finału życzę!
-------------------------------------------
Yatzek - bieszczadnik z doskoku...

Odpowiedz
Jachol to jakaś ,,kolorówka'' ;)
Zapominam, że ją noszę, myślę że już z 500 km ze mną zrobiła :)

To lista rzeczy, które wróciły do domu, a nie które zabrałem bo tych było więcej - min żarcie i płyny.
Generalnie ja musiałem zabrać sporo żarcia bo miałem ograniczenie finansowe. Jeżeli kogoś stać to tak naprawdę może kupić (zapakować) 2 chinole ( z czego jeden rezerwowy), 4 batony i spokojnie przedreptać wschodnią część szlaku żywiąc się w barach, gospodach, schroniskach i dokupując batony w mijanych sklepach, napoje, kiełbachę etc.
Jedynej rzeczy, której bardzo mi brakowało to zegarek. Nie musiałbym sięgać dość często po telefon do kieszeni by sprawdzić czas.

@Yatzek ja akurat schodziłem po bardzo ulewnym deszczu, więc jeżeli chodzi o buty to już było mi wszystko jedno. ,,Bagna'' przed bacówką PTTK w Bartnem ( w Bartnym?) są praktycznie nie oznaczone znakami szlaku. Wygląda to tak jakby zarządzającemu bacówką (czyli Leninowi) specjalnie zależało, by nie trafili do niego turyści schodzący z Magury. Wręcz 50 m przed bacówką nie ma oznaczenia skrętu i znaków i wiele osób idzie prosto... w las.
Ja podążyłem za świeżymi śladami opony rowerowej odbitej w błocie.
Mając wątpliwości co do drogi zawsze wybierałem drogę w prawo. Tym razem też zadziałało ;)
Mokradła przed Jasiołką obszedłem przypadkowo bo zgubiłem znaki. Łąki między Kozim Żebrem, a Hańczową można sobie odpuścić, bo równolegle z nimi, z przebiegiem szlaku, położony jest asfalt doprowadzający w to samo miejsce.
---
Edytowany: 2014-06-07 01:45:46

Odpowiedz
Jatzek
Co do tych mokradeł koło Bartnego to one są tam praktycznie zawsze. jeżdżę w tamte okolice od 2006 r i raz mi się zdarzyło że ich tam nie było i przeszedłem z żoną suchą stopą. Tak to zawsze są. Czasem zimą zamarzają i wtedy nie ma problemu.

Odpowiedz
<<jak zejście z przełęczy Majdan do Bartnego - szlakiem czy obejściem do wsi?
W sensie, że bliżej i prościej? Tam jest ciężko ściśle po szlaku, ale najlepiej chyba iść wzdłuż ogrodzenia szkółki leśnej (od jej lewej strony), po czym odbić lekko na S-SW i od razu do bacówki. Za mną szły dwie dziewczyny, od bagien poszły przez wieś, do moskalówki dotarły, gdy byłem już po pierogach i kończyłem drugie piwo.

Odpowiedz
Zrobione!

Odpowiedz
Szacun! :)
Czekamy na opisy i zdjęcia Kochani Mocarze :)
-------------------------------------------
Farfura

Odpowiedz
Brawo! 18 dni to b.dobry wynik.Pozdrawiam!

Odpowiedz
No dobra, kilka słów bo ,,ludzie listy piszą: ;)

Przeszedłem tylko (jednorazowo) część tego szlaku więc odnoszę się tylko do ,,wschodniej'' części GSB. Wiele rzeczy okazało się zbędnych i stanowiło niepotrzebny ciężar w plecaku, ale warunki pogodowe mogły być odmienne i być może, te rzeczy były by wykorzystane/wykorzystywane częściej.

Zabrałem prawie ,,wypsikany'' dezodorant Nivea z talkiem. Miał być tylko na pierwszy dzień i zostać wyrzucony do kosza w Ustrzykach.
To ,,prawie'' starczyło do ,,samego końca'' czyli w moim przypadku do przystanku w Chabówce.
Dlaczego od tego zaczynam? Bo to ,,mała rzecz a cieszy''. Bezwzględnie jedna z najbardziej trafionych rzeczy zabranych na szlak. ,,Zapach'' z talkiem aplikowałem codziennie w krocze, pas i na ramiona. Jeżeli chodzi o doznania estetyczne związane z zapachem to nie mają one żadnego znaczenia... po pierwszym podejściu. Talk doskonale zabezpieczył mnie przed obtarciami. W przypadku Nivea (nie wiem jaki był to konkretnie) nie zaobserwowałem ,,białych plam'' na czarnej bieliźnie. Żadne ,,sztyfty'', ,,kulki'' etc. Only psikacz. To tyle w tym temacie.

