19-06-2016, 22:36
[TROMVIK II]
Przygotowania do wyjazdu pełną parą (a raczej kończenie innych spraw), stąd musicie wybaczyć chwilowy przestój. Jak tylko ruszę, to i namiotowa relacja ruszy.
Od 2 lat moim podstawowym namiotem jest/był Quechua QuickHiker Ultralight II, a że to prawie identyczna waga, to będzie on częstym obiektem porównawczym.
Tutaj fotki żebyśmy wiedzieli o czym mówimy: https://goo.gl/photos/uUqiiQxmvf2d4Dfk8
To może do rzeczy, na pierwszy rzut podstawowe sprawy i pierwsze wrażenia:
KONSTRUKCJA
System pajączkowy, czyli tzw. stelaż 2Y (patrz fotki) daje wrażenie podatności na awarie i jest mało stabilny przy rozkładaniu. Zwłaszcza, że pałąki trzeba dość solidnie ponaginać. Podejrzewam, że pozostanie to tylko wrażeniem, a wytrzymałość sprawdzę w terenie. Namiot rozstawia się bardzo sprawnie i szybko, nie ma z tym najmniejszego problemu. Podobnie z rozkładaniem samego tropiku na dołączonej taśmie. Przy naciąganiu tropiku na sypialnię trzeba się ciut wysilić, a później wydaje się, że po wbiciu w niego igły namiot poleci jak dziurawy balon:) Ale to będziemy sprawdzać później. Mała ilość śledzi (8) dodatkowo przyspiesza rozstawianie, a namiot jest jednocześnie bardzo dobrze ponaciągany.
Niewątpliwie olbrzymią zaletą jest samonośna sypialnia, mogąca robić też za moskitierę, co w przypadku mojego wyjazdu będzie miało, jak zakładam, równie olbrzymie znaczenie. W QH nie potrzebowałem tropików (w sensie klimatu) żeby solidnie skisnąć i średnio kręciła mnie perspektywa spędzania w nim nocy w Azji Płd.-Wsch., stąd Tromvik wydaje się wybawieniem. Być może przyda się też po prostu do spania w pomieszczeniach, jako typowa moskitiera.
Jednocześnie w znacznym stopniu rozwiązuje się standardowy problem, czyli poranne suszenie po kondensacji. QH ma z tym spory problem, a rozpinanie jest czasochłonne, stąd często lądował mokry w plecaku. W przypadku Tromvika suszenie zapowiada się znacznie korzystniej. Choć oddać trzeba Quickhikerowi, że dzięki sparowaniu tropika z sypialnią rozkładanie było jeszcze prostsze. Przy Tromviku oddzielnie trzeba rozkładać sypialnię, a potem tropik.
Kolejną zaletą jest możliwość znacznego zredukowania wagi poprzez zabranie samego tropiku. Miejsca będzie po dostatkiem (fotki).
GABARYTY (spakowany)
Tutaj nie mam nic miłego do powiedzenia, gdyż spakowany Tromvik jest po prostu za duży (porównując do superkompaktowego QH). Problem polega przede wszystkim na tym, że ze względu na konstrukcję, pałąki nie składają się do wymiarów pozwalających na sensowny sposób transportowania namiotu w dolnej komorze plecaka, jak to robiłem do tej pory. Niektóre elementy są po prostu za długie. Jedynym rozwiązaniem jest oddzielenie powłok (te lądują gdzie zawsze) od pałąków (które muszą być pionowo wsadzone do plecaka/przytroczone). Niby objętość w plecaku nadal ta sama, ale uciążliwość jest. Dla troczących namiot na zewnątrz to żaden problem, ode mnie – duży minus. Zwłaszcza przy długim wyjeździe.
