26-08-2019, 16:46
W sprawie Śnieżnej po prostu jest dużo emocji. Zginęli ludzie. Ci ludzie mieli rodziny, kolegów, a także rzeszę osób solidaryzujących się z nimi ze względu na współdzieloną pasję. I zapewne ta pasja, chęć wypracowania odpowiedniej praktyki w podobnych sytuacjach i przekonanie o własnej znajomości tematu obecnie niektórym trochę mąci trzeźwe spojrzenie.
Śledziłem akcję z uwagą, trzymając kciuki i za chłopaków z SGW Wrocław i za ratowników. Akcja była (nieco brzydkie słowo) medialna, specyficzna i niebezpieczna. Trwał wyścig o życie dwóch osób.
A potem czytam w sieci idiotyczne uwagi, że ''TOPR chce rządzić w Tatrach''.
Na szczęście nie całe środowisko speleo formułuje takie uwagi.
Główny zarzuty są z tego co czytałem w apelach i oświadczeniach takie:
- TOPR nie skorzystał z pomocy specjalistów speleo, którzy chcieli dotrzeć do zaginionych drogą, którą Ci zaginieni pokonali, czyli przez eksplorowany przez nich fragment Przemkowych Partii.
- TOPR za wcześnie zwolnił tempo akcji, zakładając że drugi grotołaz również niestety nie żyje.
Na Tatromaniaku mamy opis dojścia do Przemkowych Partii. Grotołazi zablokowani zostali w wąskiej rurze, zamkniętej kolejnymi przewężeniami. Syfony w tym rejonie może wypełniać woda. Zaciski są tak wąskie, że przejść może jedynie wytrenowana szczupła osoba, bez sprzętu do nurkowania.
Trwa akcja ratownicza, dwie doświadczone osoby są w śmiertelnym niebezpieczeństwie- nie ma z nimi kontaktu, nie wiadomo jak wygląda miejsce które eksplorowali, bo byli w tym rejonie pionierami. Jedno jest pewne- nie mogli się wycofać, utknęli. Czy mamy za nimi puścić kolejne osoby? Nie wątpię w doświadczenie i dobre intencje grotołazów chętnych nieść ratunek swoim kolegom, ale czy w takiej sytuacji coś by zmienili? Czy byliby w stanie dojść, udzielić pomocy, przekazać informacje, ''wyciągnąć'' zaginionych? W tak specyficznym terenie? Czy byliby w stanie w ogóle wycofać się sami? Niech sobie to prokuratura oczywiście bada, ale jako postronny obserwator wątpię w sens takich działań. Za duże ryzyko, że trzeba będzie ratować ratujących.
TOPR wybrał alternatywne rozwiązanie, próbę dotarcia innym korytarzem, który mozolnie poszerzano materiałami pirotechnicznymi. Ciężka i niebezpieczna robota. Dotarto do ciała jednego z grotołazów, założono z dużym prawdopodobieństwem, że drugi także nie żyje. Akcja ratownicza zamieniła się właściwie w wydobywczą. Smutne, ale tak to czasami po prostu wygląda.
Na pewno będą sekcje zwłok grotołazów, ustalona przyczyna śmierci (hipotermia? utopienie?), na pewno jakiś czas się to będzie ciągnęło.
Może gdy emocje trochę opadną ludzie jednak pójdą po rozum do głowy i po prostu odpuszczą, bo jakoś nie wierzę że ktoś tutaj ze strony TOPRu przez chore ambicje czy z innych przyczyn zaniedbał cokolwiek, co mogło uratować zaginionych.
---
Edytowany: 2019-08-26 17:50:23
-------------------------------------------
I speak fluent sarcasm.
Śledziłem akcję z uwagą, trzymając kciuki i za chłopaków z SGW Wrocław i za ratowników. Akcja była (nieco brzydkie słowo) medialna, specyficzna i niebezpieczna. Trwał wyścig o życie dwóch osób.
A potem czytam w sieci idiotyczne uwagi, że ''TOPR chce rządzić w Tatrach''.
Na szczęście nie całe środowisko speleo formułuje takie uwagi.
Główny zarzuty są z tego co czytałem w apelach i oświadczeniach takie:
- TOPR nie skorzystał z pomocy specjalistów speleo, którzy chcieli dotrzeć do zaginionych drogą, którą Ci zaginieni pokonali, czyli przez eksplorowany przez nich fragment Przemkowych Partii.
- TOPR za wcześnie zwolnił tempo akcji, zakładając że drugi grotołaz również niestety nie żyje.
Na Tatromaniaku mamy opis dojścia do Przemkowych Partii. Grotołazi zablokowani zostali w wąskiej rurze, zamkniętej kolejnymi przewężeniami. Syfony w tym rejonie może wypełniać woda. Zaciski są tak wąskie, że przejść może jedynie wytrenowana szczupła osoba, bez sprzętu do nurkowania.
Trwa akcja ratownicza, dwie doświadczone osoby są w śmiertelnym niebezpieczeństwie- nie ma z nimi kontaktu, nie wiadomo jak wygląda miejsce które eksplorowali, bo byli w tym rejonie pionierami. Jedno jest pewne- nie mogli się wycofać, utknęli. Czy mamy za nimi puścić kolejne osoby? Nie wątpię w doświadczenie i dobre intencje grotołazów chętnych nieść ratunek swoim kolegom, ale czy w takiej sytuacji coś by zmienili? Czy byliby w stanie dojść, udzielić pomocy, przekazać informacje, ''wyciągnąć'' zaginionych? W tak specyficznym terenie? Czy byliby w stanie w ogóle wycofać się sami? Niech sobie to prokuratura oczywiście bada, ale jako postronny obserwator wątpię w sens takich działań. Za duże ryzyko, że trzeba będzie ratować ratujących.
TOPR wybrał alternatywne rozwiązanie, próbę dotarcia innym korytarzem, który mozolnie poszerzano materiałami pirotechnicznymi. Ciężka i niebezpieczna robota. Dotarto do ciała jednego z grotołazów, założono z dużym prawdopodobieństwem, że drugi także nie żyje. Akcja ratownicza zamieniła się właściwie w wydobywczą. Smutne, ale tak to czasami po prostu wygląda.
Na pewno będą sekcje zwłok grotołazów, ustalona przyczyna śmierci (hipotermia? utopienie?), na pewno jakiś czas się to będzie ciągnęło.
Może gdy emocje trochę opadną ludzie jednak pójdą po rozum do głowy i po prostu odpuszczą, bo jakoś nie wierzę że ktoś tutaj ze strony TOPRu przez chore ambicje czy z innych przyczyn zaniedbał cokolwiek, co mogło uratować zaginionych.
---
Edytowany: 2019-08-26 17:50:23
-------------------------------------------
I speak fluent sarcasm.