11-09-2006, 23:06
Ja mam bardzo miłe wspomnienia ze schroniska ''Kamenica'' w Bułgarskim Pirinie. W ogóle ludzie w Bułgarii są bardzo mili i chętnie pomagają (wyłączając taksówkarzy którzy potrafią odjechać z piskiem opon nie oddając reszty).
Wracając do tematu - kiedy z moją dziewczyną podchodziłem do schroniska, zaczęło się już sciemniać (szlak prowadził lasem). W szarówce doszliśmi do skrzyżowania z taką dość szeroką ścieżko-drogą (ale drogą tego nie można było nazwać, nawet szutrową. Pełno jakichś poprzewalanych pni, porozrzucane wielkie kamole i w ogóle). Postanowiliśmy zrobić tam króciutką przerwę (byliśmy deko zmęczeni po nocnej podróży znad Morza Czarnego do Sofii i prawie całodniowej z Sofii do miasteczka Sandanski). No i tak popijamy sobie wodę, a tu zza krzaków wyjeżdża wypasiony Nissan Patrol (mówiąc wypasiony mam na myśli stare modele, te naprawdę terenowe, a nie te na pokaz, jakie są produkowane dzisiaj). W środku dwie kobiety i koleś, wysiadają i pytaja nas dokąd zmierzamy. My na to, że do Kamenicy, a oni z wielkimi uśmiechami ''wsiadajcie to was podwieziemy''. Jak już dojechliśmy na miejsce (z mnóstwem wrażeń, bo samochód naprawdę działał cuda), od razu wyszedł do nas jakiś inny Pan, przywitał nas serdecznie i zaczął wypytywać skąd jesteśmy itd. Później zaprowadził nas do pokoju (pytał chyba z pięć razy, czy na pewno nie ma problemu, żebyśmy spali na poddaszu), za chwilę przyniósł pościel i życzył miłej nocki. A rano jak wstaliśmy zapytał dokąd chcemy iść. Jak mu powiedzieliśmy to gdzieś pobiegł, pogadał z kilkoma innymi turystami i nas poinformował, że w tamtą stronę oprócz nas wybierają się jeszcze ten, ten i ten i jak mamy ochotę, to możemy iść razem z nimi, to na pewno będzie nam weselej. Później, zanim wyszliśmy, okazało się, że zgubiłem rękawiczkę. Zacząłem wypytywać wszystkich dookoła, czy jej nie widzieli itp. Kiedy Pan z obsługi schroniska to usłyszał, bardzo się przejął i prawie zaczął mnie przepraszać. Biegał po całym budynku i szukał mojej rękawiczki! Kiedy zguby nie udało się odnaleźć stwierdził, że w takim razie da mi jakieś inne. Poszedł do ''magazynu'' ze sprzętem narciarskim (zimą chyba jest wypozyczalnia) i po chwili szperania przyniósł mi wypasione, grube, wełniane rękawice z megadługim ściągaczem i skórą od wewnątrz, po czym szczęśliwy mi je wręczył :-). Rękawiczek do dziś używam, bo są naprawdę świetne. Nie chciał nawet słuchać, że jakoś sobie poradzę bez jednej rękawiczki itp (później się okazało, że miał rację ;-)).
Zatem w mojej dziesięciopunktowej skali schronisko Kamenica dostaje...15 :-).
P.S. I w tej samej skali schronisko w Markowych Szczawinach dostaje 0. Nie będę opowiadał czemu, bo się nie chcę denerwować.
Pozdrawiam
Wracając do tematu - kiedy z moją dziewczyną podchodziłem do schroniska, zaczęło się już sciemniać (szlak prowadził lasem). W szarówce doszliśmi do skrzyżowania z taką dość szeroką ścieżko-drogą (ale drogą tego nie można było nazwać, nawet szutrową. Pełno jakichś poprzewalanych pni, porozrzucane wielkie kamole i w ogóle). Postanowiliśmy zrobić tam króciutką przerwę (byliśmy deko zmęczeni po nocnej podróży znad Morza Czarnego do Sofii i prawie całodniowej z Sofii do miasteczka Sandanski). No i tak popijamy sobie wodę, a tu zza krzaków wyjeżdża wypasiony Nissan Patrol (mówiąc wypasiony mam na myśli stare modele, te naprawdę terenowe, a nie te na pokaz, jakie są produkowane dzisiaj). W środku dwie kobiety i koleś, wysiadają i pytaja nas dokąd zmierzamy. My na to, że do Kamenicy, a oni z wielkimi uśmiechami ''wsiadajcie to was podwieziemy''. Jak już dojechliśmy na miejsce (z mnóstwem wrażeń, bo samochód naprawdę działał cuda), od razu wyszedł do nas jakiś inny Pan, przywitał nas serdecznie i zaczął wypytywać skąd jesteśmy itd. Później zaprowadził nas do pokoju (pytał chyba z pięć razy, czy na pewno nie ma problemu, żebyśmy spali na poddaszu), za chwilę przyniósł pościel i życzył miłej nocki. A rano jak wstaliśmy zapytał dokąd chcemy iść. Jak mu powiedzieliśmy to gdzieś pobiegł, pogadał z kilkoma innymi turystami i nas poinformował, że w tamtą stronę oprócz nas wybierają się jeszcze ten, ten i ten i jak mamy ochotę, to możemy iść razem z nimi, to na pewno będzie nam weselej. Później, zanim wyszliśmy, okazało się, że zgubiłem rękawiczkę. Zacząłem wypytywać wszystkich dookoła, czy jej nie widzieli itp. Kiedy Pan z obsługi schroniska to usłyszał, bardzo się przejął i prawie zaczął mnie przepraszać. Biegał po całym budynku i szukał mojej rękawiczki! Kiedy zguby nie udało się odnaleźć stwierdził, że w takim razie da mi jakieś inne. Poszedł do ''magazynu'' ze sprzętem narciarskim (zimą chyba jest wypozyczalnia) i po chwili szperania przyniósł mi wypasione, grube, wełniane rękawice z megadługim ściągaczem i skórą od wewnątrz, po czym szczęśliwy mi je wręczył :-). Rękawiczek do dziś używam, bo są naprawdę świetne. Nie chciał nawet słuchać, że jakoś sobie poradzę bez jednej rękawiczki itp (później się okazało, że miał rację ;-)).
Zatem w mojej dziesięciopunktowej skali schronisko Kamenica dostaje...15 :-).
P.S. I w tej samej skali schronisko w Markowych Szczawinach dostaje 0. Nie będę opowiadał czemu, bo się nie chcę denerwować.
Pozdrawiam