23-01-2006, 15:07
Najlepszym sposobem na mróz (jeśli musimy wychodzić z domu) jest ubiór na cebulkę i gorąca jerbatka.
Dziś rano było w Krakowie -24 i (idąc od stóp w zwyż) założyłem grube, wełniane skarpety bridgedale, buty tecnica (niskie- niestety nie mam mozliwości założyć wysokich butów - pracuję w biurze), legginsy lowe alpine (full weight), o slipach nie wspomnę ;), do tego ''służbowe'' dżinsy, podkoszulek jaxy z rhovylonu, ''służbowy'' sweterek, polar thermal pro (stary, poczciwy alpinus), kurtałkę jacka wilczejskóry z gore, no i oczywiście czepeczek z polaru, coby uszy nie odpadły i nie rozbiły się na przystanku... ;) Na razie dotarłem w jedną stronę i żyję, ciekawe jak będzie z powrotem...? ;)
Taki (lub zbliżony) patent stosuję w terenie i się sprawdza :)
-------------------------------------------
fakty są... mroźne
Dziś rano było w Krakowie -24 i (idąc od stóp w zwyż) założyłem grube, wełniane skarpety bridgedale, buty tecnica (niskie- niestety nie mam mozliwości założyć wysokich butów - pracuję w biurze), legginsy lowe alpine (full weight), o slipach nie wspomnę ;), do tego ''służbowe'' dżinsy, podkoszulek jaxy z rhovylonu, ''służbowy'' sweterek, polar thermal pro (stary, poczciwy alpinus), kurtałkę jacka wilczejskóry z gore, no i oczywiście czepeczek z polaru, coby uszy nie odpadły i nie rozbiły się na przystanku... ;) Na razie dotarłem w jedną stronę i żyję, ciekawe jak będzie z powrotem...? ;)
Taki (lub zbliżony) patent stosuję w terenie i się sprawdza :)
-------------------------------------------
fakty są... mroźne