Kolejna sprawa to system kompresji przy pakowaniu, a raczej jego brak. Rozpieszczony trokami od pokrowca QH, zostałem niemiło potraktowany cieniutkimi tasiemkami do związania całości w przypadku Tromvika. Nie dość, że wiąże się je stosunkowo trudno i nieefektywnie, to jeszcze praktycznie nie kompresuje to w żaden sposób całości, a jedynie sprawia, że całości się nie rozwija. I podobny zarzut do worka transportowego, w który na koniec wrzucamy towar związany tasiemkami – po prostu wielki wór, żadnego z niego pożytku, z wyjątkiem tego, że nam materiał nie trzepocze na wszystkie strony.
GABARYTY (rozstawiony)
Tu największe zaskoczenie, gdyż pod kątem przestrzeni wewnątrz Tromvik jest... rewelacyjny:) Moje ciepłe słowa wynikają z klaustrofobicznej konstrukcji QuickHikera, w którym to spanie w 2 osoby z 2 plecakami dla wielu jest nie do zaakceptowania. Przy porównywalnej masie Tromvik oferuje zdecydowanie więcej miejsca. Różnice w namiotach dobrze widać na zdjęciach. Dzięki wspomnianej wcześniej konstrukcji (a przede wszystkim dodatkowemu, poprzecznemu pałąkowi) rzeczywiście sufit jest zawieszony wysoko na przeważającej części, a nie tylko w jednym punkcie (linii), jak to często bywa, a ściany opadają pod znacznie korzystniejszym kontem. Jest duża szansa, że w końcu będę w stanie przewrócić się z jednego bok na drugi, albo ubrać inaczej niż w pozycji półleżącej;)
Następną zaletą są 2 duże i funkcjonalne przedsionki. Co istotne, równe po obu stronach. O 2 wejściach nawet nie piszę, bo to już chyba standard w tym segmencie namiotów.
Jednym słowem pod kątem dostępnej przestrzeni Tromvik bije konkurenta (konkurencję) na głowę.
KOLOR
Jaki jest każdy widzi. Wszystko zależy od aktywności, więc zdania mogą być podzielone. Mi bardzo się sprawdziły szarości i rewelacyjnie się maskowały w terenach, gdzie do tej pory bywałem. Zwłaszcza, że często zdarza mi się sypiać w miejscach gdzie niejedni mogą się zainteresować. Kolor Tromvika na tle soczystej zieleni prezentuje się optymalnie, jednak w zdecydowanej większości moich wypadów, będzie ciut zbyt widoczny.
INNE
Ciężko chodzą metalowe elementy pozwalające regulować długość odciągów.
Brakuje mi elementu naprawczego w postaci kawałka zwykłej rurki, którą można nasunąć na pęknięty pałąk. Mam duże (czysto teoretyczne) obawy, czy to wszystko wytrzyma cały rok trasy, stąd taka pierdółka pomogłaby psychicznie:) Na zdjęciach pokazuję taki element pożyczony od QH. Banał, a cieszy. Pewnie wezmę go na wyjazd.
Zamiast mało funkcjonalnych kółek podwieszonych pod sufitem znacznie lepiej sprawdzają mi się haczyki (zamontowane na stałe). Dzięki temu łatwo zaczepić czołówkę, czy mokre gacie. W przypadku Tromvika prawdopodobnie dokupię sobie takie haczyki na trasę.
Duży plus za 4 siateczkowe kieszenie (po 2 na stronę). W QH jest tylko jedna po bocznej stronie, więc z dostępem dla jednej osoby, co dokuczało. W Tromviku tego problemu zdecydowanie nie ma.
Do suwaków miło byłoby dodać mikrogramowe tasiemki, które ułatwiają odpinanie, zwłaszcza w nocy.
---
Na początek tyle.
Były obawy czy nietestowany namiot nada się na dłuższą trasę, ale po zobaczeniu na żywo dostępnej przestrzeni, do tego samonośna sypialnia i sensowna masa przeważają wstępnie nad minusami i ryzykiem niespodziewanej rozsypki Tromvika, dlatego namiot za ~1,5 mca rusza z nami:)
---
Edytowany: 2016-06-19 23:38:19
Przygotowania do wyjazdu pełną parą (a raczej kończenie innych spraw), stąd musicie wybaczyć chwilowy przestój. Jak tylko ruszę, to i namiotowa relacja ruszy.
Od 2 lat moim podstawowym namiotem jest/był Quechua QuickHiker Ultralight II, a że to prawie identyczna waga, to będzie on częstym obiektem porównawczym.
Tutaj fotki żebyśmy wiedzieli o czym mówimy: https://goo.gl/photos/uUqiiQxmvf2d4Dfk8
To może do rzeczy, na pierwszy rzut podstawowe sprawy i pierwsze wrażenia:
KONSTRUKCJA
System pajączkowy, czyli tzw. stelaż 2Y (patrz fotki) daje wrażenie podatności na awarie i jest mało stabilny przy rozkładaniu. Zwłaszcza, że pałąki trzeba dość solidnie ponaginać. Podejrzewam, że pozostanie to tylko wrażeniem, a wytrzymałość sprawdzę w terenie. Namiot rozstawia się bardzo sprawnie i szybko, nie ma z tym najmniejszego problemu. Podobnie z rozkładaniem samego tropiku na dołączonej taśmie. Przy naciąganiu tropiku na sypialnię trzeba się ciut wysilić, a później wydaje się, że po wbiciu w niego igły namiot poleci jak dziurawy balon:) Ale to będziemy sprawdzać później. Mała ilość śledzi (8) dodatkowo przyspiesza rozstawianie, a namiot jest jednocześnie bardzo dobrze ponaciągany.
Niewątpliwie olbrzymią zaletą jest samonośna sypialnia, mogąca robić też za moskitierę, co w przypadku mojego wyjazdu będzie miało, jak zakładam, równie olbrzymie znaczenie. W QH nie potrzebowałem tropików (w sensie klimatu) żeby solidnie skisnąć i średnio kręciła mnie perspektywa spędzania w nim nocy w Azji Płd.-Wsch., stąd Tromvik wydaje się wybawieniem. Być może przyda się też po prostu do spania w pomieszczeniach, jako typowa moskitiera.
Jednocześnie w znacznym stopniu rozwiązuje się standardowy problem, czyli poranne suszenie po kondensacji. QH ma z tym spory problem, a rozpinanie jest czasochłonne, stąd często lądował mokry w plecaku. W przypadku Tromvika suszenie zapowiada się znacznie korzystniej. Choć oddać trzeba Quickhikerowi, że dzięki sparowaniu tropika z sypialnią rozkładanie było jeszcze prostsze. Przy Tromviku oddzielnie trzeba rozkładać sypialnię, a potem tropik.
Kolejną zaletą jest możliwość znacznego zredukowania wagi poprzez zabranie samego tropiku. Miejsca będzie po dostatkiem (fotki).
GABARYTY (spakowany)
Tutaj nie mam nic miłego do powiedzenia, gdyż spakowany Tromvik jest po prostu za duży (porównując do superkompaktowego QH). Problem polega przede wszystkim na tym, że ze względu na konstrukcję, pałąki nie składają się do wymiarów pozwalających na sensowny sposób transportowania namiotu w dolnej komorze plecaka, jak to robiłem do tej pory. Niektóre elementy są po prostu za długie. Jedynym rozwiązaniem jest oddzielenie powłok (te lądują gdzie zawsze) od pałąków (które muszą być pionowo wsadzone do plecaka/przytroczone). Niby objętość w plecaku nadal ta sama, ale uciążliwość jest. Dla troczących namiot na zewnątrz to żaden problem, ode mnie – duży minus. Zwłaszcza przy długim wyjeździe.
Kolejna sprawa to system kompresji przy pakowaniu, a raczej jego brak. Rozpieszczony trokami od pokrowca QH, zostałem niemiło potraktowany cieniutkimi tasiemkami do związania całości w przypadku Tromvika. Nie dość, że wiąże się je stosunkowo trudno i nieefektywnie, to jeszcze praktycznie nie kompresuje to w żaden sposób całości, a jedynie sprawia, że całości się nie rozwija. I podobny zarzut do worka transportowego, w który na koniec wrzucamy towar związany tasiemkami – po prostu wielki wór, żadnego z niego pożytku, z wyjątkiem tego, że nam materiał nie trzepocze na wszystkie strony.
GABARYTY (rozstawiony)
Tu największe zaskoczenie, gdyż pod kątem przestrzeni wewnątrz Tromvik jest... rewelacyjny:) Moje ciepłe słowa wynikają z klaustrofobicznej konstrukcji QuickHikera, w którym to spanie w 2 osoby z 2 plecakami dla wielu jest nie do zaakceptowania. Przy porównywalnej masie Tromvik oferuje zdecydowanie więcej miejsca. Różnice w namiotach dobrze widać na zdjęciach. Dzięki wspomnianej wcześniej konstrukcji (a przede wszystkim dodatkowemu, poprzecznemu pałąkowi) rzeczywiście sufit jest zawieszony wysoko na przeważającej części, a nie tylko w jednym punkcie (linii), jak to często bywa, a ściany opadają pod znacznie korzystniejszym kontem. Jest duża szansa, że w końcu będę w stanie przewrócić się z jednego bok na drugi, albo ubrać inaczej niż w pozycji półleżącej;)
Następną zaletą są 2 duże i funkcjonalne przedsionki. Co istotne, równe po obu stronach. O 2 wejściach nawet nie piszę, bo to już chyba standard w tym segmencie namiotów.
Jednym słowem pod kątem dostępnej przestrzeni Tromvik bije konkurenta (konkurencję) na głowę.
KOLOR
Jaki jest każdy widzi. Wszystko zależy od aktywności, więc zdania mogą być podzielone. Mi bardzo się sprawdziły szarości i rewelacyjnie się maskowały w terenach, gdzie do tej pory bywałem. Zwłaszcza, że często zdarza mi się sypiać w miejscach gdzie niejedni mogą się zainteresować. Kolor Tromvika na tle soczystej zieleni prezentuje się optymalnie, jednak w zdecydowanej większości moich wypadów, będzie ciut zbyt widoczny.
INNE
Ciężko chodzą metalowe elementy pozwalające regulować długość odciągów.
Brakuje mi elementu naprawczego w postaci kawałka zwykłej rurki, którą można nasunąć na pęknięty pałąk. Mam duże (czysto teoretyczne) obawy, czy to wszystko wytrzyma cały rok trasy, stąd taka pierdółka pomogłaby psychicznie:) Na zdjęciach pokazuję taki element pożyczony od QH. Banał, a cieszy. Pewnie wezmę go na wyjazd.
Zamiast mało funkcjonalnych kółek podwieszonych pod sufitem znacznie lepiej sprawdzają mi się haczyki (zamontowane na stałe). Dzięki temu łatwo zaczepić czołówkę, czy mokre gacie. W przypadku Tromvika prawdopodobnie dokupię sobie takie haczyki na trasę.
Duży plus za 4 siateczkowe kieszenie (po 2 na stronę). W QH jest tylko jedna po bocznej stronie, więc z dostępem dla jednej osoby, co dokuczało. W Tromviku tego problemu zdecydowanie nie ma.
Do suwaków miło byłoby dodać mikrogramowe tasiemki, które ułatwiają odpinanie, zwłaszcza w nocy.
---
Na początek tyle.
Były obawy czy nietestowany namiot nada się na dłuższą trasę, ale po zobaczeniu na żywo dostępnej przestrzeni, do tego samonośna sypialnia i sensowna masa przeważają wstępnie nad minusami i ryzykiem niespodziewanej rozsypki Tromvika, dlatego namiot za ~1,5 mca rusza z nami:)
---
Edytowany: 2016-06-19 23:38:19