08-03-2006, 13:22
~Pankracy >> kolega Walter tak naprawdę nie ma za wielkiego pojęcia o smarowaniu :)
tzn po paru sezonach na gładkich nartkach z ulgą powracam do modelu z łuską.
Co do klejącego się śniegu i turystycznych zastosowań to spokojnie wystarczy ordynarna świeczka - staraj się smarować na ciepły ślizg - tzn podgrzewając np suszarką do włosów, ewentualnie w ciepłym pomieszczeniu. Smarujesz cały ślizg, łącznie z łuską.
Moja rada: specyfiki za kilkadziesiąt złotych zostaw profesionalistom, dla turystów wystarczy świeczka, albo jak cenisz wygodę smarowania, to najtańszy smar z aplikatorem gąbkowym (chociaż nie polecam, bo działa krótko - szybko się ściera)
Wydaje mi się, że to za 40 zł na ''kick zone'' to smar hamujący - umożliwający odbicie, więc zwiększający opór - używałem takowych przy moich poprzednich nartach..
Generalnie - lepiej poczytaj, co mają do powiedzenia fachowcy:
tzn po paru sezonach na gładkich nartkach z ulgą powracam do modelu z łuską.
Co do klejącego się śniegu i turystycznych zastosowań to spokojnie wystarczy ordynarna świeczka - staraj się smarować na ciepły ślizg - tzn podgrzewając np suszarką do włosów, ewentualnie w ciepłym pomieszczeniu. Smarujesz cały ślizg, łącznie z łuską.
Moja rada: specyfiki za kilkadziesiąt złotych zostaw profesionalistom, dla turystów wystarczy świeczka, albo jak cenisz wygodę smarowania, to najtańszy smar z aplikatorem gąbkowym (chociaż nie polecam, bo działa krótko - szybko się ściera)
Wydaje mi się, że to za 40 zł na ''kick zone'' to smar hamujący - umożliwający odbicie, więc zwiększający opór - używałem takowych przy moich poprzednich nartach..
Generalnie - lepiej poczytaj, co mają do powiedzenia fachowcy: