To forum wykorzystuje pliki cookie
To forum wykorzystuje pliki cookie do przechowywania danych logowania, danych o Twojej ostatniej wizycie, pliki cookie na tym forum śledzą również tematy, które przeczytałeś. Korzystanie z forum oznacza akceptajcę ustawień plików cookie. Możesz zmienić ustawienia plików cookie w dowolnym momencie w swojej przeglądarce.


[Recenzja] Opinacze, Desanty, Assault Boots, BW Bergschuhe (Haix), BW 2007, Lowa Desert Elite
#1
OPIS PRODUKTU:

''Opinacze'', Polska: skórzane buty wojskowe, podszewka skóra, sznurowane, podeszwa skóra + guma.

''Desanty'', Polska: skórzane buty wojskowe, podszewka skóra, wysoko sznurowane, podeszwa skóra + guma.

Assault Boots, Wielka Brytania: skórzane buty wojskowe, podszewka skóra, wysoko sznurowane, podeszwa gumowa formowana wtryskowo.

BW Bergschuhe (Haix), Niemcy: skórzane buty górskie, membrana gore-tex, sznurowane, podeszwa gumowa formowana wtryskowo.

BW model 2007, Niemcy: skórzane buty wojskowe, podszewka skóra, wysoko sznurowane, podeszwa gumowa formowana wtryskowo.

Lowa Desert Elite, Wielka Brytania: buty pustynne, zamsz i tkanina (cordura?), sznurowane, podeszwa poliuretan (?)

-----------------------------------------------------------------
RECENZJA:

DATA RECENZJI:
02-10-2015, 09:03

Z butem wojskowym przez półwiecze - subiektywny przegląd:
'Opinacze', 'Desanty', norweskie buty M77, Assault Boots (Wielka Brytania), Bundeswehr Bergschuhe (Haix), buty Bundeswehry model 2007 (DMS), holenderskie buty dżunglowe, Lowa Desert Elite (Wielka Brytania).
(Aktualizacja 2019)


Tytuł jest może trochę przesadzony, bo ja sam używam ich od zaledwie trzydziestu kilku lat, ale najstarsze opisywane typy butów tyle ich mają. A że i moje półwiecze minęło... Poniższy przegląd jest oczywiście subiektywny, próbuję opisać i porównać buty które znam i których używałem - zawsze zaznaczam ile. Uporządkowałem je w kolejności, nazwijmy to, 'technicznego' wieku, podle generacji, a nie momentu wyprodukowania, czy zakupu.
Oczywiście powstaje pytanie, dlaczego i do czego ich używałem. Sporo chodzę, na ogół po terenie płaskim i zwykle po Polsce, czasem krajach nieco na północ (chętnie zimą) albo na południe, dość często w trudnych warunkach (jak wiadomo, Polska jest zrobiona głównie z błota) i pokonując dystanse średnio 30 km dziennie. Kiedyś kupowałem je, bo były dość tanie i dostępne, z czasem uznałem, że to najlepszy wybór: potrzebne mi są buty, w których można w razie potrzeby przejść po podmokłej łące lub brodzić po kostki w bagnistym strumyku, a zimą po śniegu. Usztywniona kostka to też miła rzecz, gdy rzeczonej łące skacze się z kępy na kępke. To co do wysokości, co do reszty cech konstrukcyjnych to, co widzę w sklepach turystycznych zwykle ma rażące wady konstrukcyjne, lub kosztuje krocie.

Oceny: oceniam w skali akademickiej, od dwójki do piątki, w sześciu kategoriach.
Komfort, wygoda: odnoszą się do tego, jak się w nich chodzi/chodziło i jak się w nich czuły nogi, kręgosłup - i stopa.
Nieprzemakalność: to chyba jasne?
Oddychalność i komfort termiczny: to czy nie jest w nich za ciepło, za zimno zimą (jeśli tak ich używam) - no i czy się nie w nich nie gotuje stopa.
Design, praktyczność użytkowania: zakładanie, sznurowanie, zdejmowanie, wygoda mierzona inaczej niż jakość chodzenia.
Estetyka: koń, jaki jest...
Trwałość: ocena trochę problematyczna, częściej ja miewałem dość butów, niż one życia, ale... Jeśli nadal używam buta, który nie wykazuje dostrzegalnych oznak zużycia daję ocenę bardzo dobrą, może to jednak być na wyrost.

'Opinacze' używane przeze mnie mniej-więcej w latach 1983-1988

Moje pierwsze buty tego typu, kupione dlatego, że się wówczas nosiło buty wojskowe - właściwie nie kupione, a 'zdobyte' przez ciotkę pracującą w Lidze Obrony Kraju, noszone przez większość roku bez przerwy przez kilka lat. Najstarsze w tym zestawie, wprowadzone (w podobnej wersji) na początku lat sześćdziesiątych, wyraźnie inspirowane amerykańskimi butami z lat czterdziestych. Uszyte z licowej skóry, o ile pamiętam, bez podszewki, sztywna podwójna podeszwa - gruba skóra (oczywiście bez żadnej amortyzacji), pod którą przyszyta i przyklejona została guma z nieco zbyt płytkim bieżnikiem, nazwę zawdzięczają przeszytemu u góry cholewki skórzanemu opinaczowi zapinanemu na skórzane paski i metalowe sprzączki. Chroniło to przed wpadaniem kamieni, ale średnio stabilizowało kostkę. W znanych mi modelach była wkładka z plastikowej kratki, której wówczas nie używałem.
O butach tych mówiło się głównie źle, ale był to szczyt technologii obuwniczej lat sześćdziesiątych, dobrze wykonane i bardzo solidne, pamiętam je jako wygodne. Dość długo nie dawały się wodzie (słabym punktem była między innymi skórzana warstwa podeszwy, o ile pamiętam, rzeczywiście przemokły mi bodaj tylko raz w Bieszczadach), super oddychające. Niestety, ową solidność 60'; wykupiono ciężarem. A w międzyczasie nadeszła rewolucja i w latach osiemdziesiątych, kiedy ich używałem, były wyraźnie przestarzałe. Ich ocenę utrudnia mi sentyment i mgła niepamięci w głowie, ale spróbuję to skorygować i bez taryfy ulgowej systematycznie porównać z nowszymi modelami.

Komfort, wygoda: 3+
Nieprzemakalność: 4
Oddychalność i komfort termiczny: 5
Design, praktyczność 4
Estetyka 4+
Trwałość 5

'Desanty', 2 pary, około 1994-2002?

Bezpośredni następca 'opinaczy', w gruncie rzeczy ich nieznacznie zmodyfikowana wersja. Ktoś w wojsku spostrzegł, że na Zachodzie nosi się wysoko sznurowane buty i uznał, że jeśli doda się 'opinaczom' wysoką cholewkę, powstanie nowoczesny but. Niestety, nie powstał. Konstrukcyjne poniżej podniesionej cholewki identyczne z opinaczami, dzięki cholewce lepiej stabilizował kostkę - chyba jedyna zaleta w porównaniu z 'opinaczami', po których odziedziczyły tak zalety (oddychalność), jak wady, na czele z ciężarem. Wada dodana: system szybkiego sznurowania, same przelotki, nie pozwalający ściągnąć bardziej stopy i zostawić luźniejszej góry. No i najpaskudniejsze z butów, jakie kiedykolwiek nosiłem, a to za sprawą owej cholewki z jakimiś trzema kretyńskimi poduszkami. Ale nie uważam, by były tragiczne: gdyby wyposażyć je w system dwustopniowego sznurowania i coś zrobić z tą paskudną cholewką, mógłbym w nich chodzić choćby i dziś.

Komfort, wygoda: 3+
Nieprzemakalność: 4
Oddychalność i komfort termiczny: 5
Design, praktyczność 3+
Estetyka 2
Trwałość 5

Norweskie buty wojskowe M77, używane od ok. 2015 r. do chwili obecnej

Wbrew kolejności opisów to jeden z moich ostatnich zakupów, a pierwsze od czasu ''Desantów'' udane podejście do kwestii buta letniego. Produkowane dla armii norweskiej, aktualnie w Estonii. Niewiarygodnie lekkie buty ze skóry bez żadnej podszewki z wtryskowo formowaną podeszwą (guma OK., trwała i dobrze trzyma na wilgotnym podłożu, ale jakieś podejrzane falki zamiast porządnego wzorku - przynajmniej kamyki się nie wbijają). Buty mają śmieszne płaskie sznurówki, jak od trampek, ale porządne dwustopniowe sznurowanie - u dołu przelotki, u góry haczyki. Używane w ciepłej porze roku na przemian z Bundeswehrą. W butach nie jest gorąco, oddychalność lepsza niż dobra. Niestety, wodoodporność nowych butów pozostawia wiele do życzenia. Szwy chyba w ogóle nie były zaimpregnowane, co poprawiłem, a reszcie buta też nie zaszkodziło potraktowanie Mink Oilem. Po impregnacji jest może nie rewelacyjna, ale zadowalająca. Z dobrymi wkładkami są dosyć wygodne, ale lepiej nie ufać im przesadnie, bo stukilometrowy, forsowny marsz może się odbić na stopach.
Bardzo polubiłem te buty, są ładne i dobrze mi się w nich chodzi latem, ale nie mogę przemilczeć jednego problemu: do rozchodzenia ich potrzeba ze 100-150 kilometrów! Kupionych wcześniej (zob. opis niżej) Assault Boots pozbyłem się zanim wychodziłem taki dystans, z norweskimi nie zrobiłem tego samego może dlatego, że jeszcze bardziej mi się podobały, może z powodu sposobu sznurowania - a może z powodu wydania na nie horrendalnej sumy pieniędzy?
Aha, jeśli ktoś by się na nie skusił mimo ceny (bywają na Allegro i w pewnym znakomitym fińskim sklepie internetowym), to ostrzegam przed rozmiarówką - brać o numer mniejsze, niż podano!

Komfort, wygoda: 4
Nieprzemakalność (po impregnacji): 4
Oddychalność i komfort termiczny: 5
Design, praktyczność 5
Estetyka 5
Trwałość 5

Brytyjskie Assault Boots, ok. 2010 r., przebieg ok. 120 km.

Nieodwzajemniona miłość. Wprowadzone w Wielkiej Brytanii po wojnie na Falklandach, pierwsze w tym zestawieniu buty wojskowe generacji nowszej, niż 'opinacze'. Kupiłem je w chwili kryzysu finansowego, by zamienić zużyte buty górskie (Haix) Bundeswehry, na które nie mogłem sobie chwilowo pozwolić. Były tanie, ładne, zakochałem się w ich oldskulowym wyglądzie, skórzanym zapachu, lekkim poskrzypywaniu... Niestety, nie odwzajemniły mej miłości.
Technicznie: buty z licowej skóry z wysoką cholewą i ze skórzaną podszewką, wtryskowo formowana podeszwa z głębokim wzorem - należycie sztywna, ale bez amortyzacji, dobrze trzyma grunt, ale w bieżnik wciskają się w wielkich ilościach kamyki. Mój egzemplarz był bez żadnych wkładek, zmieniłem kilka, najlepsze okazały się te z Boreala.
Jak już napisałem, w butach się zakochałem od pierwszego spojrzenia, ale nie odwzajemniły uczucia i ich używanie stało się utrapieniem. Po pierwsze, butów nie dało się normalnie zawiązać. Firmowe sznurowadła z gładkiego poliestru natychmiast się rozwiązywały, podwójny węzeł nic nie dawał, przez jakiś czas wiązałem je na supeł. Ktoś zapyta, czemu nie zmieniłem sznurowadeł na porządne sznurowadła Bundeswehry? Diabeł tkwi w szczegółach: buty wyposażono w dwustopniowy system sznurowania: u dołu zwykłe dziurki, u góry przelotki, na ich granicy przelotka w kształcie spłaszczonej ósemki. Teoretycznie powinno dać się należycie zasznurować dół, po wciśnięciu sznurówki w węższą część ósemki zablokować i osobno sznurować górę. Jak to działa w praktyce? Otóż średnio, można sobie pazury połamać naciągając dół, bez przerwy zakleszczający się w wąskim otworze ósemkowatej przelotki (z pazurami to nie metafora, a konkret z tegorocznych wakacji, o czym dalej). System ten najwyraźniej lubią wojskowi w różnych krajach: widziałem go butach armii Holandii czy Finlandii. Jak widać, wojskowa głupota jest zaraźliwa.
W przypadku Assault Boots problem polegał na tym, że sznurowadła i przelotki były węższe, niż normalnie i zwykłe wojskowe sznurowadła okazywały się za grube - zwyczajnie się w nich nie mieściły. Wypróbowałem chyba ze cztery pary (za szerokie, za wiotkie i rozciągliwe, jeszcze inne się wciąż rozwiązywały) zanim znalazłem coś właściwego.
Druga, poważniejsza wada, dla której mimo sympatii szybko pozbyłem się tych butów, to fakt, że nie udało się ich rozchodzić. Oczekiwałbym, że pierwsze 20-50 kilometrów może być bolesne, ale potem będzie OK. W tym przypadku nic z tego: za każdym razem wciąż na nowo po 15 km marszu robiły mi się pęcherze na piętach. Na szczęście mogłem z ulgą wrócić do gore-texów Haixa/Bundeswehry. Przez jakiś czas miałem jednak nadzieję, że buty się jednak rozchodzą i nadadzą się na sezon letni, kiedy jednak nic z tego nie wyszło, z żalem się ich pozbyłem.
Gdy buty udało się zasznurować i zanim obtarły nogi były (w zestawie z Borealami) znakomite - bardzo lekkie, wygodne, cudownie oddychające i nie przegrzewające latem stopy (ale raczej na lato niż na chłodną porę roku, jesienią zaczęło się w szybko robić zimno); nie trafiałem w nich w jakieś tragiczne warunki terenowe, ale w tych, w których bywały, dobrze radziły sobie z wodą. Najpoważniejszy problem, poza sznurowaniem, to irytujące kamyki notorycznie wbijające się w podeszwy.
Poniższa ocena odnosi się do wrażeń ze 100 km w butach z wymienionymi sznurowadłami i nie bierze pod uwagę problemu obcierania pięt. Oczywiście w dłuższym okresie wyniki oceny wodoodporności mogłyby być niższe.

Komfort, wygoda: 4+
Nieprzemakalność: 5
Oddychalność i komfort termiczny: 4+
Design, praktyczność 3
Estetyka 5
Trwałość ?

Bundeswehr Bergschuhe (Haix, gore-tex), od ok. 2003 do dziś (2 pary)

Kolejna po Assault Boots generacja butów i drugie najdłużej przeze mnie używane buty. Miałem dwie pary. Lekkie buty uszyte z licowej skóry, z cholewką trochę niższą od typowych butów wojskowych, z wtryskowo formowaną podeszwa i gumowym otokiem chroniącym skórę przed zadrapaniami, wyposażone w membranę z Gore-texu, wewnątrz zaś wyłożone porowatą tkaniną. Sama skóra zasługuje na opis: choć gładka, jest bardziej matowa i miękka niż zazwyczaj licówka. Dwustopniowy system sznurowania, u dołu przelotki, u góry haczyki.
Dwie pary butów, które używałem, mimo tej samej nazwy i wytwórcy wyraźnie się różniły. Pierwsza para miała standardową podeszwę butów Bundeswehry i bardziej podobny do nich krój, drugie mają twardszą podeszwę z ostrzejszym bieżnikiem, odrobinę inny krój i kilka innych zmian, między innymi odlewane, a nie tłoczone z blachy przelotki. W warunkach, w jakich użytkuję buty, są to raczej zmiany na gorsze, zwłaszcza jeśli chodzi o podeszwę, ale przyjmuję, że to faktycznie buty górskie i tak być powinno.
Buty te kupiłem jakoś tak na początku ubiegłej dekady. Kiedy zaszła potrzeba, a właściwie bardziej ochota, na wymianę 'desantów', sięgnąłem po coś z wyższej półki i optycznie, jak mi się wydawało, mniej natrętnie wojskowego. Był to dobry wybór, którego nie żałuję. Buty mają absolutną wodoodporność (to znaczy: nigdy jeszcze nie przemokły), akceptowalną oddychalność, latem idzie w nich od biedy wytrzymać w upale (ekstremum: Bułgaria i Hiszpania latem), zimą jest OK. Znakomite, nie rozwiązujące się sznurówki oraz idealny system sznurowania - niby drobiazg, ale jakże ważny w porównaniu z innymi butami, których używałem.
Jak wspomniałem, druga z używanych przeze mnie par jest trochę inna; jak dla mnie, poprzednia była lepsza z powodu mniej (powiedziałby raczej: inaczej, w mądrzejszy sposób) sztywnej podeszwy. W nowszych włożyłem, co prawda wkładkę Meindla z amortyzacją pod piętą, ale niewiele to pomogło. Choć przydałoby się coś skuteczniej amortyzującego, w bucie nie mam za dużo miejsca na grubszą wkładkę.
Oceny w nawiasach odnoszą się do drugiej, nowszej pary

Komfort, wygoda: 4+ (4)
Nieprzemakalność: 5
Oddychalność i komfort termiczny: 4
Design, praktyczność 4+
Estetyka 4
Trwałość 5

Buty Bundeswehry, model 2007 (DMS) używane od 2011 r. do dziś (obecnie trzecia para)

Buty Bundeswehry, model zwany w Polsce 2005, kupiłem... Właściwie nie wiem, po co, miałem przecież moje Haixy, z których byłem zadowolony, ale wiele słyszałem o ich bardziej klasycznym bracie. Nie ukrywam, że zwyczajnie mi się podobały, poza tym od pewnego czasu (kiedy nie udał mi się romans z Assault Boots) marzyłem o bucie, który dałyby mi komfort latem, naiwnie wierząc, że brak zapewni mi to brak membrany. Były to drugie buty, w których się naprawdę zakochałem, tym razem z powodu wygody noszenia, niezmiennej od pierwszego do ostatniego dnia. Tylko z tym latem zupełnie nie wyszło.
Z technicznej strony chodzi o zdecydowanie ciężkie, jak na współczesne wojskowe standardy buty z licowej skóry, mające wewnątrz miękką skórzana podszewkę (a między warstwami jakąś elastyczna izolacja) oraz cudownie amortyzującą, wtryskowo formowaną podeszwa. Doskonały system dwustopniowego sznurowania (przelotki i haczyki) z wybornymi niemieckimi sznurowadłami.
Były to bez wątpienia najwygodniejsze buty wojskowe, jakie kiedykolwiek nosiłem. Znakomita podeszwa, trzymająca się terenu, twarda ile trzeba i dobrze amortyzująca (do butów nie używałem żadnych wkładek, poza tymi dostarczonymi wraz z butami ze sklepu). Niestety, najprawdopodobniej wskutek obecności izolacji między wierzchem a podszewką buta, która przyczynia się skądinąd do wygody noszenia, w butach jest bardzo gorąco, a ich oddychalność jest nieszczególna, gorsza niż opisanych poprzednio Haixów. Choć zdarzało mi się chodzić w nich latem, z czasem przy temperaturze powyżej 20 stopni wybierałem Haixy. Przez pierwszy rok uważałem, że wodoodporność butów Bundeswehry model 2007 jest absolutna, ale pewnego razu na zalanej wodą łące zaczęły znienacka przemakać przy wszyciu języka. Próbowałem impregnować szew roztworem wosku z terpentyną, bez większego efektu, względnie skuteczny okazał się jedynie SeamGrip, którym go bardziej zakleiłem niż zaimpregnowałem. Oczywiście, chodzi o problem na skalę moich wysokich oczekiwań, buty ewentualnych współtowarzyszy podróży z reguły i w każdych warunkach zamakały szybciej i nasiąkały mocniej.
Moja pierwsza para mogłaby pewnie służyć jeszcze kilka lat, ale znienacka całkiem rozlazły się szwy przy języku. Jakiś czas później kupiłem kolejną, ale tej z kolei po dość niedługim czasie (i znów zupełnie znienacka) podarła się podszewka na pięcie. Jeśli więc ktoś pisze na forum, że to wojskowa jakość, nie do zdarcia, itp., to albo nie wie, o czym pisze, albo ma wyjątkowe szczęście.

Komfort, wygoda: 5
Nieprzemakalność: 4+
Oddychalność i komfort termiczny: 3+
Design, praktyczność 5
Estetyka 4
Trwałość 3

Holenderskie buty dżunglowe używane od 2017 r.

