07-02-2007, 09:25
po 12 stronach wątku, którego nawet nie chce mi się dokładnie czytać, wiem nadal jedno:
nie jeżdżę w góry po to żeby spotykać górskich chamów ani górskich wyjadaczy, ani nie szukam klimatu w ''schronisku'' ani imprezy
mam głęboko gdzieś wszystkie schroniska - wolę jeździć z namiotem, w ciągu ostatnich 5 lat w schroniskach nocowałem tylko na zlotach
o przepraszam, w tym roku na Korsyce zaliczyłem jeden nocleg w schronisku/bacówce - to była szopa 2x3m przyklejona do półki skalnej, otwarta dla wszystkich, na zewnątrz woda doprowadzona wężem z potoku, w środku piętrowy kopulodrom, stół, koza i półki
a na półkach full wyposażenie, począwszy od garów i naczyń, skończywszy na suchym żarciu i konserwach, apteczce i miejscowym alkoholu w sporym wyborze - te rzeczy tam po prostu leżały i czekały na ludzi w potrzebie
i oprócz nas żywej duszy, wieczorem zamiast roześmianych ryjów mogłem popatrzeć na muflona, który łypał na mnie ze stoku na przeciwko
oczywiście były też schrony bardziej masowe, 2-3 izby wspólne, dostępna dla wszystkich kuchnia, gary, nikt nie stroił focha i nie darł ryja
towarzystwo z różnych krajów siedziało wspólnie i miło spożywało posiłki, gawędziło, etc. żadnej wódy, zima woda i brak prądu, do kupienia tylko podstawowe artykuły żywnościowe, a wokoło GÓRY
kolejny raz utwierdziłem się w przekonaniu, że polskie ''schroniska'' warto omijać szerokim łukiem, dziwne popłuczyny po socjalistycznej turystyce masowej...
to co widzimy w polsce to hotele górskie, z schroniskiem nie mające wiele wspónego
-------------------------------------------
... nemo me impune lacessit ...
nie jeżdżę w góry po to żeby spotykać górskich chamów ani górskich wyjadaczy, ani nie szukam klimatu w ''schronisku'' ani imprezy
mam głęboko gdzieś wszystkie schroniska - wolę jeździć z namiotem, w ciągu ostatnich 5 lat w schroniskach nocowałem tylko na zlotach
o przepraszam, w tym roku na Korsyce zaliczyłem jeden nocleg w schronisku/bacówce - to była szopa 2x3m przyklejona do półki skalnej, otwarta dla wszystkich, na zewnątrz woda doprowadzona wężem z potoku, w środku piętrowy kopulodrom, stół, koza i półki
a na półkach full wyposażenie, począwszy od garów i naczyń, skończywszy na suchym żarciu i konserwach, apteczce i miejscowym alkoholu w sporym wyborze - te rzeczy tam po prostu leżały i czekały na ludzi w potrzebie
i oprócz nas żywej duszy, wieczorem zamiast roześmianych ryjów mogłem popatrzeć na muflona, który łypał na mnie ze stoku na przeciwko
oczywiście były też schrony bardziej masowe, 2-3 izby wspólne, dostępna dla wszystkich kuchnia, gary, nikt nie stroił focha i nie darł ryja
towarzystwo z różnych krajów siedziało wspólnie i miło spożywało posiłki, gawędziło, etc. żadnej wódy, zima woda i brak prądu, do kupienia tylko podstawowe artykuły żywnościowe, a wokoło GÓRY
kolejny raz utwierdziłem się w przekonaniu, że polskie ''schroniska'' warto omijać szerokim łukiem, dziwne popłuczyny po socjalistycznej turystyce masowej...
to co widzimy w polsce to hotele górskie, z schroniskiem nie mające wiele wspónego
-------------------------------------------
... nemo me impune lacessit ...