19-09-2016, 01:15
Kask w Tatry Wysokie - koniecznie. W tym roku sam dostałem kamieniem w głowę 3 razy, dwa razy na szklaku na Rysy i raz na OP. Bez kasku byłoby naprawdę kiepsko.
Kask wszędzie w TW powinien być już normą.
A co do uprzęży i lonży - sprawa nie jest tak prosta. Dla bardziej doświadczonej osoby rzeczywiście nie jest ona konieczna na szlakach tatrzańskich. Dla mnie samego wchodzenie po szlaku na Rysy, czy też po OP z lonżą byłoby całkowicie zbędne. Ale wszystko jest kwestią indywidualnego podejścia i sytuacji w jakiej się znajdujemy. Chociaż będąc sam lonży bym nie używał, to jednak sytuacja się zmieniła, gdy miałem pod opieką dziecko w drodze na Rysy. Czym innym jest odpowiedzialność za siebie samego, a czym innym odpowiedzialność za kogoś innego, szczególnie dziecko, nawet jeśli świetnie daje ono sobie rade. Będąc z dzieckiem, nie wyobrażałem sobie, by nie miało ono żadnej asekuracji. Więc pędziliśmy z lożami przypiętymi do łańcuchów pod górę i musze powiedzieć że wcale nie było tak źle, a twierdzenia o trudnościach w przesuwaniu karabinka po łańcuchu okazały się mocno przesadzone. A jak jeszcze dobrze się dziecku pokaże jak używać lonży, dlaczego przepina się karabinki na zmianę i dlaczego trzeba uważać na pionowych odcinkach - to szło to bardzo sprawnie. A mój komfort psychiczny i pewność, że nawet jak chłopak się zwyczajnie potknie, czy coś w tym rodzaju, to jednak nie poleci w dół więcej niż kilka metrów - były bezcenne.
Dlatego jeśli ktokolwiek ma jakiekolwiek wątpliwości i chce używać lonży, lub innego sposobu asekuracji - należy to robić i nie oglądać się na innych. To nasze życie, ewentualnie życie osób, które są pod naszą opieką. Jest tylko jeden warunek - ta stosowana asekuracja musi odpowiadać wymaganym standardom. To nie może być jakieś nie wiadomo co, które przy pierwszym szarpnięciu zwyczajnie się rozleci. Bo to wtedy tylko ułuda bezpieczeństwa, a nie bezpieczeństwo.
-------------------------------------------
Piotr
Kask wszędzie w TW powinien być już normą.
A co do uprzęży i lonży - sprawa nie jest tak prosta. Dla bardziej doświadczonej osoby rzeczywiście nie jest ona konieczna na szlakach tatrzańskich. Dla mnie samego wchodzenie po szlaku na Rysy, czy też po OP z lonżą byłoby całkowicie zbędne. Ale wszystko jest kwestią indywidualnego podejścia i sytuacji w jakiej się znajdujemy. Chociaż będąc sam lonży bym nie używał, to jednak sytuacja się zmieniła, gdy miałem pod opieką dziecko w drodze na Rysy. Czym innym jest odpowiedzialność za siebie samego, a czym innym odpowiedzialność za kogoś innego, szczególnie dziecko, nawet jeśli świetnie daje ono sobie rade. Będąc z dzieckiem, nie wyobrażałem sobie, by nie miało ono żadnej asekuracji. Więc pędziliśmy z lożami przypiętymi do łańcuchów pod górę i musze powiedzieć że wcale nie było tak źle, a twierdzenia o trudnościach w przesuwaniu karabinka po łańcuchu okazały się mocno przesadzone. A jak jeszcze dobrze się dziecku pokaże jak używać lonży, dlaczego przepina się karabinki na zmianę i dlaczego trzeba uważać na pionowych odcinkach - to szło to bardzo sprawnie. A mój komfort psychiczny i pewność, że nawet jak chłopak się zwyczajnie potknie, czy coś w tym rodzaju, to jednak nie poleci w dół więcej niż kilka metrów - były bezcenne.
Dlatego jeśli ktokolwiek ma jakiekolwiek wątpliwości i chce używać lonży, lub innego sposobu asekuracji - należy to robić i nie oglądać się na innych. To nasze życie, ewentualnie życie osób, które są pod naszą opieką. Jest tylko jeden warunek - ta stosowana asekuracja musi odpowiadać wymaganym standardom. To nie może być jakieś nie wiadomo co, które przy pierwszym szarpnięciu zwyczajnie się rozleci. Bo to wtedy tylko ułuda bezpieczeństwa, a nie bezpieczeństwo.
-------------------------------------------
Piotr