24-08-2019, 11:51
Protest środowiska jaskiniowego ma szerszy kontekst niż tylko ''bieganie na skargę do premiera''.
Akcje ratownicze w jaskiniach są najtrudniejszymi z możliwych. Żadne inne z akcji w górach nie pochłaniają takiej ilości zasobów, zarówno ludzkich jak i sprzętowych.
Niestety TOPR ma swoją filozofię ratownictwa jaskiniowego - zupełnie inną niż w reszcie świata. W większości wypadków wygląda to tak(upraszczając) iż grupa ratowników po dotarciu do poszkodowanego, zaczyna go transportować do otworu jaskini. Jak w trakcie tej ewakuacji się zmęczą, zakładają obóz, odpoczywają, po czym znów ci sami ratownicy transportują poszkodowanego. Tak jest w wiekszości wypadków. Szczeście w nieszczęsciu że jak do tej pory nie było tak dużych akcji ratowniczych jak ta ostatnia. Ale to co się stało pokazuje dobitnie że ten system jest kulawy. Nie jest to też wina TOPRowców - jest ich po prostu zamało do tego typu akcj. Problemem jest nie dopuszczenie do pomocy innych podmiotów które dysponują odpowiednim sprzętem i (co najważniejsze) przeszkolonymi ratownikam.
Dla przykładu na zachodzie wygląda to w ten sposób: Pierwsza grupa schodzi jak najszybciej do poszkodowanego, zabespiecza go, przygotowuje do transportu i zaczyna transport Pozostałe grupy ''transportowe'' ratowników są juz przygotowane do działania. Jednoczesnie koleje zespoły tworzą poręczówki, linie trakcyjne i asekuracyjne, przy okazji linia łączności jest rozwijana w jaksini. Gdy pierwsza ekipa się zmęczy jest od razu płynnie podmieniana przez kolejną ekipe transportową. Poszkodowany jest cały czas transportowany, bez zbędnego zatrzymywania. Aby takie działania mogły być podjęte potrzebne jest bardzo duża ilośc ratowników. TOPR na chwilę obecną ma 38 ratowników zawodowych, 103 ochotników. A nie każdy TOPRowiec specjalizuje się w jaskiniach. W dodatku mają całą mase innych zdarzeń w których muszą brac udział.
Aby usprawnić akcje ratownicze, w kraju i za granicą powstała idea Grupy Ratownictwa Jaskinioowego przy PZA. Grupę tą tworzą doswiadczeni ratownicy, instruktorzy PZA. Szkolą się bardzo mocno, zarówno w kraju jak i za granicą. GRJ nie było dysponowane do tej akcji (choć ratownicy byli na miejscu).
Tak wiem, byli zadysponowania ratownicy PSP z JRG3 Kraków. Ale powiedzmy sobie szczerze, straż choć super działa na wyspokościach to w jaskiniach bardzo mało się szkoli. Jak już jeżdzi tam na obozy kondycyjne to raczej zwiedzają prostrze partie jaskiń.
Teraz już ciężko gdybyać i rozpatrywac teorie jak można by inaczej poprowadzić akcje. Oby jak najmniej tego typu zdarzeń było. A z tej akcji, mam nadzieję że każda służba wyciagnie wnioski. A ideałem by było aby powstały procedury dusponujące inne podmioty do tego typu zdarzeń.
Pisać na ten tema można by jeszcze wiele. Mam nadzieję że teraz trochę lepiej rozumiecie rozgoryczenie środowiska jaskiniowego.
A jeszcze jedno: mój post nie ma na celu oczernianiu TOPRu. Wiem jak mocno pracowali, jak wiele ich to kosztowało. Mają moje pełne uznanie i szacunek za swoją pracę.
Akcje ratownicze w jaskiniach są najtrudniejszymi z możliwych. Żadne inne z akcji w górach nie pochłaniają takiej ilości zasobów, zarówno ludzkich jak i sprzętowych.
Niestety TOPR ma swoją filozofię ratownictwa jaskiniowego - zupełnie inną niż w reszcie świata. W większości wypadków wygląda to tak(upraszczając) iż grupa ratowników po dotarciu do poszkodowanego, zaczyna go transportować do otworu jaskini. Jak w trakcie tej ewakuacji się zmęczą, zakładają obóz, odpoczywają, po czym znów ci sami ratownicy transportują poszkodowanego. Tak jest w wiekszości wypadków. Szczeście w nieszczęsciu że jak do tej pory nie było tak dużych akcji ratowniczych jak ta ostatnia. Ale to co się stało pokazuje dobitnie że ten system jest kulawy. Nie jest to też wina TOPRowców - jest ich po prostu zamało do tego typu akcj. Problemem jest nie dopuszczenie do pomocy innych podmiotów które dysponują odpowiednim sprzętem i (co najważniejsze) przeszkolonymi ratownikam.
Dla przykładu na zachodzie wygląda to w ten sposób: Pierwsza grupa schodzi jak najszybciej do poszkodowanego, zabespiecza go, przygotowuje do transportu i zaczyna transport Pozostałe grupy ''transportowe'' ratowników są juz przygotowane do działania. Jednoczesnie koleje zespoły tworzą poręczówki, linie trakcyjne i asekuracyjne, przy okazji linia łączności jest rozwijana w jaksini. Gdy pierwsza ekipa się zmęczy jest od razu płynnie podmieniana przez kolejną ekipe transportową. Poszkodowany jest cały czas transportowany, bez zbędnego zatrzymywania. Aby takie działania mogły być podjęte potrzebne jest bardzo duża ilośc ratowników. TOPR na chwilę obecną ma 38 ratowników zawodowych, 103 ochotników. A nie każdy TOPRowiec specjalizuje się w jaskiniach. W dodatku mają całą mase innych zdarzeń w których muszą brac udział.
Aby usprawnić akcje ratownicze, w kraju i za granicą powstała idea Grupy Ratownictwa Jaskinioowego przy PZA. Grupę tą tworzą doswiadczeni ratownicy, instruktorzy PZA. Szkolą się bardzo mocno, zarówno w kraju jak i za granicą. GRJ nie było dysponowane do tej akcji (choć ratownicy byli na miejscu).
Tak wiem, byli zadysponowania ratownicy PSP z JRG3 Kraków. Ale powiedzmy sobie szczerze, straż choć super działa na wyspokościach to w jaskiniach bardzo mało się szkoli. Jak już jeżdzi tam na obozy kondycyjne to raczej zwiedzają prostrze partie jaskiń.
Teraz już ciężko gdybyać i rozpatrywac teorie jak można by inaczej poprowadzić akcje. Oby jak najmniej tego typu zdarzeń było. A z tej akcji, mam nadzieję że każda służba wyciagnie wnioski. A ideałem by było aby powstały procedury dusponujące inne podmioty do tego typu zdarzeń.
Pisać na ten tema można by jeszcze wiele. Mam nadzieję że teraz trochę lepiej rozumiecie rozgoryczenie środowiska jaskiniowego.
A jeszcze jedno: mój post nie ma na celu oczernianiu TOPRu. Wiem jak mocno pracowali, jak wiele ich to kosztowało. Mają moje pełne uznanie i szacunek za swoją pracę.