To forum wykorzystuje pliki cookie
To forum wykorzystuje pliki cookie do przechowywania danych logowania, danych o Twojej ostatniej wizycie, pliki cookie na tym forum śledzą również tematy, które przeczytałeś. Korzystanie z forum oznacza akceptajcę ustawień plików cookie. Możesz zmienić ustawienia plików cookie w dowolnym momencie w swojej przeglądarce.


Turystyka zimowa
O, dzięki wielkie za odzew. Planowałem spanie w Markowych, bo poprzedniego dnia dotrę do Zawoji, czy gdzie tam w pobliże, dopiero oko 11 rano. Zanim się wybierzemy, godzinka pęknie jak nic, a gdzie ja zajdę od 12 ?
W zasadzie to kombinuję, żeby pierwszego dnia (sobota) dojść w 3-5 godzin do jakiegoś noclegu=rozgrzewka, w niedzielę łupnąć Babią i leźć ile się da do następnego noclegu. A trzeciego długą trasą wrócić do auta, czyli chyba do Zawoi. Tak wygląda cały plan,skoro pytasz PRS. Chętnie pochylę się nad wszystkimi opcjami, te które już wymieniłeś też przeanalizuję, tylko muszę mieć mapę i czas,a teraz w pracy. Tak czy siak, wielkie dzięki za pomoc.
-------------------------------------------
Kac

Odpowiedz
Dobra, dzięki wielkie za poradę, coś sobie z tego ułożę.
Pozdrowienia
-------------------------------------------
Kac

Odpowiedz
Mam nadzieję,że Łukasz nie będzie zły,ale proszę przeczytajcie
http://www.lukaszsupergan.com/biale-infe...-w-gorach/

Odpowiedz
Boguś
A czemu miałby być zły? Sam to zamieścił na ogólnodostępnej stronie.
A tekst swoją drogą godny polecenia.
---
Edytowany: 2015-12-20 19:16:16

Odpowiedz
Zupełnie podobna przygoda z czasów mojej górskiej młodości:
Cel: Babia od Lipnicy. Początek lat 90-tych.
Pociąg W-Wa - Nowy Targ złapał spóźnienie.
Uciekł nam autobus do do Lipnicy. Wsiedliśmy do następnego do Jabłonki. Na miejscu stwierdziliśmy, że z Jabłonki ''pójdziemy polami'' by nie czekać na okazję do Lipnicy.
U podstawy Babiej byliśmy mocno po południu. Na granicy lasu i kosodrzewiny byliśmy o zmierzchu. Na polach był śnieg do pół łydki, w lesie do kolan. Na odkrytym terenie był kraul przez bezdenne śniegi. Przez dwie godziny wyryliśmy transzeję, zyskaliśmy może 100m i padliśmy bez sił.
Byliśmy zmęczeni i głupi. Zamiast zejść do granicy lasu - kopaliśmy jamę. Dla wyjaśnienia: mieliśmy skórzane buty typu Himalaje, śpiwory anilanowe, kurteczki ''prawie jak primaloft'' z jakąś watoliną, ortalionowe ''anoraki'', nie mieliśmy ani płachty, ani NRC. Jedyny porządny sprzęt to był palnik Bleuet C206. Noc była lodowata, ale nie wiało, była pełnia, i mogliśmy gotować herbatę.
Rano zejście do granicy lasu zajęło nam kwadrans....
Dlatego zimą, jadąc w miejsca bardziej odizolowane zabieram, trochę dodatkowej odzieży, palnik, płachtę i wraz z wiekiem częściej się wycofuję.
Parcie do przodu za wszelką cenę w wersji pozytywnej może być źródłem cennych doświadczeń, ale można też na sobie testować skuteczność ratowania z hipotermii:
https://www.youtube.com/watch?v=rrD4SJqtDwU
---
Edytowany: 2015-12-21 15:39:18
-------------------------------------------
Pim

Odpowiedz
Jedyny błąd jaki widzę, to brak rakiet/nart. Rozumiem, że z początkiem kat 90 ich nie było, ale obecnie są dostępne w niemal każdym sklepie górskim. Problem polega na tym, że ludzie nie chcą ich nosić przypiętych do plecaka, bo na połowie trasy są zbędne. No ale tam gdzie się naprawdę przydadzą mogą uratować życie. To są skutki dążenia do UL za wszelką cenę. A teraz taki nieprzewidziany kibel i brak jedzenia? No, ale po co tyle nosić, przecież to wyjście jednodniowe tylko na Babią więc styl UL wskazany.
Dobrze zauważasz, mądrość przychodzi z wiekiem i wstydem nie powinien być wycof czy plecak 10kg cięższy od normy.

Odpowiedz
@ Pim jestem tylko 2 lata starszy czasami myślę,że może za bardzo ostrożnie podchodzę do tematu.Sam już nie wiem czy za bardzo nie analizuję.
Z drugiej strony nie mam parcia na wynik,koniecznie coś zdobyć.
Cały czas się zastanawiam czy to bagaż doświadczeń,czy zbytnia ostrożność .

Odpowiedz
Boguś
Odpowiem przewrotnie: zimą (jak jest śnieg) to narty....
Arni powie rakiety....
W głębokim śniegu nawet kapuściane góry stają się duże i rozległe.
Moje najbrutalniejsze doświadczenie to było oranie przez 8h odcinka latem pokonywanego przez 2h.
Były ''wory potwory'' nie mieliśmy kijków teleskopowych, mieliśmy namiot.
Dziś bym miał 30l plecak, narty, nocowałbym na kwaterach.
Zwykła narta BC, przy nie wielkich umiejętnościach narciarskich powodują, że zimą daje się utrzymać tempo letnie (po za świeżym opadem głębokości 0,5 gdzie wszystko się zapada, i narty i rakiety i narciarz i turysta...)
Z dzisiejszej perspektywy jestem w stanie zaakceptować targanie nart, by je przypiąć gdzieś wyżej. Wiązania pozwalają na stosowanie skórzanego buta i dobry komfort podejścia.
---
Edytowany: 2015-12-21 17:24:11
-------------------------------------------
Pim

Odpowiedz
Krótki komentarz do tematu: trasa z Haukeliseter do Tyinkrysset. Było trochę planowania i myślenia, nie powiem.

Dzisiaj przyjechałem, 3 godzinki i podziękowałem. Lód. Wszędzie. Zero trzymania. A miało być 7-9 dni w terenie:)

Wiatr (do ok 17 m/s) i opad śniegu byłyby do zniesienia, tyle ze wystawa południowa stoków do podchodzenia zamieniła ja w szklankę. Północne wcale nie lepsze.

Wiecie co jest w tym najlepsze? Zero wyrzutów sumienia :-)

Pozdro i dobrych decyzji w górach!
-------------------------------------------
Marcel

Odpowiedz
To i ja posypie głowę popiołem.
W ostatni piątek także zaliczyłem wycof. Liczyłem na warunki wczesnojesienne w B Niskim i się przeliczyłem. Zastałem szklankę a wyżej śnieg. moje planowane czasy okazały się nierealne i musiałem odpuścić. Jedyne co mi wadzi w sumieniu to to, że jak głupi zaplanowałem ponad 20 km trasę do przejścia wiedząc, że zacznę marsz dopiero o 10:20.
Można powiedzieć, że sytuacja była daleka od ryzykownej, ale wnioski pojawiły się i na przyszłość pomogą w mądrzejszym planowaniu tras przy krótkim dniu i we wczesnozimowej aurze.
I podobnie jak Rzez nie żałuje wycofu, tylko braku rozsądku mimo doświadczenia.

Odpowiedz
Pim, i sam zobacz, rozmawiamy o oczywistej oczywistości, znanej od pokoleń :-)

Barsus, dla czego nie miałeś raków/rakiet/nart? Gdybyś je miał może nie przeszedł byś 20km, ale 15 było w zasięgu.

Pytanie zatem, co kusi ludzi, by nie zabierać tego sprzętu dzisiaj?
---
Edytowany: 2015-12-21 18:26:48

Odpowiedz
Arni, po prostu nie myśli się o tym, dopóki nie miałem nie chciało mi się jeździć i wypożyczać albo stwierdzałem że warun dobry, jak już miałem to jeździły w samochodzie na wszelki wypadek, ale po co brać skoro na dole śniegu po kostki... a później masz babo placek. Najlepsze tury, choć nie wszędzie jest sens i czasem też trzeba ''przebutować'', tym bardziej gdzieś nisko i pod koniec sezonu.

Odpowiedz
Arni ja te 20 km przeszedłem Tyle, że końcówkę łatwą orientacyjnie szutrową drogą. Wolałem odpuścić marsz po ciemku lasem po niewyraźnej ścieżynce. Wybierałem pomiędzy niepewnym dojście do schroniska, a pewnym dojściem do cywilizacji i oba były w podobnej odległości. Nie chciałbym się wdawać w zbyt osobiste szczegóły mające także duży wpływ na taką a nie inną finalną decyzję.
Co do sprzętu rakiety i raki to zbyt wiele, raczki były by wystarczające. w jednym miejscu niecałe 1,5 km po oblodzonym szutrze szedłem ponad 0,5 h. Normalnie to byłoby niecałe 20 min. A takich miejsc miałem więcej. Nie realnie Oszacowałem czasy. A to dlatego, że zasugerowałem się pogodą w moim mieście, które jak mi się wydawało nie jest znowu tak daleko od Beskidu Niskiego. A jednak jest na tyle, że moje sugestie okazały się ch... warte.
To miała być lajtowa wycieczka z nocowaniem pod dachem schroniska. Mogłem założyć trasę o te 5 km krótszą i spokojnie doczłapać do celu delektując się drogą, pierdzeniem na wiatr w wiatach i pichceniem herbaty na maszynce, a wyszła gonitwa z powrotem do domu. Ale i tak co gór złapałem to moje.

Odpowiedz
Spin, a no właśnie, wolimy ryzykować, by tylko nie ponieść niepotrzebnie. Właśnie ten UL ludziom rozum odbiera, wiemy, domyślamy się, a mimo to wmawiamy sobie, że jakoś to będzie. Tak, będzie, do czasu o którym koledzy tu piszą. O ile w lato większego zagrożenia dla zdrowia nie ma, o tyle zimą czy w okresie około zimowym już takie zagrożenie istnieje.

Pamiętam chyba 3 lata temu, w całej Polsce zimy brak, temperatury lekko dodatnie, chcemy nie zabierać rakiet bo do czego, po co nosić 2kg? Jedziemy do Świeradowa, lekko biało, a na górze masakra, dobre 80cm śniegu gdzie dane meteo mówiły o 40cm. Całe szczęście zabraliśmy jednak te rakiety, bo doświadczenie nam je podpowiadało. Trudno, najwyżej byśmy ponosili, ale nie mieć ich i ryzykować, że się uda to jeszcze gorsze wyjście.
Zmierzam do tego, że ten cały i modny UL nie może decydować za nas, nie może nam oczu przysłaniać. Uprawiajmy sport, ruszajmy się, a te dodatkowe 2/3kg naprawdę nas nie połamie. Zasłona, że 20km przejdę szybciej czy lżej to żadna wymówka, ludzie śmigają 100km po górach w kilkanaście godzin, więc 20km w 10h jest i tak nic nie znaczącym wynikiem.

Odpowiedz
Arni - to sie nazywa ''stupid light''. Z tego co czytałem to często właśnie w ramach poradników UL ostrzega się przed takim podejściem.
-------------------------------------------
Marcel

Odpowiedz
Na wiosnę z Leśną szliśmy na nartach BC 4 i pół dnia w jedną stronę z potem na czole i nie tylko , a wracaliśmy tą samą trasą 7 godzin na luzie, kręcąc filmiki.
Różnicę zrobił metr puchu - opad z jednej nocy i wiatr.
-------------------------------------------
http://acrossthewilderness.blogspot.com

Odpowiedz
Rzez!

Jak w którejś z książek Machnika - ''Blitzkrieg ma swoje prawa...'' ;-)
-------------------------------------------
Pim

Odpowiedz
Pim - :-) - oczywiście!

Myślałem o tym, na rakietach pewnie by się dało, tyle że to strasznie nieefektywny sposób poruszania się. Plus, na dzisiaj była prognozowana kolejna odwilż / stiv kuling / liten storm. Zawsze można się schować w chatce lub się okopać jak zwieje namiot, ale najpierw trzeb do tej chatki dotrzeć :)
-------------------------------------------
Marcel

Odpowiedz
jakby ktoś się wybierał w Karkonosze to ostrożnie bo wczoraj ostro mnie te niepozorne góry zmasakrowały.

-20 stopni, silny wiatr, absolutnie zerowa widoczność i non stop opady śniegu. Na szlakach poniżej czerwonego było jeszcze względnie (śnieg do połowy łydek) ale na górze tragedia - momentami zapadałem się niemal po pachy. Wróciłem wyczerpany jak nigdy, nie zrobiliśmy nawet 1/3 tego co planowaliśmy.

Foty

http://prntscr.com/9tklxg
http://prntscr.com/9tkn83
http://prntscr.com/9tknc0
---
Edytowany: 2016-01-23 00:03:43

Odpowiedz
Hehe zimą nie ma żadnego ''lekko, na lekko, szybko'' :-D tez się przekonałem, kiedy na takiej ostatniej ślizgawce na zwykłej popularnej ściezce w Bieszczadach orła z półobrotu wywinalem. Coś tam bolało, poszedłem w końcu na Rtg i wyjazd w Gorgany trafił szlag, żebro złamane, k#@''+#
Trzeba swoje nadzwigac a i uważać przy wejściu do kibla
---
Edytowany: 2016-01-23 01:26:08

Odpowiedz


Skocz do: