17-07-2012, 11:53
Schronisko obok Rysianki, na Hali Lipowskiej - nie polecam, błeeee :-(
Byłem zimą. Jakaś pijana banda słuchała muzyki i darła mordę w jadalni do 4 nad ranem, potem rozłazili się z pół godziny po schronisku. Wstawałem wtedy o 7 rano, żeby wyjść w góry. Jadłem w jadalni i o 7.45 poprosiłem w okienku o wrzątek. Kuchara odburknęła, że wydają od 8 (może teraz pomyliłem godzinę). No i wyszedłem tak zmęczony, jakbym miał już 6 godzin marszu za sobą. I mimo dopingu adrenaliny, powodowanej wściekłością, nie dotarciem tam, gdzie chciałem. Albo może dzięki niej dotarłem aż tak daleko ;-)
Byłem zimą. Jakaś pijana banda słuchała muzyki i darła mordę w jadalni do 4 nad ranem, potem rozłazili się z pół godziny po schronisku. Wstawałem wtedy o 7 rano, żeby wyjść w góry. Jadłem w jadalni i o 7.45 poprosiłem w okienku o wrzątek. Kuchara odburknęła, że wydają od 8 (może teraz pomyliłem godzinę). No i wyszedłem tak zmęczony, jakbym miał już 6 godzin marszu za sobą. I mimo dopingu adrenaliny, powodowanej wściekłością, nie dotarciem tam, gdzie chciałem. Albo może dzięki niej dotarłem aż tak daleko ;-)