15-02-2019, 17:34
Cytuję: ''Tomasz Brzeski, skialpinista, który podczas zawodów w rejonie Zawratu uległ ciężkiemu wypadkowi, ma od Polskiego Związku Alpinizmu otrzymywać 7,5 tys. zł miesięczne renty - uznał Sąd Apelacyjny w Krakowie. To pierwszy takie postanowienie dotyczące wypadku narciarza górskiego w polskich Tatrach.
Tomasz Brzeski z Rytra koło Nowego Sącza podczas wielu zawodów w skialpnizmie plasował się w czołówce rywalizujących narciarzy górskich. Aż do wypadku pod Zawratem w Tatrach 1 kwietnia 2017 r.
– Tego dnia w Tatrach odbywały się zawody skitourowe, IV edycja Pucharu Polski w skialpinizmie. Podczas zjazdu z Zawratu jeden z czołowych zawodników nieco powyżej Zmarzłego Stawu stracił równowagę i uderzył w wystający głaz. W wyniku upadku doznał wielonarządowych obrażeń, w tym poważnych urazów głowy – relacjonuje Adam Marasek, który relację z wypadku zanotował w księdze ratunkowej TOPR.
Warunki w Tatrach były bardzo trudne
O wypadku, do którego doszło około godz. 12, natychmiast powiadomiono centralę TOPR. Wystartował śmigłowiec. Na miejscu zdarzenia desantowali się ratownicy. Po udzieleniu pierwszej pomocy, rannego włożono do noszy francuskich i wciągnięto na pokład śmigłowca. Ze względu na poważne obrażenia ranny został przetransportowany bezpośrednio do szpitala w Krakowie. Przeżył, ale wciąż wymaga kosztownej rehabilitacji.
Adam Marasek dodaje, że tamtego dnia to nie był jedyny podobny wypadek. I wskazuje, że warunki na północnych stokach wysoko w Tatrach były wówczas bardzo trudne.
Chcesz wiedzieć, czym żyje Kraków? Zapisz się na nasz codzienny newsletter, a nic Cię nie ominie
– O godz. 10.30 do TOPR zatelefonował narciarz skitourowy, informując, że podczas zjazdu z Liliowego do Doliny Gąsienicowej złamał rękę. W rejon ten udali się ratownicy, pełniący dyżur na Kasprowym. Na miejscu, u wylotu żlebu powyżej Zielonego Stawu, dostrzegli dwie osoby. Okazało się, że najpierw podczas zjazdu z Przełęczy Liliowe w stromym terenie upadł 64-letni narciarz. Nie udało mu się wyhamować i zsuwał się stromym, wąskim, skalistym żlebem aż do jego wylotu. Dopiero tam zatrzymał się na wypłaszczeniu terenu. Towarzyszący mu syn pospieszył z pomocą, ale i on upadł, zsunął się do żlebu i tam, uderzając o skaliste ściany, doznał urazu ręki oraz mocnych otarć i potłuczeń. Ratownicy udzielili mu pierwszej pomocy i pomogli w dotarciu do dolnej stacji wyciągu w Kotle Gąsienicowym – relacjonuje ratownik TOPR.
Odszkodowanie i renta
Tomasz Brzeski, który nadal walczy o powrót do zdrowia, oddał sprawę do sądu, twierdząc, że zawody były źle przygotowane przez organizatora i dlatego wpadł na skałę.
Śledztwo w sprawie tych zawodów prowadzi też zakopiańska prokuratura. Zawodnik wniósł o zasądzenie od Polskiego Związku Alpinizmu odszkodowania w wysokości 1 mln zł, a także wypłat miesięcznej renty. Proces w tej sprawie toczył się już w pierwszej instancji przed Sądem Okręgowym w Nowym Sączu, który oddalił roszczenia Tomka Brzeskiego, uznając, że trudno domagać się zabezpieczenia ekstremalnych zawodów wysoko w Tatrach na podobieństwo startów w narciarstwie zjazdowym.
Jednak w drugiej instancji w Sądzie Apelacyjnym w Krakowie, gdzie odwołał się skialpinista, w tym tygodniu zdecydowano o ponownym rozpatrzeniu sprawy przez Sąd Okręgowy w Nowym Sączu, a także wypłaceniu skialpiniście przez Polski Związek Alpnizmu kwoty po 7,5 tys. zł miesięcznie - o czym poinformowało Radio Kraków - do czasu ostatecznego rozstrzygnięcia sprawy, jako zabezpieczenie powództwa.
– Znam Tomka i życzę mu powrotu do zdrowia, ale nie zgadzam się z obciążaniem nas winą za wypadek. Jesteśmy zdziwieni tym postanowieniem sądu. Czekamy na uzasadnienie z sądu, którego jeszcze nie znamy. Trasa prowadząca z Zawratu była już wcześniej wykorzystywana podczas wielu zawodów skialpinistycznych. Nie bardzo rozumiem, jak mieliśmy zabezpieczyć duży, widoczny z daleka tatrzański głaz, w który uderzył zawodnik. Obłożyć go materacami? Każdy uprawiający skialpinizm wysoko w górach musi liczyć się z ryzykiem. Obawiam się, że po tym orzeczeniu sądu w Krakowie już nikt nie będzie chciał w Polsce organizować podobnych zawodów – mówi „Wyborczej” Marek Wierzbowski, sekretarz generalny PZA.''
-------------------------------------------
Pim
Tomasz Brzeski z Rytra koło Nowego Sącza podczas wielu zawodów w skialpnizmie plasował się w czołówce rywalizujących narciarzy górskich. Aż do wypadku pod Zawratem w Tatrach 1 kwietnia 2017 r.
– Tego dnia w Tatrach odbywały się zawody skitourowe, IV edycja Pucharu Polski w skialpinizmie. Podczas zjazdu z Zawratu jeden z czołowych zawodników nieco powyżej Zmarzłego Stawu stracił równowagę i uderzył w wystający głaz. W wyniku upadku doznał wielonarządowych obrażeń, w tym poważnych urazów głowy – relacjonuje Adam Marasek, który relację z wypadku zanotował w księdze ratunkowej TOPR.
Warunki w Tatrach były bardzo trudne
O wypadku, do którego doszło około godz. 12, natychmiast powiadomiono centralę TOPR. Wystartował śmigłowiec. Na miejscu zdarzenia desantowali się ratownicy. Po udzieleniu pierwszej pomocy, rannego włożono do noszy francuskich i wciągnięto na pokład śmigłowca. Ze względu na poważne obrażenia ranny został przetransportowany bezpośrednio do szpitala w Krakowie. Przeżył, ale wciąż wymaga kosztownej rehabilitacji.
Adam Marasek dodaje, że tamtego dnia to nie był jedyny podobny wypadek. I wskazuje, że warunki na północnych stokach wysoko w Tatrach były wówczas bardzo trudne.
Chcesz wiedzieć, czym żyje Kraków? Zapisz się na nasz codzienny newsletter, a nic Cię nie ominie
– O godz. 10.30 do TOPR zatelefonował narciarz skitourowy, informując, że podczas zjazdu z Liliowego do Doliny Gąsienicowej złamał rękę. W rejon ten udali się ratownicy, pełniący dyżur na Kasprowym. Na miejscu, u wylotu żlebu powyżej Zielonego Stawu, dostrzegli dwie osoby. Okazało się, że najpierw podczas zjazdu z Przełęczy Liliowe w stromym terenie upadł 64-letni narciarz. Nie udało mu się wyhamować i zsuwał się stromym, wąskim, skalistym żlebem aż do jego wylotu. Dopiero tam zatrzymał się na wypłaszczeniu terenu. Towarzyszący mu syn pospieszył z pomocą, ale i on upadł, zsunął się do żlebu i tam, uderzając o skaliste ściany, doznał urazu ręki oraz mocnych otarć i potłuczeń. Ratownicy udzielili mu pierwszej pomocy i pomogli w dotarciu do dolnej stacji wyciągu w Kotle Gąsienicowym – relacjonuje ratownik TOPR.
Odszkodowanie i renta
Tomasz Brzeski, który nadal walczy o powrót do zdrowia, oddał sprawę do sądu, twierdząc, że zawody były źle przygotowane przez organizatora i dlatego wpadł na skałę.
Śledztwo w sprawie tych zawodów prowadzi też zakopiańska prokuratura. Zawodnik wniósł o zasądzenie od Polskiego Związku Alpinizmu odszkodowania w wysokości 1 mln zł, a także wypłat miesięcznej renty. Proces w tej sprawie toczył się już w pierwszej instancji przed Sądem Okręgowym w Nowym Sączu, który oddalił roszczenia Tomka Brzeskiego, uznając, że trudno domagać się zabezpieczenia ekstremalnych zawodów wysoko w Tatrach na podobieństwo startów w narciarstwie zjazdowym.
Jednak w drugiej instancji w Sądzie Apelacyjnym w Krakowie, gdzie odwołał się skialpinista, w tym tygodniu zdecydowano o ponownym rozpatrzeniu sprawy przez Sąd Okręgowy w Nowym Sączu, a także wypłaceniu skialpiniście przez Polski Związek Alpnizmu kwoty po 7,5 tys. zł miesięcznie - o czym poinformowało Radio Kraków - do czasu ostatecznego rozstrzygnięcia sprawy, jako zabezpieczenie powództwa.
– Znam Tomka i życzę mu powrotu do zdrowia, ale nie zgadzam się z obciążaniem nas winą za wypadek. Jesteśmy zdziwieni tym postanowieniem sądu. Czekamy na uzasadnienie z sądu, którego jeszcze nie znamy. Trasa prowadząca z Zawratu była już wcześniej wykorzystywana podczas wielu zawodów skialpinistycznych. Nie bardzo rozumiem, jak mieliśmy zabezpieczyć duży, widoczny z daleka tatrzański głaz, w który uderzył zawodnik. Obłożyć go materacami? Każdy uprawiający skialpinizm wysoko w górach musi liczyć się z ryzykiem. Obawiam się, że po tym orzeczeniu sądu w Krakowie już nikt nie będzie chciał w Polsce organizować podobnych zawodów – mówi „Wyborczej” Marek Wierzbowski, sekretarz generalny PZA.''
-------------------------------------------
Pim