17-06-2015, 01:24
Też odnoszę takie wrażenie. Gdybym był alpinistą lub polarnikiem pewnie przychylałbym się do liofilizacji, ale tylko ze względów praktycznych, przy czym w tym drugim przypadku mrożonki się nie psują więc ciągnąć na sankach za sobą liofilizatów bym raczej nie musiał. Natomiast gdybym właził na Kościelca i na wierzchołku chciał zaspokoić apetyt lub gdybym zwyczajnie chciał zaszyć się na trzy dni w Puszczy Kampinoskiej i zabrał ze sobą liofilizaty to sam przed sobą bym się ośmieszył i chyba czuł się jak ryba w głębinach.. z kolorową, marketingową przynętą w pysku. Wydaje mi się, że nie ma już dziedziny życia, która nie byłaby tym skażona. Aczkolwiek dobrze, że to grzech wtórny, a nie pierwotny. W sumie debata o liofilizatach to dobry asumpt do rozważań nad istotą podróżowania i tego odwiecznego ''mieć czy być''. Liofilizaty u niektórych bardziej zaspokajają cegiełkę o nazwie ''afiliacja'' w Piramidzie Maslow'a niż tą o nazwie ''potrzeba jedzenia''. Takie mam wrażenie oglądając marketingowość pewnej firmy na jej stronie na FB. Wydaje mi się, że to niestety nic innego jak kreacja popytu. Ale to chyba znak czasów, jak komercjalizacja kolejki na Kasprowy. Przesunięcie z sacrum do profanum. Żeby właściwie przeżyć każdy krok w Tatrach, każde spojrzenie na góry, tak jak kiedyś, Nyki już nikt prawie nikt nie czyta, nie wspominając o klasykach, bowiem dziś wystarczy ''dobrze nosić się po górach''. Widziałem taki filmik z recenzją liofilizatów na YT. Gdy zobaczyłem na tym filmiku - kręconym w środku dnia - ekipę zapaleńców, którzy po środku puszczy, w biesiadnej atmosferze, zajadali się tym żarciem, z czołówkami - powtarzam w środku dnia - zaciśniętymi wokół czapek, to stało się dla mnie jasne, komu oni takie jedzenie rekomendują - tygodnia wojny by nie przetrwali :)
Wracając do jedzenia - Śniadanie mam wstępnie skomponowane. Wiem, że z obiadem będzie trudniej. Ale mimo to wolę eksperymentować, nawet kosztem tego, że danego dnia miałbym zjeść źle skomponowany, czy przesolony obiad. W końcu uda mi się dotrzeć do optimum, z którym bez zmartwień ruszę na szlak. PS: Teraz pracuję nad daniem z makaronem, soczewicą, serem, sosem i warzywami suszonymi :)
---
Edytowany: 2015-06-17 02:43:57
Wracając do jedzenia - Śniadanie mam wstępnie skomponowane. Wiem, że z obiadem będzie trudniej. Ale mimo to wolę eksperymentować, nawet kosztem tego, że danego dnia miałbym zjeść źle skomponowany, czy przesolony obiad. W końcu uda mi się dotrzeć do optimum, z którym bez zmartwień ruszę na szlak. PS: Teraz pracuję nad daniem z makaronem, soczewicą, serem, sosem i warzywami suszonymi :)
---
Edytowany: 2015-06-17 02:43:57