01-12-2018, 17:40
W moim odczuciu himalaizm zimowy jest pewnego rodzaju aberracją. Oczywiście, sam, ogólnie sformułowany cel rozumiem: zrobić coś, czego wcześniej nikt nie dokonał. Natomiast doświadczenie pokazuje, że dążenie do tego celu w himalaiźmie zimowym związane jest naprawdę dużym niebezpieczeństwem i zagrożeniem nie tylko zdrowia, ale i życia. Wygląda to trochę tak, jakby jakaś ekipa wypływała celowo łódką w sztorm, 20 km od brzegu — celowo zatapiała łódkę i krzyczała ''Kto pierwszy wpław do brzegu!''. Może i fajna konkurencja, ale faktycznie mało dla mnie zrozumiała i nie odmawiając nikomu prawda do takiej zabawy, daleki byłbym od jej wspierania. Jasne, wejście zimą to nie to samo, co wejście latem, ale jednak nie ''czuję'' w tym czegoś na tyle nowego, aby naprawdę warto było aż tyle ryzykować i te wysiłki wspierać. No, chyba że w grę wchodziłoby wytyczenie nowej drogi — w takim wypadku jest jakiś w tym wymiar eksploracji, odkrywania czegoś nowego. Tymczasem, wspiera się u nas raczej właśnie himalaizm zimowy niż taki, który by — dosłownie, a nie w przenośni — wytyczał nowe drogi. Szkoda, że chyba nie ma jakiegoś programu PZA, którego celem byłoby nie tyle zimowe wspinanie w najwyższych górach, co wytyczanie nowych, śmiałych w nich dróg. W takiej maleńskiej Słowenii jest takie wsparcie instytucjonalne od przynajmniej kilkunastu lat, co wyraźnie procentuje: rokrocznie Słoweńcy są nominowani do Złotego Czekana, było nie było najbardziej prestiżowej nagrody w świecie alpinizmu, a jeśli chodzi o stosunek liczby laureatów do ogółu mieszkańców, biją wszystkie inne nacje na głowę. Wspinają się w Himalajach, Karakorum, może co prawda tylko latem, ale robią rzeczy naprawdę na najwyższym poziomie, liczące się pod względem stylu i jakości. Wyglądało to tak, że wybierano z grupy chętnych, utalentowanych młodych wspinaczy grupę, która pod okiem starszego wygi (Marka Prezelja) przez kilka lat zdobywała szlify alpinistyczne m.in. dzięki funduszom i grantom przyznawanym przez ichni związek wysokogórski/alpejski. To była ich tzw. narodowa kadra alpinistyczna (nie wiem, czy w jakimkolwiek innym kraju mają taką narodową kadrę...;)) W ten sposób nie tylko nie powstała dziura generacyjna, ale poza utalentowanymi wspinaczami sportowymi w Słowenii jest bardzo mocna grupa młodych alpinistów. U nas trochę zmarnowano okazję, kiedy utalentowani alpiniści wciąż byli górsko aktywni, stad mało u nas alpinistów gotowych do realizacji wyzwań w górach najwyższych. Nie wiem, dlaczego swego czasu PZA nie zrobił czegoś, aby np. zachęcić Kurtykę do poprowadzenia takiej górskiej, alpinistycznej szkoły dla młodych wspinaczy - człowiek o takich umiejętnosciach, doświadczeniu to nie tylko solidny kapitał, to skarb, który trochę został zmarnowany.
-------------------------------------------
gavagai
-------------------------------------------
gavagai