Widzę, że nikt nie pisał o Vango Blade 200, więc pomyślałam, że opiszę własne wrażenia, może się komuś przyda.
Używany był przez ok. miesiąc w Szkocji, więc dużo deszczu, wilgotnego podłoża i wiatru.
Ogólnie - jestem bardzo zadowolona :) waży ok. 2kg, rozmiar na dwie osoby i wydaje się większy, niż typowa mała dwójka. Ja byłam sama i w środku mieścił mi się cały plecak ze wszystkimi gratami. W przedsionku bez problemu trzymałam buty, ale też gotowałam jedzenie.
Bardzo szybko się rozkładał. Spięłam sobie na stałe tropik z sypialnią, więc szybko mogłam razem je rozłożyć. Blade ma charakterystyczny kształt w postaci łuku. Jest na tyle wysoki, że w środku bez problemu mogłam siedzieć, przebrać się itp.
Pomimo wielu deszczy od środka nigdy nie przemokłam, nawet, gdy zwijałam deszcz w ulewie, potem, po rozłożeniu wystarczyło przetrzeć wilgotną podłogę (od tropiku i zwiniętego mokrego materiału) ściereczką i uważać, żeby ścianek nie dotknąć - i szybko schło.
Namiot wytrzymał nawet wyjątkowo wietrzną noc na Trotternish Ridge, gdzie musiałam użyć kamieni, bo się bałam, że odfrunę ;-) nocleg był na podmokłych mchach (jak na łóżku wodnym!), ale do środka żadna wilgoć nie przenikła
Minusy - czasem trudno było mi tak ponaciągać tropik, żeby nie dotykał ścianki sypialni, i nie mogłam dojść do tego, co robię źle. Sam pałąk się czasem wykrzywiał w jedną ze stron - trzeba ostrożnie i uważnie rozłożyć, aby był idealnie równo.
Wchodzenie do środka może być czasem kłopotliwe, a jeszcze bardziej wyłażenie, bo jest dość nisko - ale da się i nie trzeba na kolanach ''wypełzać'' :)
Ogólnie - polecam. Ten model wydaje się rzadkością, mi się udało go kupić (nowy) na allegro, chyba z jakiejś wyprzedaży. W trasie widziałam wiele razy vango - ale nie ten model, głównie Banshee.