Co tam panie u Tromvika? Ma się nad wyraz dobrze, konstrukcji chyba już nic nie grozi, jednym słowem służy.
Parę drobnych uwag jednak się znajdzie. Najpierw wystające farfocle z zamków od sypialni, a właściwie ich zszycia z sypialnią. Pruje się i ciągnie tego od groma na całej długości. Nie ma to znaczenia dla funkcjonalności, bo są na tyle drobne, że nie przeszkadzają w zamykaniu. Pozostaje tylko efekt kiepskiego wykończenia, czysto estetyczny (na chyba, że kiedyś wypadnie przez to zamek:) Na zdjęciu w łagodnej formie. Gdy nie odcina się tego na bieżąco, to można nazbierać niezłe krzaczory. Warto poprawić.
Śledzie. Konstrukcja bez zarzutu, sprawdzają się bardzo dobrze. Metal, z którego są wykonane bardzo brudzi ręce za każdym razem gdy trzeba użyć odrobinę siły. To akurat pomijalny drobiazg. Gorzej, że lubią się od czasu do czasu wygiąć i to w sytuacjach gdy nie są przesadnie traktowane. Problem jest odginalny, ale pewien niewielki jakościowy zgrzyt pozostaje. Pewnie nie zwróciłbym na to szczególnego uwagi, gdyby nie fakt, że u konkurencji przy bardzo podobnych śledziach żaden z tych dwóch problemów nie występuje.
Spanie w tropikalnych klimatach. Tutaj cudów nie ma – można skisnąć w środku. Rozkładnie samej sypialni odrobinę pomaga. Ta z kolei musi być ciągle szczelnie zamknięta (moskity). Gorzej, że w wielu miejscach w nocy można się spodziewać więcej niż pewnej zlewy, więc tropik i tak wypada nałożyć, a wtedy leżysz i się dosłownie topisz wyczekując świtu by czym prędzej wyskoczyć na zewnątrz. Trudno jednak winić za to namiot. Nie słyszałem o takim, który mógłby pomóc.
Sposób na szybsze suszenie. Stelaż i jego samonośność przy Tromiku ma to do siebie, że rano można go przewrócić na jeden z boków i wysuszyć szybciej podłogę, czy też to, co się w środku skondensowało. Niby banał, ale jeśli do tej pry nie miałem samonośki, to jest to pewne usprawnienie i oszczędność czasu.
W sypialni podszytych jest kilka niewielkich szlufek. Doczepiłem do nich plastikowe minihaczyki (których mi bardzo brakuje, ale o tym już pisałem), dzięki czemu mogę podwiesić czołówkę, czy rozciągnąć linkę. Niestety jedna z nich już się urwała. Pewnie moja wina, bo podczepiłem jakiś drobiazg, a rano wszystko było już na dole, może strąciłem nogą. Nie wiem jednak jaki inny miałby być cel tych szlufek, więc według mnie albo robić konkret albo wcale.
Poza tym z Tromvikiem się zżyliśmy i polubiliśmy. Komfort przestrzenny (2 osoby + 2 spore plecaki) jest naprawdę ogromny i to prawdopodobnie pozostanie jego największą zaletą. Przy tych 2 kg jesteśmy w stanie wygodnie siedzieć, solidnie się wyspać i jeszcze na kilka podstawowych aktywności znajdzie się miejsce:) Tego już akurat o (co prawda niskobudżetowej, ale jednak) konkurencji w tym przedziale wagowym nigdy powiedzieć nie byłem w stanie.
Na drugim zdjęciu Tromvik przed malezyjską dżunglą. Na trzecim pręży się dumnie (bez śledzi) pośród zazdrosnych towarzyszy tropikalnej niedoli na jednej z tajskich wysp.