04-09-2008, 22:18
Ech, Grupa Poszukiwawczo-Ratownicza NGT, to było zawsze coś! :D
Pamiętam pierwszy raz, gdy szliśmy na Krupową w tych śniegach wraz z Raffim, Spinem i Sasqiem, którzy powitali nas u dołu... W schronie byliśmy jakoś między 3:00 a 4:00 rano :)
Drugi raz o ile pamiętam, to pod Luboniem, gdy po mnie i Ankę zszedł duet Raffi/Idziaczek, a ja w międzyczasie przekopałem jakiemuś chłopu całe podwórko ze śniegu spodziewając się, że tam będę parkował Tycoonem, tylko po to by dowiedzieć się od Raffiego, że pojedziemy parkować 200 m dalej ;P
A potem jeszcze ten morderczy wcisk na Luboń w śniegu z całym naszym bagażem i poświęcenie Idziaczka, która poratowała Ankę kijkami... :)
Trzeci raz, chyba najbardziej niezapomniany, gdy z Anką, Rwącą i Szewczykiem gramoliliśmy się w śniegach na Błatnią, było już późnawo, zimno, ciemno i nagle w oddali ujrzeliśmy światła migających czołówek między drzewami, a po jakimś czasie zeszliśmy się z nezawodnymi Raffim, Traszanem, Krzyluką i Tomkim, którzy wyszli po nas po tym, jak urwała nam się łączność telefoniczna i poratowali nas całym plecakiem kijków :)
Ech, były wspomnienia, aż się łezka w oku kręci... :')
Sorry za OT, ale mnie Ys@ natchnęłaś :D
-------------------------------------------
Calmness is the key to all kinds of success.
Pamiętam pierwszy raz, gdy szliśmy na Krupową w tych śniegach wraz z Raffim, Spinem i Sasqiem, którzy powitali nas u dołu... W schronie byliśmy jakoś między 3:00 a 4:00 rano :)
Drugi raz o ile pamiętam, to pod Luboniem, gdy po mnie i Ankę zszedł duet Raffi/Idziaczek, a ja w międzyczasie przekopałem jakiemuś chłopu całe podwórko ze śniegu spodziewając się, że tam będę parkował Tycoonem, tylko po to by dowiedzieć się od Raffiego, że pojedziemy parkować 200 m dalej ;P
A potem jeszcze ten morderczy wcisk na Luboń w śniegu z całym naszym bagażem i poświęcenie Idziaczka, która poratowała Ankę kijkami... :)
Trzeci raz, chyba najbardziej niezapomniany, gdy z Anką, Rwącą i Szewczykiem gramoliliśmy się w śniegach na Błatnią, było już późnawo, zimno, ciemno i nagle w oddali ujrzeliśmy światła migających czołówek między drzewami, a po jakimś czasie zeszliśmy się z nezawodnymi Raffim, Traszanem, Krzyluką i Tomkim, którzy wyszli po nas po tym, jak urwała nam się łączność telefoniczna i poratowali nas całym plecakiem kijków :)
Ech, były wspomnienia, aż się łezka w oku kręci... :')
Sorry za OT, ale mnie Ys@ natchnęłaś :D
-------------------------------------------
Calmness is the key to all kinds of success.