26-02-2018, 19:07
Urubko zaproponował wspinaczkę swemu dotychczasowemu partnerowi, Bieleckiemu - ten zaś odmówił. To w minimalnym stopniu, ale jednak, spełnia zasady koleżeństwa we wspinaniu. Nie poinformował kierownika wyprawy, owszem, ale cóż mógłby zrobić Wielicki? Zabrać mu buty? Nie pozwolić iść? Pozwolić spróbować samemu? Gdyby Wielicki pozwolił, to brałby na siebie duże brzemię w sytuacji, w której poszłoby coś nie tak. Musiałby wraz z resztą ekipy zabezpieczać to wyjście. Urubko nie wziął radiotelefonu w mojej opinii świadomie i symbolicznie zwalniając innych z obowiązku organizowania i niesienia mu pomocy. Podjął próbę, nieudaną, ale przynajmniej bezpiecznie wrócił do bazy. Czy osłabił zespół swoją wspinaczką? Nie wiem, to też trochę zależy, gdzie doszedł, czy zabrał swój sprzęt, jak jego działanie zostało odebrane przez resztę - mobilizująco, czy wręcz przeciwnie itd. Czy jego rezygnacja osłabia szanse zdobycia K2? Pewnie tak, ale nie czyniłbym mu z tego powodu wielkiego zarzutu: to w końcu tylko sport, wyprawa ludzi zjednoczona kiedyś tam wspólną wizją i celem; niestety trzeba brać pod uwagę nie tylko niepowodzenie z powodu okoliczności zewnętrznych, ale i typowo ludzkich: osłabienia zdrowia, woli, zniechęcenia, wewnętrznych konfliktów itd... W moim odczuciu, nawet jeśli nie zdobędą K2, to wyprawa za sprawą akcji ratowniczej na Nadze zapisała już ładną kartę.