28-04-2012, 22:03
A ja tak bardzo się przyzwyczaiłem, że jak na początku marca jeden mi spadł z mostu do rzeki, rakiety śnieżne chwilowo przemianowałem na wodne i rzuciłem się niemal wpław ratować go. Miałem szczęście i już 100 m dalej przy brzegu go wyłowiłem. No cóż, efekt uboczny - wody było powyżej butów :-)
Cena kijków nie grała roli. Akurat miałem tandetę z marketu.
Cena kijków nie grała roli. Akurat miałem tandetę z marketu.