To forum wykorzystuje pliki cookie
To forum wykorzystuje pliki cookie do przechowywania danych logowania, danych o Twojej ostatniej wizycie, pliki cookie na tym forum śledzą również tematy, które przeczytałeś. Korzystanie z forum oznacza akceptajcę ustawień plików cookie. Możesz zmienić ustawienia plików cookie w dowolnym momencie w swojej przeglądarce.


Kaski robocze, lonże samoróbki i inne przykłady
#1
Idąc wątkiem o kaskach (gdzie polecacie używanie roboczych kasków do wspinaczki czy jaskiń) zastanawiam się nad tym, jak można świadomie decydować się na zakup sprzętu niezgodnie z jego przeznaczeniem???
Na rynku jest bogaty wybór kasków wspinaczkowych więc po co brać taki który nie spełnia odpowiedniej normy EN do wspinaczki sportowej i turystyki górskiej.

Poruszam ten temat także dla innego powodu...
Na tym forum bardzo mocno promuje się idee własnoręcznego wykonania lonży do via ferrat. Wszelkie argumenty, że lonża jako całość musi mieć atest są ignorowane i traktowane jak głupie gadanie. Do czego zmierzam...

Znajomy miał w tym roku w Dolomitach nieprzyjemne zdarzenie - nic poważnego się nie stało, ale musiał skorzystać z pomocy ratowników. Ratownicy przyglądali się dokładnie jego własnoręcznie zrobionej lonży. Akcja ratunkowa śmigłowcem w Dolomitach kosztuje ok 70 euro za minutę co w sumie daje kwotę prawie 10 tyś zł. Firma ubezpieczeniowa odmawia teraz pokrycia kosztów akcji ratunkowej, ponieważ w papierach z akcji jest notatka, że znajomy posiadał lonże którą sam sobie wykonał.
Lonża zadziałała, ale to nie ma dla firmy ubezpieczeniowej żadnego znaczenia - uważają, że podniósł zbędne ryzyko.

Na dowód tego, że czasem ''głupie'' zasady są po to żeby je przestrzegać, podaje inny przykład.
W Yosemitach idąc na wspinanie nie wolno brać ze sobą śpiworów puchowych. Wydaje się, że zakaz jest idiotyczny, bo przecież puch jest lekki i cieplejszy niż syntetyk. A jednak, trzeba przez całą ścianę targać ze sobą śpiwór o wadze worka kartofli, ponieważ w razie problemów w czasie załamania pogody służby ratownicze sprawdzają jaki śpiwór miał wspinacz. Jeżeli był to puch - to automatycznie płaci za akcje i żaden Biały Dom nie pomoże. Dlaczego?
Służby ratownicze wychodzą ze słusznego założenia, że śpiwór ze sztucznym wypełnieniem nawet jak jest mokry to coś tam grzeje - puchowy nie ma tej cechy.

Więc może warto zacząć zwracać uwagę na certyfikaty i przeznaczenie sprzętu który ma nas uchronić w razie wypadków. Firmy ubezpieczeniowe są coraz bardziej sprytne i chwytają się każdej możliwości aby nie wydać pieniędzy.
Jadąc samochodem po pijaku - nie otrzymamy odszkodowania w razie wypadku. Nawet jak inny pijany kierowca w nas nas wjedzie. Używając kasku roboczego i doznając urazu głowy - firma ubezpieczeniowa na 100% odmówi odszkodowania czy pokrycia akcji ratunkowej - jeżeli tylko to sprawdzą. Nie pomoże nawet złote logo Petzl i argumenty, że kask roboczy jest równie fajny co wspinaczkowy. Identycznie jest w drugą stronę. Chłop na budowie który ma na głowie zwykłego Eliosa czy uprząż sportową jest pewno bezpieczny. Ale w razie wypadku czy zwykłej kontroli - ma przechlapane.

Znajomy przeklina teraz własną głupotę. Zaoszczędził 50 zł na lonży a teraz grozi mu widmo ściągnięcia z niego 10 tyś zł za nieplanowaną wycieczkę śmigłowcem i założenie szyny na nogę.

Piszę to ku przestrodze i zastanowieniu się nad problemem. Normy i certyfikaty nie wymyślono bez powodu. Ci za biurkiem mogą czasem przesadzać ale coraz częściej będą bezwzględnie wykorzystywać ten argument.

