11-04-2006, 12:56
Witojcie.
Po przeczytaniu przygód piekarnikowo-woskowych doszedłem do wniosku, że najlepiej wsadzić buty do ula, zalać parafiną i zapakować całość do rozgrzanego suszarką piekarnika. ;-)
A jak ja to zrobiłem.
Mam buty z grubej skóry licowej, są to buty ''z drugiej nogi'' (już chciałem napisać że z drugiej ręki...). Najpierw zapodałem im kurację higieniczną, - no bo z drugiej nogi, a później, skoro doprowadziłem je do stanu surowego, to postanowiłem zaimpregnować przed użyciem.
Jako że wcześniej z powodzeniem używałem preparatow Nikwax, postanowiłem i tym razem sięgnąć po ich produkt. W krakowskim Hi-mountain zanabyłem Nikwax Waterproofing Wax For Leather - pastę woskową, i tym to preparatem potraktowałem moje obuwie.
Najpierw postawiłem buty przed termowentylatorem (taka odmiana Farelki) i jak się dobrze wysuszyły i nagrzały, to postawiłem obok nich puszkę z Nikwaxem i po doprowadzeniu go do postaci półpłynnej, rozpocząłem żmudny proces impregnacji.
Wszelkie szwy i ich okolice dopieszczałem pędzelkiem, połacie skóry traktowałem gąbką. Jeden but zasysał ciepły preparat, drugi był poddawany obróbce. Na jedną parę butów zużyłem prawie połowę puszki nikwosku, zwracając szczególną uwagę na dotarcie do każdego zakątka przy języku, przy łączeniu na szwach i przy nitach i haczykach. Noski butów rozgrzewałem nieco mocniej i nakładałem tam najwięcej preparatu, tak że gdy później chodziłem po rozmarzającym śniegu, buty nawet nie wpadły na pomysł choćby namoknięcia, nie mówiąc o przepuszczeniu choćby atomów zewnętrznej wody.
Co do skutków ubocznych, to skóra po traktowaniu tymże woskiem pociemniała znacznie i nie wygląda tak ładnie jak po umyciu i wysuszeniu, a co do oddychalności to się nie wypowiadam, bo i wędruję spokojnie i używam skarpetek które też oddychają, no i nie mam skali porownawczej jak to było przed impregnacją.
Tak czy inaczej, po zaimpregnowaniu nie mam zastrzeżeń, skóra nie jest ani krucha ani w inny sposób ułomna, jedynie zapach wosku jest wyczuwalny, a i potwierdzam że skarpety też złapały trochę impregnatu.
Termowentylator też nie namaka ;-)))
Niestety, fotek termowentylatora ani zaimpregnowanych butow chwilowo nie posiadam. :)
Niech Wam ujdzie na sucho :-)))
-------------------------------------------
Yatzek - jeszcze całkiem na chodzie...
Po przeczytaniu przygód piekarnikowo-woskowych doszedłem do wniosku, że najlepiej wsadzić buty do ula, zalać parafiną i zapakować całość do rozgrzanego suszarką piekarnika. ;-)
A jak ja to zrobiłem.
Mam buty z grubej skóry licowej, są to buty ''z drugiej nogi'' (już chciałem napisać że z drugiej ręki...). Najpierw zapodałem im kurację higieniczną, - no bo z drugiej nogi, a później, skoro doprowadziłem je do stanu surowego, to postanowiłem zaimpregnować przed użyciem.
Jako że wcześniej z powodzeniem używałem preparatow Nikwax, postanowiłem i tym razem sięgnąć po ich produkt. W krakowskim Hi-mountain zanabyłem Nikwax Waterproofing Wax For Leather - pastę woskową, i tym to preparatem potraktowałem moje obuwie.
Najpierw postawiłem buty przed termowentylatorem (taka odmiana Farelki) i jak się dobrze wysuszyły i nagrzały, to postawiłem obok nich puszkę z Nikwaxem i po doprowadzeniu go do postaci półpłynnej, rozpocząłem żmudny proces impregnacji.
Wszelkie szwy i ich okolice dopieszczałem pędzelkiem, połacie skóry traktowałem gąbką. Jeden but zasysał ciepły preparat, drugi był poddawany obróbce. Na jedną parę butów zużyłem prawie połowę puszki nikwosku, zwracając szczególną uwagę na dotarcie do każdego zakątka przy języku, przy łączeniu na szwach i przy nitach i haczykach. Noski butów rozgrzewałem nieco mocniej i nakładałem tam najwięcej preparatu, tak że gdy później chodziłem po rozmarzającym śniegu, buty nawet nie wpadły na pomysł choćby namoknięcia, nie mówiąc o przepuszczeniu choćby atomów zewnętrznej wody.
Co do skutków ubocznych, to skóra po traktowaniu tymże woskiem pociemniała znacznie i nie wygląda tak ładnie jak po umyciu i wysuszeniu, a co do oddychalności to się nie wypowiadam, bo i wędruję spokojnie i używam skarpetek które też oddychają, no i nie mam skali porownawczej jak to było przed impregnacją.
Tak czy inaczej, po zaimpregnowaniu nie mam zastrzeżeń, skóra nie jest ani krucha ani w inny sposób ułomna, jedynie zapach wosku jest wyczuwalny, a i potwierdzam że skarpety też złapały trochę impregnatu.
Termowentylator też nie namaka ;-)))
Niestety, fotek termowentylatora ani zaimpregnowanych butow chwilowo nie posiadam. :)
Niech Wam ujdzie na sucho :-)))
-------------------------------------------
Yatzek - jeszcze całkiem na chodzie...