To forum wykorzystuje pliki cookie
To forum wykorzystuje pliki cookie do przechowywania danych logowania, danych o Twojej ostatniej wizycie, pliki cookie na tym forum śledzą również tematy, które przeczytałeś. Korzystanie z forum oznacza akceptajcę ustawień plików cookie. Możesz zmienić ustawienia plików cookie w dowolnym momencie w swojej przeglądarce.


[Recenzja] Quechua skarpetki Forclaz 100
#1
OPIS PRODUKTU:

Przeznaczenie: do ochrony stóp podczas długodystansowych wędrówek.
Oddychające.
Skład: 86% poliester, 13% poliamid, 1% elastan.

Włókno poliestrowe: doskonałe odprowadzanie wilgoci. Szybko schną.
Boczne kanaliki wentylacyjne.
Wzmocnienia na piętach, stopach i palcach. Wysoka cholewka chroniąca kostkę.

Szybkie wysychanie (*****)
Wytrzymałość (****)
Odprowadzanie wilgoci (*****)
Ciepło (**)

-----------------------------------------------------------------
RECENZJA:

DATA RECENZJI:
30-03-2010, 19:55

Na co, po co i skąd?

Skarpetki Forclaz 100 nabyłem w Decathlonie w lipcu 2007. Były to moje pierwsze skarpety trekkingowe z prawdziwego zdarzenia, których używałem regularnie (nieco wcześniej kupiłem lekkie coolmaxy Fjorda Nansena, ale okazały się za cienkie i ogólnie nie byłem z nich zadowolony, toteż później przestałem ich praktycznie używać). Ich kupno łączy się z trzema faktami:
- pierwszym był zlot NGT w Rudawach Janowickich w maju 2007, mój drugi zlot w ogóle;
- faktem drugim był dość gwałtowny wzrost mojej ''świadomości sprzętowej'', co niejako wiązało się z faktem obcowania z NGT jako forum jako takim;
- fakt trzeci - decydujący - dotychczas używana kombinacja skarpet (coolmaxy Fjorda Nansena + jakieś grubsze, akrylowe) nie sprawdziła mi się wybitnie na wyżej wymienionym zlocie, doprowadzając podczas kilkudziesięciokilometrowej wycieczki na Śnieżkę do bardzo nieprzyjemnego gniecenia w środkowe części stóp, spowodowanego zsunięciem i podwinięciem się słabo przylegających skarpet we wnętrzu buta.

Zachęcony w miarę dobrymi opiniami o produktach Quechuy oraz tym, że Decathlona mam w swoim mieście, stwierdziłem, że czas najwyższy zadbać nieco o swoje stopy i zainwestować w skarpety lepiej przeznaczone do turystyki niż te, których dotychczas używałem. W dodatku wakacje były za pasem. Do kupna opisywanego przeze mnie modelu skarpet zachęciła mnie przede wszystkim cena (w 2007 roku zapłaciłem bodajże 39,99 zł za dwupak) oraz ich na pierwszy rzut oka przyjazna budowa.

Jak to wygląda? - czyli budowa:

Skarpetki są wykonane w lwiej części z miękkiego poliestru. Mają w górnej części dość luźno upleciony ściągacz, który nieźle dopasowuje skarpetę do łydki, nie powodując przy tym uciskania. Ściągacz znajduje się także na śródstopiu. Wierzchnia część skarpetki, zakrywająca podbicie stopy jest wykonana z cieńszego splotu, natomiast część osłaniająca piętę, podeszwę stopy oraz palce, zrobiona została z grubszej dzianiny, tzw. frotte, przy czym pętelki splotu znajdują się wewnątrz, na lewej stronie skarpety, zaś od zewnątrz tkanina wykończona jest na gładko.
Cała skarpeta wykonana jest niemal bezszwowo. Piszę ''niemal'', ponieważ jeśli ją dokładnie obejrzeć, to wyczuwalny jest szew w okolicy palców, jednak jest on płaski i naprawdę trzeba się przyłożyć aby go tam wyczuć.
Cała skarpeta jest dwukolorowa, dosyć miękka i przyjemna w dotyku. Każda z par w kupionym przeze mnie dwupaku była w innych barwach.

Użytkowanie, czyli gdzie, jak i kiedy:

Od momentu kupna, Forclazy 100 przeszły ze mną wiele kilometrów. Tutaj, na samym początku muszę zaznaczyć, że od lipca 2007 używam tylko jednej pary z dwupaku. Druga leży sobie nieużywana w szufladzie i czeka aż pierwsza wyzionie ducha.
Skarpet używałem praktycznie we wszystkie pory roku (co nie znaczy, że na wszystkie pory roku się one nadają, ale o tym później), zarówno w górach, jak i podczas lżejszych wycieczek po lasach, a nierzadko także jako skarpety na co dzień, do chodzenia po mieście, ewentualnie do pracy. Czasami także w mieszkaniu gdy w zwykłych skarpetkach było mi zbyt zimno.
Skarpety te zaliczyły ze mną m.in. wycieczki w Beskidy, Góry Stołowe, krótki pobyt w Bieszczadach i Tatry (głównie zachodnie). Używałem ich do różnych butów, m.in. Bundeswehrów, a następnie posiadanych przeze mnie trzech par Hanzeli (letnie DG022, ocieplane zimowe 006 i G024). W zależności od warunków pogodowych nosiłem je samodzielnie, lub (zimą) w parze z elanowełnianymi skarpetami Wojska Polskiego, przy czym w układzie tym Forclazy pełniły zawsze funkcję pierwszej warstwy, wojskowe zaś służyły jako docieplenie. W tym sezonie używałem już stricte zimowych skarpet, więc układ Quechua plus wełna poszedł w odstawkę.
Jeśli miałbym podsumować łączny czas użytkowania tych skarpet, to wyszłoby z tego co najmniej kilkanaście pełnych weekendów w górach i nie tylko, do tego coś między kilkadziesiąt a około stu dni użytkowania codziennego, choć naprawdę ciężko podać mi konkretne liczby. Chłodnych wieczorów, kiedy to używałem skarpetek do kapci w mieszkaniu już nie jestem w stanie zliczyć.

Termika, czyli ciepło czy zimno?

Opis producenta sugeruje, że skarpetki oferują raczej niską termikę (ledwo dwie ''gwiazdki''). Osobiście uważam, że ocenę tę Quechua swobodnie mogłaby podnieść o jeden stopień. Gdy chodziłem i stopa nie pozostawała w bezruchu, w skarpetach tych było mi po prostu ciepło... tyle, że zdanie to, niestety, nie zawsze było prawdziwe.
Wszystko oczywiście zależało od tego w jakich temperaturach przyszło mi w nich chodzić. Tutaj mogę powiedzieć całkiem sporo, ponieważ w skarpetach tych chodziłem w zakresie temperatur od około -20 do +40 stopni.
Powiem jedno - w żadnym z tych ekstremów skarpety się nie sprawdziły.
Oba przypadki miały miejsce gdy szedłem w butach Bundeswehry, ze skórzaną wyściółką w środku. Dopóki się ruszałem i marsz był intensywny, w skarpetach było mi względnie ciepło. Jednak podczas każdego, nawet krótkiego postoju na silnym mrozie, bardzo mocno odczuwalne było szybkie (powiedziałbym wręcz skrajnie szybkie) wyziębianie się stopy, a przy temperaturach poniżej -10 stopni wręcz bolesne, już po kilku minutach. Niestety, nie zabrałem wtedy drugiej pary skarpet jako docieplenie. Zawilgocona od potu skórzana wyściółka butów oddawała ciepło błyskawicznie, a skarpety w najmniejszym nie ratowały sytuacji.
Wniosek: Forclaz 100 to nie skarpetki zimowe. Niestety, z powodu własnej bezmyślności musiałem się przekonać o tym na własnej skórze, bo zarówno buty jak i skarpety okazały się nieodpowiednie na takie warunki.

A co z drugą skrajnością? Cóż, powyżej +25 stopni, w upalny słoneczny dzień, Forclazy 100 są dla mnie zdecydowanie zbyt ciepłe. W tych właśnie skarpetach zaliczyłem chyba pierwsze i jedyne w życiu ''zagotowanie się'' w butach, co zmusiło mnie do zawrócenia ze szlaku. Żeby oddać Quechuom nieco sprawiedliwości, napisać muszę, iż buty też były winne i bardzo mocno ograniczały wydalanie ciepła. Zapocona, dosłownie mokra od potu skóra wewnątrz moich trzewików BW oraz panujące w nich gorąco powodowały, że dalszy marsz, zwłaszcza pod górę, gdy człowiek się dodatkowo grzeje, był dosłownie niemożliwy i trzeba było zawrócić w doliny. Także i tutaj skarpety nie dawały mi zadowalającego komfortu termicznego, nie chłodziły nic a nic, tylko dodatkowo grzały.
Kolejny wniosek: Forclaz 100 to nie skarpetki na upalne lato. Przynajmniej nie dla mnie. W okresie letnim niemal ich nie używam, bo w temperaturach powyżej 30 stopni okazują się dla mnie za ciepłe, nawet gdy zakładam je do letnich zamszowych Hanzeli DG022. Jak na razie na upały zamieniam Forclazy na zwykłe cienkie bawełniano-syntetyczne skarpetki z Tesco za kilka złotych... i sprawują się one lepiej niż Quechuy. Na ten sezon letni czekają już na mnie coolmaxowe skarpety Wisporta, zobaczymy czy okażą się lepsze na cieplejsze pory niż Quechuy.

Podsumowując, skarpetki te w moim subiektywnym odczuciu mają termikę, która lokuje ich komfortowe używanie (w zależności od użytego obuwia) w zakresie temperatur od 0 do ok. +25 stopni. Przy czym gdy temperatura dochodzi zera i niżej, albo zakładam buty ocieplone Thinsulate 200, albo dokładam parę skarpet z elanowełny jako drugą warstwę. W okresie cieplejszym używam ich tylko z lekkimi zamszowymi Hanzelami DG022, natomiast gdy się robi bardzo ciepło - nie używam ich wcale. Natomiast w wymienionym przeze mnie zakresie temperatur skarpetki te potrafią być dość komfortowe jeśli chodzi o termikę, zwłaszcza gdy się ruszamy i temperatura nie przekracza 20 stopni.
Tak czy siak, na ujemne temperatury bez docieplenia i na skwar - nie polecam. Wiosna, jesień, chłodne lato - jak najbardziej.

Dycha czy nie dycha? Czyli odprowadzanie wilgoci:

Producent w opisie produktu stawia aż pięć ''gwiazdek'' za odprowadzanie wilgoci. Ja osobiście po około 2,5 roku używania nie oceniłbym tego aż tak optymistycznie, co wiąże się w znacznej części z tym co opisałem powyżej. Tak jak termika, oddychalność zależy przede wszystkim od tego, w jakich warunkach i temperaturach skarpetki zostaną użyte.
Skarpety dobrze odprowadzają pot od stopy. Jeśli używałem ich w wymienionym już przeze mnie, tzw. komfortowym zakresie temperatur, to generalnie zapewniały moim stopom dość dobry komfort i nie miałem w nich uczucia mokrości ani mocnej wilgoci.
Tutaj zaznaczyć muszę, że inaczej skarpety te sprawowały się w butach z wyściółką skórzaną (np. moje Bundeswehry), a inaczej w butach z wyściółką materiałową (Cambrelle lub siateczka AirNet w Hanzelach). W tych pierwszych, dobre odprowadzanie potu przez skarpety okazało się klątwą, ponieważ skóra potrafiła być (zwłaszcza latem) wręcz przesiąknięta wilgocią, co w gorących warunkach przyjemne nie było. W chłodnych warunkach było znacznie lepiej, choć generalnie i tak doszedłem do wniosku, że skarpety te znacznie lepiej działają przy wyściółkach z tkanin, pot wtedy znacznie lepiej odciągany jest od stopy i przekazywany do podszewki.
Mimo wszystko gdy temperatura na zewnątrz zaczyna przekraczać 20 stopni, to nawet w lekkich i bezmembranowych butach z zamszu można odczuć, że w rejonie palców zaczyna się już robić nieco zbyt wilgotno, ale nie są to jeszcze wartości krytyczne.
Jeśli chodzi o wysychanie skarpet, to zależy ono od tego, czy skarpeta schnie na stopie czy też jest zdjęta. Na stopie schnie szybciej niż cienkie bawełniane skarpety, natomiast po praniu lub zawilgoceniu, albo przemoczeniu (i tak bywało) gdy schną rozwieszone, różnica nie jest już łatwa do uchwycenia. Ogólnie rzecz biorąc szybkość wysychania mogłaby być lepsza.
Co ciekawe, identyczne skarpety w damskim wydaniu użytkuje moja dziewczyna. Ona na odmianę nie narzeka na ich oddychalność i zbyt wysoką (lub zbyt niską) termikę zarówno latem, jak i zimą. Tyle, że ona też nie chodziła w nich w tak skrajnych temperaturach. Cóż, wszystko widać zależy od osobistych preferencji.

Szczypie w oczy czy nie? Smrodliwość.

Tutaj z czystym sumieniem przyznaję francuskiemu produktowi piątkę, a jeśli by się dało, to nawet piątkę z plusem. Jeszcze nigdy nie miałem skarpet, które po 3-4 dniach używania bez zmiany i prania, wytrzymałyby bez łapania zapachów. Stwierdzenie to odnosi się zarówno do użytku górskiego, jak i codziennego. Nie zdarzało mi się nosić ich dłużej bez prania niż 3-4 dni, bo nie wytrzymywała tego bardziej moja psychika i potrzeba higieny niż zmysł powonienia. Nie wiem jakiej technologii wykończeniowej użyto do ich produkcji, ale ja i moja dziewczyna zgodnie stwierdzamy, że te skarpety są po prostu smrodoodporne i basta. Nic dodać nic ująć. Wiadomo, jak się ich nie zmienia i nie pierze, to po 4 dniach fiołkami nie pachną, ale też nie czuć od nich brzydkiego zapachu i trzeba się nieźle ''wwąchać'' żeby poczuć, że były tak naprawdę użyte. Jak na razie nie miałem ochoty sprawdzać, kiedy osiągną one kres swoich możliwości pod tym względem.

Jak po płatkach róż czy tłuczonym szkle? Wygoda.

Raczej po płatkach róż. Jeśli chodzi o wygodę noszenia, to z czystym sumieniem mogę opisywane skarpety ocenić bardzo dobrze. I znowu jest to nie tylko moja opinia, ale także mojej ładniejszej połowy. Skarpety od początku były miękkie i przyjemne w dotyku i takie też w znacznej mierze pozostały do teraz. Grubszy splot frotte po wewnętrznej stronie skarpety nie zbił się zanadto, nie sfilcował, ani nie stwardniał. W dalszym stopniu dość dobrze chroni stopę przed otarciami i zapewnia komfort noszenia. Wygodniejsze od nich są tylko moje zimowe Mundy Himalaya, które użytkuję od tego sezonu, ale nie ma co porównywać, bo Mundy są jednak znacznie grubsze.
Śladowy szew na przedzie stopy jest praktycznie nieodczuwalny. Ściągacz na śródstopiu naprawdę dobrze stabilizuje skarpetę i zapobiega jej przesuwaniu, skręcaniu i fałdowaniu się na stopie, co potrafi być czasami prawdziwą zmorą. Górny ściągacz nie uciska łydki, miękko ją opina. Jest nieco luźniej pleciony, ale dość gruby by zapewnić nodze dobrą ochronę przed otarciem cholewką buta.
Generalnie ze strony tych skarpet nigdy mnie nic przykrego nie spotkało, jeśli chodzi o fizyczną wygodę ich noszenia. Jedynie co, to raz na jakiś czas trzeba górę skarpety podciągać do góry, ponieważ lubi się nieco zsunąć. Jest to nieodczuwalne i jak się o tym nie pamięta, to skarpeta sama o tym nie przypomni. Zjawisko nie występuje, gdy w skarpetę mamy wpuszczoną nogawkę kalesonów, wtedy ściągacz pewnie trzyma się na tkaninie i nie opada.

Twarde sztuki, czyli wytrzymałość i pranie.

Kolejna piątka. Nie da się inaczej. Miarą jakości wykonania tych skarpet niech będzie wspomniany już przeze mnie fakt, że od lipca 2007 druga para tych skarpet leży nieużywana i czeka na swoją kolej. Obawiam się, że nieprędko to jednak nastąpi. Para, którą używam obecnie jest w tak dobrym stanie, że jeszcze dużo wody upłynie we wszystkich rzekach naszego pięknego kraju, zanim dożyje ona kresu swoich dni.
Krótko mówiąc (co widać zresztą na zdjęciach) Forclazy 100 są bardzo odporne na zużycie. Po 2,5 latach używania (oczywiście nie ciągłego) są tylko lekko zmechacone i delikatnie zbite w okolicy pięt i przedniej części stopy oraz w okolicy palucha. Nie posiadają żadnych dziur, przetarć, uszkodzeń spowodowanych nieobcinanymi pazurami u nóg, nic się nie spruło, nie podarło, nie urwało... U mojej dziewczyny tak samo, tyle że ona się nie bawi w katowanie tylko jednej pary i używa obu na zmianę.
Dodam do tego, że nie bawiłem się nigdy w jakieś specjalnie delikatne pranie tych skarpet. Piorę je zawsze razem z normalną bawełnianą bielizną, w automacie, 40 stopni, wirowania, proszek do kolorów. Skarpety jak widać żyją i mają się dobrze, nie wykazując przy tym tendencji do kurczenia się. Generalnie trzymają cały czas pożądany kształt i za każdym razem tak samo dobrze dopasowują się do stopy.
Pod tym względem Quechua stanowi dla mnie wzór godny naśladowania dla innych producentów.

Podsumowanie:

Mimo pewnych wad związanych z szybkością schnięcia i użytkowaniem w skrajnie zimnych lub ciepłych temperaturach, skarpety te mogę polecić każdemu kto szuka dobrej jakości, wygody i wytrzymałości za rozsądną cenę (mimo iż do dziś już trochę podrożały).
Dobre, wytrzymałe, nieźle oddychające i niełapiące zapachów skarpety na okres wiosny, jesieni i chłodnego lata. Osobiście jestem zadowolony i czekam aż pierwsza para padnie... wtedy wyciągnę z szuflady drugą.

Zalety:
+ cena
+ niezła oddychalność w średnim zakresie temperatur
+ wytrzymałość
+ wygoda
+ odporność na łapanie zapachów

Wady:
- termika podczas mrozów i upałów
- oddychalność podczas upałów
- czas schnięcia

OCENA PRODUKTU:

Oddychalność: 4/5
Wygoda: 5/5
Wytrzymałość: 5/5
Ogólna: 4.67/5


[Obrazek: P1200915%5B1%5D.jpg]

[Obrazek: P1200914%5B1%5D.jpg]


Odpowiedz
#2
Ech, zdublowało mi się coś w dodatku. Druga wersja ma dodane oceny, o czym zapomniałem za pierwszym razem. Pierwszą można wywalić. W dodatku nie wszędzie mi się ''krzaczki'' usunęły, mea culpa.
---
Edytowany: 2010-03-30 22:00:06

Odpowiedz
#3
Nie dość że od innych wymaga sporo to od siebie jeszcze więcej. Dobra robota, a że zamęczył mnie na prv podczas dodawania recenzji to inna historia ;)

Odpowiedz
#4
Proszę o wybaczenie i dziękuję za pomoc, pokłony ;)

Odpowiedz
#5
Masakra... ponad 4 strony A4 (formatowanie normalne w MS Word)... skarpet.

Doceniam nakład pracy, ale czytać mi się nie chce :)
---
Edytowany: 2010-03-30 23:32:07

Odpowiedz
#6
Mniej niż cztery strony.
Poza tym po to jest podsumowanie i wady/zalety na końcu, jak się komu czytać nie chce.

Odpowiedz
#7
Ponad :) Chcesz zrzut ekranu? :P http://www.fotosik.pl/pokaz_obrazek/55d3...a437c.html

Strach pomyśleć co będzie jak opiszesz np. plecak :P
---
Edytowany: 2010-03-31 00:14:03

Odpowiedz
#8
Plik wordowski, w którym to pisałem zajął prawie niepełne 4 strony, czcionka 12, więc na pewno nie ponad 4 strony.

Na plecak jeszcze nie czas, bo jedyny, który mógłbym już opisać, nie jest już produkowany, a drugi jest zbyt świeży jeszcze.

Poza tym to już OT.
---
Edytowany: 2010-03-30 23:49:08

Odpowiedz
#9
Dwa i pół roku to może być 900 dni używania i 4 dni (bo tyle zaznaczyłeś, że można chodzić bez zmiany). Precyzyjniej wytrzymałość skarpet określiłbyś , podając przybliżoną ilość dni używania. Ale i bez tego domyślam się, że to mocny poliester.
Mam jeszcze jeden wniosek z lektury, że te zbyt trwałe skarpety kompletnie pozbawiły cię doświadczenia w tej materii, bowiem z opisu wynika, że znasz tylko te jedne. I co gorsza przez następne pięć lat nie poznasz żadnych innych. :-)
-------------------------------------------
Piotr

Odpowiedz
#10
mi te skarpety wytrzymały kilka intensywnych wyjazdów, potem do kosza! miałem kilka par, również druga połowa, wszystkie powiedziały dość szybko bye bye

Odpowiedz
#11
4 dni jednorazowo BEZ PRANIA, poza tym dotyczy to łapania zapachów, a nie wytrzymałości.
Kilka poprawek wprowadzonych.
Poza tym od paru miesięcy mam w użyciu zimowe Mundy Himalaya, w których przechodziłem ostatni zimowy sezon, a na swoją kolej czekają letnie Wisporty (po tym jak latem nie sprawdziły mi się coolmaxowe Fjordy Nanseny, o których wspomniałem w poprawkach).

Tak więc jakieś porównanie mimo wszystko mogę mieć :]

Bartolini, z doświadczeń używania polarków i koszulek z Quechuy zauważyłem, że czasami ta produkty mają niejaki rozrzut w jakości i rodzaju materiału, z jakiego są zrobione. W dwóch polarach np. popękały mi gumki w rękawach, podczas gdy w pierwszym, najstarszym trzymają się nieźle. Jeden polar ma materiał nieco miększy i bardziej ''mechaty'' od innego, kupionego w innym okresie, inny zaś ma w ogóle nieco inną fakturę, jakby bardziej zbitą, do tego krócej ''strzyżone'' włókna dzianiny, mimo że to niby ten sam model. Ostatnio kupiłem sobie jeszcze jeden, czwarty polar, materiał w sumie taki sam jak w pierwszym, za to z gumek na rękawach zrezygnowano - i słusznie, bo tylko denerwowały i miały tendencje do rwania się.
To samo z koszulkami, mam dwie. Pierwsza miała poliester bardziej gładki, ''lśniący'' i miększy w dotyku niż druga, kupiona w ubiegłym roku, gdzie materiał już jest ciutkę bardziej szorstki i sprawia wrażenie mniej delikatnego, choć to teoretycznie to samo.

Możliwe, że ze skarpetami trafiło się tak samo - Twoje mogły mieć nieco inny materiał, zaś moje trafiły się takie niezniszczalne...
---
Edytowany: 2010-03-31 14:24:46

Odpowiedz
#12
o kurcze:):):) szacuneczek
-------------------------------------------
tytus

Odpowiedz
#13
Tytus, Twoja recka Aku Backpacking Light stanowiła w pewnym stopniu moją inspirację, hehe :)

Odpowiedz


Skocz do: