10-04-2011, 18:42
W pierwszej kwestii właściwie mnie przekonałeś - o obciążeniach wielokierunkowych łącznika byłem, jak się okazuje, niedouczony i stąd nigdy o tym nie pomyślałem. To co piszesz jest jak najbardziej logiczne i nawet oczywiste, ale wiadomo - z pewnych rzeczy sobie człowiek nie zdaje sprawy, dopóki o nich nie usłyszy od kogoś innego. Choć z drugiej strony, wytrzymać wytrzyma, a w górach często się nie lata.
W drugiej kwestii za to się nie zgodzę. 3m wzięły się właśnie stąd, że 1,2m x 2 + węzeł = 3m. Jak wisisz 1,5m metra pod stanem, to wydasz linę co najwyżej do momentu, kiedy będzie biegła od Ciebie do karabinka z wyblinką (1,5m) oraz od karabinka z wyblinką do przyrządu (drugie 1,5m), a stamtąd do partnera.
A jak już dyskutujemy o ''systemie'', to ja mam podobny - na szpejarkach przy uprzęży tylko ekspresy i inny szpej, którego używam jedynie na stanach bądź na drugiego. Całą resztę noszę na dwóch pętlach przerzuconych przez ramię.
Co do wiszenia to oczywiście chodziło mi obciążanie - rzadko zdarza mi się na tyle płaska i wielka póła (albo na tyle głęboki śnieg), żeby sobie wygodnie stać bez napinania połowy mięśni. Wtedy wolę pół-wisieć i się nie męczyć. A dróg trudnych wcale nie robię - powiedziałbym nawet, że robię tak łatwe, że nie ma większego sensu się nimi chwalić ;).
Tej zimy mimo wszystko zdarzyło mi się literalnie wisieć - oczywiście nie w przewieszeniu, ale na trawkach o nachyleniu 65-70st otoczonych skałą. I to nawet 3m pod stanem, bo było ''wąsko'' a nas było trzech.
W drugiej kwestii za to się nie zgodzę. 3m wzięły się właśnie stąd, że 1,2m x 2 + węzeł = 3m. Jak wisisz 1,5m metra pod stanem, to wydasz linę co najwyżej do momentu, kiedy będzie biegła od Ciebie do karabinka z wyblinką (1,5m) oraz od karabinka z wyblinką do przyrządu (drugie 1,5m), a stamtąd do partnera.
A jak już dyskutujemy o ''systemie'', to ja mam podobny - na szpejarkach przy uprzęży tylko ekspresy i inny szpej, którego używam jedynie na stanach bądź na drugiego. Całą resztę noszę na dwóch pętlach przerzuconych przez ramię.
Co do wiszenia to oczywiście chodziło mi obciążanie - rzadko zdarza mi się na tyle płaska i wielka póła (albo na tyle głęboki śnieg), żeby sobie wygodnie stać bez napinania połowy mięśni. Wtedy wolę pół-wisieć i się nie męczyć. A dróg trudnych wcale nie robię - powiedziałbym nawet, że robię tak łatwe, że nie ma większego sensu się nimi chwalić ;).
Tej zimy mimo wszystko zdarzyło mi się literalnie wisieć - oczywiście nie w przewieszeniu, ale na trawkach o nachyleniu 65-70st otoczonych skałą. I to nawet 3m pod stanem, bo było ''wąsko'' a nas było trzech.