23-12-2013, 10:52
Szymek! sposób myślenia to jedno, a doświadczenie to drugie. To że kupisz lżejszy plecak, zastąpisz namiot tarpem nie będziesz ''kingiem F&L''.
No mając ten tarp i plecak możesz mysleć, nawet pozytywnie, ale jak cię z takim lekkim zestawem rąbnie zwykłe trzy dniowe załamanie pogody w sierpniu, to wtedy przyjdzie moment selekcyjny. Inaczej jest w wilgotnych ciuchach w namiocie, a inaczej pod tarpem, gdzie cały czas widzisz ten pozytywny widok jakim jest ociekający wodą las i tak przez np. trzy dni.
Rozumiem fasynację Skurką. Jednak pewne rozwiązania tamtejsze są nie przedkładalne tutaj.
W Stanach jest żywa tradycja skautingowa. Działają tam liczne szkoły (np. NOLS) Część tych ludzi ma doświadczenie w łazikowaniu po rozległych przestrzeniach stosując stosunkowo skromne środki. Dla nich to po prostu kolejny krok.
Patenty na kuchenki z konserwy dla kota, też są fajne. Tylko, że tam kupisz spirytus a u nas denaturat nazywa się Denatural i próbuj sobie na nim coś ugotować. Jak kupisz Denaturat to będziesz miał w nim więcej wody niż spirytusu. To są moje doświadczenia z ostatnich lat.
Jak w reklamie ''prawie robi wielką różnicę''.
A po za tym przygotowanie kondycyjne: zakładając np. na nizinie 8h ''czystego'' marszu, czyli realnie 10h dzień ''pracy'' spróbuj trzymać średnią prędkość na poziomie 5,5 km/h, przez kilka dni pod rząd.
F&L jest to kolejne opakowanie marketingowe. Jak czujesz taką potrzebę, to redukujesz bagaż, a jak nie nosisz ze sobą nawet poduszkę by się wyspać w namiocie. I tyle.
Jak się pojawiły Tarpy 10 lat temu, był to tani kawałek ''tropiku''. Teraz możesz mieć nic nie ważący kawałek ''tropiku'' kosztujący 250 - 300 eur, czyli tyle ile dobry namiot. Na ale jesteś F&L i napędzasz PKB.
A za wszystkimi działaniami ''redukcyjnymi'' musi iść doświadczenie i możliwości fizyczne. Wspominany tutaj Steve House ''nic nie nosi''. Ale jak poczytać jego treningowego bloga, to wg. mnie trening z jego punktu widzenia ''ogólny'' jest na poziomie maratonu na 2:30/2:40, nie wspominając o takich drobiazgach jak wspinanie w skale, lodzie i mixcie, co też wymaga określonych cykli treningowych. Czyli mówimy o profesjonalnym sporcie, gdzie w wyniku odpowiedniego treningu można osiągnąć odpowiednio wysoki wynik.
A 40 letni facet siedzący za biurkiem może mieć więcej lub mniej kondycji i wspominaną ''świadomość'' , ale moim zdaniem to może być za mało.
No mając ten tarp i plecak możesz mysleć, nawet pozytywnie, ale jak cię z takim lekkim zestawem rąbnie zwykłe trzy dniowe załamanie pogody w sierpniu, to wtedy przyjdzie moment selekcyjny. Inaczej jest w wilgotnych ciuchach w namiocie, a inaczej pod tarpem, gdzie cały czas widzisz ten pozytywny widok jakim jest ociekający wodą las i tak przez np. trzy dni.
Rozumiem fasynację Skurką. Jednak pewne rozwiązania tamtejsze są nie przedkładalne tutaj.
W Stanach jest żywa tradycja skautingowa. Działają tam liczne szkoły (np. NOLS) Część tych ludzi ma doświadczenie w łazikowaniu po rozległych przestrzeniach stosując stosunkowo skromne środki. Dla nich to po prostu kolejny krok.
Patenty na kuchenki z konserwy dla kota, też są fajne. Tylko, że tam kupisz spirytus a u nas denaturat nazywa się Denatural i próbuj sobie na nim coś ugotować. Jak kupisz Denaturat to będziesz miał w nim więcej wody niż spirytusu. To są moje doświadczenia z ostatnich lat.
Jak w reklamie ''prawie robi wielką różnicę''.
A po za tym przygotowanie kondycyjne: zakładając np. na nizinie 8h ''czystego'' marszu, czyli realnie 10h dzień ''pracy'' spróbuj trzymać średnią prędkość na poziomie 5,5 km/h, przez kilka dni pod rząd.
F&L jest to kolejne opakowanie marketingowe. Jak czujesz taką potrzebę, to redukujesz bagaż, a jak nie nosisz ze sobą nawet poduszkę by się wyspać w namiocie. I tyle.
Jak się pojawiły Tarpy 10 lat temu, był to tani kawałek ''tropiku''. Teraz możesz mieć nic nie ważący kawałek ''tropiku'' kosztujący 250 - 300 eur, czyli tyle ile dobry namiot. Na ale jesteś F&L i napędzasz PKB.
A za wszystkimi działaniami ''redukcyjnymi'' musi iść doświadczenie i możliwości fizyczne. Wspominany tutaj Steve House ''nic nie nosi''. Ale jak poczytać jego treningowego bloga, to wg. mnie trening z jego punktu widzenia ''ogólny'' jest na poziomie maratonu na 2:30/2:40, nie wspominając o takich drobiazgach jak wspinanie w skale, lodzie i mixcie, co też wymaga określonych cykli treningowych. Czyli mówimy o profesjonalnym sporcie, gdzie w wyniku odpowiedniego treningu można osiągnąć odpowiednio wysoki wynik.
A 40 letni facet siedzący za biurkiem może mieć więcej lub mniej kondycji i wspominaną ''świadomość'' , ale moim zdaniem to może być za mało.