POZDRAWIAMY niniejszym WSZYSTKIICH!!!
-------------------------------------------
i Asia z Vickiem, i Staś, i Mąż Rudej też
Liczba postów: 766
Liczba wątków: 9
Dołączył: 03.01.2005
no i Maja koniecznie oprócz Was wszystkich Stacha pozdróóóóóóóóóów!!!!!!!
Liczba postów: 106
Liczba wątków: 2
Dołączył: 07.03.2004
Dziękujemy i pozdrawiamy również :-)
Ad: temat KRYM
Jesli Krym jest drogi to chyba tylko w porównaniu z tym co bylo tam kilka lat temu. dla Polakow jednak jest wciaz TANI. 1 200 PLN na 2 tygodnie?? nie wydaje mi sie. ale trzeba uwazac na co sie kaske wydaje. ceny czesto sa brane z kosmosu. chwila targowania sie i spadaja o 50 do 90%.
przyklad? ok. wysiadasz w lwowie na dworcu kolejowym i klient polszczyzna proponuje podwiezienie cie samochodem do granicy (rawa ruska- 60- 80 km) za 150 PLN. drogo? drogo. ale mozna pojechac na dworzec autobusowy i kupic bilet do lublina, zamoscia, tomaszowa lubelskiego czy gdzies na tej trasie (100- 170 km) za niecale 20 pln. jedzie on wolniej, i przejazd granicy moze trwac dluzej niz jej przejscie pieszo po opuszczeniu taksowki za 150 PLN :P, ale jest roznica w cenie?, cena wzieta z kosmosu??
targowanie: postoj taksowek w symferopolu- taksowka do eupatorii 60km (bylismy zmeczeni, nie chcielismy sie tluc pociagiem)- ile?- 40 USD, nasza oferta 40HR i jedziemy za 40 hr- czyli niecale 30 PLN. warto sie targowac? dla mnie warto (dla porownania pociag jedzie za ok 4 pln, moze mniej).
zarcie w makdonaldsie tak jak u nas, ale obok bar mleczny i 2 browarki, 2 porcje pierozkow z miesem (pielmienie tamtejsze czy jakos tak), po szklanicy smietany za niecale 10 PLN (lwow).
I. turysta z polski jest tam postrzegany jednak mimo wszystko jako zamozny wiec co im szkodzi sprobowac nas naciagnac. ale jesli sie dajemy naciagac to raczej nasza, nie ich wina :).
II. ceny rosna z zachodu na wschod. siec pizzeri o tej samej nazwie- lwow podstawowa pizza- ciacho i ser+ sos- 7 hr, kijow za to samo 10,5 hr; chyba sewastopol podobno 14hr.
III. jesli chcemy mieszkac w luksusowych warunkach,obecnie placimy jak za luksusowe warunki u nas, kiedys bylo podobno tak ze za luksus tam wczasow pod namiotem nie kupilibysmy w polsce.
IV. jesli chcemy zrobic wyjazd niskokosztowy- zakwaterowanie w warunkach skromnych, nie podlych- jest duuzo taniej niz u nas.
V. targowac sie- to niemal konieczne
VI. pogoda w sierpniu- 35- 40 st, woda w morzu ciepla i czysta, gory na horyzoncie
VI. no i piwko w knajpie od 1,5PLN- gdzies na prowincji- bakczysaraj
-------------------------------------------
no i sie rozpisalem & sorki za chaos
Liczba postów: 48
Liczba wątków: 5
Dołączył: 29.08.2004
Tomisiek - ja ad. pokazu slajdow na hali miziowej
tak sie zlozylo ze przez przypadek tam bylam (ze znajomymi i psami :)) i jakos slabo bylo to rozreklamowane... ponoc pokaz byl za sciana
az szlak, ze przegapilam :/
Liczba postów: 319
Liczba wątków: 3
Dołączył: 27.07.2004
Husky_tajraga;-> rzeczywiście, podczas przerwy widziałem paru ludzi z dużymi pieskami...)
Pokazy festiwalowe były w sali za bufetem - praktycznie przez całą sobotę, od południa do wieczora. W schronisku wisiały plakaty, pewnie trzeba było zapytać obsługi, gdzie ten pokaz:) Wstęp był wolny dla każdego, na tej sali może się pomieścić kilkadziesiąt osób.
W sumie było około dziesięciu prezentacji konkursowych i kilku gości - m.in. ks. Krzysztof Gardyna (w piątek wieczorem, zdjęcia z Ugandy, góry Ruwenzori) i Tomek Kobielski (sobota wieczór, slajdy z Cho-Oyu).
Przy okazji muszę się pochwalić, że nasza prezentacja z wyjazdu do wschodniej Turcji (prezentacja zdjęć z opowiadaniem plus film ''Łowcy Wulkanów'') dostała główną nagrodę...;)
Cały festiwal był poświęcony pamięci Mateusza Hryncewicza, ratownika GOPR, który zginął w lawinie koło Małego Stawu w Karkonoszach. Imprezę organizowali przyjaciele, była też jego mama. Jest plan, żeby festiwal odbywał się co roku. Na razie impreza nie jest duża ani bardzo znana, ale mam nadzieję, że się z czasem rozkręci...
pozdrówka
-------------------------------------------
Tomek
Liczba postów: 48
Liczba wątków: 5
Dołączył: 29.08.2004
no do do bani, ze przegapilam to
a duzo wogle ludzi przyszlo na ten slide show?
pomijajac juz imprezke - pogoda na Pilsku super, co? pierwszy snieg w tym roku! :)
ponizej link do ludzi z duzymi pieskami ;) (nawiasem mowiac husky sa rasa sredniej wielkosci :P ... to chyba nas widzieliscie :)
ps. kiedy nastepna taka imprezka? za rok? jakby co to next time moze sie zalapie :)
Liczba postów: 319
Liczba wątków: 3
Dołączył: 27.07.2004
Następny zapewne za rok o podobnej porze. Na pewno dam znać.
A ludzi? W porywach było pewnie z 50 sztuk, ale w ciągu dnia to się zmieniało;) Były nie tylko slajdy, ale i parę filmów.
-------------------------------------------
Tomaszek
Liczba postów: 101
Liczba wątków: 0
Dołączył: 30.11.2004
ostatni weekend nalezal do wyjatkowo udanych pod wzgledem pogody, acz nie tylko :)
mala probka sposrod ponad 300 fotek...
Liczba postów: 927
Liczba wątków: 31
Dołączył: 12.04.2005
Witam.
Pytanie dotyczy - jak w temacie.
Czy ktokolwiek z Was ma doświadczenia w samotnych wyprawach w góry zimą? Nie chodzi tu oczywiście o zimowy spacer na oddalony o pół godziny uczęszczany wierzchołek, ale wyjście na wiele dni. Pakujemy się na, powiedzmy, 2 tygodnie, razem z całym sprzętem, namiotem itd. i ruszamy do Komańczy, a nastęnie idąc szlakami Beskidu kierujemy się do Krynicy. Wędrówka zajmuje nam przykładowo 7-8 dni. Nocujemy w namiocie, gotujemy na maszynce i żyjemy jak w górach, ale zdani wyłącznie na siebie, bo w mniej uczęszczanych masywach zimą można nie spotkac nikogo cały dzień. Tak by to wyglądało.
Czy ktokolwiek z Was ćwiczył coś podobnego? Czy uważacie to za rozsądne (o ile chodzenie po górach może takie być...)? Może moglibyście podzielić się jakimiś doświadczeniami? Na co zwrócić uwagę? Jak ułatwić sobie wędrówkę górami (narty, rakiety)? Nie pytam o pojedynczy aspekt takiej działalności np. tylko o biwaki, ale o całokształt takiej wyprawy.
Jestem dość doświadczonym turystą i taternikiem, chodziłem po górach zimą, mam minimalne doświadczenie w używaniu nart turowych.
I drugie pytanie - czy ktoś z Was, celem obniżenia masy bagażu, spał zimą pod samym tropikiem namiotu, rozkładając na śniegu?
Pozdrawiam
Sołtys
zdarzało mi się chodzić samemu zimą w górach, właściwie jeśli były to wyjazdy niestacjonarne kilkudniowe to zawsze było to samemu - jakoś wogóle lubię chodzić samemu po gorach, tważycho mi nie potrzebne, chyba, że drugiej połowy /a nuż czyta:)/
Bieszczady, Beskidy, raz Tatry Zachodnie
nie zdarzalo mi się nigdy tak długo, zwykle 3-5 dni
miałem namiot (zawsze cały - cieplej), kuchenkę, etc - ful sprzętu..., cieżko na plecach :)
dłużej nie było jakoś okazji - zwykle w środku tygodnia udawało mi się samemu wyrwać, a potencjalni toważysze mieli inne zajęcia...
poza tym dla mnie te 5 dni jest opytymalnie - świetnie odpoczywam, a jeszcze nie tęskinię do wstawania rano w ciepłym pomieszczeniu
czy uważam to za rozsądne - oczywiście nie, ale uczciwe: narażam tylko siebie
gdyby coś sie stało, mam małe szanse na pomoc, chyba, że to będzie lekki uraz i zdołam wezwać pomoc (a radio lub komórka, akurat będą miały zasięg i działające baterie)
podstawowy warunek turystyki górskiej: w trudny teren nigdy nie idziemy sami - tu ten warunek naruszamy...
co do ułatwiania sobie wędrówki (minimum sprzętowe i minimum bezpieczeństwa?): sprzęt odpowiedni, żadnych amatorskich butów, ubrań, etc... zawsze zapasowe grzanko: puchówa w plecaku, dobry spiwór i ogrzewacze chemiczne
oczywiście sprawdzony namiot, łopata, sprawdzona kuchenka, kaloryczne żarcie z zapasem (żadnych zupek chińskich i innego badziewia), full apteka, sprawdzona latarka, awaryjny sprzęt do rozpalania ognia (paliwo chemiczne, szczapy smolne), raca, pochodnia ratunkowa, itd. itp -> i mamy plecak 16-20kg
wszystkie baterie pod kurtką, radio, komórka tylko awaryjnie i na wieczornego sms-a (żyję, pozdrawiam...)
kolosalnie ułatwiają sprawę rakiety, o kijach nie wspomnę, narty dla wprawionych skiturowców...
dobre planowanie: dobra mapa, czas, trasa, pogoda, warunki, drogi ewakuacji, potencjalne miejsca biwakowe - i tak potem o kant d... potłuc, bo kończy się buksowaniem w zaspach przez 8h
żadego lażenia w terenie lawiniastym, najlepiej łażenie tylko po szlakach znanych (choćby z sezonu ciepłego)
i tyle w telegraficznym skrócie, sam oceń czy wolisz browar w schronisku, czy zamarznietą herbatę w namiocie
Liczba postów: 505
Liczba wątków: 14
Dołączył: 12.02.2004
hm... browar w schronisku też ma swoje uroki - do największych należy to, że zamiast 16 - 20 kg na plecach (co moim skromnym zdaniem wyklucza bezpieczne zjazdy narciarskie - turystyka narciarska ogranicza się do chodzenia na fokach czyli używania nart jako rakiet) masz dużo mniej...
A może wariant pośredni czyli bierzesz cały ewkipunek i po spędzeniu 1-2 nocy w namiocie zapodajesz sobie dwa noclegi w schronisku, pomiędzy którymi robisz narciarską wycieczkę ''na lekko''....
ale ten nocleg tylko daje Ci chwilkę odsapki od tachania plecaka, i tak kolejne dni musisz nosić cały domek na plecach
moim skromnym zdaniem „doswiadczony” turysta poradzi sobie w kazdych karpackich warunkach. W skrocie podam kilka szczegolow jak radzilam sobie w srednich gorach bez dzisiejszego outdooru. Poczatkiem marca 1997 roku wybralysmy sie we dwie (baby) w rumunskie alpy rodnianskie, zaraz po wyprawie naszych kolegow, (nie chcieli plci slabszej) coby sprawdzic czy ich opowiesci nie sa zbytnim fantazjowaniem. W tamtych czasach dysponowalysmy sprzetem iscie studenckim, czyli: trzy czwarte rzeczy pozyczonych (w tym kasa), a reszta, ktora nie zmiescila sie w budzecie – pozostala marzeniami. Oto ekeipunek, ktory mial wystarczyc na 10 dni braku cywilizacji:
Mapy - aktualnych map tej czesci alp rumunskich nie bylo, wiec kopiowalysmy na jagielonce mapy wojskowe z XIX wieku (tylko na nich bazowalysmy, prawde piszac niewiele sie zmienilo, bo wowczas baza turystyczna tez byla skapa),
Odziez – stare spodnie narciarskie, kurtka Jacka Wolfskina z 95’ (nie wiem nawet jaki model, ale przetrwala 8 lat nie przemoczywszy sie), gruby sweter, polar szyty samodzielnie (owczesny Malden na metry, ew. podroba), kilka tiszertow i par cieplych, welnianych skarpet.
Buty – Garmont Lady z Gore (jaki model nie znaju, ale dzis zaklasyfikowane bylyby na wycieczke
w Beskidy) oraz Himalaje z Krosna.
Sprzet – namiot ponoc zimowy (markowy to on nie byl, ale lekki, a przy porywistym wietrze skladal sie zupelnie); raki automaty, czekany – nie pamietam, plecaki alpinusy woodpekery 50l (z calym ekwipunkiem ciezkie jak cholera i trzeba je bylo zakaldac z pozycji „podnies mnie lub pomoz mi wstac” – do tego przydaje sie druga osoba na wycieczce).
Akcesoria – zwykly palnik na gaz, 2 butle gazowe po 0,5 kg (nabijane samodzielnie, wiec ryzyko smierci w gorach podwojne), latarki czolowki (najprostszy petzl), baterie apteczka zminimalizowana do blistra aspiryny (wykorzystalam caly zapas - dopadla mnie na samym poczatku grypa z wysoka goraczka), bandaza, kilku plasterkow, glukardiamidu, kropli zoladkowych i czegos przeciwbolowego.
Zywnosc – plecaki byly juz pelne wiec przeliczajac ilosc dni ulozylysmy jadlospis na kazdy dzien (z wymierzeniem produktuco do lyzki):
- rano platki jeczmienne+mleko w proszku+woda ze sniegu,
- poludnie batonik Corny (lekki), a przy wiekszym wietrze na odwage po kostce czekolady,
- pozne popoludnie (po ubiciu „podlogi” i rozbiciu namiotu) zupka chinska+woda ze sniegu (najtansze byly w Macro), kawalek czekolady i co najwazniesze – 2 gorace lyki herbaty (reszta byla lodowata jak kubek – metalowy z marketu).,
- woda tylko z topionego sniegu.
Koledzy na wczesniejszej wyprawie mieli sprzet turowy i bardzo byli zadowoleni z tego faktu (opowiesci potwierdzilysmy).
Na pocieszenie dodam, ze wyjazd w niski lub bieszczady jest przyjemniejszy, bo mozna spotkac jakies inne zwierzeta niz kozice np. wilki.
konczac - warto tego sprobowac, choc mozna sie, jak napisal rumcajs nameczyc
legenda:
„ - to mial byc cudzyslow
to miało być o łażeniu samemu, w parce to badzo co innego :)
Liczba postów: 505
Liczba wątków: 14
Dołączył: 12.02.2004
~rumcajs, tak, ale za to możesz walnąć bronka w schronisku i przy trzaskających polanach w kominku smując jakąś opowieść poszpanować przed towarzystwem na starego zimowego wygę :)
no właśnie dla tego nie przepadam za schroniskami, tam prawie wszystcy przed kimś szpanują...
a alko też niezbyt mnie rusza :)
sami o tym nawet nie wiedząc...
:))))
sami o tym nawet nie wiedząc...
:))))
Liczba postów: 505
Liczba wątków: 14
Dołączył: 12.02.2004
rumcajs>> nie widziałeś mnie w schronisku.... :)
a tak serio, to poza wagą rozbraja mnie bajzel, który się robi w śpiworach, namiocie po kilku-nocnym pobycie w zimie.
Latem można gorować, żreć gdzieś na zewnątrz, podczas gdy zimą trzeba robić to w namiocie...Najdłużej, zimą pod namiotem byłem 3 noclegi i pamiętam, że ostatną miałem w śpiworze istny chlew: resztki zupki, kwałek kabanosa, bateryjki do czołówki, część z tego oczywiście pouwalane czekoladą ...klasyk :)
|