Ręcznik. Cieszę się, że zabrałem ręcznik który wygląda jak ręcznik a nie wchłaniającą wodę ultralekką szmatkę. Fjord Nansen Frotta w rozmiarze XL. Duży po spakowaniu, ciężki (w stosunku np. do Trampa) ale cholernie się cieszę, że nie zgłupiałem.
Na kwaterach/schroniskach nawet jeżeli była ,,gorąca'' woda pod prysznicem to temperatura w pomieszczeniach była naprawdę niska. Możliwość wytarcia się ,,do sucha'' czymś ,,puszystym'' bezcenna. Duża rzecz a cieszy.

Skarpety. Zabrałem za mało. Te które miałem okazały się ,,trafione'' ale nie był to ich debiut i wiedziałem czego się spodziewać.
Jedna para ,,kaczuch'' do spania i siedzenia wieczorem. Trochę lżejsze od bawełnianych i mniej łapiące zapach.
Dwie pary ,,linerów'' z Lidla. Sort zielony. Najlepsze jakie mam. Szkoda, że ten ,,miot'' się nie powtórzył. Na pewno kupiłbyk kolejne kilka par. Skary mają w terenie przedreptane ok 700 km + użycie miejskie. Na jednej miałem dziurę na pięcie. Trochę się powiększyła - teraz jest wielkości ok 20 groszówki. Mama zaceruje. Używane zamiennie - czyli jedna para prana wieczorem - jako ,,pierwsze'' na nodze.
Nordhorn NH7 http://www.sklep.nordhorn.com.pl/skarpet...-nh-7.html moje są chyba jeszcze w opcji bez Coolmaxu. Model znany na forum z zadami i waletami.
Brubeck Treking 51% wełna http://brubeck.pl/pl/content/skarpety-da...king-light Sam bym nie kupił (bo jak firma zaczyna robić wszystko...) dostałem w prezencie, kupię kolejną parę bo są bardzo dobre w kat. jakość/cena.
Zdarzyło mi się, że NH7 nosiłem dwa dni z rzędu bo wełna nie wyschła.
Skarpety nosiłem w układzie dwie pary na nodze - linery od środka.
Był to mój pierwszy raz gdy nosiłem tak długo po dwie pary skarpet - do tej pory śmigałem w jednej dobranej temperaturowo. Byłem zmuszony do zastosowania takiego układu. Myślę, że jeżeli bym tego nie zrobił to właśnie ,,schodziły by'' mi paznokcie z nóg.
Brakowało mi jeszcze jednego ,,zestawu''. Nie zawsze można wysuszyć po praniu przez półtorej doby.

Plastry. ,,Żelowe''. http://salvequick.com/pl/index.php/produkty/foot-care/
Muszę przyznać, że ta marketingowa papka na stronie to prawie cała prawda. Prawie bo pęcherze i tak się tworzą.
Zamawiałem ,,internetowo'' ale nie było. W ostatniej chwili przysłała mi szwagierka. Chciałem na pięty (a dokładnie na zapiętki) bo w tym miejscu do tej pory obcierałem do żywego mięsa nogi. Dostałem 2 opak. po 6 szt. czyli na 6 dni marszu bo tyle wychodziło do Rymanowa (Zdroju) i jak bym obtarł pięty to tyle bym dał radę przejść. Pomimo ,,zapiętkowego'' kroju plasterka dało się je przyklejać w innych miejscach stopy.
Rewelacja. Dziś zamówiłbym tak, że przeznaczałbym 3 plastry na dzień (2+ 1 przecięty) czyli jedno opak. wystarczało by na 2 dni marszu. Łatwo policzyć. Jeżeli było by to 20 dni to 10 opakowań czyli ponad stówka wydatku. Plastry bardzo ładnie ,,wulkanizują'' się ze skórą ale ,,odchodzą'' pod prysznicem.
Zabrałem zbyt mało więc musiałem się ratować ,,normalnymi'', które b. szybko się odklejają i są ,,nic'' nie warte.

Majtki. Właściwie bokserki. 3 pary z Biedronki. 2 granatowe i jedna czarna z tegorocznego miotu. Niestety czarne nie są tak dobre jak granatowe (tarcie w kroczu). Pomimo dużej wilgotności prawie wysychały do rana. Wystarczyły by dwie pary ale wolałem mieć jedne w rezerwie. W upał drugiego dnia nawet pomyślałem, że szkoda że nie zabrałem Brubecka z zawartością bawełny. W następnych dniach ta myśl już nie wróciła.

