27-11-2018, 15:05
''Czy takie tyczki są potrzebne na grzbiecie, który się pokonuje od początku do końca?
Czy musi być rządek co 20m, czy na grzbiecie rzadziej, w rejonie odbić szlaków gęściej? To kwestia rozsądku i doświadczenia rozstawiającego, oraz warunków meteo jakie bywają w danym miejscu.''
Właśnie tak. To, że tyczki wydają się niekiedy ustawione za gęsto bywa przykro korygowane w pewnych warunkach.
Zdarzyło mi się iść od Słonecznika do Odrodzenia (Karkonosze) trasą, którą znam przecież doskonale. Zimą w gęstej mgle, takiej, że wszystko przede mną zlało się w ogólną biel zakłócając poczucie przestrzeni. Mijając tyczkę wypatrywałem następnej - przez jakiś moment idąc na czuja - choć są one przecież bardzo blisko od siebie. Niestety zabrakło gdzieś jednej złamanej przez wiatr i choć wydawało mi się, że idę dokładnie na wprost - okazało się, że zbaczam z drogi podążając trawersem do góry. Zabłądziłem! Szok w tak dobrze znanym mi miejscu. Drogę odnalazłem po czasie wracając po śladach i jeszcze raz próbując utrzymać kierunek, aż do wypatrzenia kolejnej tyczki. Dobrze, że wiatr nie zatarł jeszcze do końca odcisków butów.
To samo miałem w okolicy Śnieżnych Kotłów. W Niżnych, gdzie tyczki są dość rzadko stawiane, często połamane, albo nie ma ich wcale często szukam szlaku po minięciu ostatniej widocznej. To zabiera czas, zabiera siły i stresu przysparza. Tak więc lepiej za dużo tyczek zimą niż za mało:).
I dobrze mieć przy sobie GPS choćby po to, aby ślad zapisywał, bo np. w Alpach wracałem tak ze szczytu nie mogąc odnaleźć drogi powrotnej.
-------------------------------------------
cześć i czołem
Czy musi być rządek co 20m, czy na grzbiecie rzadziej, w rejonie odbić szlaków gęściej? To kwestia rozsądku i doświadczenia rozstawiającego, oraz warunków meteo jakie bywają w danym miejscu.''
Właśnie tak. To, że tyczki wydają się niekiedy ustawione za gęsto bywa przykro korygowane w pewnych warunkach.
Zdarzyło mi się iść od Słonecznika do Odrodzenia (Karkonosze) trasą, którą znam przecież doskonale. Zimą w gęstej mgle, takiej, że wszystko przede mną zlało się w ogólną biel zakłócając poczucie przestrzeni. Mijając tyczkę wypatrywałem następnej - przez jakiś moment idąc na czuja - choć są one przecież bardzo blisko od siebie. Niestety zabrakło gdzieś jednej złamanej przez wiatr i choć wydawało mi się, że idę dokładnie na wprost - okazało się, że zbaczam z drogi podążając trawersem do góry. Zabłądziłem! Szok w tak dobrze znanym mi miejscu. Drogę odnalazłem po czasie wracając po śladach i jeszcze raz próbując utrzymać kierunek, aż do wypatrzenia kolejnej tyczki. Dobrze, że wiatr nie zatarł jeszcze do końca odcisków butów.
To samo miałem w okolicy Śnieżnych Kotłów. W Niżnych, gdzie tyczki są dość rzadko stawiane, często połamane, albo nie ma ich wcale często szukam szlaku po minięciu ostatniej widocznej. To zabiera czas, zabiera siły i stresu przysparza. Tak więc lepiej za dużo tyczek zimą niż za mało:).
I dobrze mieć przy sobie GPS choćby po to, aby ślad zapisywał, bo np. w Alpach wracałem tak ze szczytu nie mogąc odnaleźć drogi powrotnej.
-------------------------------------------
cześć i czołem