06-02-2007, 18:42
Pozwolę się wtrącić w sprawie Chatki AKT. Otóż mimo że jestem już starym zgredem, który bardziej lubi się wyspać niż bawić do rana, który też przeżył kilka niemiłych chwil w onej chatce (choć kilkanaście lat temu była zdecydowanie bardziej gościnna - na wejściu dostałem nie herbatę lecz setkę spirytusu, a potem jeszcze kobietę do towarzystwa, tyle że ledwie dolazłem tam z Kowar i jakoś mnie ten rodzaj gościnności akurat wtedy nie pociągał) to jednak przyznaję rację atenorowi. Otóż nie jest to schronisko, nikt nie mówi że to jest schronisko, więc nikt nie ma prawa wymagać by działało i obsługiwało jak schronisko.
Znam sprawę od drugiej strony, kiedyś zostałem nagle (berek) obdarzony funkcją szefa chatki. Była to chatka charakterem dość odmienna od Chatki AKT, właścicielami jej byli zakonnicy w innych górach i innych czasach. Kiedy już jako tako opanowałem prowadzenie tego przybytku, kiedy już zorganizowałem posiłki, palenie w piecu, mycie naczyń, zdobywanie papieru toaletowego, drobny remont, udało mi się doprowadzić do sytuacji gdy mniej więcej tyle samo osób wracało wieczorem ile wyszło w góry rano, gdy zaczęła się tworzyć jakaś atmosfera, przyszło pewnego razu do chatki dwóch kolesiów którym się chatka pomyliła ze schroniskiem. Którym się wydawało że jak wrzucą do wspólnej puszki parę groszy to mogą wymagać obsługi hotelowej etc. Nie myć garów, nie pracować, nie bawić się wspólnie. Atmosfera momentalnie się zaczęła ulatniać, nie bardzo mogłem im kazać zwyczajnie spłynąć (nie byłem właścicielem, a oni formalnie nie przecie robili niczego złego) więc po prostu musiałem zrobić się bardzo niemiły by się onych gości pozbyć. I właśnie pamiętając tamto moje doświadczenie po prostu rozumiem chatarów. Proponuję też uszanować fakt, że ta chatka dzięki nim wciąż jeszcze istnieje, że nie podzieliła smutnego losu dziesiątek innych. Że wciąż stanowi jakąś alternatywę dla nieodległego Odrodzenia w którym można po prostu zapłacić i garów nie myć (smród toalet jak zwykle gratis). Robią w ten, może dziwny, może i nieładny sposób jednak więcej dla turystyki górskiej niż ci którzy tylko sobie łażą.
-------------------------------------------
zmęczon
Znam sprawę od drugiej strony, kiedyś zostałem nagle (berek) obdarzony funkcją szefa chatki. Była to chatka charakterem dość odmienna od Chatki AKT, właścicielami jej byli zakonnicy w innych górach i innych czasach. Kiedy już jako tako opanowałem prowadzenie tego przybytku, kiedy już zorganizowałem posiłki, palenie w piecu, mycie naczyń, zdobywanie papieru toaletowego, drobny remont, udało mi się doprowadzić do sytuacji gdy mniej więcej tyle samo osób wracało wieczorem ile wyszło w góry rano, gdy zaczęła się tworzyć jakaś atmosfera, przyszło pewnego razu do chatki dwóch kolesiów którym się chatka pomyliła ze schroniskiem. Którym się wydawało że jak wrzucą do wspólnej puszki parę groszy to mogą wymagać obsługi hotelowej etc. Nie myć garów, nie pracować, nie bawić się wspólnie. Atmosfera momentalnie się zaczęła ulatniać, nie bardzo mogłem im kazać zwyczajnie spłynąć (nie byłem właścicielem, a oni formalnie nie przecie robili niczego złego) więc po prostu musiałem zrobić się bardzo niemiły by się onych gości pozbyć. I właśnie pamiętając tamto moje doświadczenie po prostu rozumiem chatarów. Proponuję też uszanować fakt, że ta chatka dzięki nim wciąż jeszcze istnieje, że nie podzieliła smutnego losu dziesiątek innych. Że wciąż stanowi jakąś alternatywę dla nieodległego Odrodzenia w którym można po prostu zapłacić i garów nie myć (smród toalet jak zwykle gratis). Robią w ten, może dziwny, może i nieładny sposób jednak więcej dla turystyki górskiej niż ci którzy tylko sobie łażą.
-------------------------------------------
zmęczon