24-04-2012, 21:18
Coś ode mnie:
Zacząłem faktycznie w czwartek o 19, po drodze z ciekawszych zdarzeń spotkałem grupę zawodników muay thai i 3 hiszpańskie dziewczyny w wagonie sypialnym. W Bystrzycy Kłodzkiej byłem około 10 rano, miałem spotkanie z jasnowidzącą panią z kijkami trekkingowymi i szlakiem doszedłem sobie do schroniska w Jagodnej, gdzie spotkałem dwóch Panów z PTTK i razem czekaliśmy na nowe, jakże sympatyczne dzierżawczynie schronu.
Po zaanonsowaniu grupy i zrobieniu jej dobrego PR (powiedziałem, że wygód nie potrzebują ;) ) wyszedłem znowu na szlak, żeby zdobyć Jagodną. Pochodziłem nieco po szlakach i okolicy, Jagodną zaliczyłem i zszedłem do schronu. Potem stopniowo napływało szacowne grono.
Resztę opisał Cantores. Dodatkowo w niedzielę rano wraz z Jagodą, Izą, Iksem, Jędrusiem, Sasqiem, Botixem i Larrym ponownie zdobyliśmy Jagodną. Inspiratorem wyjścia była Jaga. Do Krakowa podwiózł nas łaskawie Botix, po drodze zjedliśmy pstrąga i ponownie spotkaliśmy Iksa i Sasqów. W Krakowie złapałem PKS na Pomorze i mogłem rano stawić się w pracy.
Na każdym zlocie pada wiele ciekawych stwierdzeń, które warto zapamiętać jako ''złote myśli zlotowe''. Tym razem było ich tak dużo, że nie wiem które przytoczyć. Z ciekawszych czynności poza tymi opisanymi przez Cantoresa były obliczenia pojemności piłki, wyszło że pomieści 300 litrów wódki, to znaczy wody.
Jeszcze raz powtórzę- bynajmniej nie żałuję, że byłem. Atmosfera była tak fajna, że naprawdę warto było jechać.
---
Edytowany: 2012-04-24 22:35:07
Zacząłem faktycznie w czwartek o 19, po drodze z ciekawszych zdarzeń spotkałem grupę zawodników muay thai i 3 hiszpańskie dziewczyny w wagonie sypialnym. W Bystrzycy Kłodzkiej byłem około 10 rano, miałem spotkanie z jasnowidzącą panią z kijkami trekkingowymi i szlakiem doszedłem sobie do schroniska w Jagodnej, gdzie spotkałem dwóch Panów z PTTK i razem czekaliśmy na nowe, jakże sympatyczne dzierżawczynie schronu.
Po zaanonsowaniu grupy i zrobieniu jej dobrego PR (powiedziałem, że wygód nie potrzebują ;) ) wyszedłem znowu na szlak, żeby zdobyć Jagodną. Pochodziłem nieco po szlakach i okolicy, Jagodną zaliczyłem i zszedłem do schronu. Potem stopniowo napływało szacowne grono.
Resztę opisał Cantores. Dodatkowo w niedzielę rano wraz z Jagodą, Izą, Iksem, Jędrusiem, Sasqiem, Botixem i Larrym ponownie zdobyliśmy Jagodną. Inspiratorem wyjścia była Jaga. Do Krakowa podwiózł nas łaskawie Botix, po drodze zjedliśmy pstrąga i ponownie spotkaliśmy Iksa i Sasqów. W Krakowie złapałem PKS na Pomorze i mogłem rano stawić się w pracy.
Na każdym zlocie pada wiele ciekawych stwierdzeń, które warto zapamiętać jako ''złote myśli zlotowe''. Tym razem było ich tak dużo, że nie wiem które przytoczyć. Z ciekawszych czynności poza tymi opisanymi przez Cantoresa były obliczenia pojemności piłki, wyszło że pomieści 300 litrów wódki, to znaczy wody.
Jeszcze raz powtórzę- bynajmniej nie żałuję, że byłem. Atmosfera była tak fajna, że naprawdę warto było jechać.
---
Edytowany: 2012-04-24 22:35:07