Pozwoliłem sobie podrążyć temat TOPR vs GRJ;
Pytanie ile mamy w skali roku wypadków w Tatrach?
Odpowiedź znajdujemy na stronach
www.pza.org.pl. Jest tam zestawienie akcji ratowniczych w jaskiniach do 2017 w formacie*.pdf. Wynika z niego, że rocznie mamy:
2011 - 1 wypadek
2012 - brak
2013- 1 wypadek
2014 - 2 wypadki ( w tym ''kursowa'' jaskinia Czarna)
2015 - brak
2016 - brak
2017 - 1 wypadek.
Ponieważ wejścia do jaskiń są limitowane i podlegają kontroli, dane te można uznać za prawdziwe.
Jak wygląda więc doświadczenie GRJ? Znów na podstawie strony
www.pza.org.pl wymieniam akcje w których ''fizycznie'' brali udział ratownicy GRJ:
1. Sierpień 2014. W jaskini Jack Daniels w masywie Tennengebirge w Austrii, na głębokości prawie 300 metrów, wypadkowi uległ polski grotołaz. W dwudniowej akcji prowadzonej przez austriackich ratowników brali również udział grotołazi z Polskiego Związku Alpinizmu.
2. Październik 2015. Wypadek grotołaza w jaskini Niedźwiedziej koło Kletna. W akcji ratowniczej prowadzonej przez GOPR brało udział 9 grotołazów z Grupy Ratownictwa Jaskiniowego Polskiego Związku Alpinizmu.
A więc doświadczenie ''w boju'' GRJ pozwalające stwierdzić, że ''wie lepiej'' jak ratować w jaskinach obejmuje dwie akcje, z tego jedna w jaskini w Sudetach.
Rozumiem, że żyjemy w czasach, gdzie autopromocja jest ważna. Ale nawet z nią nie należy przesadzać.
Jest grupa więc ludzi, która uważa się, że jest lepsza nie mając ku temu merytorycznych podstaw potwierdzonych ogólnodostępnymi danymi.
W skali gór jak Tatry, tej skali działań w jaskiniach logika, TOPR-u jest uzasadniona. Trzymanie rozbuchanej struktury po to by ratować '' raz do roku'' jest bez sensu.
Czy się GRJ podoba czy nie, doświadczenie jest po stronie TOPR.
-------------------------------------------
Pim