Koszulki. Żadne (które mam) nie ,,odprowadzają'' potu w sposób satysfakcjonujący. Wszystkie śmierdzą prędzej czy później. Im tańsze tym lepsze (dla portfela). Ale prawda jest taka, że te z Deca śmierdzą najszybciej. Zabrałem koszulki krajowego STOOR'a. Czarne by mniej ,,kłuło'' w oczy usyfienie. Tą z krótkim rękawem uprałem raz. Generalnie wąchane po powrocie nie zabijały zapachem.
Marzą mi się koszulki skonstruowane specjalnie dla ,,plecakowców'' - takie bez szwów na ramionach i np. w opcji z dł. rękawem posiadające warstwę cienkiego streczu na ramionach i plecy z bardzo paroprzepuszczalnego materiału. Chętnie ,,przetestuję'' ;)
Ewidentna nisza na rynku.

Śpiwór. Yeti Superlight 860 cui(n). Taki chciałem, taki zamówiłem, za takiego zapłaciłem. Idealny stosunek wagi do termiki. Mała objętość po spakowaniu w ,,fabryczny'' woreczek. Tylko raz śpiąc w ,,domku'' w Wisłoczku przepizgało mnie od podłogi (obudzenie się nad ranem). Ale w tym samym ,,domku'' przepizgało Sebastiana, który miał LL 400 Cumulusa i Nemesisa który miał Volvena Superlighta. Mogłem podłożyć dodatkowo jakąś ,,obleśną'' starą matę która tam się poniewierała pod moją 0,5 mm alumatkę. Przepizganie bardziej upatruję więc właśnie w słabej izolacji od podłoża (,,domek'' na palach, nad rzeką, zimno, duża wilgotność) niż w zbyt lekkim śpiworze. Na kwaterach ze dwa razy dodatkowo okrywałem się jakimiś kołdrami na starcie - w trakcie snu już się ,,rozkopywałem''.
Gdy było zimniej dodatkowo spałem w skarpetach i w sterczu NGT oraz w czapce.

Kurtki. Zestaw Atmos HiM i RC Decathlon. Jak lało to ta druga. Często nie lało (już nie lało a zaraz mogło) i nie chciało mi się zdejmować RC i w niej pomykałem. Da się w tym żyć przy temp. 5-15 st. C na samą koszulkę, jak zimniej dochodził strecz.
Atmosa przepacałem dokumentnie.
Ponczo gumolit z Deca był zakładany bardzo często. Przy opadach przelotnych jego ściągnięcie i schowanie (przytroczenie) do plecaka wymagało ściągnięcia worka (przy dwóch osobach można to robić w biegu). Dlatego też sporo dreptałem w gumolicie nawet jak nie padało. Dało się w nim pokonywać wiatrołomy. Oczywiście trzeba bardziej uważać. Doszukałem się jednej dziurki ale może być więcej. Generalnie mechanicznie wytrzymał kontakt z gałęziami. Kupujcie póki jeszcze są ;)

Spodnie. Jak wyżej. Z tą uwagą, że jak przestawało padać lub/i robiło się cieplej to RC zmieniałem na Atmosa bo się gotowałem w kroczu. W obu pantalonach da się podwinąć nogawki tak by się nie zsuwały.
Sporo przeszedłem w szortach Piro Alpinusa. Min. dzień największej zlewy. Gdy były odcinki z potencjalnymi pokrzywami (sorka, już mi się zlało i nie pamiętam które) i malinami/jeżynami pomykałem w długich Atmosach. Gdy miały być wiatrołomy szedłem-przedzierałem się w RC z powodu takiego, że jeżeli usyfiłbym je żywicą to kupię drugie - Atmosów już nie kupię bo nie ma ich w ofercie ( w moim rozmiarze).

Koszula długi rękaw. Trekingowa Lidl. Niezbędna bo żadne kremy z kosmicznym faktorem UV nie zabezpieczą przed poparzeniami przedramion i ew. podrapaniem przez krzewy. Koszulki ,,techniczne'' bardzo łatwo się zaciągają - o wełnie już nie wspominając. Ma być lekka, przewiewna, dość pancerna i w miarę szybkoschnąca.

Strecz Montano NGT. Jedyna moja warstwa termiczna. Uniwersalny. Kto nie ma niech sobie kupi. Tyle w temacie.

Termos. Używałem. Mogłem więcej. Bałem się, że mi wypadnie gdzieś w wiatrołomach więc był często wewnątrz plecaka. Dla niektórych zbędny balast nawet zimą, dla mnie podstawa wyposażenia w całodziennych marszach. Zabrałem Ultimatum Flask Thermosa.

Stuptuty. Można się obejść. Miłem - używałem, czasami jak durny gdy były zbędne. Ale gdzie są zbędne, żaden przewodnik/blog nie mówił/pisał.

Pokrowiec na plecak. Niezbędny. Chyba, że komuś nie zależy na plecaku. Założony od początku do końca. Chroni przed UV, żywicą, syfem, błotem, zadrapaniami etc. Dodatkowo zabezpiecza przytroczony ekwipunek. Wbrew nazwie nie chroni przed deszczem, ale to chyba na tym forum wiadomo.

Buty. Z powodu małej stopy miałem, mam i będę miał problem.
Z konieczności zabrałem dwie pary. W starych HiTec'ach przeszedłem z Ustrzyk do Wisłoczka. Później ,,grzałem'' w Salomonach X-Ultra. Na podstawie moich (Beskidzkich) doświadczeń mogę subiektywnie powiedzieć, że GSB na odcinku z Wołosatego do Krynicy to lajcik (np. w porównaniu do MSB Bielsko-Rabka) i można go przedreptać w ,,zwykłych adidaskach''. Kamienie zaczynają się dopiero (na serio) za Jaworzyną Krynicką. Zaobserwowani ludzie mają różne trepy - od ,,alpejskich'' trzewików poprzez ,,adidaski'', trampki do lekkich butów biegowych z miękką podeszwą. To wolny kraj - każdy może w czym może. Tyle w temacie.

Klapki. Zabrałem sandały Triborda. Dobre i pod prysznic (paski niestety zamakają) i do autobusu/pociągu oraz do schroniska. Mój subiektywny wybór.

Plecak. Ja miałem Ospreya Exosa 46. To była jego pierwsza wyprawa i był przeładowany więc z wnioskami wstrzymam się jeszcze trochę. Litrażowo był (w moim przypadku) optymalny, ilość kieszeni wystarczająca. Upierdliwy jest brak podziału głównej komory i zamka do niej - cowieczorne wywalanie wszystkiego i poranne pakowanie wszystkiego. Na szlaku plecaki różne - od ,,zabytkowych'' worów po ultranowoczesne maratończyków.
Nie miałem problemów z biodrami i stawami kolanowymi. Ciężko mi powiedzieć czy była to ,,zasługa'' plecaka.
Plecak w opcji ,,na gorąc'' okazał się dobry także ,,na deszcz''.

Karimatka. Zabrałem najlżejszą. Koniecznie w pokrowcu. Przydawała się też ,,na kwaterze''.

Reszta bagażu to dużo ważące pierdoły zabierające sporo miejsca (np. kartusz 230 g) i mało przydatne, jeżeli jakieś pytania co do nich to chętnie odpowiem.

Odpowiedz
Moje podsumowanie sprzętowe tego co miałem ze sobą na GSB po jego zakończeniu sukcesem w ciągu 19 dni wędrówki.

Na początku pozwolę sobie jednak opisać warunki pogodowe i szlakowe w jakich przyszło mi ów sprzęt wykorzystywać, tak by obraz jego przydatności był jak najbardziej wyrazisty. Na pogodę w sumie nie mogę jakoś bardzo narzekać. Wyruszyłem 20 maja i przez pierwszy tydzień miałem piękną pogodę – piękną, czyli bardzo słoneczną. Było ciepło, momentami aż za ciepło. Temperatury sięgały do 30-33 stopni w słońcu, przez co musiałem spożywać sporo płynów – ok. 5-6 litrów dziennie. W tychże warunkach pogodowych przyszło mi wędrować przez Beskid Śląski, Żywiecki i częściowo Gorce, czyli obszary w dużej mierze zalesione o różnorodnym ukształtowaniu terenu z odcinkami asfaltowymi, skalistymi, kamienistymi, czy ubitymi traktami leśnymi. Na odcinkach tych często natrafiałem na wiatrołomy – sporo bylo ich w Beskidzie Żywieckim, najwięcej w Gorcach. Powalone drzewa były sporą przeszkodą w dzień, a tym bardziej w nocy, kiedy znacznie zwiększały ryzyko zgubienia się.

Podczas schodzenia z Turbaczu nastąpiło pierwsze duże załamanie pogody – wówczas to przyszło mi przed bite 3 godziny marszu zmagań się z potężną burzą i opadami deszczu aż do późnych godzin wieczornych. Kolejne dni to spore zachmurzenie i praktycznie rzecz biorąc codzienne opady deszczu lub przynajmniej mżawki. Zmiana pogody spowodowała również znaczne obniżenie temperatury, która spadła do około 10-12 stopni w dzień, w nocy oscylowała w granicach 0-3 stopni. Na szczytach, np Jaworzynie Krynickiej walczyłem z silnymi wiatrami, mgłą i temperaturą 5 stopni, odczuwalna również około 5 stopni, ale na minusie ;] Takie warunki pogodowe miałem praktycznie aż do Bieszczad, co oznacza, że cały Beskid Niski taplałem się w błocie, często po kostki stóp. Poprawa pogody nastąpiła w dniu granicznym pomiędzy Beskidem Niskim a Bieszczadami, które to na powrót przywitały mnie słońcem.

Sprzęt:

- plecak Campus Tuan 55l – 1700g – jego litraż jest raczej nieco zawyżony, w praktyce to chyba raczej 45 litrów. Wadą plecaka niewątpliwie może być jego waga. Obecnie łatwo o konstrukcje lżejsze, nad którymi mój Campus być może góruje jednak wytrzymałością. Przez cały wyjazd ten jak i wcześniejsze był raczej ostro ciorany i nie dbałem o niego jakość szczególnie, zresztą nie był to też plecak drogi. Modyfikacje jakich dokonałem to przedłużenie bocznych pasków kompresyjnych tak by można było przytroczyć dzięki nim namiot lub karimatę a także puszczenie gumy przez górną klapę, do której to właśnie troczyłem karimatę. Poza tym plecak, gdy już po 2-3 dniach idealnie się ułożył, ja nauczyłem się go pakować i ładnie go wyregulowałem, stał się w miarę wygodny i komfortowy, poza tym umożliwiał łatwy dostęp w danej chwili do większości rzeczy, które w nim miałem – to za sprawą dzielonej komory głównej, dwóch kieszeni w klapie komina, kieszeni na froncie i dwóch kieszeni bocznych skrzelowych. Do wad plecaka poza wagą dołożyć muszę brak kieszonki na pasie biodrowym, która bardzo by się przydała, brak wyjścia na rurkę camelbaka, co po części zadecydowało o nie wzięciu na wyjazd bukłaka z wodą, tylko korzystania z klasycznych butelek, a poza tym za mały zintegrowany pokrowiec przeciwdeszczowy, który niestety miał za małą powierzchnię by objąć plecak, dużą karimatę i namiot (te elementy były na zewnątrz plecaka) Podsumowując z plecaka jestem zadowolony, choć wiem, że znajdzie się wiele konstrukcji, które na taki wyjazd jak GSB sprawdziłby się jezcze lepiej

buty Aku Slope – to jedyna i podstawowa para butów w których chodziłem na tym wyjeździe po górach. Jak na buty za kostkę są stosunkowo lekkie i wygodne. Zaopatrzone w membranę Gore-tex miały zapewnić mi przejście suchą stopą całego szlaku. W praktyce niestety buty te nie do końca rozchodziłem przed wyjazdem, przez co już pierwszego dnia pojawiły mi się odciski na piętach i już pierwszego dnia musiałem zaklejać je plastrami – później było tylko gorzej – odciski się powiększały aż do jakiegoś 4-5 dnia, kiedy postanowiłem wbrew opinii wielu przekłuć bąble. Do tego czasu buty się ułożyły, odciski po przekłuciu zaczęły się goić i każdego następnego dnia było tylko lepiej. Gdyby nie to, że butów nie rozchodziłem jak należy przed wyjazdem, byłyby one komfortowe przez cały GSB. Jeżeli chodzi o membranę to poradziła sobie ona podczas porządnej burzy, nie dała jednak rady następnego dnia, kiedy to cały czas padało a ja sporo chodziłem dodatkowo po mokrych łąkach z wysokimi trawami. Po jakiś 6h takiego marszu buty się poddały i puściły wodę. W taki sposób przemokły jeszcze raz po jakiś 3 dniach wyjazdu. Pomijając te dwa dni, przez całą resztę buty zapewniły mi przejście szlaku suchą stopą. Jeżeli miałbym siłę te buty troczyć do plecaka i dodatkowo je nosić, zabrałbym ze sobą jeszcze buty niskie bez membrany – zważając na pogodę uzywałbym ich zapewne przez jakieś 45-50% wyjazdu uzyskując lepszy komfort termiczny w gorące dni a w dni deszczowe mógłbym zakładać Aku Slope. Dwie pary butów nie wchodziły jednak w rachubę a z dwoja złego wolę nogę nieco przepocić niż mieć ją ciągle całkowicie mokrą. Według mnie lekkie buty membranowe za kostkę to słuszny wybór dla osoby, która zamierza przejść cały GSB na raz i nie może sobie pozwolić na bycie zależnym od pogody

kijki Black Diamond Trail – nie odddałbym ich za żadne skarby świata – świetnie sprawdziły się na szlaku, nie pogięły się, nie złożyły, były wygodne i mimo nieco wyższej wagi, mając je w dłoniach nie odczuwało się tego. Poza tym ich groty prawie w ogóle się nie zużyły. Kijki lądowały w plecaku tylko podczas marszu przez miasta.

- klapki z Pepco – 160g – używałem ich wyłącznie w schroniskach i na polach namiotowych, lekkie i tanie, czego chcieć więcej? Sprawdziły się

- ręcznik FN Tramp L +worek – 150g – jedyny materiał, który po zamoczeniu zawsze był suchy następnego dnia. Sprawdził się, choć na przyszłość będę kupować ręczniki ciemniejsze. Poza tym, w zupełności starczyłby mi ręcznik o połowię mniejszy. Mój ma 120x60cm – wystarczyłby zapewne 90x40cm

- skarpety trzy pary – wziąłem cieńkie skarpety Quechua, ciutkę grubsze skarpety letnie Wisport i średniej grubości skarpety Alpinus Merino. Szybko okazało się, że przez odciski będę musiał zakładać po dwie pary skarpet na raz w zestawach Quechua + Alpinus lub Quechua + Wisport. W praktyce przydałaby się jedna para grubych skarpet więcej lub posiadanie od początku dwóch par skarpet grubych i dwóch par skarpet cieńkich.

- majtki termiczne z Biedroki dwie pary i para majtek bawełnianych – majtki bawełniane się nie sprawdziły bo za długo schły, majtki z Biedry okazały się rewelacyjne – dobra termika, wytrzymałość i szybkie schnięcie po praniu plus niewielkie łapanie zapachów

- windshirt HiM Atmos – 195g – macie moją recenzję na forum więc nie będę się rozpisywać – dobry wybór, nosiłem go często podczas chłodniejszych lub wietrznych dni

- spodnie z odp.nogawką – 275g – to No-name'y, które mam od kilku dobrych lat. 3 dnia rozwaliła się maszynka przy jednej z nogawek, więc nogawki odesłałem do domu i spodnie służyły dalej jako krótkie. Wytrzymały łażenie po wiatrołomach ale strasznie ubrudziły się żywicą – zobaczymy czy plamy zejdą...

- spodnie Quechua RainCut – 210g – mile mnie zaskoczyły, noszone podczas ulew i na mokrych łąkach na serio dawały radę, nie przepuszczały deszczu i wody a i nie pociłem się w nich aż tak bardzo jak myślałem że będę :)

- bielizna Nessi komplet – 320g – brałem jako bieliznę do spania i na duże chłody – w praktyce dół używany był tylko do spania i to też nie zawsze, góra do spania i na szlaku w chłodniejsze a czasem nawet cieplejsze dni. Mimo, że to bielizna raczej zimowa to i tak

- spodnie Quechua Forclaz 900 – moje podstawowe długie spodnie na ten wyjazd, ogólnie sprawdziły się całkiem nieźle, chociaż czasem były nieco za ciepłe a kieszeń na udzie mogłaby być pojemniejsza

- polar Quechua Forclaz 50 – 275g – noszony na największe chłody, produkt dobrze wszystkim znany, sprawdził się ale po latach zaczyna szybko łapać specyficzny zapach, co było mega irytujące - wolę Polartec!

- koszulka Stoor k.rękaw – 130g – recenzowałem ją na forum, sprawdziła się idealnie, nie łapała aż tak zapachów, więc sporo w niej pocisnąłem, jedyny minus to to, że mocno zmechaciła się od plecaka
koszulka Quechua Techfresh 50 – szybko łapała zapachy i wziąłem ją tylko z braku laku, w przyszłości pewnie zamienię na kolejnego Stoora albo cienką wełenkę

- czapka cienka zimowa – 50g – użyta tylko podczas jednej nocy w wiacie, kiedy to było bardzo zimno, poza tym to czapka bawełniana, więc po zamoczeniu długo schła, mogłem jej nie brać, przez cały wyjazd słuzyła jako ''pokrowiec'' zabezpieczający kartusz z gazem

- kurtka Berghaus Dru Paclite – 405g – jak po kurtce za 1000zł spodziewałbym się lepszej oddychalności, sprawę ratowały duże wywietrzniki, ale i tak się grzałem. Na plus to to, że nie puściła deszczu!

- śpiwór Volven Superlight II – 1000g – mały po spakowaniu, ale po latach już nie tak ciepły no i niestety ciężki. Z chęcią zabrałbym na wyjazd coś lżejszego a jednoczesnie równie ciepłego lub nieco cieplejszego, czyli zapewne puch. Z braku kasy zostałem przy Volvenie – dwa razy było mi w nim zimno – raz pod namiotem, raz pod wiatą

- kartusz z gazem – o dziwo wystarczył jeden 335g, choć zszedł prawie cały – mimo wszystko gazu poszło niewiele, a wynikało to z faktu, że sporo nocy spędziłem w miejscach gdzie miałem dostęp do kuchni lub przyznajmniej do czajnika elektrycznego

- kosmetyczka z przyborami – 520g – był w niej szampon zmieszany z żelem w butelce 150ml, 60ml pasty do zębów, szczoteczka do zębów, maszynka jednorazowa, mała pianka do golenia, mały dezodorant 50ml – starczył na styk, kostka szarego mydła – zużyłem ponad połowię na pranie ciuchów

- mapy, książka GOT, pisak – 235g – mapy drukowane na kartkach A4 – łącznie 16 kartek, które wywalałem po przejściu danego fragmentu, świetne i lekkie rozwiązanie

- papier toaletowy – 76g – zszedł cały pod koniec wyjazdu

- karimata – 450g – mogłem wziąć lżejszą bo niewiele z niej korzystałem

- palnik, krzesiwo, sznurek – 200g – z tego wszystkiego nie używałem tylko sznurka, miał służyć awaryjnie do troczenia rzeczy do plecaka i do rozwieszania prania

- kubek Snowpeak Titan 700 – 150g – moje główne naczynie do gotowania, sprawdził się idealnie, choć głównie robiłem w nim herbatę i zupki chińskie, raz ugotowałem też ryż i raz zrobiłem jajecznicę. Dania typu gołąbki, klopsiki i inne rzeczy ze słoików + ryż kupowałem tam, gdzie wiedziałem że będę miał dostęp do kuchni

- GoPro + akcesoria – 220g – kamera zamiast aparatu to dobre rozwiązanie, mnie to w zupełności wystarczyło

- Lifestraw (filtr wody) – 60g – używany bardzo często w pierwszej części podróży, gdy panowały masakryczne upały – pozwolił mi zaoszczędzić na wodzie zarówno wagowo – zawsze brałem tylko jedną butelkę 1,5l jak i cenowo. Łącznie przefiltrowałem około 35 litrów wody z różnych źródeł, głównie kranów, rzek i potoków. Ani razu nie czułem się źle a brałem też wodę ze źródła z którego czerpał też PRS, który po niej się źle czuł. Jak widać filtr zadziałał :)

- mp3, telefony, ładowarki – 300g – mp3 to podstawa żeby się nie nudzić na szlaku, załuję że nie wgrałem na niego jakiś audiobooków. Telefony wziąłem dwa, podstawowy to nokia 2330, która sprawdziła się idealnie jako telefon wyjazdowy – bateria starczała na 6-7 dni, telefon był lekki i wytrzymały, od biedy dało się nawet wejść na NGT, jedyne czego mi w nim brakowało to latarka. Mimo wszystko Nokia 2330 w prezerwatywie do idealny telefon na wyjazdy – w dodatku mega tani. Drugi telefon jaki wziąłem to smartphone do sprawdzania FB, maili i ogólnie neta

- Petzl Tikka XP2 – 100g – używana raczej sporadycznie, czyli ze 4 razy na szlaku, gdy zastała mnie noc i podczas obozowania na dziko pod namiotem lub wiatą. Sprawdziła się, choć brakuje mi w niej funkcji z Black Diamondów, czyli automatycznego wyłączenia latarki po 4h świecenia, czyli zabezpieczenia w razie przypadkowego włączenia latarki w plecaku. Zawsze zostawiam ją w trybie światła czerwonego, tak by w razie przypadkowego włączenia się, nie zużywała za dużo baterii, nie brałem na wyjazd bowiem żadnych zapasowych

- Victorinox Spartan – 60g – jedyny nóż jaki zabrałem na wyjazd – i bardzo dobrze, bowiem nawet tego nie używałem za wiele

- okulary+etui – 90g – dla mnie nieprzydatne, odesłałem je do domu po kilku dniach

- spork – 16g – używany codziennie, złamał się ostatniego dnia w transporcie w luku bagażowym ;/

- miseczka plastikowa – 40g – prawie w ogóle jej nie używałem, mogłem jej nie brać

- apteczka – 400g – z tego co miałem używałem tylko plastrów, zeszły ponad 2 metry i środków przeciwbólowych w ostatnich dniach marszu, kiedy to piekielnie zaczęła mnie boleć prawa noga. Aha, używałem jeszcze, choć spodatycznie Repel 50 – czyli środka na komary i kleszcze, równie skutecznego co środki z DEET, ale bez tego składnika. W apteczce miałem poza tym wodę utlenioną, Altacet, dwa bandaże, gaziki jałowe, węgiel, stoperan, waciki do uszu, kleszczołapki

- namiot McKinley Arium I – 1380g – spałem pod nim tylko dwa razy, ale sprawdził się idealnie, szybko się go rozstawiało, był przestronny w środku, a kondensacja nie stanowiła jakiegoś większego problemu. Mimo wszystko GSB można a może i warto zaplanować tak, by w ogóle nie brać namiotu. Ja wolałem mieć komfort psychiczny jego posiadania :) Poza tym spodziewałem się spędzić w nim więcej nocy, ale początkowe odciski stóp zmuszały mnie do postojów w schroniskach, później zmuszała mnie do tego pogoda...poza tym, niekiedy było po prostu tak, że od normalnego noclegu poszedłbym max godzinkę drogi dalej a to mijało się z celem, bo co jak co ale pod namiotem nie wyśpimy się tak komfortowo jak w schronisku

- dodatkowa podłoga pod namiot – 200g – posłużył za nią wykrój z folii dachowej paro-izolacyjnej – służyło to jako zabezpieczenie delikatnej podłogi namiotu i się sprawdziło

- kapelusz słomkowy za 6zł kupiony w Rumunii – praktycznie cały czas miałem go na głowie – dobrze chronił przed słońcem, był lekki i ogólnie bardzo się przydał

- buff – non stop na szyi, niekiedy na ramieniu pod ramiączkiem plecaka, przydatna rzecz

- rękawiczki rowerowe – cały czas na dłoniach, żeby chronić przed odciskami od kijków – dobrze się sprawdziły tylko teraz opalenizna głupio wygląda :)

- dokumenty i kasa – wziąłem tylko kartę płatniczą, dowód osobisty i gotówkę

- Litorsal 25 tabletek – świetnie gasił pragnienie, skończył mi się na 4 dni przed końcem wyjazdu

Co do wydatków to wyjazd, nie licząc sprzętu kosztował mnie 1100zł – w tej kwocie są już przejazdy z Łodzi do Ustronia i z Ustrzyk Górnych do Łodzi, zakup leków do apteczki, zakup Litorsalu, zakup spożywki jeszcze przed wyjazdem, spożywka na szlaku i noclegi. W sumie kwota nie mała, ale od razu napiszę że na jedzenie sobie nie żałowałem. Nie przepadam za zupkami chińskimi tak więc często jadłem w schorniskach jakieś pierogi itp. Co do noclegów to ich ceny wahały się między 20 a 30 zł. Ani razu nie zapłaciłem więcej niż 30zł. Średnio dziennie przy 20 dniach wyjazdu wydawałem 55zł – chyba nie jest to jakiś tragiczny wydatek, szczególnie że kupowałem też sporo słodyczy. Poza tym nocleg + pierogi + piwo w schronisku to już 50zł. Nieco oszczędzić mogą Ci, którzy są członkami PTTK'u no i osoby, którym starczają zupki chińskie i nie muszą jeść tyle słodkiego co ja. Wówczas cały wyjazd można zamknąć wg mnie w 600-700zł

Co do innych statystyk to wywaliłem się dwa razy, trzy razy byłem o włos od skręcenia nogi, przefiltrowałem około 30-35 litrów płynów, schudłem 6kg, zużyłem ponad 2 metry plastrów, przeszedłem ponad 520km, dwa razy w nocy zgubiłem się w lesie na tyle, że zastanawiałem się co robić dalej, raz miałem chwilę mocnego zwątpienia i nieomal wróciłem do domu :)

Czy GSB przeszedłbym jeszcze raz? Raczej nie :) Według mnie szlak warto zrobić na raz, bardziej dla sportu i sprawdzenia siebie niż dla widoków. Powiedzmy sobie szczerze, spora część szlaku jest głupio lub nieciekawie poprowadzona, często idzie się po prostu nudnym lasem, sporo jest też odcinków asfaltowych. Wg mnie, jeżeli ktoś szuka w górach pięknych widoków, ładnych, fajnych tras to może sobie GSB odpuścić lub zrobić tylko jego fragmenty, a resztę czasu poświęcić na ciekawsze trasy lub przyjemny odpoczynek na szczytach lub łąkach.

Pomimo tego co napisałem powyżej, planuję wkrótce na szybko i lekko zrobić Główny Szlak Świętokrzyski – może jakiś trailrunning a później, może za rok lub za dwa lata zrobić na raz Główny Szlak Sudecki

Na sam koniec pragnę podziękować trzem osobom z NGT:
- Yatzek, dzięki za korespondencję mailową i dobre rady przed i w pierwszych dniach wyjazdu!
- PRS - dzięki za spotkanie na szlaku, wymianę przeżyć i spostrzeżeń i liczne uwagi na temat szlaku. Podziwiam Twoją pamięć do każdego nawet najmniejszego kamienia czy źdźbła na szlaku ;)
- El_Chupacabra - dzięki za bezinteresowność i przysłanie mi kompletu druków map, które pozwoliły zmniejszyć wagę plecaka i usprawniły nawigowanie na szlaku :)

Za jakiś czas, gdy już zmontuję filmik z GoPro, zamieszczę tu do niego link!


[Obrazek: 6789-364-1.jpg]


[Obrazek: 6789-364-2.jpg]


[Obrazek: 6789-364-3.jpg]

Odpowiedz
Gratulacje dla obu panów :-)

Plastry żelowe powinny stanowić obowiązkowe wyposażenie, faktycznie są świetne. Można je dodatkowo przykleić plastrem takim z taśmy z mocnym klejem, wtedy nie złażą tak szybko pod wpływem rozmoczenia.

Odpowiedz


Skocz do: