09-01-2019, 15:19
Taki mój mały wkład do dyskusji, kilka stron temu przewinęło się schronisko na Hali Krupowej. Miałem ‘nieprzyjemność’ być tam w nocy 28/29 grudnia ubiegłego roku (pt/sb). To już taka mała tradycja w okresie pomiędzy świętami a nowym rokiem, zaliczanie wschodu słońca w jakimś ładnym miejscu. Schronisko jest zawsze mile widziane, bo zawsze miło jest zobaczyć w nocy palące się w oddali światło i skorzystać z miejsca, gdzie można się ogrzać i przeczekać te kilka chwil dzielące od wschodu. Byliśmy już w wielu miejscach, głównie w Beskidach. Nigdy nie natrafiliśmy na problemy ani na zamknięte nocą schronisko a rozrzut godzinowy naszego przybycia był dość spory. Tym razem padło na wschód w okolicach Policy w Beskidzie Żywieckim, również ze względu na znajdujące się niedaleko wspomniane schronisko. Trafiliśmy na kiepskie warunki pogodowe, przez co z ładnym widokiem o wschodzie musieliśmy się pożegnać. Były obfite opady śniegu, zima w pełni. W związku z tym postanowiliśmy udać się do schroniska, była godzina ~ 4 nad ranem. Docieramy i trafiamy na zamknięte drzwi. Pukamy, rozglądamy się i nic. W końcu ktoś zauważył, że zapalono światło i po kilku chwilach drzwi otwarł właściciel schroniska. Sprawiał wrażenie ogromnie zdziwionego, był bardzo nieuprzejmy i powiedział, że schronisko to jest najnormalniejszy w świecie hotel, tutaj się robi rezerwacje, dokonuje opłaty i dopiero przychodzi, a nie jakieś wędrówki po nocy, kto to w ogóle widział. Jesteśmy grupą, która nie pierwszy raz robiła coś takiego, nie było z naszej strony żadnej chęci do kłótni, staraliśmy się z tym człowiekiem po prostu dojść do porozumienia. Po wymianie stanowisk pan oznajmił, że nas wpuści, ale tylko ze względu na dziecko, które z nami było (w rzeczywistości był to nastolatek, z którym był jego ojciec). Dodał również, że mamy 30min a później albo płacimy za nocleg w pokojach, albo do widzenia. Weszliśmy. Każdy się rozebrał, jedzenie, herbata, cisza i spokój, rozmowy prawie że szeptem, kilku z nas zasnęło na ławce, mimo wszystko pora skłaniała ku małej drzemce. Ogólny ład i porządek. Niestety, po jakichś 45min pan przyszedł znów i powtórzył to co wcześniej - albo płacimy za nocleg, albo do widzenia. Zebraliśmy się i wyszliśmy. Oczywiście była między nami wymiana zdań, przywoływaliśmy jakieś punkty z regulaminu PTTK, ale każdy z nas doskonale wiedział, że to walka z wiatrakami. Nie będę oceniał zachowania właściciela, ale raczej nie planuję wracać tam w przyszłości. Interesuje mnie za to inna kwestia a mianowicie zamykanie schroniska PTTK na noc, można/nie można?
-------------------------------------------
stefan
-------------------------------------------
stefan