06-09-2009, 18:05
Witam.
Czytam o tym co chcielibyście znaleźć w schronisku i jak powinna wyglądać TA, właśnie TA atmosfera.
Wędrując po Karkonoszach znalazłam właśnie TĄ atmosferę we wspomnianym wyżej schronisku Odrodzenie.
Byłam tam na końcu czerwca w któryś tam weekend. Przemoknięta zboczyłam ze szlaku, ponieważ chlupało w trepach a z plecaka wylewała się struga deszczówki. Myślałam o fatalnych warunkach i o utartej nazwie ''Owrzodzenie'', która nie zachęcała do postoju... a jednak postanowiłam podjąć ryzyko. Wspinając się pod słynne asfaltowe podejście, przedzierając się przez mleczną mgłę, w oddali ukazało mi się rozświetlone schronisko, niczym arka (to już moja wyobraźnia zaczynała świrować :) ). Otwierając wahadłowe drzwi od bufetu uderzyło mnie ciepło rozpalonego do czerwoności kominka nad którym, i wokół którego rozwieszone były przemoknięte rzeczy innych turystów. Do uszu doleciał gwar i śmiechy niezliczonej ilości ludzi, którzy zasiadali gdziebądź. Na ławkach, przy stolikach, niektórzy siedzieli na podłodze. Dosyć mocna grupa okupywała kominek, popijając grzańca i śmiejąc się do rozpuchu. Przyznam, że atmosfera jaką zastałam onieśmieliła mnie trochę i ukradkiem przemknęłam w stronę bufetu, a tam... z biura słychać radosne opowieści i rozmowy. Przy bufecie krząta się przemiła Pani Maria ( o czym dowiedziałam się później), proponuje mi suszenie rzeczy, dosłownie drugą ręką szpera po zeszycie meldunkowym by znaleźć mi miejsce w już przepełnionym Odrodzeniu!!! No i cud!!! Znajduje mi ostatnie łóżko w grupowym pokoju, które zabawnie przezywany jest przez personel ''inwalidzi''. Troszkę zbiła mnie z tropu ta nazwa, ale na to wyskakuje Gospodarz, syn Pani Marii- Piotr, który prostuje nazwę i wyjaśnia, że ''inwalidzi'' wynikają z łazienki, która łączy tamtejsze pokoje grupowe. Przygotowana jest dla osób niepełnosprawnych. Zbieram swoje rzeczy i ruszam w stronę pokoju, ale zaraz?! Zrozumiałam że nie wiem gdzie mam iść :) Toteż wspinam się schodami na piętro i zatrzymuję na korytarzu. Faktycznie wszystkie pokoje zapełnione, drzwi zamykają się i otwierają. Za plecami słyszę ''Czy mogę jakoś pani pomóc?''. Odwracam sie, a tam dziewczyna, która pracuje w schronisku, chyba widziała moje zdezorientowanie. Zaprowadziła mnie do słynnych ''inwalidów''. Grupa do jakiej mnie przydzielono, radośnie brzdękała na gitarach. Chłopacy grali na dwie gitary. Zaakceptowali mnie od razu i po 22 przenieśliśmy się do dużej sali bufetowej, by nie zakłócać spokoju pozostałym górołazom. Tam brzdękaliśmy prawie do 2 w nocy, a zrobiło się nas chyba z 20 osób! Było niesamowicie!! Nigdy nie zapomnę tej nocy!
Samo schronisko jest w remoncie, z czego wynikają pewne niedogodności. Niektóre łazienki są wyłączone z obiegu, bo są remontowane. Czekałam w kolejce do prysznica, no i co? Czy był to jakiś problem? Bądźmy wyrozumiali dla tych ludzi, bo robią coś na prawdę wielkiego!
Każdemu polecam.
Pozdriawiam serdecznie. L.
-------------------------------------------
L.
Czytam o tym co chcielibyście znaleźć w schronisku i jak powinna wyglądać TA, właśnie TA atmosfera.
Wędrując po Karkonoszach znalazłam właśnie TĄ atmosferę we wspomnianym wyżej schronisku Odrodzenie.
Byłam tam na końcu czerwca w któryś tam weekend. Przemoknięta zboczyłam ze szlaku, ponieważ chlupało w trepach a z plecaka wylewała się struga deszczówki. Myślałam o fatalnych warunkach i o utartej nazwie ''Owrzodzenie'', która nie zachęcała do postoju... a jednak postanowiłam podjąć ryzyko. Wspinając się pod słynne asfaltowe podejście, przedzierając się przez mleczną mgłę, w oddali ukazało mi się rozświetlone schronisko, niczym arka (to już moja wyobraźnia zaczynała świrować :) ). Otwierając wahadłowe drzwi od bufetu uderzyło mnie ciepło rozpalonego do czerwoności kominka nad którym, i wokół którego rozwieszone były przemoknięte rzeczy innych turystów. Do uszu doleciał gwar i śmiechy niezliczonej ilości ludzi, którzy zasiadali gdziebądź. Na ławkach, przy stolikach, niektórzy siedzieli na podłodze. Dosyć mocna grupa okupywała kominek, popijając grzańca i śmiejąc się do rozpuchu. Przyznam, że atmosfera jaką zastałam onieśmieliła mnie trochę i ukradkiem przemknęłam w stronę bufetu, a tam... z biura słychać radosne opowieści i rozmowy. Przy bufecie krząta się przemiła Pani Maria ( o czym dowiedziałam się później), proponuje mi suszenie rzeczy, dosłownie drugą ręką szpera po zeszycie meldunkowym by znaleźć mi miejsce w już przepełnionym Odrodzeniu!!! No i cud!!! Znajduje mi ostatnie łóżko w grupowym pokoju, które zabawnie przezywany jest przez personel ''inwalidzi''. Troszkę zbiła mnie z tropu ta nazwa, ale na to wyskakuje Gospodarz, syn Pani Marii- Piotr, który prostuje nazwę i wyjaśnia, że ''inwalidzi'' wynikają z łazienki, która łączy tamtejsze pokoje grupowe. Przygotowana jest dla osób niepełnosprawnych. Zbieram swoje rzeczy i ruszam w stronę pokoju, ale zaraz?! Zrozumiałam że nie wiem gdzie mam iść :) Toteż wspinam się schodami na piętro i zatrzymuję na korytarzu. Faktycznie wszystkie pokoje zapełnione, drzwi zamykają się i otwierają. Za plecami słyszę ''Czy mogę jakoś pani pomóc?''. Odwracam sie, a tam dziewczyna, która pracuje w schronisku, chyba widziała moje zdezorientowanie. Zaprowadziła mnie do słynnych ''inwalidów''. Grupa do jakiej mnie przydzielono, radośnie brzdękała na gitarach. Chłopacy grali na dwie gitary. Zaakceptowali mnie od razu i po 22 przenieśliśmy się do dużej sali bufetowej, by nie zakłócać spokoju pozostałym górołazom. Tam brzdękaliśmy prawie do 2 w nocy, a zrobiło się nas chyba z 20 osób! Było niesamowicie!! Nigdy nie zapomnę tej nocy!
Samo schronisko jest w remoncie, z czego wynikają pewne niedogodności. Niektóre łazienki są wyłączone z obiegu, bo są remontowane. Czekałam w kolejce do prysznica, no i co? Czy był to jakiś problem? Bądźmy wyrozumiali dla tych ludzi, bo robią coś na prawdę wielkiego!
Każdemu polecam.
Pozdriawiam serdecznie. L.
-------------------------------------------
L.