17-02-2016, 22:46
Z mojej strony temat został generalnie wyczerpany. Podzielam też zdanie Ludzia i Karyska. Bez większych problemów już jako dziecko łapalem w ręce przedstawicieli kilku różnych gatunków ryb, zanim zaprzestałem wędkowania miałem ponad 20-letni staż wędkarski, a wychowałem się nad rzeką zaliczaną do krainy pstrąga i lipienia-to co piszesz Dirwelinger nie jest akurat dla mnie odkrywcze. Wiedzę na temat zwyczajów ryb przekazywał mi głównie dziadek, który co prawda nie był byłym goprowcem i nie uciekł w Bieszczady, ale swoje wiedział (skoro już używamy takich erystycznych zagrywek z autorytetami :DDD)
Możliwość urozmaicania diety o białko drobnych kręgowców czy bezkregowcow jest wręcz tak oczywista , że nawet nigdy tutaj o tym nie wspominałem - uważam że ogromna większość osób na tym forum zdaje sobie z tego sprawę. Wspomniany przeze mnie Łuczaj jest np.autorem książki ''Podręcznik robakożercy'', również mam na półce i z zainteresowaniem zapoznałem się z jego spostrzeżeniami.
Powody dla których nie zagłębiam się w tego typu rozważania tutaj w większości podał Ludz. Argument ''podczas wojny to robiono a ryby nadal są'' jest dla mnie bezzasadny, swojego czasu wyginięcie niektórych gatunków wydawało się wprost nierealne - a jednak nastąpiło (pierwszy z brzegu przykład przychodzący mi na myśl - gołąb wędrowny).
Wypowiedzi w rodzaju :''to i to można zrobić bez problemu ''-a takie padły tutaj w odniesieniu do łapania w rece ryb czy wybierania ptasich jaj osobiście traktuje jako promowanie. Ja tego w codziennej turystyce w żaden sposób nie popieram, nie widzę ani takiej konieczności ani potrzeby.
Dla kogoś kogo zainteresował temat ciekawa może być książka ''W dziką stronę'', zbiór dywagacji na temat prób powrotu do natury w dzisiejszym świecie, z tego co pamiętam pojawił się tam dość interesujący (dla mnie przynajmniej) wątek analizujący kwestie zbieractwa jako metody wyżywienia. Temat rzeka,w mojej opinii nie na to forum.
---
Edytowany: 2016-02-17 23:21:28
-------------------------------------------
I speak fluent sarcasm.
Możliwość urozmaicania diety o białko drobnych kręgowców czy bezkregowcow jest wręcz tak oczywista , że nawet nigdy tutaj o tym nie wspominałem - uważam że ogromna większość osób na tym forum zdaje sobie z tego sprawę. Wspomniany przeze mnie Łuczaj jest np.autorem książki ''Podręcznik robakożercy'', również mam na półce i z zainteresowaniem zapoznałem się z jego spostrzeżeniami.
Powody dla których nie zagłębiam się w tego typu rozważania tutaj w większości podał Ludz. Argument ''podczas wojny to robiono a ryby nadal są'' jest dla mnie bezzasadny, swojego czasu wyginięcie niektórych gatunków wydawało się wprost nierealne - a jednak nastąpiło (pierwszy z brzegu przykład przychodzący mi na myśl - gołąb wędrowny).
Wypowiedzi w rodzaju :''to i to można zrobić bez problemu ''-a takie padły tutaj w odniesieniu do łapania w rece ryb czy wybierania ptasich jaj osobiście traktuje jako promowanie. Ja tego w codziennej turystyce w żaden sposób nie popieram, nie widzę ani takiej konieczności ani potrzeby.
Dla kogoś kogo zainteresował temat ciekawa może być książka ''W dziką stronę'', zbiór dywagacji na temat prób powrotu do natury w dzisiejszym świecie, z tego co pamiętam pojawił się tam dość interesujący (dla mnie przynajmniej) wątek analizujący kwestie zbieractwa jako metody wyżywienia. Temat rzeka,w mojej opinii nie na to forum.
---
Edytowany: 2016-02-17 23:21:28
-------------------------------------------
I speak fluent sarcasm.