24-09-2009, 11:38
Koczownik,
Jedni lubia slodkie, inni nie. Ja lubie cieplo i dbanie o siebie, unikam dowalania sobie :) - bez obrazy, ale tak traktuje taki temat, jak ''hartowanie'', jestem czlowiek, a nie stal. Wyzwania to jedno, a przeciazanie organizmu to drugie..
Na przelomie czerwca i lipca jechalem Polske egzotyczna, jasne, wolalbym miec wiecej slonca, lecz tak dostalem urlop.. Jednak sama wyprawa okazala sie bardzo sympatyczna, bo bylem przygotowany. Fakt, gore nie oddycha, jednak ja wole miec cieplo i ochrone przed wiatrem/zacinajacym deszczem, niz hartowac sie w zimnie. Oczywiscie mokry tez bylem, jednak nie na tyle, bym musial wkladac mokre i zimne ciuchy rano (mimo wilgoci wysychaly w namiocie). Ale pierwszego dnia probowalem zgrywac twardziela i wychlodzilem kolana, jedno konkretnie, nastepnego juz nie ryzykowalem, chociaz bez masci i opasek sie nie obylo.. Najmilej wspominam zamieszanie, ktore budzila moja osoba w malych sklepikach (takich wiejskich): mialem na sobie butki z siateczka, w tym nogi w foli (!), precipa i gore z zalozonym kapturem na czapce z dluugim daszkiem i do tego okulary (przezroczyste). Acha, jeszcze z plecaczka zwisala sobie rureczka:)) Kolory to czern + odblaski na nogach i placaczku. Momenty byly, ale obylo sie bez egzorcyzmow.
Jedni lubia slodkie, inni nie. Ja lubie cieplo i dbanie o siebie, unikam dowalania sobie :) - bez obrazy, ale tak traktuje taki temat, jak ''hartowanie'', jestem czlowiek, a nie stal. Wyzwania to jedno, a przeciazanie organizmu to drugie..
Na przelomie czerwca i lipca jechalem Polske egzotyczna, jasne, wolalbym miec wiecej slonca, lecz tak dostalem urlop.. Jednak sama wyprawa okazala sie bardzo sympatyczna, bo bylem przygotowany. Fakt, gore nie oddycha, jednak ja wole miec cieplo i ochrone przed wiatrem/zacinajacym deszczem, niz hartowac sie w zimnie. Oczywiscie mokry tez bylem, jednak nie na tyle, bym musial wkladac mokre i zimne ciuchy rano (mimo wilgoci wysychaly w namiocie). Ale pierwszego dnia probowalem zgrywac twardziela i wychlodzilem kolana, jedno konkretnie, nastepnego juz nie ryzykowalem, chociaz bez masci i opasek sie nie obylo.. Najmilej wspominam zamieszanie, ktore budzila moja osoba w malych sklepikach (takich wiejskich): mialem na sobie butki z siateczka, w tym nogi w foli (!), precipa i gore z zalozonym kapturem na czapce z dluugim daszkiem i do tego okulary (przezroczyste). Acha, jeszcze z plecaczka zwisala sobie rureczka:)) Kolory to czern + odblaski na nogach i placaczku. Momenty byly, ale obylo sie bez egzorcyzmow.