02-07-2011, 21:57
Drobne spostrzeżenia z kilku dni spędzonych w Karkonoszach:
Samotnia - jak zawsze fajnie i klimatycznie. Było bardzo mało ludzi, niestety ze względu na późną porę przyjścia (po 22) bar był nieczynny.
Lucni Bouda (przystanek na obiad) - masakra. Chcieliśmy z kumplem wpaść na obiad po czeskiej stronie (z mocnym postanowieniem - smażony ser i frytki). Niestety nie znaleźliśmy tego w menu i zamówiliśmy jakąś pieczeń wieprzową. Kelner przyniósł danie po kilku minutach (stąd pierwsze podejrzenie, że potrawa była odgrzewana w mikrofali). Paskudna kiszona kapusta, więcej tłuszczu niż mięsa w pieczeni- przynajmniej piwo było dobre :) nasze obawy co do świeżości potwierdziły się i dalszą trasę uratowała zaporowa dawka węgla przeciw zatruciom.
Drugi nocleg w schronisku na Szrenicy to była najlepsza część wyjazdu. Znowu byliśmy mocno spóźnieni (przed 22). Pierwsze pytanie pani Ewy, która wydała nam klucze brzmiało ''czy jesteście głodni?'' bardzo pozytywnie nas zaskoczyło (bar czynny jest do 20:00). Później wzięliśmy jeszcze sok i pani Ewa zapytała czy chcemy szklanki ''gdybyście chcieli zrobić sobie drinka''. No po prostu pełne zrozumienie i niezwykle ciepła i miła obsługa. Jednym słowem FANTASTYCZNIE.
Samotnia - jak zawsze fajnie i klimatycznie. Było bardzo mało ludzi, niestety ze względu na późną porę przyjścia (po 22) bar był nieczynny.
Lucni Bouda (przystanek na obiad) - masakra. Chcieliśmy z kumplem wpaść na obiad po czeskiej stronie (z mocnym postanowieniem - smażony ser i frytki). Niestety nie znaleźliśmy tego w menu i zamówiliśmy jakąś pieczeń wieprzową. Kelner przyniósł danie po kilku minutach (stąd pierwsze podejrzenie, że potrawa była odgrzewana w mikrofali). Paskudna kiszona kapusta, więcej tłuszczu niż mięsa w pieczeni- przynajmniej piwo było dobre :) nasze obawy co do świeżości potwierdziły się i dalszą trasę uratowała zaporowa dawka węgla przeciw zatruciom.
Drugi nocleg w schronisku na Szrenicy to była najlepsza część wyjazdu. Znowu byliśmy mocno spóźnieni (przed 22). Pierwsze pytanie pani Ewy, która wydała nam klucze brzmiało ''czy jesteście głodni?'' bardzo pozytywnie nas zaskoczyło (bar czynny jest do 20:00). Później wzięliśmy jeszcze sok i pani Ewa zapytała czy chcemy szklanki ''gdybyście chcieli zrobić sobie drinka''. No po prostu pełne zrozumienie i niezwykle ciepła i miła obsługa. Jednym słowem FANTASTYCZNIE.