Kupione bo trafiła się okazja, bo byłem ich ciekaw, bo letnich butów nigdy dość... Wygląd zdradza pokrewieństwo z nowymi butami Bundeswehry (nie górskimi!): taka sama podeszwa i dolna część buta, tyle że po bokach mają otworki wentylacyjne kryte siatką. Cholewka część głównie z oliwkowej Cordury. Niestety, inny jest system sznurowania: ''brytyjskie'' przelotki - ''ósemka'' - przelotki. Utrapienie, ale z bardzo dobrymi sznurowadłami.
Komfort i parametry użytkowania niemal odpowiadają Bundeswehrze, choć tamte buty są jednak wygodniejsze - może dzięki skórze w miejscu płótna? Wypełniająca but okładzina i podszewka są też nieco chyba cieńsze - ale tam są, przez co oddychalność i komfort termiczny nie są tak rewelacyjne, jak można by się było spodziewać po, bądź co bądź, szmaciakach. Na jeden dzień marszu wybrałbym nie gorsze pod tym względem skórzane M77. Co prawda jeśli jest wilgotno, norweskie buty długo pozostaną wilgotne, a holenderskie wyschną, z drugiej jednak strony szmaciane i wyposażone w gustowną dziurkę tuż nad podeszwą ''holendry'' przez większą część roku zupełnie się nie nadają na polski klimat i błotniste zazwyczaj podłoże!

Komfort, wygoda: 4+
Nieprzemakalność: 2
Oddychalność i komfort termiczny: 4+
Design, praktyczność 3+
Estetyka 4
Trwałość: 5

Lowa Desert Elite (Wielka Brytania), 2012-2015, przebieg ok. 150 km.

Regulaminowe brytyjskie buty pustynne, produkt renomowanego producenta kupiłem sobie, jak sądziłem, na wakacje do ciepłych a skalistych krajów i ewentualnie na szczególne upalne i suche lata. Prawdę mówiąc także dlatego, że trafiły się z pewnego źródła za okazyjną ceną. W praktyce okazało się, że w skaliste góry nie pojechałem, a w kraju warunki do ich noszenia występują rzadko i nie miałem wielu okazji ich użyć, stąd niski 'przebieg'.
Buty są lekkie, uszyte z zamszu ze wstawkami z tkaniny (cordury?), wyłożone elastyczną tkaniną, a pomiędzy warstwami jakaś izolacja. W butach firmowo była lekko amortyzująca i gwarantująca cyrkulację powietrza wkładka z pokrytej tkaniną plastikowej (ale elastycznej) kratki. Sztywna górska podeszwa i 'brytyjski system sznurowania' (to właśnie te buty wiążąc złamałem sobie paznokieć, zob. Assault Boots).
Lowa Desert Elite to bez wątpienia moje największe rozczarowanie obuwnicze. Do chodzenia na równinie są zaledwie znośne z powodu twardości niespecjalnie dobrze amortyzowanej podeszwy. Zapewne w warunkach pustynnych potrzebna jest efektywna izolacja termiczna, ale przez tę izolację w bucie jest dość gorąco, a oddychalność jest niespecjalna. Oczywiście trudno mówić o wodoodporności, buty chłoną wodę niczym gąbka, choć też szybko schną. Niestety, jako buty na lato dają komfort identyczny z górskimi, gore-texowymi butami Haixa/Bundeswehry - jest gorąco, a stopa może średnio oddychać. Beznadziejny system sznurowania, choć w odróżnieniu od Assault Boot przynajmniej sznurowadła przyzwoite.
Czemu buty te były największym rozczarowaniem? Jak widać z opisu, były gorsze niż przeciętne i pod żadnym względem nie miały specjalnie dobrych parametrów, stanowczo nie spełniając pokładanych oczekiwań, jednak po renomowanym producencie nie spodziewałbym się, że po dwóch dniach efektywnego użytkowania zaczną się odklejać podeszwy. W 2015 r. wybrałem się w nich butach na czterodniowy marsz po Pojezierzu Drawskim i wróciłem z wielkimi, rozdziawionymi 'paszczami' w noskach obu butów! Nie muszę chyba dodawać, że nie chciało mi się ich dawać do naprawy?

Komfort, wygoda: 4
Nieprzemakalność: 2
Oddychalność i komfort termiczny: 3+
Design, praktyczność 3
Estetyka 3
Trwałość: 2

Wynik porównania:
W warunkach, w jakich użytkuję obuwie outdoorowe (zob. początek), najlepsze buty, jakie kiedykolwiek miałem, to tradycyjne buty Bundeswehry, model 2007 (DMS), a w drugiej kolejności buty górskie Haix z gore-texem, ale raczej starszego typu, ex aequo z butami norweskimi M77. Bezapelacyjnie najgorsze były Lowa Desert Elite. Nadal nie mam butów na lato: nie za gorących, oddychających, ale w miarę wodoodpornych. To znaczy mam nadzieję, że je mam, ale właśnie je kupiłem i nie miałem jeszcze okazji przetestować: norweskie buty wojskowe M77. Wypada mieć tylko nadzieję, że wartość użytkowa choć częściowo przybliży się do ceny.

Uboczny, acz intrygujący wniosek z porównania:
Ciekawe, że 5-7 cm różnicy w wysokości buta wpływa zasadniczo na ilość piasku, kamyków, etc., dostających się do środka (w butach Lowa i Haix wpada dużo, w pozostałych prawie nic).

Morał:
Rzut oka na kilkadziesiąt lat rozwoju pokazuje, że technologia nie stoi w miejscu. Efekt pierwszej rewolucji (por. nM77, Assault Boots), to mniejszy ciężar buta. Widoczny efekt drugiej to, poza ogólną poprawą parametrów, jest taki, że buty na pierwszy rzut oka wydają się bardziej wygodne i nadają się do chodzenia 'od razu', bez rozchodzenia - niestety, dzięki gąbkom i okładzinom, które grzeją i psują oddychalność. Niemniej, to do pewnego stopnia niezła rzecz i nie ma co być jakimś fanatykiem oldskul, czy wrogiem nowego, jednak koszt jest wysoki.
Częścią drugiej rewolucji jest też membrana - i to bywa dobra rzecz, jednak jak wszystko inne, jest tylko materiałem i wszystko zależy, jak zostanie użyta. Niestety odzież, w tym buty, także te wojskowe, to wytwór przemysłu modowego, a moda nie rządzi się zasadami poprawności konstrukcyjnej, czy choćby praktyczności. Wystarczy popatrzeć na design odzieży outdoorowej, czy właśnie butów. Dochodzi do tego fetyszyzacja parametrów technicznych materiałów, takich jak 'oddychalność' mierzona parametrami technicznymi membrany, czy ciężar, które w praktyce guzik znaczą. No i użytkownicy, dla których decydujące jest, że but się w sklepie wyda lekki i wygodny. Membrana, jak gore-tex, to fajny dodatek i z mego doświadczenia zdaje się wynikać, że istotnie podnosi walory obuwia. Można go użyć mądrze albo głupio, jednak rzut oka na półkę w sklepie turystycznym mówi, że na ogół beznadziejnie głupio: w zamszowych, niskich butach z milionem szwów. Moje doświadczenie, powtarzane tak często, że aż zabawne, jest takie: koledzy w nasiąkniętych wodą i zamarzniętych przez noc na mrozie, albo do cna przemoczonych zamszakach - owszem, z membraną.
Chcesz mieć buty, które nie boją się wody, czy mokrego śniegu? Kup buty z wodoodpornej skóry, a membrana też się przyda - jako dodatek. Chcesz żeby stopa oddychała? Nie daj się nabrać na pustynne zamszaki, jeśli będą mieć w środku pięć warstw okładzin i podszewek, to będą co prawda wygodne, ale będzie duszno i gorąco. Najlepiej kup buty bez żadnego badziewia, izolacji, wykładzin w środku, które szkodzą bardziej od membrany (por. Lowa Desert Elite) najlepiej ze skóry bez żadnej podszewki.Tylko skąd je wziąć, skoro są ostatnio niemodne?



Odpowiedz
#2
Co do opinaczy, to potwierdzam - nie było żadnej ''podszewki''. Przynajmniej w cześci cholewkowej.
Generalnie tez mam o nich dobre zdanie. Nawet lepsze niż o ''desantach''.
Opinacze ciężko było ''rozchodzić'', ale jak się już miało za sobą ten etap, to but był przewygodny.
Co do ''Desantów'' to używam ich służbowo do dziś. Mają już chyba z 15 lat i podniszczone są, ale dają radę. Niemniej uważam je za mniej wygodne od ''opinaczy'', no i faktycznie sposób sznurowania jest nieprzemyślany za bardzo.
W zasadzie z czasów służby wojskowej pamiętam, że ''Desanty'' były mrocznym obiektem pożądania bo niektóre pododdziały już były w nie zaopatrywane.

Odpowiedz
#3
Be generalnie te buty były by rewelacyjne gdyby nie ich podeszwa. Sama skóra jest pierwszej klasy, ale podeszwa jest tak fatalna, że szkoda gadać.

Odpowiedz


Skocz do: