01-10-2008, 09:23
NIe chcę sie wcinać, bo znajde się między młotem, a kowadłem. Ale znowu ktoś włozył kij w mrowisko i bezsensownie rozpoczęła sie po raz kolejny dyskusja o wyzszości/niższości liofilizatów nad innym zarciem.
Cały czas mam wrażenie, ze nie o to chodzi w tym wątku! Jak kogoś stać na liofile i lubi je jeśc to bardzo proszę, niech je sobie przyrządza nawet w porze lunchu w pracy! Powiedzmy sobie szczerze - na liofilizaty skazani są członkowie wypraw wyskogórskich, gdzie nie ma czasu ani warunków żeby bawic się w przygotowywanie zbilansowanych posiłków. Nawet przy wyjazdach 2tygodniowyych w warunkach eurpejskich spokojnie mozna się obyć bez liofilizatów i pobawić się w gotowanie z półproduktów. Pod warunkiem, rzecz jasna, że sie to lubi! Znam ludzi którym nie wadzi to że jedzą ciągle zemste vietkongu i mielonkę. Ja wolę sobie wieczorkiem przy namiocie nieco pokombinować. (pisałem o moich ''preferencjach'' na 6 stronie tego watku) Oczywiscie, mozna sobie na szlaku ugotować ziemniaki i usmażyć kotleta - to jest wykonalne, ale przeciez nie o to chodzi. Ideą było chyba żeby znaleźć alternatywe dla drogich liofili i schabowego z kapustą na szlaku, a nie rozwodzić się na tym, co ma więcej kalorii, co jest zdrowsze, co smaczniejsze. Nie czarujmy sie obecnie nic nie jest zdrowe(duży skrót myślowy) wszystko zawiera glutaminian sodu, konserwanty, barwniki i całą gamę E. Wszystko to jest kwestia smaku i wygody. Wpisy Jaco odczytuje w ten sposób, że nie trzeba pengować 20 zet w liofila skoro za dużo mniejsze pieniądze można przygotować pożywną zupę bez uciekania się do konieczności robienia goracego kubka. I pieknie - więcej takich - tzn. konkretnych przepisów na konkretne danie w górach, które mozna szybko przygotować. Komentarze, że przecier to syf, a cremona gips - są jałowe. Wiadomo, że w domu użyjesz pomidorów i smietany, ale nikt tego w góry tachać z pewnoscią nie bedzie - no bez przesady. Zawsze mozna zabrać babcinej pomidorówki w termos, no nie? Nie chciałbym zeby doszło do tego, że ''jakośc'' turysty będzie się oceniało przez pryzmat tego co przygotowuje na obiad:) gdzie za użycie TL bedą dodatkowe punkty:)
W mojej ocenie obecnie majac odrobine zdolnosci kulinarnych i przy dostepie gotowych półproduktów w sklepach można przygotowac takie rzeczy, ze żadne gotowe danie liofilizowane nie bedzie się umywać. Ale to, powtarzam , wszystko zalezy od zasobności portfela, osobistych preferencji, umiejętnosci kulinarnych i inwencji twórczej kucharza.
-------------------------------------------
JarekGd - 1,2,3 próba nicka...
Cały czas mam wrażenie, ze nie o to chodzi w tym wątku! Jak kogoś stać na liofile i lubi je jeśc to bardzo proszę, niech je sobie przyrządza nawet w porze lunchu w pracy! Powiedzmy sobie szczerze - na liofilizaty skazani są członkowie wypraw wyskogórskich, gdzie nie ma czasu ani warunków żeby bawic się w przygotowywanie zbilansowanych posiłków. Nawet przy wyjazdach 2tygodniowyych w warunkach eurpejskich spokojnie mozna się obyć bez liofilizatów i pobawić się w gotowanie z półproduktów. Pod warunkiem, rzecz jasna, że sie to lubi! Znam ludzi którym nie wadzi to że jedzą ciągle zemste vietkongu i mielonkę. Ja wolę sobie wieczorkiem przy namiocie nieco pokombinować. (pisałem o moich ''preferencjach'' na 6 stronie tego watku) Oczywiscie, mozna sobie na szlaku ugotować ziemniaki i usmażyć kotleta - to jest wykonalne, ale przeciez nie o to chodzi. Ideą było chyba żeby znaleźć alternatywe dla drogich liofili i schabowego z kapustą na szlaku, a nie rozwodzić się na tym, co ma więcej kalorii, co jest zdrowsze, co smaczniejsze. Nie czarujmy sie obecnie nic nie jest zdrowe(duży skrót myślowy) wszystko zawiera glutaminian sodu, konserwanty, barwniki i całą gamę E. Wszystko to jest kwestia smaku i wygody. Wpisy Jaco odczytuje w ten sposób, że nie trzeba pengować 20 zet w liofila skoro za dużo mniejsze pieniądze można przygotować pożywną zupę bez uciekania się do konieczności robienia goracego kubka. I pieknie - więcej takich - tzn. konkretnych przepisów na konkretne danie w górach, które mozna szybko przygotować. Komentarze, że przecier to syf, a cremona gips - są jałowe. Wiadomo, że w domu użyjesz pomidorów i smietany, ale nikt tego w góry tachać z pewnoscią nie bedzie - no bez przesady. Zawsze mozna zabrać babcinej pomidorówki w termos, no nie? Nie chciałbym zeby doszło do tego, że ''jakośc'' turysty będzie się oceniało przez pryzmat tego co przygotowuje na obiad:) gdzie za użycie TL bedą dodatkowe punkty:)
W mojej ocenie obecnie majac odrobine zdolnosci kulinarnych i przy dostepie gotowych półproduktów w sklepach można przygotowac takie rzeczy, ze żadne gotowe danie liofilizowane nie bedzie się umywać. Ale to, powtarzam , wszystko zalezy od zasobności portfela, osobistych preferencji, umiejętnosci kulinarnych i inwencji twórczej kucharza.
-------------------------------------------
JarekGd - 1,2,3 próba nicka...