-------------------------------------------
Kamil

Odpowiedz
#2
Bardzo ciekawe spostrzeżenie, które świadczy o tym, że sprzęt który używamy ma nas nie tylko chronić przed zagrożeniami fizycznymi, ale też ... przed zagrożeniami biurokratycznymi - bo, z tego, co opisujesz ta własnoręcznie wykonana lonża zadziałała tak, jak jakakolwiek inna z atestem...

Jesteśmy wychowani w duchu, w którym wszelakie przepisy albo są negowane albo co najlepsze: są traktowane z dużą dozą nieufności przez pryzmat zdrowego rozsądku (wystarczy przypomnieć sobie znaki drogowe ograniczające prędkość w obrębie robót drogowych, które to zostały zakończone dawno temu, a znaki pozostały...). Nie wiem, jak reszta audytorium, ale ja uważam, że jest to OK.

Opisaną sytuację uważam za zagrożenie czysto biurokratyczne - firma ubezpieczeniowa czepi się wszystkiego, aby uniknąć zobowiązania. Myślę, że dobry prawnik załatwiłby sprawę - oczywiście jest to kosztowne, ale kto wie, może powstałby precedens, dzięki któremu nie byłoby więcej takich sytuacji...


Odpowiedz
#3
ciekawe... to ja sie teraz zastanawiam jak to jest z Ecrin Roc PEtzl'a - zostal z polskiego rynku oficjalnie wycofany, poniewaz nie spelnial jakichs tam norm. Jak wiadomo wiele osob uzywa tego kasku, poniewaz jest po prostu dobry, m.in. pod wzgledem bezpieczenstwa, co pokazaly rozne testy. Wiec teoretycznie, gdyby w polsce rzeczy mialy sie tak jak na zachodzie - czyli zwroty kosztow akcji ratunkowej przez ubezpieczalnie - moglibysmy srodze sie rozczarowac odmowa ze strony ubezpieczalni z powodu posiadania Ecrina zamiast np Eliosa... Na szczescie (a z drugiej strony na nieszczescie) sytuacja w naszym kraju dalece odbiega od standardow zachodnich...

Odpowiedz
#4
Dla mnie wniosek jest jeden. Atesty mają nas bronić przed ludzką głupotą i chciwością.
Pozdrawiam

Odpowiedz
#5
i tu wracamy do tematu samodzielnego napeniania butli gazowych!
buhahahaha....
-------------------------------------------
... nemo me impune lacessit ...

Odpowiedz
#6
Walter - zgadzam sie z Tobą. Wykupujac ubezpieczenie ,,gorskie'' placimy o wiele wieksze stawki niz normalnie, wlasnie za owe ponoszenie ryzyka! porównanie do pijanego kierowcy jest troche nie na miejscu ! jazda po alkoholu jest zabroniona! a chodzenie po dolomitach , nawet bez lonzy NIE! zresztą w swoich ubezpieczeniach , nigdy nie wyczytalem , ze musze miec sprzet z certyfikatem .. Za niedlugo bedziemy musieli nosic obuwie , plecaki , polary z certyfikatem bo w razie czego ... Ja znowu znam przypadek z zeszłego roku , kiedy to bedac w masywie M.B. trojka moich kolegów , z zwyklym tylko ubezpieczeniem zdrowotnym , po 2 dnich zalamania pogody wezwała ratowników , Przyszli , sprowadzili ich do chamonixu (jeden mial uraz dloni) opatrzyli w szpitalu i nie zaplacili nic! Kolega ktory rozmawial z jednym z ratowników , powiedzial iz miasto ma specjalny budzet na takie akcje.Oczywiscie ubezpieczenie lepiej mieć.

Odpowiedz
#7
Szczerze mówiąc też w żadnych warunkach ubezpieczenia nie widziałem wzmianki o konieczności używania atestowanego sprzętu [a np. w warunkach ubezpieczenia auta są klauzule o alkoholu, używaniu pojazdu przez osoby bez prawa jazdy etc.).
Mimo to o uważam, że w górach (czy innych miescach niebezpecznych) nalezy przestrzegać pewnych zasad. Nie dlatego, że tak wymagają przepisy, ale po prostu z rozsądku. Nawet jeśli w danym momencie nie ma to znaczenia, to trzeba postępować zgodnie ze sztuką, bo kiedy indziej może to uratować zdrowie albo życie.
Niestety, Polak zawsze wie lepiej, będzie nabijał jednorazowe butle, sam wiązał lonże, zakładał kask budowlany albo żaden...
Kilka dni temu we Wrocławiu w skate-parku zabił się nastolatek. Spadł z rampy na rowerze i rozbił sobie głowę. Według wszelkiego prawdopodobieństwa nic by mu się nie stało, gdyby miał kask. Wypowiedzi kolegów czy rodziców w TV były takie, że przecież kaski sa drogie...
Ręce i nogi opdają. Stać Cię na rower? to kup też kask, wyjdzie taniej niż pogrzeb. Stać Cię na wyjazd w Dolomity? A na kask czy lonżę już chyba nie zabrakło? Zapewne niejeden ''oszczędzający'' więcej miesięcznie wydaje na wódę, faje i piwo...

pozdrawiam


-------------------------------------------
Tomek

Odpowiedz
#8
Tomisiek - masz poniekad racje... tylko ,ze kilkanascie lat temu nikt nie slyszal o kaskach na rowery, o lonzach zapewne tez nie ,czy ginelo wiecej rowerzystów? albo ludzi chodzacych po gorach? a wiec wiekszośc przepisow jest idiotyczna.. zdrowy rozsądek przedewszytkim.. bo moze sie zdarzyc kiedys sytuacja , że wspinając sie -stanie sie komus coś, i winny będzie stary -poczciwy wezeł na linie , bo i owszem lina atest miala , ale wezeł byl wiazany przez poszkodowanego i urzednik nie zdązyl wydac atestu!

Odpowiedz
#9
Tomisiek - obiema ręcami podpisuje się pod tym.

Na szczęście w większości ogromnej przypadków, sprzęt w turystyce pieszej nie ma decydującego znaczenia; podnosi co najwyżej nasz komfort, próżność, poczucie bezpieczeństwa, zmniejsza prawdopodobieństwo kontuzji czy co tam kto woli. Problem pojawia się w chwili, gdy zaczynamy balansować na tej cienkiej linii... wtedy detal może zadecydować o tym, jak i czy wrócimy do schroniska.
Początkujący turysta wchodzi sobie na tego słynnego M. Blanca czy Elbrusa i szczęśliwie sobie schodzi. Jednak w momencie załamania pogody, kłopotów ze szczeliną itp przydaje się doświadczenie... to dla mnie coś takiego, że nie trzeba się zastanawiać co robić... zaczyna działać instynkt... postępuje się jak automat i najważniejsze - nie wpada w panikę!

Inaczej jest ze sprzętem wspinaczkowym czy asekuracyjnym. Najtańszy zlepek samoróbek, przecen, przypadkowego sprzętu może w sytuacji krytycznej przechylić szalę.

Kiedyś spotkany w górach kolega opowiadał mi, że gdy wybierał się na wspinanie w Alpy to jego partner stwierdził, że nie będzie brał kasku, bo Francuzi wspinają się bez kasków. Kiedy w końcu został przekonany do kasku, nie wiedział gdzie go przytroczyć i już na podejściu założył go na głowę. Właśnie na podejściu dostał kamieniem w czajnik. Kask rozbity, głowa do szycia, ale następnego dnia znowu mógł iść się wspinać. Gdyby nie miał kasku albo miał jakiś kask z demobilu KWK Bielszowice to pewno nie mógłby wieczorkiem napić się wina:-)

-------------------------------------------
Kamil

Odpowiedz
#10
A tak swoją drogą , to ciekawe ilu uzytkownikow lonż , czy tez kasków sprzed 5 i wiecej lat , mysli sobie- Ja mam z certyfikatem -jestem bezpieczny... bo jak wiadomo kaski , lonze, liny, starzeja sie i materiały z ktorych zostaly wykonane nie spelniaja juz wymogow bezpieczenstwa w wiekszym stopniu niz tegoroczna samorobka lonzy , czy kask z KWK Bielszowice..

Odpowiedz
#11
Kardi -> wybacz, ale to, że kilkanaście lat temu nikt nie słyszał o kaskach na rowery, to żaden argument. O telefonach komórkowych tez nikt nie słyszał, ale statystyki [np. szwajcarskiego SAC] jasno wskazują, że ilość śmiertelnych wypadków w górach znacznie spadła po rozpowszechnieniu się telefonów komórkowych - chociażby dlatego, że szybciej mogła dotrzeć pomoc i łatwiej można było znaleźć delikwenta w szczelinie etc.
Czy dawniej ginęło więcej rowerzystów? Tego nie wiem, zapewne tak - chcoć trzeba by to porównać z liczbą rowerzystów na drogach wtedy i dziś. W każdym razie na pewno kilkanaście lat temu nie było skate-parków...

Wrocłaawski skate-park po kilku dniach przerwy na zmycie krwi i odmalowanie regulaminów [a jakże!] został ponownie otwarty. I co pokazuje TV? Nadal większość młodziaków jeździ na rowerach i deskach bez kasków. Niekoniecznie dlatego, że nie mająna nie kasy. Otóż okazuje się, że jazda w kasku jest poczytywana ...za obciach, tylko mięczaki jeżdżą w kaskach, prawdziwy twardziel ma trwady łeb [faktycznie, odporny na wiedzę] i kasku nie potrzebuje.

Nasza pogarda dla przepisów i instytucji ma swoje historycne uzasadnienie i była poniekąd słuszna w czasie zaborów, okupacji czy PRL-u. Ale czasy są nowe, poza tym, że przyniosły nam kaski i komórki, zmieniło się chyba coś więcej?:) Tylko nasza świadomość nie nadąża...

pozdrówaśki - spadam w góry [byle nie doslownie;)]
-------------------------------------------
Tomaszek

Odpowiedz
#12
Mój ojciec pracował w KWK Bielszowice :-) FAjne ''czołówki'' przynosił, i takie opatrunki osobiste i jeszcze flanelowe koszule, ech...

Odpowiedz
#13
Tomisiek - dokadnie tak.
Ja sam w kasku nie jeździłem... do czasu aż stałem się na rowerze uczestnikiem kolizji. Miałem szczęscie i skonczyło się tylko na obtarciach rąk i głowy, oraz wymianie koła w rowerze, ale od tamtej pory jeżdżę wyłacznie w kasku. Nawet jak jadę do bankomatu zakładam kask.
Niestety dopiero przykrość jaka mnie spotkała uśiwadomiła mi pozorne ''oszczędności'' na kasku. I nie trzeba miec od razu jakiegoś METa, Giro czy Foxa, bo nawet najtańszy kask (atestowany) jest lepszy niż chustka bandanka czy czapeczka z daszkiem.
Trochę odbiegłem od tematku górskiego, ale akurat w tej kwestii sprzetu wspinaczkowego niewiele mam do powiedzenia, ponieważ nie wspinam się :-(
-------------------------------------------
www.doczu.tk

Odpowiedz
#14
Chcialbym byc dobrze zrozumianym ! Absolutnie nie jestem przeciwnikiem kasków rowerowych , czy też wspinaczkowych! wręcz odwrotnie! Jak najbardziej za! Tylko denerwuje mnie to , iż ktos zrobi sobie lonże (zgodnie z prawidłami - absorber , karabinki itp) i uwazany jest za skapca i idiote - a cała rzesza tych prawych i doskonałych lata w 10 letnich uprzęzach nie spelniających juz zadnych wymogów bezpieczeństwa gdzie słychac jak szwy sie prują !!!

Odpowiedz
#15
Co do tej lonzy to jezeli zrobiona byla z atestowanych elementow i byla to wersja Y (czyli zalecany obecnie standard) to nie ma bata... jezeli w zapisie nie ma informacji ze nie mozna samodzielnie wykonywac zestawow typu ferrata to sprawa jest juz wygrana. Chyba ze dajemy wodze fantazji i stanowiska tez maja byc zestawem firmowym instant itp.

Co do kaskow, nie sledze watku o kaska ale mozna znalesc zloty srodek.. sa kaski wspinaczkowe ktore w wersji w kolorze pomaranczowym sa ciut bardziej kosztowne ale spelniaja wymogi norm budowlanych ktore sa bardziej wymagajace w tym zakresie...
Nie pamietam czy to Lucky Acute czy Edelrid

Odpowiedz
#16
ej, nie przesadzacie czasem? Troche niepokoi mnie wiara niektorych w ''marke''. Ostatnio znajomy instruktor wspinaczki stwierdzil z zaduma, ze w Polsce najbardziej poprawny jest wlasnie kask budowlany, bo on wlasnie ma wszystkie polskie normy bezpieczenstwa, a nie zaden Petzl. Bylo to stwierdzenie czysto retoryczne, bo oczywscie sam polecal Ecrina, ale cos jest na rzeczy: te kaski tez spelniaja normy i sa obliczone na podobne udary.

-------------------------------------------
piotr

Odpowiedz
#17
Oczywiscie , że tak Piotrze , malo tego taki kask budowlany , czy gorniczy , dopuszczany jest do eksploatacji zaleznie od firmy 3-5 lat od daty produkcji ( data wytloczona na kasku) ale ja osobiscie nie czmychał bym po gorach w budowlanym:D (ale tylko i wylacznie ze wzgledow estetycznych)
Awo - z ta lonza zdadzam sie z Tobą - no chyba ,ze w ubezpieczeniu wogole nie było mowy o kosztach ratownictwa za pomoca smiglowca albo tez kwota byla ograniczona jakąś smieszna kwotą.. Wiem bo wykupujac ubezpieczenia spotkalem sie z czymś takim , tylko nasi agenci ubezp. nie chętnie o tym mowia , bo chcą sprzedac jak najwiecej polis! dlatego warto na to zwrócić uwage! a najlepiej wykupic jakies roczne ubezp. np. DAV lub tym podobne.

Odpowiedz
#18
Piotrze – tak, tyle że ten kask jest prawie dwa razy cięższy niż wspinaczkowe. W czasach starań firm o zejście z każdego grama sprzętu (dla naszego komfortu) zakładanie półkilogramowego kasku dla suwnicowej to kuriozum. Ale co kto woli.
Co do instruktorów wspinaczki – nie wszyscy znają się sprzęcie. Większość uważa że najlepsze jest to co było dostępne jak zaczynali się wspinać – czyli np. 20 lat temu. Czasem jestem nieźle rozbawiony jak widzę co używają i co mają na sobie. Wyciągają to z szaf raz w roku, na szkolenie. I tutaj rację ma Kardi pisząc o archiwalnym sprzęcie.
A miałeś Piotrze kask Vertex na głowie? Wiesz o czym piszesz?
Poza tym, nikt w tym wątku nie wyrażał wiary w markę. To rozmowa na zupełnie inny temat.

Dla mnie ktoś, kto (przypadek autentyczny!) wykupuje dwa ubezpieczenia na samochód podczas wyjazdu za granicę (w starych czasach) a nie wykupuje ubezpieczenia dla siebie - jest skąpcem. Identycznie jest z lonżą samoróbką (mówimy o oszczędności wysokości kilkudziesięciu złotych!) czy np z GPS. Może pamiętacie ubiegłoroczną sprawę ze zgubieniem się Polaka na Elbrusie. Kilkuosobowa, mało doświadczona grupa wydaje sporo pieniędzy na sprzęt, wyjazd - ale nie kupuje np na spółkę czegoś, co znacznie może podnieść ich stan bezpieczeństwa na górze, która słynie z dużych przestrzeni i zagubień w czasie niepogody. No i człowiek się gubi. Z GPS byłoby to niemożliwe. Nie dziwię się, że rosyjscy ratownicy denerwują się na Polaków - naoglądają się trochę a potem muszą ryzykować swoje życie dla kogoś, kto może ma ciuchy czy raki z najwyższej półki, ale nie ma GPS czy kawałka liny do wyciągnięcia kolegi ze szczeliny. To jest głupota i skąpstwo. O tym jest ten wątek a nie o konrektnych markach i modelach:-)

-------------------------------------------
Kamil

Odpowiedz
#19
A co do Elbrusa, lecą na niego polscy ratownicy, bo Rosjanie dali za wygraną. Poszperajcie na onecie tam jest więcej szczegółów.
pozdrawiam

Odpowiedz
#20
kamil >>> samo posiadanie GPS nie wystarczy. Trzeba jeszcze umiec go obsługiwac ;-)
-------------------------------------------
www.doczu.tk

Odpowiedz


Skocz do: