14-07-2016, 18:42
Widze, ze od ostatniego wpisu minelo 4 lata. Czytalem rozne opinie o temacie, polowy nie rozumialem, bo nie wiem, co to jest szpaj, lonza, uprzaz itd. Wiem co to lancuch, lina, karabinek i ekspres a nawet friend. Orla Perc przeszedlem (przebieglem wlasciwie) dokladnie 53 lata temu. A teraz chcialbym chociaz sprobowac kawalek. Ale wiek, robi swoje, waga tez, te kolana i biodra nadajace sie do wymiany - wiec sam nie wiem. Zadnych lancuchow, drabinek, wysokosci sie nie boje. Ale obawiam sie troche, ze sie poslizgne, dostane zawalu czy bolu zeba, zaslabne - i zwale sie w dol sprawiajac klopot Toprowcom i innym.
Wiec moze sie jakos zabezpieczyc chociaz troche? Wiem, ze przesuwanie karabinkow po lancuchu jest mozolne i powolne. Przepinanie rowniez - to nie Via Ferrata. Kask chyba wezme. Kiedys mi uratowal zycie, gdy w jaskini wyrznalem lbem w strop, I jak kamienie zaczely spod bramy lodowca spadac. No ale na OP nie ma lodowcow - za to multum turystow. Wiec to chyba nieglupie. A co z innym ubezpieczeniem - na trudniejsze miejsca? Moze, jak ktos zaproponowal, dwie tasmy - jedna na imrowizowane szelki, a druga zeby wlasnie tasme, a nie karabinek ciagnac po lancuchu? Nie powinna sie porwac, to nie wire. Zupelnie bez sensu? czy jak?
Ja zawsze mam ze soba tasme, jakas statyczna linke i pare karabinkow. Rzadko sie przydaje, ale jak nie mam, to wlasnie akurat by sie przydala. No wiec co radzicie? Dac sobie spokoj i wjechac kolejka na Gubalowke? Niektorzy tutejsi ''proffs'' pewnie tak powiedza - ze skoro sie obawiam, to nie mam po co tam wlazic? A moze po prostu najac jakiegos krzepkiego TOPRowca i niech sie o mnie martwi. Acha - nie musicie ze mne drwic. Sam znam swoje ograniczenia. Ale troche gory i zwiazane z nimi niebezpieczenstwa znam. Kiedys (30 kilo temu) sie nawet wspinalem - bez wiekszych sukcesow, ale tez bez urazow. I nawet dosc wysoko udalo mi sie zalezc - prawie 7.000 m - i zyje. No, ale to bylo dawno. Wiec co z ta Orla Percia? Zaryzykowac przejscie chociaz kawalka?
-------------------------------------------
Gary
Wiec moze sie jakos zabezpieczyc chociaz troche? Wiem, ze przesuwanie karabinkow po lancuchu jest mozolne i powolne. Przepinanie rowniez - to nie Via Ferrata. Kask chyba wezme. Kiedys mi uratowal zycie, gdy w jaskini wyrznalem lbem w strop, I jak kamienie zaczely spod bramy lodowca spadac. No ale na OP nie ma lodowcow - za to multum turystow. Wiec to chyba nieglupie. A co z innym ubezpieczeniem - na trudniejsze miejsca? Moze, jak ktos zaproponowal, dwie tasmy - jedna na imrowizowane szelki, a druga zeby wlasnie tasme, a nie karabinek ciagnac po lancuchu? Nie powinna sie porwac, to nie wire. Zupelnie bez sensu? czy jak?
Ja zawsze mam ze soba tasme, jakas statyczna linke i pare karabinkow. Rzadko sie przydaje, ale jak nie mam, to wlasnie akurat by sie przydala. No wiec co radzicie? Dac sobie spokoj i wjechac kolejka na Gubalowke? Niektorzy tutejsi ''proffs'' pewnie tak powiedza - ze skoro sie obawiam, to nie mam po co tam wlazic? A moze po prostu najac jakiegos krzepkiego TOPRowca i niech sie o mnie martwi. Acha - nie musicie ze mne drwic. Sam znam swoje ograniczenia. Ale troche gory i zwiazane z nimi niebezpieczenstwa znam. Kiedys (30 kilo temu) sie nawet wspinalem - bez wiekszych sukcesow, ale tez bez urazow. I nawet dosc wysoko udalo mi sie zalezc - prawie 7.000 m - i zyje. No, ale to bylo dawno. Wiec co z ta Orla Percia? Zaryzykowac przejscie chociaz kawalka?
-------------------------------------------
Gary