25-05-2008, 16:51
i jeszcze jedna rzecz na plus dla kijow: przy zlej pogodzie (deszcz, mokro) nie wyobrazam sobie nie pomagania sobie kijami przy schodzeniu. Naleze do osob, ktore planujac wyjscie w gory, na ciagle chodzienie przeznaczaja caly dzien, od rana do wieczora (kilkanascie godzin). Zawsze mam dokladnie wyliczony czas gdzie i o ktorej musze byc zeby zdazyc przed zmrokiem, bo osobiscie nie znajac najlepiej szlakow, nie mam zamiaru po zmroku blakac sie po lesie. I wierz mi, gdy podczas wyprawy zaczyna padac, szlak robi sie sliski i ciezki go przebrniecia, nic nie daje takiego dopalacza w celu nie zawalenia harmonogramu, jak wyciagniecie kijow z plecaka i podpierania sie nimi - szczegolnie przy schodzeniu. Poprostu mozesz prawie ze biec nie martwiac sie o to, ze sie wywrocisz, czy poslizgniesz bo zawszze masz czas i mozliwosci na podparcie sie i utrzymanie rownowagi.
Ja rowniez pierwszy sezon chodze z kijami, ale jednoczesnie jest to pierwszy sezon gdy moge planowac tak dlugie wyprawy o jakich zawsze myslalem bez obawy przed pozostaniem na szlaku w nocy.
Nie wspomne juz o sytuacji gdy na szlaku nabawisz sie kontuzji chocby stawu (biodro, kolano, cokolwiek) i nie masz pod reka kijkow, aby sie wspierac w celu zredukowania bolu, lub co gorsze w celu umozliwienia jakiegokolwiek poruszania sie.
Ja rowniez pierwszy sezon chodze z kijami, ale jednoczesnie jest to pierwszy sezon gdy moge planowac tak dlugie wyprawy o jakich zawsze myslalem bez obawy przed pozostaniem na szlaku w nocy.
Nie wspomne juz o sytuacji gdy na szlaku nabawisz sie kontuzji chocby stawu (biodro, kolano, cokolwiek) i nie masz pod reka kijkow, aby sie wspierac w celu zredukowania bolu, lub co gorsze w celu umozliwienia jakiegokolwiek poruszania sie.