07-01-2019, 11:26
Farfura podobno dochodził do siebie po imprezie, ale to i tak ściema, wiadomo przecież powszechnie, że ta postać nie istnieje i jest wymysłem adminów...
Gumi, wybacz, ale nie jestem godzien, aby ''napoczęty'' temat gładko i zręcznie spuentować, czy podsumować.
Po pierwsze chyba nie tędy droga, a po drugie mam wrażenie, że temat sam się wyczerpał.
Przedstawione powyżej opinie były ciekawe i dały asumpt chociażby do wymiany zdań i przemyśleń podczas wczorajszej kolacji z rodzinką, a to bardzo lubię.
Osobiście cenię to, że tu, na forum, możemy się spierać, ale robimy to stosunkowo racjonalnie i z klasą - moja racja nie nie musi być ''mojsza''. Jest ok.
Gwoli ścisłości - Hermanos, opisaną sytuację usiłujesz sprowadzić do być może typowego, przewidywalnego zachowania większości naszych rodaków -''na pewno chcieli się wbić na imprezę''. Otóż nie, tak właśnie nie było, być może dziwne, ale to nie ci ludzi i nie ten scenariusz.
Plan, a potem jego realizacja, był prosty: najpierw kolacja u znajomych, potem godzinka jazdy samochodem, szlakiem do schroniska, powitanie Nowego Roku, zejście, powrót do domu. Bez noclegu, bez ociągania się.
Powtarzam - każdy z nich to doświadczony turysta, a nade wszystko racjonalny człowiek, ''spoko babka/koleś''.
Nie chodziło także o pieniądze - bycie doświadczonym chirurgiem naczyniowym, czy prezesem kliniki medycznej daje pewną niezależność finansową, tak więc o próbie zaoszczędzenia kilkuset złotych także mowy być nie może.
Po prostu chodziło jeden szybki wypad - wejść/zejść w sylwestrową noc, nic ponadto.
Dla właściwej oceny opisanej wcześniej sytuacji, o czym wcześniej nie wspomniałem, jeden drobny fakt ma, moim zdaniem, doniosłe i rozstrzygające znaczenie - otóż na drzwiach wejściowych schroniska była przypięta karteczka:
''Schronisko czynne do 17:00''.
Koniec, kropka.
Nie chcę już rozwijać tematu, nie ma to sensu.
Dla nie sprawa jest prosta i oczywista. Formalnie rzecz ujmując osoby prowadzące schronisko złamały postanowienie regulaminu PTTK, nie ma bowiem w nim mowy, że opisane przeze mnie okoliczności wyłączają jego stosowanie w tym, czy innym zakresie.
Potwierdzenie zasadności powyższej opinii znalazłem wprost w PTTK.
Jeśli zdarzy się, że do zarządu PTTK wpływa skarga lub wniosek w podobnej sytuacji, PTTK stara się nie zostawiać tego i jakoś* reagować (*jakoś - mail lub rozmowa telefoniczna z prośbą, by podobna sytuacja się nie powtórzyła).
Może mój osąd byłby nieco łagodniejszy (ale tylko odrobinkę), gdyby schronisko w należytym wyprzedzeniem oficjalnie poinformowało na swojej stronie lub FB o zamknięciu budynku. No tylko że wtedy strzeliłoby sobie w stopę.
Tyle ode mnie.
Rację mają Ci, którzy piszą, że marazm zaczyna się od nieprzestrzegania drobnych zakazów, czy nakazów (ale jednocześnie nie odnoszę powyższego do sprawy wędrówek z psami po górach - w istniejących okolicznościach ''zadeptania i przeludnienia'' gór to imho dość osobliwy zakaz).
Korci mnie jeszcze trochę o wywołanie do tablicy PRSa, Doczu, piotra r, Leśnej, czy rytmara... ;)
Jak to jest w innych państwach?
Gumi, wybacz, ale nie jestem godzien, aby ''napoczęty'' temat gładko i zręcznie spuentować, czy podsumować.
Po pierwsze chyba nie tędy droga, a po drugie mam wrażenie, że temat sam się wyczerpał.
Przedstawione powyżej opinie były ciekawe i dały asumpt chociażby do wymiany zdań i przemyśleń podczas wczorajszej kolacji z rodzinką, a to bardzo lubię.
Osobiście cenię to, że tu, na forum, możemy się spierać, ale robimy to stosunkowo racjonalnie i z klasą - moja racja nie nie musi być ''mojsza''. Jest ok.
Gwoli ścisłości - Hermanos, opisaną sytuację usiłujesz sprowadzić do być może typowego, przewidywalnego zachowania większości naszych rodaków -''na pewno chcieli się wbić na imprezę''. Otóż nie, tak właśnie nie było, być może dziwne, ale to nie ci ludzi i nie ten scenariusz.
Plan, a potem jego realizacja, był prosty: najpierw kolacja u znajomych, potem godzinka jazdy samochodem, szlakiem do schroniska, powitanie Nowego Roku, zejście, powrót do domu. Bez noclegu, bez ociągania się.
Powtarzam - każdy z nich to doświadczony turysta, a nade wszystko racjonalny człowiek, ''spoko babka/koleś''.
Nie chodziło także o pieniądze - bycie doświadczonym chirurgiem naczyniowym, czy prezesem kliniki medycznej daje pewną niezależność finansową, tak więc o próbie zaoszczędzenia kilkuset złotych także mowy być nie może.
Po prostu chodziło jeden szybki wypad - wejść/zejść w sylwestrową noc, nic ponadto.
Dla właściwej oceny opisanej wcześniej sytuacji, o czym wcześniej nie wspomniałem, jeden drobny fakt ma, moim zdaniem, doniosłe i rozstrzygające znaczenie - otóż na drzwiach wejściowych schroniska była przypięta karteczka:
''Schronisko czynne do 17:00''.
Koniec, kropka.
Nie chcę już rozwijać tematu, nie ma to sensu.
Dla nie sprawa jest prosta i oczywista. Formalnie rzecz ujmując osoby prowadzące schronisko złamały postanowienie regulaminu PTTK, nie ma bowiem w nim mowy, że opisane przeze mnie okoliczności wyłączają jego stosowanie w tym, czy innym zakresie.
Potwierdzenie zasadności powyższej opinii znalazłem wprost w PTTK.
Jeśli zdarzy się, że do zarządu PTTK wpływa skarga lub wniosek w podobnej sytuacji, PTTK stara się nie zostawiać tego i jakoś* reagować (*jakoś - mail lub rozmowa telefoniczna z prośbą, by podobna sytuacja się nie powtórzyła).
Może mój osąd byłby nieco łagodniejszy (ale tylko odrobinkę), gdyby schronisko w należytym wyprzedzeniem oficjalnie poinformowało na swojej stronie lub FB o zamknięciu budynku. No tylko że wtedy strzeliłoby sobie w stopę.
Tyle ode mnie.
Rację mają Ci, którzy piszą, że marazm zaczyna się od nieprzestrzegania drobnych zakazów, czy nakazów (ale jednocześnie nie odnoszę powyższego do sprawy wędrówek z psami po górach - w istniejących okolicznościach ''zadeptania i przeludnienia'' gór to imho dość osobliwy zakaz).
Korci mnie jeszcze trochę o wywołanie do tablicy PRSa, Doczu, piotra r, Leśnej, czy rytmara... ;)
Jak to jest w innych państwach?