25-02-2016, 21:31
Test kompletny i nie pozostawia złudzeń...
Sam przemieliłem kilka par butów w poszukiwaniu ideału i zauważam współczesne trendy - but ma być designerski (czytaj: wydumany) i dobrze się lansować. W opisie ma się pojawiać jak najwięcej technologii i chwytliwych skrótów. Sam opis ma utwierdzić o jedynym słusznym wyborze, no a co z weryfikacją w praktyce...?
Otóż ciekaw jestem jak wielu użytkowników jest w stanie ''zachodzić'' takie buty czy wręcz je zakatować. Pewnie po wydaniu powyżej tysiąca złotych aż żal je brać na wymagające trasy, a niby do czego są stworzone...?
Pewnie okazjonalne spacerowanie w czystych bucikach po żwirowej ścieżce da satysfakcję, ale wielu z nas poszukuje prawdziwych butów na prawdziwe warunki i często spogląda na wyższą półkę i na uznanych producentów, który może nie odstawią maniany i wypuszczą but do prawdziwego trekkingu a nie do spacerów Ścieżką pod Reglami.
Ja ze względów finansowych i z uwagi na mój nikczemny wzrost ;-) nie sięgnę wysokiej półki, ale też się obawiam, że mógłbym się po pierwszym tysiącu kilometrów rozczarować jak na poprzednich ''butach trekkingowych'' nie będących nawet hikingowymi...
Sołtys nie miał litości i skrupułów. Nie katował ich - jak mniemam - potajemnie w betoniarce czy innym blenderze. Założył na stopy i poszedł na trasę, która dla takich butów powinna być ''spoko luzik''. No i wyszło jak wyszło.
''Jechanie na marce'' jest dosyć nośne, niejeden zdobywszy renomę na ubraniu, próbuje swych sił w innym asortymencie, jak właśnie choćby w butach. Nie każdemu to dobrze wychodzi, niezgorszym przykładem jest TNF, którego obuwie nie zachwyca.
Choroby wieku młodzieńczego niestety się zdarzają, no ale u wielkich chyba nie powinny. Jednak spodziewałbym się, że buty od Arcteryxa wytrzymają więcej i nie polegną na tak wielu płaszczyznach.
Ale już samo projektowanie buta bez języka mnie nie przekonuje, nawet mimo dopieszczonego botka. Wlewająca się woda i wpadające kamyki i inny rzęch, potrafią przyprawić o niezłą irytację. Nawet gdyby mnie było stać, z tego powodu po te buty bym nie sięgnął.
Gdyby to były trialówki - superlekkie i minimalistyczne, powiedziałbym, że po jednym kieracie czy rzeźniku mogą tak wyglądać, ale tak zastanówmy się - na ile przebiegu producent je gwarantuje? No i na jaki teren, bo przecież to są (chyba?) buty w góry...
Gdyby je ktoś wziął do testów i przeszedł GSB, to może werdykt byłby pozytywny, ale Łukasz zrobił im prawdziwą wiwisekcję i wykazał słabości. Za to powinien dostać od firmy trzy pary gruntownie przeprojektowane i poprawione.
No, to kto z nas kupi teraz te buty...?
-------------------------------------------
Yatzek - nadworny tester NGT.pl :)
Sam przemieliłem kilka par butów w poszukiwaniu ideału i zauważam współczesne trendy - but ma być designerski (czytaj: wydumany) i dobrze się lansować. W opisie ma się pojawiać jak najwięcej technologii i chwytliwych skrótów. Sam opis ma utwierdzić o jedynym słusznym wyborze, no a co z weryfikacją w praktyce...?
Otóż ciekaw jestem jak wielu użytkowników jest w stanie ''zachodzić'' takie buty czy wręcz je zakatować. Pewnie po wydaniu powyżej tysiąca złotych aż żal je brać na wymagające trasy, a niby do czego są stworzone...?
Pewnie okazjonalne spacerowanie w czystych bucikach po żwirowej ścieżce da satysfakcję, ale wielu z nas poszukuje prawdziwych butów na prawdziwe warunki i często spogląda na wyższą półkę i na uznanych producentów, który może nie odstawią maniany i wypuszczą but do prawdziwego trekkingu a nie do spacerów Ścieżką pod Reglami.
Ja ze względów finansowych i z uwagi na mój nikczemny wzrost ;-) nie sięgnę wysokiej półki, ale też się obawiam, że mógłbym się po pierwszym tysiącu kilometrów rozczarować jak na poprzednich ''butach trekkingowych'' nie będących nawet hikingowymi...
Sołtys nie miał litości i skrupułów. Nie katował ich - jak mniemam - potajemnie w betoniarce czy innym blenderze. Założył na stopy i poszedł na trasę, która dla takich butów powinna być ''spoko luzik''. No i wyszło jak wyszło.
''Jechanie na marce'' jest dosyć nośne, niejeden zdobywszy renomę na ubraniu, próbuje swych sił w innym asortymencie, jak właśnie choćby w butach. Nie każdemu to dobrze wychodzi, niezgorszym przykładem jest TNF, którego obuwie nie zachwyca.
Choroby wieku młodzieńczego niestety się zdarzają, no ale u wielkich chyba nie powinny. Jednak spodziewałbym się, że buty od Arcteryxa wytrzymają więcej i nie polegną na tak wielu płaszczyznach.
Ale już samo projektowanie buta bez języka mnie nie przekonuje, nawet mimo dopieszczonego botka. Wlewająca się woda i wpadające kamyki i inny rzęch, potrafią przyprawić o niezłą irytację. Nawet gdyby mnie było stać, z tego powodu po te buty bym nie sięgnął.
Gdyby to były trialówki - superlekkie i minimalistyczne, powiedziałbym, że po jednym kieracie czy rzeźniku mogą tak wyglądać, ale tak zastanówmy się - na ile przebiegu producent je gwarantuje? No i na jaki teren, bo przecież to są (chyba?) buty w góry...
Gdyby je ktoś wziął do testów i przeszedł GSB, to może werdykt byłby pozytywny, ale Łukasz zrobił im prawdziwą wiwisekcję i wykazał słabości. Za to powinien dostać od firmy trzy pary gruntownie przeprojektowane i poprawione.
No, to kto z nas kupi teraz te buty...?
-------------------------------------------
Yatzek - nadworny tester NGT.pl :)